W postaci Petera C. Wagnera dostrzec można personifikację neopentekostalizmu, wprowadzającego niebezpieczne "novum" w tradycyjne nurty charyzmatyczne
Czy temu poczciwie wyglądającemu ze zdjęć starszemu mężczyźnie z bródką, przypominającemu nieco Harla Sandersa, założyciela sieci KFC, nie należałoby dać kredytu zaufania „w ciemno”? Czy Charles Peter Wagner, bo o nim mówię, człowiek który stanowi niejako „logo” sieci NAR, o której pisałem we wcześniejszym odcinku, może być aż tak niebezpieczny, jak go przedstawię w niniejszym tekście? Ilekroć na niego patrzę, tylekroć przypomina mi się Chrystusowa zapowiedź, zgodnie z którą wilk jest o tyle groźniejszy, że przybiera usypiającą czujność aparycję owcy. „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami” (por. Mt 7,15).
Popatrzmy na drogę, którą przeszedł; czy raczej na manowce, na które z drogi zszedł. Przy okazji w tej ostatecznie tragicznej postaci wolno dostrzec jakiegoś rodzaju personifikację współczesnego pentekostalizmu, który kieruje się w coraz bardziej „odjazdową” stronę. C. Peter Wagner (bo tak się podpisywał, używając drugiego imienia), choć pozostaje kluczowy dla środowisk spod baneru NAR, nie wymyślił sobie tego rodzaju chrześcijaństwa, lecz, jak sam przyznaje, tylko rozpoznał już istniejące trendy a potem podbudował teologicznie i zaproponował tworzenie Kościoła na tę modłę.
Na razie w kalifornijskiej Fuller Theological Seminary piastuje stanowisko profesora zajmującego się wzrostem Kościoła (Church Growth). Wtedy określa się jeszcze jako cessasionist, czyli podpisuje się pod poglądami, że cudowne manifestacje Ducha Świętego, o których można przeczytać w Nowym Testamencie, były właściwe jedynie okresowi apostolskiemu. Innymi słowy, że dziś Ducha Święty nie działa w tak charyzmatyczny sposób. Ale na celowniku jego zainteresowań znajduje się pentekostalizm, bo Wagnera uwadze nie uszło, że w niektórych rejonach świata to właśnie ruch charyzmatyczny należy do najszybciej rozwijającej się części chrześcijaństwa.
Na „konwersję” Wagnera do pentekostalnego chrześcijaństwa wywiera wpływ John Wimber. We wczesnych latach siedemdziesiątych Wagner zaprasza Wimbera, by współprowadził z nim „Charles E. Fuller Institute of Evangelism and Church Growth”. W latach osiemdziesiątych dołącza założyciela Vineyard do zespołu nauczającego na kursie „The Signs, Wonders and Church Growth”. Wimber zajmuje się tam praktykowaniem modlitwy o uzdrowienie, a w czasie jednej z nich Wagner doznaje czegoś w rodzaju tzw. spoczynku w Duchu Świętym i, jak sam utrzymuje, zostaje uleczony z nadciśnienia. Odtąd z widza staje się praktykującym uczestnikiem pentekostalnego chrześcijaństwa.
Wagner oraz Charles H. Kraft, profesor antropologii na tej samej uczelni, kontynuują odkrywanie i promowanie nadprzyrodzonego działania Ducha Świętego w ramach modlitw o uzdrowienie i uwolnienie, ale po wzrastającej krytyce wydziału teologicznego „The Signs, Wonders and Church Growth” zostanie w końcu usunięte z macierzystej uczelni. Charyzmatyczny neofita Wagner pisze książki i głosi konferencje o roli Ducha Świętego we wzroście Kościoła. W 1989 roku spotyka Cindy Jacobs, uznawaną w środowiskach charyzmatycznych za prorokinię. Ona wprowadza Wagnera w ideę modlitwy o uwolnienie od demonicznych mocy nie tyle jednostek, co całych społeczności. Rzekomo bowiem narody mogą być odporne na chrześcijaństwo, gdyż znajdują się pod wpływem terytorialnych mocy demonicznych trzymających ludzi w niewoli.
