Pismo Święte jest księgą Kościoła - to fundamentalna zasada interpretacji Biblii, o której musi pamiętać katolik
W poprzednim odcinku cyklu zachęciliśmy „charyzmatyka w dżinsach”, żeby został egzegetą. Zaprosiliśmy go do exodusu z fundamentalizmu biblijnego i wejścia na drogę od Pisma ku Objawieniu, którego księgi biblijne są świadectwem. Do tej pory wskazaliśmy konieczność stosowania właściwych metod analizowania starożytnych tekstów, w tym metody historyczno-krytycznej, odpowiadających ludzkiej naturze ksiąg natchnionych. Omówiliśmy również „egzegezę kanoniczną”, czyli pierwszą z teologicznych zasad interpretacji ksiąg natchnionych. W niniejszej partii cyklu kontynuujemy wędrówkę, przyglądając się pozostałym zasadom katolickiej interpretacji Pisma Świętego.
Wróćmy raz jeszcze do wyrażonego w poprzedniej części spostrzeżenia: Bóg jako autor Biblii wyraził się za pomocą słów ludzkich. Księgi biblijne tworzyli ludzie — członkowie wybranego przez Boga Ludu Bożego. Pismo Święte nie spadło z nieba, lecz stanowi samo w sobie wyraz dialogu Boga z człowiekiem, którego Bóg pokochał. Można przywołać tutaj porównanie z życia wzięte: im bardziej dwie osoby się kochają, tym więcej ze sobą dzielą. Zjednoczeni ze sobą małżonkowie mówią jednym głosem, i nieraz miewa się wrażenie, jakby w wypowiedzi jednego z nich słychać było głos drugiego. Nieraz bywa i tak, że rodzice męża czy żony nie rozpoznają w jego/jej wypowiedzi tego dziecka, które znali do tej pory. Podobnie w przypadku przymierza Boga z ludźmi. Zauważmy, że św. Paweł tajemnicę zjednoczenia Chrystusa z Kościołem porównuje właśnie do małżeństwa: „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła” (Ef 5,31-32). W naszych rozważaniach oznacza to, że Bóg tak ściśle złączył się z Kościołem, że w słowach ludzkich wypowiada swoje Słowo.
Pismo Święte powstało we wspólnocie wierzących, w ramach której poszczególne osoby otrzymały specjalny charyzmat natchnienia do spisania świętych tekstów. Również ta sama wspólnota Kościoła ustaliła kanon, czyli rozpoznała, które z ksiąg należy uznać za natchnione przez Ducha Świętego. Zgoda na to, że Pismo Święte ma charakter normatywny dla całego Kościoła właściwie równa się akceptacji Tradycji, która to Pismo przyjęła „za swoje”. Bez wiary Kościoła nie byłoby jednego Pisma Świętego, byłyby tylko poszczególne księgi biblijne, tak różne że nie dałoby się ich „zszyć” w jedną całość. Na kartach Nowego Testamentu znalazły się wyznania wiary pierwotnego Kościoła, które towarzyszyły przepowiadaniu i sprawowaniu sakramentów. Właśnie zgodność danej księgi z regułą wiary (regula fidei) Kościoła stanowiła warunek jej włączenia w kanon. Zaś reguła wiary stawała się jakby „kanonem w kanonie”, umożliwiającym właściwe odczytanie ksiąg natchnionych. Joseph Ratzinger tłumaczył, że reguła wiary to krótki „zbiór istotnych treści wiary, który w rozmaitych chrzcielnych wyznaniach wiary Kościoła przybrał kształt liturgiczny. Ten Symbol wiary, czyli Credo, stanowi autentyczną «hermeneutykę» Pisma, wydobyty z niego klucz, służący jego interpretacji zgodnej z jego duchem (Jezus z Nazaretu, cz. 2).
