Melancholia a nihilizm

O nihilizmie, melancholii, znudzeniu, acedii i nicości

 

Pojęcie melancholii zrobiło w kulturze europejskiej karierę niebywałą. Znane już Hipokratesowi jako określenie choroby psychicznej i jednego - najgorszego zresztą - z czterech temperamentów, w szkole Arystotelesa związane zostało także z psychicznymi predyspozycjami ludzi genialnych.1 W średniowieczu bliskie acediae - zaliczonej w poczet grzechów głównych - i przez to wartościowane negatywnie, w renesansie wydobyte zostało ponownie, m.in. jako skłonność wielkich intelektualistów urodzonych pod znakiem Saturna (melancholia generosa). Czasy nowożytne przyniosły eksplozję odmian melancholii i stanów do niej zbliżonych. Spleen, ennui, Weltschmerz, taedium vitae, "jaskółczy niepokój", frasunek, mdłości - to tylko niektóre z licznych états d`âme, rozpoznanych i opisanych w literaturze pięknej i traktatach naukowych od Charlesa d`Orleans i Petrarki poczynając, poprzez Roberta Burtona, Johna Miltona, Sörena Kierkegaarda, a na Jean-Paulu Sartre`rze, Emilu Cioranie i Läszló Földényim kończąc. Stanów tych nie wartościowano już jednoznacznie negatywnie. Mało tego: od wieku XVIII pewien typ melancholii nie będącej chorobą psychiczną postrzegać zaczęto jako doświadczenie quasi-filozoficzne. Z zasady smętna i mało optymistyczna, pojawiała się ona tam, gdzie obraz człowieka i wszelkiego bytu ujmowany był w kategoriach pesymistycznych.2 Oczywiste jest więc, że nie zabrakło jej również w otoczeniu myśli nihilistycznej. Spróbujmy przyjrzeć się bliżej owemu mariażowi, za punkt wyjścia w rozumieniu nihilizmu biorąc poglądy Fryderyka Nietzschego,w opisie zaś doświadczenia melancholicznego posiłkując się tekstami różnych znawców przedmiotu. Ponieważ chodzi nam właśnie o dotarcie do jądra doświadczenia, wykorzystamy fragmenty dzieł pochodzące z różnych epok, dbając o to, by mówiły one nie o zmiennym zakresie samego pojęcia melancholii, a o wielokształtnej materii przeżyć składających się na fenomenologiczny opis istoty interesującego nas zagadnienia. Sądzimy bowiem, że istnieje pewien - ukryty pod powłoką dziejowej zmienności - eidos melancholii rozumianej jako zjawisko kulturowe.3

Według Emila Ciorana, melancholię - pojętą jako "stan psychiczny", duchowy, a więc nie jako choroba - cechuje "rozszerzanie się i próżnia, którym nie sposób zakreślić granicy"4. W melancholii, podobnie jak w innych nastrojach czy dyspozycjach wewnętrznych, to, co subiektywne, szuka odpowiednika w tym, co na zewnętrz. A mówiąc dokładniej, pomiędzy człowiekiem a światem zachodzi relacja zwrotna: nie tylko nastrój - czy stan - melancholiczny decydują o sposobie widzenia otaczającej nas rzeczywistości, ale też one same mogą zostać wywołane przez określony typ krajobrazu, pogodę, porę dnia lub roku. Fakt istnienia owej relacji dowodzi (co pokazał Heidegger), że nastroje mają charakter poznawczy.

Melancholia, kontynuuje cytowany autor, "jest to proces zmniejszania się, nie zaś rośnięcia; dlatego oznacza on powrót ku nicości, a nie rozkwit istnienia" (s. 61; podkr. WB). Poczucie zatem próżni kieruje człowieka w stronę jakiegoś nihil, odkrywanego tak wewnątrz samego siebie, jak i w otaczającym świecie. Swoisty jest jednak ów kontakt z "nicością". Doświadcza się go poprzez znużenie. "Znużenie separuje człowieka od świata i rzeczy. Intensywny rytm życia słabnie, organiczne zaś pulsacje i wewnętrzna aktywność tracą stopniowo napięcie (...) Znużenie sprawia, że żyjesz poniżej normalnego poziomu życia i że nawet nie przeczuwasz możliwości potężnych witalnych napięć" (s. 61).

