Wystawa „Nasi chłopcy” w Gdańsku wzbudziła ogromne kontrowersje – i słusznie, twierdzi Stanisław Żaryn, politolog i doradca prezydenta Andrzeja Dudy ds. bezpieczeństwa. Jego zdaniem ekspozycja zrównuje polskich przymusowych żołnierzy Wehrmachtu z dumą narodową, wpisując się w szkodliwy przekaz rosyjskiej i niemieckiej propagandy historycznej. To nie tylko fałszowanie historii, ale realne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski, zarówno w wymiarze wizerunkowym, jak i geopolitycznym.
Echo Katolickie: Wystawa „Nasi chłopcy” w Gdańsku odbiła się głośnym echem… Słusznie?
Stanisław Żaryn: Ekspozycję oceniam jako skandaliczną i szkodliwą dla Polski. Przekaz pomaga naszym wrogom oraz przeciwnikom w przypisywaniu Polsce i Polakom współodpowiedzialności za II wojnę i zbrodnie z tego okresu. Przy okazji promowania tej wystawy skleja się dwa przekazy: „Nasi chłopcy” i „Wehrmacht”. To jasny sygnał, że Polska i Polacy są dumni z tych, którzy służyli – przypomnijmy, że pod przymusem – w niemieckiej zbrodniczej formacji, a także sugestia, iż ponosimy współodpowiedzialność za działania niemieckiego przemysłu zbrodni z okresu II wojny, skoro mieliśmy reprezentantów – „naszych chłopców” w Wehrmachcie… Sytuacja sama w sobie jest skandaliczna w świetle polskiej historii. Jednak jest gorzej - pomagamy w ten sposób tym, którzy kłamstwa i manipulacje historyczne wykorzystują przeciwko Polsce.
O kim Pan mówi?
Działania dezinformacyjne Rosji czy trwające od dekad działania państwa niemieckiego prowadzą do wykorzystywania propagandy historycznej przeciwko Polsce. Kreml konsekwentnie promuje obraz Polski jako kraju agresywnego, owładniętego wizją imperialną, która wynika z historii, ale dotyczy również aktualnych działań władz RP. To przekaz mający pokazać nas jako państwo mające obsesję odebrania „tego, co nasze” innym nacjom: Białorusinom, Ukraińcom, Czechom czy Litwinom. Moskwie zależy na tym, by Polska była krajem niewiarygodnym i niegodnym zaufania. Analogiczne skutki wywołuje praktyka niemiecka – od dekad RFN pracuje, by zbrodnie z czasów II wojny światowej, w tym Holokaust, oddzielić od państwa i narodu niemieckiego. W miejsce Niemców wprowadzono „nazistów”, a z czasem zaczęto przyklejać do nich Polskę i Polaków. Robi się z nas społeczeństwo współodpowiedzialne za zbrodnie. Działania niemieckie i rosyjskie współbrzmią i napędzają się wzajemnie. Prowadzą do tych samych skutków dla Polski, choć być może inne są motywacje. Wspomniana wystawa wspiera działania, które realnie zagrażają Polsce. W perspektywie są to zagrożenia krytyczne dla bezpieczeństwa, a nawet istnienia państwa.
Polityka historyczna tego rządu sprzyja tym działaniom?
Polityka historyczna nigdy nie była w centrum zainteresowania Donalda Tuska i jego środowiska politycznego. O ile jednak w czasie rządu PO-PSL po prostu się nią nie interesowano, o tyle dziś jest dużo gorzej: rząd wycofuje polską perspektywę, przyjmuje optykę obcą, czy – jak ostatnio na Uniwersytecie Wrocławskim – optykę naszych zaborców. Dodatkowo rugowani z przekazów są bohaterowie, a ważne państwowe instytucje odpowiedzialne za historię i tożsamość osłabiane. To droga na zatracenie i społeczne, i państwowe. Polska obdarta z tożsamość, bez silnej wspólnoty narodowej nie poradzi sobie we współczesnych uwarunkowaniach.
Minister edukacji mówiąca o polskich obozach nazistowskich nadal decyduje o tym, w jakim kierunku ma podążać polska edukacja… Nie poniosła żadnych konsekwencji.
Polityka minister Barbary Nowackiej to realizacja celowych działań rządu Donalda Tuska, które trzeba ocenić jako szkodliwe dla Polski. Jej wypowiedź o „polskich obozach” jest skandaliczna na wielu poziomach. To przykład ignorancji, sygnał, jak funkcjonuje zaplecze ministerstwa, ale i jacy ludzie zarządzają dziś oświatą. Jest dramatem, że nikomu to sformułowanie nie wydało się skandaliczne. Pani minister miała ten zwrot w materiałach. Niestety ta wypowiedź „rozgrzesza” podobne kłamstwa choćby w światowych mediach, z czym Polska walczy od wielu lat.
Dlaczego rząd oddał resort edukacji osobie, która jest zadeklarowaną ateistką i już w 2014 r. powiedziała, że będzie chciała wyprowadzić religię ze szkół?
Wynika to z politycznego zamysłu. Premier Tusk oddał edukację, jak i kilka innych obszarów zarządzania Polską, środowisku mocno lewicowemu, by mogła mieć miejsce rewolucja społeczna. Częścią tego jest również przyzwolenie na nielegalną migrację kierowaną do Polski. Ten rząd prowadzi nas w kierunku liberalno-lewicowych eksperymentów społecznych, które znane są z Europy Zachodniej. Tamę temu stawiał prezydent Andrzej Duda. Jestem przekonany, że prezydent Karol Nawrocki też będzie, bo Polacy odrzucają ten kierunek.