To żywa wiara Kościoła wyrażona w Symbolu wiary odsłaniała sens ksiąg natchnionych, który poza tą eklezjalną wiarą pozostawał narażony na niewłaściwe interpretacje — wszyscy sekciarze i heretycy powoływali się na Pismo. Zatem od samego początku wiara Kościoła została postawiona ponad Pismem, albo, innymi słowy: ono mogło oddziaływać zgodnie z zamiarem Boga jedynie w wierze Kościoła. Skrótowo można by wyrazić to hasłem: nie ma czegoś takiego jak „Biblia sama w sobie”, jest jedynie i aż „Biblia w Kościele”. A to znaczy: Biblia interpretowana w Kościele czy nawet — nie bójmy się słów — żywa jedynie w życiu Kościoła. Konsekwentnie: Biblia jest częścią większej rzeczywistości kościelnej, bez której pozostałaby martwą księgą. Gilbert Keith Chesterton zobrazował w charakterystyczny dla siebie sposób protestancką pokusę wyboru Biblii kosztem całości w następującej dykteryjce o idącej ulicą procesji:
Idą w niej kapłani jakiejś dziwnej religii, niosąc obiekt kultu pod baldachimem. Niektórzy mają ozdobne nakrycia głowy i niosą symboliczne laski, inni niosą święte pisma i zwoje, inni święte obrazy i zapalone świece, jeszcze inni święte relikwie w szkatułkach lub skrzynkach i tak dalej. Potrafiłbym zrozumieć naszego obserwatora, gdyby powiedział: „To wszystko jest hokus-pokus”. Potrafiłbym go nawet zrozumieć, gdyby zirytowany zakłócił procesję, rzucił obrazami o ziemię, podarł pisma i obrócił się przeciw kapłanom oraz wszystkiemu, co wiąże się z ich religią. Mógłbym zrozumieć, gdyby powiedział: „Wasze pastorały to bzdura, wasze świece to bzdura, wasze figury, pisma i relikwie i cała reszta to bzdura”. Cóż jednak mogłoby go skłonić, by nagle spośród tego wszystkiego wybrał właśnie księgę (która zawsze należała do rzeczonej grupy i była częścią ich, jak to określił, hokus-pokus); dlaczego ów przeciętny człowiek miałby uważać, że ta akurat księga nie jest bzdurą, ale jedną jedyną prawdą, która potępi wszystko pozostałe?
Mówi się czasem, że każdy utwór literacki po jego napisaniu żyje następnie swoim własnym życiem. W przypadku literatury biblijnej można by powiedzieć, że żyje ona w Tradycji — jeśli przez Tradycję rozumieć właśnie to królestwo życia kościelnego, w którym znajduje się wszystko, co Bóg zechciał nam podarować, nie wyłączając samego siebie. Zauważmy, że Objawienie związane z posłaniem Syna i Ducha Świętego na świat nie przeminęło z wiatrem historii, ale wciąż trwa, jeśli Bóg nie miał okazać się rzucać słów na wiatr. Podwórkowa mądrość wyczuwa, że „kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera”. Co powiedzielibyśmy o Bogu, który zszedł do nas na ziemię, a następnie miałby nas opuścić, wracając rzeczywistość do sytuacji sprzed Wcielenia? Nie, takiego Boga nie ma; jest za to Bóg, który wciąż daruje się wierzącym w Chrystusie i Duchu Świętym, a ten proces dokonuje się właśnie w Kościele. Apostołowie przekazali Ewangelię, którą sami otrzymali, przez przepowiadanie (później spisane), przykład życia oraz instytucje. Słowo Boże jest obecne we wspólnocie wierzących w całym życiu Kościoła: świadectwie, posłudze i kulcie.
Dlatego Pisma Świętego nie wolno widzieć jako rzeczywistości odrębnej od Kościoła. Słowo Boże może przemawiać do wierzących w Piśmie Świętym dopiero w jedności z żywą Tradycją Kościoła. Jest częścią większej rzeczywistości — jako natchnione świadectwo Bożego Objawienia może być właściwie rozumiane tylko wtedy, gdy przemawia do człowieka w kontekście tego wciąż dokonującego się w Kościele podarowania się Boga ludziom. Dlatego czytanie Pisma Świętego w taki sposób, żeby prowadziło to do Objawienia, nie dokonuje się w relacji między pojedynczym czytelnikiem a Księgą. Od interpretatora wymaga się włączenia w Kościół, któremu Słowo Boże zostało powierzone i które żyje jedynie w Kościele i przez niego. Dopiero Duch Święty obecny w Kościele uzdalnia do poprawnej interpretacji ksiąg natchnionych. „To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia. Nie z woli bowiem ludzkiej zostało kiedyś przyniesione proroctwo, ale kierowani Duchem Świętym mówili Boga święci ludzie” (2P 1,20-21).