Pomimo opozycji wśród teologów Fuller Theological Seminary, a nawet niezgody samego Wimbera, który nie przystał na koncept walki z terytorialnymi demonami (odtąd nie będzie już gościem w klasie Wagnera), profesor idzie konsekwentnie w przyjętym kierunku. Dochodzi do utworzenia „Spiritual Warfare Network”, w której rozwijana jest praktyka strategicznej walki duchowej (strategic-level spiritual warfare). W 1991 roku zakłada Wagner „Global Harvest Ministries”, również koncentrujące się na walce duchowej. Następnie on i żona spotykają Teda Haggarda, neo-charyzmatycznego pastora zawiadującego megakościołem i pragnącego stworzyć centrum modlitwy strategicznej w celu ewangelizacji świata. Wagnerowie przeprowadzają się do Colorado i budują z Haggardem „World Prayer Center”. Kolejnym krokiem jest wejście we współpracę z mężczyzną posługującym z Cindy Jacobs. Chuck Pierce, bo o nim mowa, prowadzi „World Prayer Center” oraz „Global Harvest Ministries”. Razem z Wagnerem powołują do życia „Wagner Leadership Institute” zogniskowany na szkoleniu liderów.
Zszedłszy z drogi na manowce, Wagner nie zatrzymuje się i brnie jeszcze dalej. Bodaj decydującym dla dalszej przyszłości jego samego oraz tego, co dziś nazywamy Reformacją Nowoapostolską, będzie krok w kierunku nowego sposobu kierowania wierzącymi. Wagner odkrywa bowiem, że rozwój pentekostalnych kościołów bazuje nie tylko na dostępie do mocy Ducha, ale także opiera się na specyficznej organizacji. Silni i przedsiębiorczy liderzy sprawują niezależne rządy, bez konieczności podlegania jakimkolwiek strukturom znanym w tradycyjnych denominacjach czy nawet tym przyjmowanym w klasycznych pentekostalnych zgromadzeniach. To wtedy powstaje niebiblijny i abstrahujący od historii Kościoła pomysł apostolskiego przywództwa opartego na charyzmatycznym autorytecie lidera niepodlegającego do tej pory uznawanym ramom organizacyjnym.
Ten zwrot jest na tyle radykalny, że dla jego opisu Wagner ukuwa termin „Reformacji Nowoapostolskiej (New Apostolic Reformation — dalej NAR), świadomie nim nawiązując do szesnastowiecznej reformacji. Wagner rozwinie relacje z tymi liderami, w których dostrzega „apostołów”. W rezultacie, prócz wcześniej wymienionych organizacji, powstaną sieci apostolskie: „Eagles Vision Apostolic Team” gromadząca nieco ponad dwudziestu apostołów oraz „International Coalition of Apostles” zrzeszająca (choć nie jest to może najlepsze określenie dla niezależnych jednostek) kilkuset liderów.
Kim są owi apostołowie i jak się nimi stają? Wagner widzi w nich chrześcijańskich liderów, którzy w swojej posłudze okazali się na tyle skuteczni, że dało się w tym odczytać autorytet Boży. Dar apostoła miałby być, jak każdy inny dar, niezasłużonym darem udzielonym bezpośrednio przez Boga do zarządzania kościołem. Z kolei na urząd trzeba by już „zapracować”, demonstrując ten dar w taki sposób, żeby mógł zostać rozpoznany przez wierzących i potwierdzony przez innych apostołów w specjalnej ceremonii. Kto nie uznałby autorytetu apostoła, ten właściwie postawiłby się poza zbawczą historią działania Boga. Byłoby to tak poważną sprawą, jak podważanie autorytetu apostoła Pawła przez ówczesnych chrześcijan.
