Nowe wzorce lidera we wspólnotach pozostających pod wpływem Reformacji Nowoapostolskiej przypominają bardziej model biznesowy niż kościelny
Nie wiem, na ile amerykański mit „od pucybuta do milionera” znajduje odzwierciedlenie w praktyce biznesowej. Na pewno jednak nie jest mitem, lecz rzeczywistością coś, co można by oddać hasłem: „od pucybuta do lidera”. Sprawdza się w środowisku charyzmatycznym, zwłaszcza w tzw. Reformacji nowoapostolskiej. Oczywiście do pewnego stopnia: nie każdy pucybut zostaje liderem. Nieco tylko trywializując: kto najbardziej przedsiębiorczy, ten zostaje apostołem.
Reformację nowoapostolską (NAR) charakteryzuje specyficzna organizacja czy może nawet jej brak, jeśli organizację rozumieć w tradycyjnym sensie. Na ten czynnik sukcesu neo-charyzmatycznego chrześcijaństwa wskazują autorzy książki The Rise of „Independent Network Charismatic” Christianity. Sugerują oni przewagę sieciowej struktury apostołów spod szyldu NAR nad bardziej sformalizowanymi organizacjami denominacyjnymi. Za główne zalety nad „konkurencją”, jakie wiążą się z przyjęciem sieciowego modelu działania, uznają oni: wolność eksperymentowania w obszarze poglądów i praktyk („topowy” apostoł NAR nie podlega zwierzchnictwu czy autorytetom); zdolność indywidualnych liderów z charyzmą (apostołów) do osiągania wpływów wykraczających poza ich własne kongregacje czy posługi; możliwość osiągania większych dochodów niż te, które płynęłyby jedynie z lokalnej wspólnoty przez nich zarządzanej. Ten ostatni czynnik ma wielkie znaczenie w świecie „produkowania” i „sprzedaży” tej wersji chrześcijaństwa, jaką NAR proponuje.
Przypomnijmy za poprzednim odcinkiem zatytułowanym Wagner w owczej skórze, że cechą charakterystyczną NAR jest właśnie nowa wizja Kościoła, w którym kluczowe role mają przypadać tzw. Apostołom. Ci obdarzeni charyzmą liderzy przewodzić mają w Kościele bez potrzeby podlegania „tradycyjnym” strukturom denominacyjnym. W jaki jednak sposób wyłaniają się ci „apostołowie”? Wyjątkowe zdolności przywódcze wparte przypisywanymi im nadprzyrodzonymi mocami do tworzenia signs and wonders, wyróżniają ich spośród pozostałych wierzących. Innymi słowy: chodzi o skuteczność, a zatem miarę tego świata przyłożoną do rzeczywistości Królestwa Bożego. To właśnie „przedsiębiorczość” i osobista charyzma (nie mylić z autentycznym charyzmatem) uznana zostaje za znak Bożego autorytetu im danego, który winien zostać rozpoznany przez innych wierzących.
Najważniejsze są jednak apostolskie sieci, w które dobrowolnie zrzeszają się apostołowie. Właśnie dzięki nim apostołowie mogą: docierać do ludzi na całym świecie, organizując wspólne projekty i wydarzenia, na które nie mogliby pozwolić sobie pojedynczo; dzielić się wypracowanymi technikami i ideami; multiplikować naśladowców; zyskiwać fundusze na propagowanie przyjętej i głoszonej przez NAR ideologii, a zarazem minimalizować koszty przez dostarczanie produktu z pominięciem pośrednictwa kongregacji czy denominacji. Tutaj każdy służy wszystkim, a wszystko razem pojedynczemu liderowi. Podobnie jak w hipermarkecie, w którym półki uginają się od różnych propozycji, których wytwórcy mimo że konkurują ze sobą, to przecież pośrednio się wspierają — bo gdy konsument wybiera jeden tylko produkt, w ogólnym rozrachunku handel się kręci, a więc każdy zyskuje.