Jak podkreślał Benedykt XVI, „właściwym miejscem interpretacji Biblii jest życie Kościoła”. Dopiero w komunii z „my” Kościoła „jesteśmy, jeśli tak można powiedzieć, odpowiednio «nastrojeni», by zrozumieć Pismo Święte”, a „autentyczna interpretacja Biblii musi harmonijnie współbrzmieć z wiarą Kościoła katolickiego” (Verbum Domini). Uprzywilejowanym czasem i miejscem dla modlitewnej lektury Pisma Świętego jest liturgia. W niej Kościół słucha i głosi Słowo Boże jako aktualne „tu i teraz” i prowadzące do żywego Chrystusa, zgodnie zresztą z Jego sposobem odbioru tekstów natchnionych: „Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie” (J 5,39-40). W czasie Eucharystii Słowo Boże nie tylko jest interpretowane ze względu na Chrystusa, ale staje się Ono rzeczywiście obecne w sakramencie Ciała i Krwi Chrystusa. Liturgia eucharystyczna włącza zatem uczestników w tę historię zbawienia, której księgi natchnione dają świadectwo.
Nigdy dość przypominania, że chrześcijaństwo nie jest „religią Księgi”, lecz żywego Słowa Bożego (por. Katechizm Kościoła katolickiego). Kto podmienia Osobę Chrystusa na spisane Słowo Boże, uprawia bibliolatrię. Pismo Święte interpretuje się w żywej relacji z Chrystusem, a zatem również w Kościele będącym Jego „Ciałem” i w Duchu Świętym, prowadzącym ku pełni prawdy (por. J 16, 13), albo się go interpretuje przez pryzmat samego siebie i w duchu epoki, w której się żyje. Smutny byłby to widok, gdyby „charyzmatyk w dżinsach” wzorem swojego amerykańskiego kolegi wywindował Biblię ponad żywe Słowo Boże. „Co prawda, w teologii fundamentalistycznej podstawową funkcję soteriologiczną pełni Chrystus jako osobisty zbawiciel, lecz wydaje się, że w praktycznej pobożności większą rolę odgrywa Biblia jako dostępna weryfikacji empirycznej «najwyższa pojmowalna rzeczywistość sakralna»” — pisała Dominika Motak w książce poświęconej fundamentalizmowi religijnemu „made in USA”.
Katechizm Kościoła katolickiego podpowiada, co należy rozumieć pod pojęciem „analogii wiary” — trzeciej z tzw. „wielkich zasad interpretacji”. Chodzi o „spójność prawd wiary między sobą i w całości planu Objawienia”. Autorzy dokumentu odsyłają w tym kontekście do Listu do Rzymian, w którym św. Paweł pisze o tym, żeby dary Ducha Świętego stosować „zgodnie z wiarą” (czy też, w innych tłumaczeniach: „w zgodzie z wiarą” lub „według proporcji wiary”). Interesujący nas fragment dotyczy wprost daru proroctwa: „Mamy zaś według udzielonej nam łaski różne dary: bądź dar proroctwa — [do stosowania] zgodnie z wiarą” (Rz 12, 6). W innym miejscu apostoł apelował: „A dary duchowe proroków niechaj zależą od proroków!” (1 Kor 14, 32). W praktyce oznaczało to zapewne wymaganie od proroka, żeby jego prorokowanie współgrało z wiarą wyznawaną przez Kościół. Analogia wiary łączy się zatem z pojęciem „reguły wiary” (regula fidei) uważanej przez starożytny Kościół za autentyczną interpretację i przekaz Słowa Bożego.
W analogii wiary dają się wyróżnić zarówno pozytywny, jak i negatywny aspekt. Stosunkowo łatwo jest uchwycić jej znaczenie, gdy potraktujemy ją jako kryterium negatywne czy też kontrolne lub pomocnicze. Wtedy analogia wiary będzie przypominała czytelnikowi Pisma Świętego, że dany fragment winien być interpretowany w łączności z wiarą Kościoła. Innymi słowy, że wszelkie wnioski, jakie badacz ksiąg natchnionych wysnuje, muszą być kompatybilne z tą wiarą. Tak rozumiana wiara byłaby niejako czymś zewnętrznym względem egzegety, ale przecież, jeśli jest on wierzący, wiara Kościoła jest dla niego również czymś wewnętrznym. Jeśli żyje on wiarą Kościoła, wtedy zasada analogii wiary stanie się kryterium pozytywnym.