Dzięki Heideggerowi wiemy, że nicość - pojęta ontologicznie - odsłania się przed człowiekiem w nastroju trwogi. Trwoga - lęk pozbawiony konkretnego przedmiotu - to poczucie, że "byt w całości staje się kruchy"5. W trwodze doświadcza człowiek zagrożenia wszelkiego istnienia, swoistego wydania na możliwą w każdej chwili pastwę destrukcji. W ten sposób świat jawi się jako zatopiony w nicości. Melancholiczne znużenie niewiele ma w sobie z trwogi - jego stanem skrajnym jest stupor, całkowity bezruch, tak fizyczny jak i duchowy.6 A zatem i zetknięcie z "nicością" musi mieć inny charakter. Melancholia, pisze Cioran, "wiedzie do nieokreślonego poczucia świata i do doznawania tego świata jako nieokreśloności. Intymne doświadczenie i osobliwa wizja znoszą konkretne formy świata, jego zindywidualizowane i zróżnicowane ramy, aby ubrać go w jakąś niematerialną i wszechobejmującą przejrzystość. Postępujące odrywanie się od wszystkiego, co jednostkowe i konkretne, podnosi nas ku wizji całościowej, która, zyskując na rozległości, traci na konkretności" (s. 61). "Nicość" i próżnia pojawiają się więc w ramach totalnej nieokreśloności wszystkiego, w znużeniu, które, separując człowieka od świata, zaciera jakąkolwiek ostrość konturów. W takim stanie ducha byt nie wydaje się kruchy, nie doświadcza się jego przygodności. Tym, co w znużeniu dominuje, jest ciągłe trwanie świata - trwanie aż do Sartre`owskich mdłości. Ta trwałość nie jest jednak dla człowieka "poręczna". Do niczego mu ona nie służy, jest przezeń odsunięta na bok. Byt traci jakikolwiek sens.

Jak Albrecht Dürer w swojej i humanistów "Melancholii" sportretował jednocześnie "Geometrię" - pisał Günter Grass - tak w obrazie czasów dzisiejszych melancholii mogłaby odpowiadać turystyka czy - gdyby istniała - "Touristica" (...) Touristica jako Melancholia wypstrykuje swoje filmy, aż nagle albo stopniowo uświadamia sobie powtarzalne klik-klak wyzwalacza, głupawą mechaniczność naświetlania i przedsmak śmieszności zebranego plonu. Przysiada teraz pośród motywów. Znużona, przesycona wzdryga się przed wchłanianiem czegoś więcej. Spocona zamieszkuje tylko własne wyziewy. Mając dość piękności w formacie poprzecznym, czując odrazę do tak wielkiej porcji ponumerowanej historii, będąc znużona przepychanką rywalizujących ze sobą dzieł sztuki zatraciła poczucie sensu zorganizowanego, ukształtowanego czasu wolnego.7

 

Brak sensu wytryskuje pośrodku świata. Melancholiczna "nicość" i rozszerzanie się to doświadczenia atrofii znaczenia. Zanik sensu prowadzi do utraty celu: celu poznania, celu działania, celu życia. Wróżbiarz z Tako rzecze Zaratustra opisywał:

Nastała nauka, wiara tuż obok spieszyła, iż "wszystko puste, wszystko jednakie, wszystko już było!" (...)
Zebraliśmy wprawdzie plon: lecz czemu owoce nasze wszystkie stały się gnilne, a brunatne? Jakiż to urok padł z księżyca ostatniej nocy? (...)
Suchymi staliśmy się wszyscy; nawet gdy ogień na nas padnie, pylimy, jak popiół - i ogień nawet umęczyliśmy sobą (...)
"Och, gdzież jest to morze, w któremby zatonąć można": tak rozbrzmiewa nasza skarga - nad płytkiemi bagnami.8

 

Brak celu, stagnacja, niemożność podjęcia nawet działań destrukcyjnych możliwe są jedynie w świecie, który jest "jednaki". Świat melancholii jest światem pozbawionym preferencji, wyzbytym hierarchii i zróżnicowania. "Nicość" więc i próżnia mają w nim charakter aksjologiczny. Fakt ów wyjaśnia, dlaczego jakość doświadczenia źródłowego uzyskuje w takim stanie znużenie, nie zaś trwoga: nie o "być albo nie być" bowiem w nim chodzi, lecz o utratę podstawy do oceniania i wybierania.