Dlaczego działania Grzegorza Brauna, które coraz częściej szokują, przekraczają kolejne granice, wciąż pozostają bez konsekwencji? Rząd celowo wraca do tych spraw, podejmuje decyzje wtedy, kiedy mu to pasuje, bo np. spadają notowania?
Moja ocena G. Brauna jest krytyczna. To człowiek inteligentny, ale i cyniczny, realizujący – jak sądzę – spójny plan polityczny. W tej chwili gra na budowę nowego środowiska politycznego. Niestety jego działania obfitują w prowokacje, które szkodą Polsce, niszczą nasz wizerunek, ale i ośmieszają środowisko konserwatywne, a jednocześnie wielokrotnie pomagają „przykrywać” inne tematy. Często taka działalność służy wręcz obecnemu rządowi, który umiejętnie wykorzystuje to w bieżącym zarządzaniu emocjami społecznymi. Być może więc pobłażliwość w jego sprawach z czegoś wynika…
A co z Robertem Bąkiewiczem, o którym przypomniano sobie po półtora roku od zawieszenia wykonywania kary, zupełnie przypadkiem wtedy, gdy nagłaśnianych przez niego kwestii nielegalnej migracji nie dało się już uciszyć?
Działalność R. Bąkiewicza chwilami wzbudzała kontrowersje, ale dziś jest on zaangażowany w ważne społecznie działania, które wynikają z obaw o bezpieczeństwo Polski. I w tym momencie rząd przypomina sobie o jego dawnej sprawie sądowej? Ależ zbieg okoliczności… Rząd atakami na Bąkiewicza, a potem na prezydenta A. Dudę za jego ułaskawienie strzelił sobie w kolano i wsparł de facto Katarzynę Augustynek – wulgarną, chamską prowokatorkę, która wielokrotnie atakowała innych ludzi, lżyła i biła policjantów. Do tego miała ochronę i akceptację środowiska Koalicji Obywatelskiej. Robiono z niej bohaterkę. I tak pozostało do dziś.
Pojawiły się informacje, że ojciec tzw. Babci Kasi był prowokatorem w hucie im. Lenina, a ona sama doniosła na rodzoną siostrę, która zaangażowała się w dzielność Solidarności… Resortowe dzieci mają się dobrze?
Nie mam jednoznacznej wiedzy czy ta pani ma jakieś powiązania z komunistycznymi służbami, natomiast – niestety – duch związany czy to z komunistyczną bezpieką, czy służbami wrócił bardzo mocno. Ci ludzie mają dzisiaj realny wpływ na polskie państwo. Wystarczy sobie przypomnieć, że jeden z niewielu punktów bardzo jasno zapisanych w umowie koalicyjnej obecnie rządzących dotyczy właśnie procesu deubekizacji i przywracania wysokich, zupełnie nienależnych jeżeli chodzi o sprawiedliwość społeczną, emerytur właśnie tym, którzy służyli w formacjach PRL-owskich i w czasie komunistycznej bezpieki. Ci, co szkodzili Polsce i Polakom, zostali bardzo mocno objęci ochroną polityczną przez obecny rząd. Jest to kolejny element, który będzie się kładł cieniem na polskich sprawach i spowoduje, że one będą realizowane w złą dla nas w stronę.
Premier Tusk mówi o konieczności szanowania demokracji, tymczasem nazywając swój rząd „demokracją walczącą”, łamie przepisy, a nawet podważa legalność wyborów prezydenckich… Przypominają się działania wymierzone w prezydenta Lecha Kaczyńskiego, A. Dudę – z K. Nawrockim też tak będzie?
Nie mam wątpliwości, że będzie dokładnie tak samo, bo ten rząd już pokazał, iż nie jest w stanie zaakceptować żadnego obszaru zarządzania państwem, który nie jest pod jego pełną kontrolą. Będziemy obserwować dalsze etapy wojny z niektórymi instytucjami i organami państwa, jak Trybunał Konstytucyjny czy Sąd Najwyższy, dalszą wojnę o rynek medialny czy ataki na Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, a także kolejne brutalne – moim zdaniem – ataki na prezydenta K. Nawrockiego.
Bo to jest właśnie element środowiska obecnego systemu rządu, który potrzebuje wroga, żywi się konfliktem, wskazywaniem, kogo będzie teraz niszczył. Dzisiaj widać wyraźnie, że ci ludzie nie mają żadnego innego pomysłu na swoją działalność polityczną. W tej chwili złapali zadyszkę i są w kryzysie po wyniku wyborów, bo stawiali wszystko na jedną kartę i nie wyobrażali sobie, że Rafał Trzaskowski przegra wybory. Nie mają żadnego pomysłu poza tym, co już znamy, czyli jeszcze mocniejszymi działaniami odwetowymi. Premier Tusk zamienił się w internetowego trolla i hejtera, który przy pomocy takich ludzi jak Roman Giertych stymuluje ataki polityczne na oponentów i tylko tym chce się wykazać przed właśnie drobną, ale głośną i radykalną grupą wyborców Platformy Obywatelskiej. I mam wrażenie, że ten układ z Tuskiem na czele inaczej działać nie potrafi.
Źródło: Echo Katolickie 30/2025