Nie szukajmy błędów Papieża. Bijmy się we własne piersi!
"Idziemy" nr 12/2009
To dobrze, że maturzyści ćwiczą się w sztuce czytania ze zrozumieniem. Lektura komentarzy na temat listu Benedykta XVI do biskupów w sprawie lefebrystów pokazuje bowiem, że wielu dorosłych nie posiadło tej umiejętności. Większość powtarzała (za kim?), że Ojciec Święty przyznał się do błędów. A niezbyt rozgarnięci internauci ogłaszali złośliwie na różnych forach, że oto padł dogmat nieomylności Papieża.
Przypomnijmy! Benedykt XVI zdjął ekskomunikę z czterech biskupów, którzy – pomimo zakazu Stolicy Apostolskiej – zostali w 1988 r. wyświęceniu przez arcybiskupa Lefebvre’a. Po ogłoszeniu tego aktu miłosierdzia rozpętała się histeryczna nagonka na Papieża. Rozdzierano szaty, że Benedykt XVI chce cofnąć Kościół do czasów sprzed Soboru Watykańskiego II. Co gorsza, okazało się, że jeden z biskupów, z którego zdjęto ekskomunikę, neguje zagładę Żydów w II wojnie światowej. „Nerwowi” wysunęli z tego absurdalny wniosek, że skoro lefebrystyczny biskup Williamson jest antysemitą, a Benedykt XVI zdjął z niego ekskomunikę, to Papież popiera antysemityzm.
W swoim liście Benedykt XVI mówi o błędach, ale takich, które nie dotyczą istoty sprawy, czyli samej decyzji zdjęcia ekskomuniki, lecz tego, co można by nazwać polityką medialną. Po pierwsze, Papież żałuje, że nie zdołał przewidzieć „nieszczęsnego przypadku, iż na zdjęcie ekskomuniki nałoży się sprawa Williamsona”. Po czym stwierdza: „Powiedziano mi, że uważne śledzenie informacji dostępnych w Internecie mogłoby dość wcześnie umożliwić zapoznanie się z problemem. Rozumiem, że w przyszłości w Stolicy Apostolskiej musimy zwracać większą uwagę na to źródło informacji”. Po drugie, Papież nazywa błędem to, że w chwili ogłoszenia zdjęcia ekskomuniki nie wyjaśniono dość jasno, co ten akt oznacza, a czego nie oznacza. Innymi słowy, Benedykt XVI nie przewidział stanu niewiedzy na temat Kościoła. A trzeba było wytłumaczyć wszystkim precyzyjnie, co to jest ekskomunika i co oznacza jej zdjęcie.
Benedykt XVI tłumaczy głęboko motywy swojej decyzji – którą uważa za słuszną – o zdjęciu ekskomuniki. Papież opisuje wspólnotę lefebrystów, która ma 491 kapłanów i 215 kleryków i pyta: „Czy możemy ich po prostu wykluczyć, jako przedstawicieli jakiejś marginalnej grupy radykałów, z procesu poszukiwania pojednania i jedności? Co się z nimi wówczas stanie?”. Jednocześnie Ojciec Święty przyznaje, że niektórzy lefebryści nadal trwają na pozycjach jednostronnych, okazując pychę i zarozumiałość. Jest jednak przekonany, że w tej sytuacji Kościół „powinien pozwolić sobie na wielkoduszność”. I pyta: „Czy jako dobrzy wychowawcy nie powinniśmy być zdolni także, by nie zważać na różne niedobre rzeczy i starać się o szerszą wizję?”. Benedykt XVI wyjaśnia, że zdjęcie ekskomuniki dotyczy dyscypliny kościelnej, a nie doktryny. Podkreśla jednoznacznie, że „dopóki nie będzie wyjaśnienia kwestii dotyczących doktryny, Bractwo [lefebrystów] nie będzie miało jakiegokolwiek statusu kanonicznego w Kościele, a należący do niego duchowni, jeśli nawet zostali uwolnieni z kary kościelnej, nie sprawują godziwie żadnej posługi w Kościele”.
Dla wielu powyższe kwestie są nieco skomplikowane. Tym bardziej Benedykt XVI miał prawo oczekiwać, że wspomogą go teolodzy, duchowni i świeccy specjaliści. Niestety, zawiódł się: „Zasmucił mnie fakt, że także katolicy, którzy powinni znać lepiej sytuację, uważali, iż muszą mnie z wrogością zaatakować”. Zamiast wyjaśniać istotę rzeczy, wprowadzali antypapieską histerię i zamęt. Benedykt XVI pisze ze smutkiem, iż można odnieść wrażenie, że „nasze społeczeństwo potrzebuje przynajmniej jednej grupy, do której podchodzi bez żadnej tolerancji, którą może spokojnie nienawidzić”. Nie szukajmy błędów Papieża. Bijmy się we własne piersi!
opr. aś/aś