Nicość aksjologiczna to rdzeń europejskiego nihilizmu. "Cóż takiego oznacza nihilizm? - pisał Nietzsche w Woli mocy - Oznacza, że wartości wyższe zostały unieważnione. Brakuje odtąd celu. Brakuje odpowiedzi na pytanie: dokąd."9 Nihilizm bierze swój początek z podziału świata na "rzeczywistość doczesną" i ideał, na sferę doskonałości i jej ziemskie odbicie. Podział ten prowadzi do negacji tego, co tu, i afirmacji tego, co w zaświatach. Gdy poszukiwanie ideału nie daje rezultatu, okazuje się, że wszystko traci sens i wartość: Absolutu nie ma, życie zaś już wcześniej uznane zostało za nic nie warte. Człowiek w ten sposób staje samotny wobec bezsensu samego siebie i całego wszechświata.

Deprecjację rzeczywistości ziemskiej określić możemy za Gilles`em Deleuze`em mianem nihilizmu negatywnego. Poczucie śmierci Boga nazwiemy nihilizmem reaktywnym. Negacja tego, co w świecie doczesnym otwiera człowieka na dążenie "tam", jest więc w istocie podstawą aktywności. Dopiero stwierdzenie, że niebiosa są puste, prowadzi do taedium vitae, pesymizmu słabości i stagnacji. W pierwszym zatem przypadku mamy do czynienia z wartością nicości (bo cena życia uznana zostaje za czyste "zero"), w drugim zaś z nicością wartości (gdyż wówczas zanegowaniu ulega cała aksjologia).10

Melancholia pojawia się w reaktywnym stadium nihilizmu. Wtedy do głosu dochodzą postaci typu Wróżbiarza z Tako rzecze Zaratustra. Zaczyna się czas, w którym nie wiadomo, co robić. Pustka aksjologiczna powoduje, że wszystko staje się tyleż możliwe, co i niemożliwe. "Momentem największej wieloznaczności jest nieskończona ilość możliwości, która okazuje się niemożnością."11 Świat trwa, ale pozbawiony jest drogowskazów. I człowiek trwa, lecz brak w nim jakiegokolwiek wewnętrznego ukierunkowania. Rodzi się opisywane powyżej znużenie.

Gdy znużenie jest udziałem jednego człowieka - można je uleczyć poprzez włączenie cierpiącego nań w życie aktywne. Od czasów antycznych jako środki zaradcze przeciw melancholii stosowano słuchanie muzyki, ożywiające rozmowy, pracę oraz podróżowanie.12 Gdy jednak znużenie staje się powszechne, zanika jakikolwiek aksjologicznie zorientowany punkt odniesienia, a tym samym przestaje istnieć cel pracy, przedmiot rozmowy, wartość muzyki oraz sens podróżowania. Wszystko "staje się puste, wszystko jednakie, wszystko już było". Nihilistyczna wizja prowadzi do osłabienia aktywności i wyciszenia oporu. Dewizą staje się stwierdzenie, że nic nie warto.

 

Opisywany stan nie ma - przynajmniej na początku - charakteru czysto negatywnego. Melancholia nie tylko nuży, ale i wciąga. Do jej bowiem istoty przynależy także voluptas dolendi, zadowolenie ze smętku. "A szczytem wszelkiego bólu jest to - żalił się Petrarca - że zawsze z jakąś utajoną rozkoszą karmię się moimi łzami, niechętnie uwalniając się od nich."13 Stany melancholiczne dają swoistą rozkosz wątpienia. Przeżycie bezwartościowości wszystkiego obecne w znużeniu łudzi i mami swą metafizycznością: separacja oddala świat i pozwala go myślowo odrzeć z hierarchicznego uporządkowania, dając rodzaj wglądu w aksjologiczną głębinę bytu - w to, że rzeczy mają się nie tak, jak na zewnątrz wyglądają.