Sieci apostolskie dzielą się na horyzontalne (horizontal networks) i wertykalne (vertical networks). Pierwsze z nich oznaczają sieć apostołów, która bazuje głównie na relacjach oraz wzajemnie czerpanych zyskach. W ramach tego rodzaju sieci formalnie niepowiązani ze sobą i równi sobie liderzy służą sobie nawzajem na różne sposoby, co nie pociąga za sobą żadnych wymagań czy kontrybucji finansowych właściwych sieciom pionowym (o których niżej). Przykładem takiej horyzontalnej sieci może być Bethel Church czy popularny również w Polsce International House of Prayer (IHOP), przy czym liderzy tego ostatniego odrzucają nawet sam termin „sieć” i w zamian preferują nazwę „międzynarodowej rodziny” ludzi przejmujących podobny styl życia i wizję chrześcijaństwa.
Z kolei sieć apostolska wertykalna ma strukturę piramidalną, z tzw. head apostle na szczycie, który przewodzi nie tylko swojej kongregacji, ale też nadzoruje całe sieci innych wspólnot czy posług. Wszyscy znajdujący się poniżej są „aligned” z tym apostołem. On daje im tzw. covering, pod którym to pojęciem kryje się jakiegoś rodzaju duchowa ochrona, a także udzielanie rad i pomocy tym, którzy jej potrzebują. Wszyscy liderzy znajdujący się na niższym stopniu piramidy otrzymują też „wartość dodaną”, jaka płynie z podpięcia się pod większy ruch dopełniający lokalną wizję. A przede wszystkim tym liderom będącym „pod Apostołem” miałoby być udzielane namaszczenie Ducha Świętego — na mocy samego faktu bycia aligned z apostołem. Namaszczenie to płynie z góry na dół piramidy, a odwrotny kierunek zarezerwowany jest dla lojalności oraz finansowego wspierania głównego Apostoła. Ten zaś, nieniepokojony przez nikogo, podejmuje wszystkie decyzje sam przed Bogiem (czy sam przed sobą — jeden Bóg wie). Z uczestnictwem w tej sieci jest jeszcze związane wymaganie brania udziału przez apostołów będących na niższych szczeblach w spotkaniach pod patronatem sieci, by było widoczne, że jest z nią kojarzony; to zaś przymnaża zysków całej sieci, bo każdy rozpoznawalny lider staje się „twarzą” wydarzenia.
Jeśli czytelnik pomyślał, że wszystko to przypomina sektę, wpadł w pułapkę: sekta działa pod przymusem, a tutaj wszyscy dobrowolnie wchodzą pod władzę Apostoła i przesyłają mu swój wkład finansowy, a także zobowiązują się do uczestnictwa w okresowych wydarzeniach organizowanych przez sieć. Ze względu na „legitymację duchową”, którą w ten sposób otrzymują, oraz spodziewane Boże błogosławieństwo, a także pomoc w razie potrzeby. Główny apostoł właściwie nawet nie zna tych wszystkich niższych struktur, nad którymi sprawuje nadzór. Dogląda tylko tych piętro niżej, oni z kolei tych dwa stopnie niżej, i tak dalej, aż do tych, którzy w końcu nadzorują jakiś kościół czy formę posługi. Wszystko działa tutaj na zasadzie dobrowolnie przyjętej i podzielanej przez uczestników NAR ideologii.
Zresztą Apostołowi też daleko do guru — nie sprawuje w zasadzie żadnej kontroli nad „poddanymi”. W świecie, by tak rzec, „płynnego chrześcijaństwa”, w którym prawda się nie liczy, apostoł tylko podpowiada, ale niczego nie nakazuje; to raczej inni przyjmują „na wiarę” jego wizję i objawienia, które rzekomo przynosi od Boga (bezpośrednio lub przez proroka). Teoretycznie w sprawach rażących wykroczeń, np. moralnych, mógłby wydalić kogoś z zarządzanej przez siebie sieci, ale w praktyce to raczej każdy jej uczestnik w każdej chwili może odejść i przystać do innego z Apostołów, jeśli dotychczasowy przestanie mu odpowiadać czy też jego wymagania zostaną uznane za wygórowane.