Przyrównuje się apostołów do generałów dowodzących armią Bożą w duchowej walce. Układają strategię i wydają rozkazy, korzystając również z posługi urzędowych proroków będących odpowiednikiem tajnych służb wywiadowczych. Do ich arsenału wojennego mają należeć nadprzyrodzone znaki i cuda, dzięki którym staje się możliwe rozbrojenie i pokonanie wroga. Nie bardzo wiadomo jakim trafem w ogóle Kościół przetrwał bez nich przez tyle wieków; w każdym razie zarządzany do tej pory przez piechotę, gdy podda się przywództwu apostołów i przyjmie związane z tym wylanie pełnego mocy Ducha Świętego, będzie ponoć siłą nie do zatrzymania.
W książce Apostles Today. Biblical Government for Biblical Power wymienia Wagner trzy główne typy apostołów: (i) apostołowie wertykalni (vertical apostles) przewodzący organizacjom i sieciom apostolskim i dostarczający innym spiritual covering, które nie wyczerpuje się w nadzorowaniu czy doradzaniu, ale ma się wiązać ze specjalnym błogosławieństwem; (ii) apostołowie horyzontalni (horizontal apostles) kierujący grupami podobnych sobie rangą (np. grupą wszystkich pastorów w mieście czy apostołów w narodzie) w celu koordynowania współpracy w realizacji wspólnych celów; (iii) apostołowie związani z miejscami pracy (workplace apostles) liderujący chrześcijanom pracującym w różnych sektorach społecznych (np. w rządzie, mediach, nieruchomościach itd.).
Do obowiązków noworeformacyjnych apostołów należą:
- otrzymywanie objawienia (bezpośrednio od Boga lub przez proroków) i przekazywanie bazującej na otrzymanym objawieniu wizji kościołowi;
- sprawowanie rządów w kościele i ew. zakładanie nowych kościołów, ujawnianie herezji, rozstrzyganie sporów, narzucanie dyscypliny (włączając w to ekskomunikę);
- powoływanie nowych posług w kościele, wyposażanie innych w to, co niezbędne w posłudze oraz posyłanie wyposażonych do szerzenia Królestwa Bożego;
- udzielanie Bożego błogosławieństwa (czy namaszczenia) innym, włączając w to przekazywanie czy aktywowanie duchowych darów;
- inicjowanie i nadzór nad realizacją projektów, układanie strategii i zbieranie funduszy;
- prowadzenie kościoła w duchowej walce;
- nauczanie;
- dokonywanie nadprzyrodzonych manifestacji (znaki i cuda) i wyrzucanie demonów.
W nazwie „New Apostolic Reformation” każdy człon jest ważny: NAR to — pisze Wagner w swojej książce Apostles Today — „reformacja”, a zatem równie rewolucyjna zmiana jak ta, która dokonała się kilka wieków temu. Tyle że tamta szukała reformy wiary, a ta zachowując reformacyjną teologię, skupić się miałaby na metodach działania. Zwłaszcza cechować ją musi walka z anachronicznością, szczególnie w organizacji oraz praktykowaniu wiary chrześcijańskiej. Jest to reformacja „apostolska”, bo właśnie urząd apostoła zostaje zaliczony do najważniejszego dla przejścia od starych bukłaków do nowych. Apostołowie (oraz prorocy) mieliby odtąd sprawować kluczową rolę w charyzmatycznym protestantyzmie. W opinii Wagnera to nienamaszczeni liderzy starych bukłaków sprzeciwiają się takiemu nowemu zarządzaniu apostolskiemu. „Nowoapostolska” — dla odróżnienia od starszych wyznań chrześcijańskich, które w swoją nazwę włączały termin „apostolski”.