Gdy jednak opisana wizja nie znika, gdy anihilacja zaczyna się przedłużać, gdy doświadczana zaczyna być jako fundamentalny aspekt rzeczywistości, wówczas element pozytywny ulega wyciszeniu. Królować zaczyna trwałe znudzenie - Langeweile. Jest to przeżycie na wskroś czasowe (brak owego odniesienia do czasu powoduje, że zarówno polska "nuda" jak i francuskie "ennui" nie pokrywają się swym zakresem z terminem niemieckim)14.

Czas płynie wtedy w sposób paradoksalny:

Na ogół mniema się - pisał w Czarodziejskiej górze Tomasz Mann - że nowa i interesująca treść "zabija" czas, to znaczy skraca go, że monotonia natomiast i pustka opóźniają i powstrzymują jego bieg. Nie jest to bez zastrzeżeń słuszne. Pustka i monotonia mogą wprawdzie sprawić, że chwila i godzina rozciąga się i "dłuży", ale sprawiają też, że długie i najdłuższe okresy czasu skracają się, a nawet ulatują aż do zupełnej nicości. Na odwrót, treść interesująca i bogata jest wprawdzie w stanie godzinę, a nawet i dzień cały skrócić i uskrzydlić, ale jeśli idzie o większe okresy, nadaje biegowi czasu szerokość, wagę i solidność, tak że lata bogate w zdarzenia upływają znacznie wolniej niż owe ubogie, lekkie, które ulatują z wiatrem. To, co nazywa się nudą (Langeweile), "dłużeniem się" czasu, jest więc właściwie raczej chorobliwie prędkim "schodzeniem" czasu wskutek monotonii.15

 

Przeżycie czasu, jego intensywność, zależne są od wypełniającej je treści. Zdarzenia zróżnicowane i bogate powodują, że czas się kurczy. Gdy takich doświadczeń brak, gdy więc świat człowieka jest wypalony i magmowaty, dłużenie się czasu w momencie jego przeżywania z perspektywy odbierane jest jako pustka. Czas wycieka, przepływa wśród życia pozbawionego celu, ukierunkowania i nacechowanego sensem działania.

Jeśli u podstaw aktywności leży ewangeliczne przeświadczenie, że "czas jest krótki", to "długi czas" staje się w końcu pragnieniem unicestwienia - le goût du néant:

I czas mnie wchłania z wolna, dni za dniami płyną
Niczym śnieg, co wciąż sypie na bezwładne ciało;
Dziś wzrokiem obejmuję z góry ziemię całą
I nie szukam już na niej schronienia przed zimą.
Porwij mnie, weź mnie z sobą, zniwecz mnie, lawino!16

Pragnienie unicestwienia jest ostatnim słowem znudzenia. Kres jednak nie jest w żaden konkretny sposób określony, nie próbuje się go też przyspieszać. W ten sposób rodzi się zwlekanie, polegające na trwaniu w zawieszeniu. Nie burzy się tego, co jest magmowatym światem, a jednocześnie trudno wznosić cokolwiek trwałego, mając świadomość bezwartościowości otaczającej rzeczywistości i przeświadczenie o konieczności nadejścia jakiejś lawiny. Pozostaje więc poczucie "pęczniejącego" czasu, którego nie ma czym do końca wypełnić. Stagnacja w nudzie nie musi przy tym oznaczać literalnej bezczynności i biernego unoszenia się w leniwym strumieniu płynącego czasu. Wystarczy, "że nie przyłączamy się do tego, co robimy, a nawet do tego, czym jesteśmy"17. Zwlekanie jest przekonaniem, że żadna praca, żadne działanie, żaden wysiłek i żadna twórczość i tak nie przyniosą trwałego rezultatu. Ex nihilo nihil fit - to zatem, co powstanie, musi być prowizoryczne, wydane na pastwę zniszczenia, sensowne o tyle o ile. W człowieku rodzi się przeświadczenie, że cywilizacja i kultura ufundowane są na niemocy pełnego zaangażowania się w jakikolwiek czyn. Niewiara w świat wartości kruszy maksymalne spotęgowanie mocy twórczych i powoduje erozję każdego przedsięwzięcia już w trakcie jego realizacji. W ten sposób żadne ludzkie dzieło nie jest zupełnie z sobą tożsame, nie staje się pełną afirmacją, a przez to zawiera w sobie jakiś brak, jakieś niedokończenie. Ów brak jedności nie wynika przy tym jedynie z przyrodzonego człowiekowi ograniczonego zakresu tworzenia. Jest to świadomie wyrażona niemoc zbudowania - bądź odkrycia - trwałego systemu wartości.