Wróćmy do autora Listu do Rzymian, którego jeśli celem jest uporządkowanie korzystania z charyzmatów, to przecież jedynie przy założeniu pozytywnego działania Ducha Świętego w Kościele. Ten sam Duch poczynia sobie we wspólnocie wierzących oraz w poszczególnym wiernym. Właśnie przez to, że jest on członkiem jednego Ciała Chrystusa, otrzymuje Ducha Świętego wraz z darami duchowymi. Charyzmatyczny prorok nie tyle musi zewnętrznie „dopasowywać” się do wiary Kościoła, ile wewnętrznie „wpasowawszy” się w Kościół, dzieli jego wiarę i dlatego jego prorokowanie może odbywać się w zgodzie z tą wiarą.
Można powiedzieć, że chrześcijanin będzie dobywać rzeczy nowe i stare z podarowanego Kościołowi skarbca (por. Mt 13, 52) pod warunkiem, że ma przystęp do tego skarbca. Dzieje się tak wtedy, gdy stał się on członkiem Kościoła jako Ciała Chrystusa i otrzymał Ducha Świętego działającego w tym Ciele. Wiara Kościoła dzielona przez poszczególnych wierzących w sposób „naturalny” (w istocie nadprzyrodzony) wyrażać się będzie w sposób właściwy. Egzegeta żyjący wiarą Kościoła i poddany Duchowi Świętemu może spodziewać się, że wyniki jego pracy będą zgodne z wiarą Kościoła.
Analogia wiary wskazuje również na zgodność doświadczeń wierzących wszystkich czasów. Ten sam Duch Święty działał w autorach natchnionych i wspólnocie wierzących, w której środowisku oni tworzyli, i ten sam Duch pracuje również w dzisiejszym czytelniku tekstów natchnionych, jeśli tylko czyta on biblijne księgi w łączności ze wspólnotą Kościoła. Interpretator Pisma Świętego dzieli tę samą wiarę, co poprzednie pokolenia, i stąd może oczekiwać analogicznych doświadczeń. Dzięki temu zaś będzie możliwe odkrycie znaczenia badanego fragmentu, bo „tekst biblijny — jak przypomina Papieska Komisja Biblijna — może właściwie zrozumieć tylko ten, kto sam przeżył to, o czym mówi tekst” (Interpretacja Biblii w Kościele).
Tylko dzięki tej analogiczności doświadczeń wierzących wszystkich czasów jest zresztą możliwe, że Biblia stanowi jedną — pełną napięcia, ale jednak — całość. Jest świadectwem jednej przecież przygody ludzi wezwanych przez Boga, która rozgrywa się w całych dziejach historii zbawienia. Stąd apel o takie uprawianie egzegezy, „w której egzegeta i jego świat stanowią także część jednej, powszechnej historii zbawienia, a zatem o egzegezę, która umie odkryć istotne analogie między zbawczym sensem starożytnego tekstu a aktualnymi dziełami zbawczymi tego samego Boga, dokonanymi przez tego samego Jezusa Chrystusa” (Denis Farkasfalvy).
Konsekwentnie można powiedzieć, że analogia wiary łączy się z omawianą w poprzednim odcinku egzegezą kanoniczną. Tamta zasada zwracała uwagę na rozumienie każdego tekstu w świetle całości, z kolei o całości tej decyduje właśnie analogia wiary. Jak jeden jest Bóg, tak jeden jest Lud Boży, wybrany przez Boga i w wierze doświadczający Jego prowadzenia. Tym samym dochodzimy znów do zasady żywej Tradycji całego Kościoła, bez której nie ma dostępu do Pisma Świętego. Okazuje się, że wszystkie trzy zasady teologiczne stanowią jedność.
* * *
Na zakończenie warto może jeszcze za Wielkim słownikiem grecko-polskim Nowego Testamentu Remigiusza Popowskiego dodać, że greckie wyrażenie tłumaczone jako „analogia” oznacza również „równoważność, proporcjonalność, zgodność”. Wtedy użyte przez św. Pawła wyrażenie przyimkowe „zgodnie z wiarą” można by przetłumaczyć również jako „w równoważności z”. Tak rozumianej — równoważnej i proporcjonalnej — egzegezy należałoby życzyć „charyzmatykowi w dżinsach”. W następnej części cyklu wrócimy do „teologii uzdrowienia” i przyjrzymy się, czy interpretacja Ewangelii, jakiej dokonują niektórzy charyzmatycy, nie stanowi przykładu nierównoważności, dysproporcjonalności i niezgodności z wiarą Kościoła.
opr. mg/mg