Chuck Pierce i zarządzana przez niego sieć mogą być dobrą ilustracją relacji pomiędzy apostołem wertykalnym a tymi, który są do niego aligned. Apostolstwo Pierce'a obejmuje nie tylko Glory of Zion, lokalną kongregację z 2 tysiącami członków, ale również ponad 600 kościołów domowych (Churches of Zion), w których naśladowcy spotykają się na modlitwie „wokół” internetowych przesłań płynących z siedziby sieci i od jej liderów. Do tego dochodzi: 5 tysięcy domów (Houses of Zion), innego rodzaju posług w liczbie tysiąca dwustu (Ministries of Zion), ponad tysiąc organizacji czy posług niedochodowych (np. misyjnych czy związanych ze służbą socjalną) oraz dochodowe biznesy (Businesses of Zion), a także 60 tysięcy indywidualnych osób, które dzięki liście mailingowej otrzymują codzienne zachęty i „proroctwa” apostoła. Wszyscy spodziewają się prosperity, od duchowego namaszczenia po rentowność biznesu, związanego z byciem pod apostołem. Z kolei ten będący „nad” — to już wiemy — otrzymuje od wszystkich kontrybucje finansowe. Nie byłoby oczywiście tej ekspansywnej neo-charyzmatycznej sieci — bez sieci web.
Innym przykładem apostoła wertykalnego może być Che Ahn, którego apostolska sieć zwana Harvest International Ministry dogląda ok. 8 tysięcy kościołów i posług w 42 krajach. Do niego przypisani są między innymi Lou Engle, założyciel i lider The Call, czy znana również katolickim charyzmatykom Heidi Baker. Jej działalność w Afryce dzięki byciu „pod” Apostołem otrzymywać miałaby po pierwsze właśnie legitymację duchową: gdy ktoś zapyta o jej tożsamość, nie usłyszy w odpowiedzi, że jest członkiem którejś z denominacji, ale że jest aligned do Ahna jako apostoła. Po drugie, dzięki więzi z nim otrzymuje duchowe wzmocnienie, z kolei ona zobowiązuje się do finansowych kontrybucji (choć zarazem może też korzystać z jego finansowego wsparcia) i zapewne uczestniczenia w wydarzeniach organizowanych przez sieć. Obie strony zostają usatysfakcjonowane, bo wydaje im się, że w ten sposób stosują się do biblijnego wzorca funkcjonowania Kościoła, co zresztą nie jest prawdą.
Sieciowa struktura NAR jest typowo amerykańskim produktem powstałym ze stowarzyszenia mentalności biznesowej z ideą rozszerzania Królestwa Bożego. Tutaj Kościół — jeśli w ogóle w tej wizji chrześcijaństwa, którą NAR proponuje, można mówić o Kościele — nie tyle istnieje, ile jest dopiero wytwarzany. Konsekwentnie: taki Kościół nie pochodzi od Chrystusa, lecz jest wynalazkiem ludzkim. Serfujący po internecie „charyzmatyk w dżinsach” zapewne natknie się prędzej czy później na propozycję NAR, jako że jest ona dobrze promowana dzięki nieustannemu zastrzykowi finansowemu oraz dostosowaniu do współczesnych reguł gry na rynku. W ten sposób zataczamy koło: biznesowe podejście do spraw Bożych skutkuje tym, że na pierwszy wysuwa się nie Królestwo Boże, lecz jego podróbka powstała przez aligned Ewangelii do biznesu.
W kolejnym odcinku przyjrzymy się bliżej religiopodobnemu produktowi marki NAR.
opr. mg/mg