Czy nihilizm na trwałe związany jest z melancholią i znudzeniem? Filozofie wyrastające z odkrycia nicości tego, co absolutne, usiłują przezwyciężyć stagnację i poczucie taedii vitae. Ich celem jest afirmacja wolnego stawania się, budowania pomimo pustki, a dokładniej - wznoszenia gmachu ufundowanego w niczym. Imię tego gmachu brzmi "wolna gra przypadku". Ma to więc być swoisty domek z kart, co chwila się rozpadający i budowany od nowa, zawsze bez dokładnego planu, bo planu takiego stworzyć się nie da, gdyż jego powstanie oznaczałoby powołanie do istnienia zamkniętej, hierarchicznej struktury. Taka zaś struktura z zasady musiałaby być fałszem, ponieważ stanowiłaby kolejną wersję świata wartości wyższych, którego sensowność z gruntu została już zanegowana. Wolna gra przypadku jest więc wiecznym powrotem, tworzeniem pozoru, stałym ponawianiem interpretacji, grą "bez zabezpieczenia, (...) bez prawdy i bez źródła"18.

Skutek owej gry nie jest jednak wcale - jak by tego chcieli Nietzsche czy Derrida - radosny. Dekonstrukcja - choć w wielu przypadkach oczyszcza interpretacje z narosłych "dogmatów" i przesądów - prowadzi jednak w prostej linii do nadmiaru możliwości, kończącego się totalną niemożnością uczynienia czegokolwiek. Staje się przez to nowym wcieleniem postawy melancholicznej: działaniem w zaklętym kręgu znużenia, mnożeniem sytuacji bez wyjścia, afirmacją pustki aksjologicznej czającej się na zewnątrz wszelkiego wysiłku. Odkrywane "rozplenianie się" sensu jest w gruncie rzeczy melancholiczną "dyfuzyjnością" (Diffusität) - rozpraszaniem się znaczenia, jego rozmywaniem się i zatratą.19

Jeśli melancholia, przepędzona przez Nietzschego wraz z nihilizmem reaktywnym, jednak powraca, oznacza to, że jej korzenie tkwią głębiej niż poczucie śmierci wartości wyższych. W latach siedemdziesiątych wieku XV Marsilio Ficino napisał do swojego przyjaciela Giovanniego Cavalcanti: "Nie wiem i nie potrafię w tych czasach powiedzieć, czego chcę, może i wcale nie chcę tego, co wiem, a chcę tego, czego nie wiem."20 Słowa filozofa oddają istotę stanu melancholicznego, owego pełnego znużenia zawieszenia w pustce. Wskazują jednocześnie na aspekt dotąd przez nas nie uwzględniony. Mówią mianowicie, że w melancholii zawarta jest jakaś tęsknota.

Najprościej zinterpretować ową tęsknotę jako nostalgiczne wzdychanie do świata wartości wyższych. Przychodzi to tym łatwiej, że melancholia często wiąże się również z poczuciem jakiejś utraty.21 Melancholia jest wtedy rozmyciem w pustce przedmiotu tęsknoty poprzez zatarcie świadomości (lub wręcz nieświadomość - jak w koncepcji Freuda) tego, co się utraciło. W ten sposób stan melancholiczny zabezpiecza przed wszelkimi uczuciami, nastrojami i myślami o zdecydowanym obliczu. Jego celem jest utrzymanie swoistego status quo, a więc zawieszenia w przestrzeni nijakości, gwarantującego przeświadczenie o nihilistycznej naturze wszechrzeczy.

Ficino jednak napisał: "może chcę tego, czego nie wiem". Czy oznacza to zatem, że w melancholii ukryta jest tęsknota za czymś zupełnie innym niż to, co jest dookoła?