Jeśli, zgodnie ze słowami Chrystusa, uczeń Królestwa Niebieskiego podobny jest ojcu rodziny wydobywającemu ze swego skarbca rzeczy nowe i stare (por. Mt 13,52), „ojciec” NAR odrzuca z praktyki Kościoła wszystko to, co stare i nie tyle reformuje, co wymyśla od nowa „kościół”. Już to wystarczy, by zastanowić się, jakiemu królestwu się tutaj służy. Przy okazji, niewiele warte są stwierdzenia Wagnera o tym, że nie wprowadza się tutaj zmian doktrynalnych — trudno przecież uznać, że kościelna praktyka fruwa sobie w powietrzu w oderwaniu od teoretycznej podstawy. Jakość kościelnego życia, zarządzanie kościołem, kult i teologia modlitwy, misyjne cele, optymistyczna wizja przyszłości — które zdaniem Wagnera mają wyróżniać NAR od tradycyjnego protestantyzmu, muszą zostać przyjęte w pakiecie z przynajmniej przedefiniowaniem dotychczasowych wierzeń. A przede wszystkim z uznaniem poglądu, że odtąd to apostołowie zarządzają Kościołem, któremu urząd ten został restytuowany.
Wszystko w NAR jest — musi być — nowe: W książce Trzęsienie ziemi w Kościele znajdujemy listę cech charakterystycznych dla NAR: nowa nazwa, nowe struktury przywództwa, nowe formy szkolenia przywódców, skupienie na nowych aspektach służby, nowy styl uwielbieniowy, nowe formy modlitwy, nowe sposoby dosięgania społeczeństwa, nowe priorytety władzy. Oczywiście dziś, po latach, to wszystko ani nie jest nowe, ani interesujące, owszem do znudzenia powtarzalne i monotematyczne; nawet jeśli byłby to skarbiec, to taki, w którym wszystkie skarby byłyby jednakowe. Ale włos się jeży na duszy, gdy chrześcijanin zapoznaje się z listą podsumowującą owo przejście od tradycyjnego chrześcijaństwa do NAR. Podaję za Trzęsieniem ziemi w Kościele:
- od Chrystusa jako Zbawiciela do Jezusa jako Pana
- od Jezusa Baranka do Jezusa Lwa
- od krzyża do korony
- od usprawiedliwienia do uświęcenia
- od wybawienia ku śmierci do wybawienia ku życiu
- od chrztu wodnego do chrztu Duchem
- od życia na pustyni do przejścia przez Jordan
- od odmawiania modlitw do modlenia się w Duchu
- od wypierania się złego lub obaw przed nim do prowadzenia walki duchowej
- od poradnictwa do uwolnienia
- od szkolenia do namaszczenia
- od winy z powodu grzechów do zwycięstwa nad nimi
- od liturgii do spontaniczności
- od śpiewania w chórze do śpiewania w Duchu
- od organów do keyboardu
- od hymnów do pieśni chwały i uwielbienia
- od usługi osób zatrudnionych w kościele do służby całego Ciała
- od przewidywania do prorokowania
- od mówienia do ukazywania
- od uważnego patrzenia i słuchania do rozróżniania.
Pod niektórymi z tych zmian można by się zapewne podpisać; inne wolno włączać w całość życia kościelnego, byle odpowiednio balansując proporcje — dodając nowe zarazem zachować stare skarby; pozostałe w moim mniemaniu są czymś więcej niż jedynie próbą sprowadzenia niebiańskiej chwały na ziemię, czyli, mówiąc bardziej teologicznie: pomyleniem porządku eschatologicznego z doczesnym. Ot, choćby przejście od Krzyża do korony, od pustyni do Ziemi Obiecanej, Od Zbawiciela do Pana, od winy z powodu grzechów do zwycięstwa nad nimi — jeśli tylko poważnie się nad tym zastanowić, i jeśli tylko nie są to marketingowe hasełka bez pokrycia w rzeczywistości, wtedy stanowią one cyrograf, podpis złożony pod pokusą podobną tej zaproponowanej Jezusowi na pustyni. Jest to wybór chrześcijaństwa bez Krzyża. Bez Krzyża jednak nie ma chrześcijaństwa.
Warto o tym pamiętać, gdy spojrzymy na zdjęcia czy video nagrania zmarłego w 2016 roku pana z miłą bródką, albo gdy spotkamy na swojej drodze aktywne dziś apostolskie wilczki ze stada NAR.
opr. mg/mg