Läszló Földényi określił renesansową melancholię jako "wyzwanie losu"22. Charakter melancholiczny interpretowano wówczas jako temperament przysługujący ludziom urodzonym pod znakiem Saturna. Obok złoczyńców, sknerów, kupców i grabarzy obejmował on też - zgodnie z antyczną koncepcją zawartą w Problemie XXX, 1 z Problemata physica Pseudo-Arystotelesa (Teofrasta) - geniuszy. U tych ostatnich depresje przeplatały się ze stanami boskiego natchnienia. Ale trzeba było wybrać - zaakceptować zarówno to, co dobre, jak i to, co złe; uczynić skok w pustkę. W cytowanym liście Ficino stwierdzał: "Będę szukał wyjścia i albo powiem, że melancholia (...) nie pochodzi od Saturna, albo, jeśli już koniecznie musi pochodzić od niego, zgodzę się z Arystotelesem, który określa ją jako niezwykły i boski dar."23

Od czasów starożytnych podkreślano, że melancholia rodzi się w człowieku zazwyczaj bez racjonalnych powodów. Dlatego jej pojawienie się próbowano wyjaśniać odwołując się do irracjonalnych przyczyn: czarnej żółci - płynu zalegającego jakoby ludzkie wnętrze (w medycynie od Hipokratesa po wiek XVIII), kuszenia demona południowego (w średniowiecznej koncepcji acediae) lub mówiąc o melancholii endogennej (współczesna psychiatria).24 Melancholia wtrąca człowieka w pustkę, wycisza uczucia i myśli, otacza murem aksjologicznej nicości, prowadzi do znużenia i znudzenia. Czy jednak nie dzieje się tak, że melancholia sama już jest reakcją na zew czegoś nieznanego? Czy wyzwanie losu i tęsknota za tym, czego się nie wie, nie zdradzają roszczenia jakiegoś tajemniczego źródła wyrzucającego człowieka z codzienności? Czy zatem znużenie, depresja i nuda nie są objawem jakiejś klęski?

Gdy człowiek doświadcza, że świat jest "nie taki", zanegowaniu ulega zarówno jego doczesne życie, jak i wytworzony przezeń obraz "zaświatów". Staje tym samym wobec aksjologicznej nicości. I staje wobec wyboru: wytrwać albo skapitulować, odkryć głębię tej nicości lub otoczyć się warstwą ochronną. Wybór kapitulacji to początek melancholii. Raz zburzonego świata nie da się w tym samym kształcie odbudować. Pozostaje on roztopiony w bezforemną masę, a cień nihilizmu - owego dostrzeżonego nihil wszystkich wartości - straszy pustką, ale i jest przedmiotem ukrytej tęsknoty.

Wytrwanie we wnętrzu aksjologicznej nicości prowadzi gdzie indziej. "Skoro się gdzieś nic nie ukazuje, może to oznaczać: tu jest po prostu nicość, pustka. Albo też znaczyć: tutaj jest schronienie, ostateczne, przytulne schronienie."25 Wejście w nicość może być początkiem dekonstrukcji świata, ale może też być odkryciem Wartości istniejącej zupełnie inaczej niż nasze życie i nasze wyobrażenia o dobrach najwyższych. Stąd początkowa negacja, stąd odczucie, że w świecie wszystko jest "nie tak". Głęboka afirmacja zaczyna się od "nocy ciemnej". I dopiero po oczyszczającym cierpieniu otwiera się Pełnia. Trzeba zanegować wszystko, by zyskać Wszystko.

W melancholii pozostaje ślad owej pozytywnej Nicości. Najczęściej jednak zostaje on poprzez separację i znużenie rozmyty w znudzeniu lub przetworzony w estetyczne smakowanie. Melancholia bywa doskonałym wcieleniem postawy estetycznej: pełna bezinteresowności w sposób czysty kontempluje to, co się dzieje. To zaś, co odczuje, przetwarza w "metafizykę". Oto szczyt voluptatis dolendi! Czasem jednak przebija się i inna nuta. "Melancholia (die Schwermut) jest koniecznością narodzin w człowieku tego, co wieczne."26 To zdanie Romano Guardiniego napisane zostało pod wpływem Kierkegaarda. Melancholia u duńskiego filozofa przynależy do estetycznego stadium życia człowieka. Jest ona rozumiana jako zapora blokująca przemianę ludzkiej egzystencji i uzyskanie przez nią poziomu etycznego. Melancholia jest w tym wypadku ucieczką w "fatum", hamujące skok w ciemność. Czasem jednak w owym stanie budzi się żywsze pragnienie jakiejś nieskończoności. Tęsknota za tym, co całkowicie inne, określana jest przez Kierkegaarda jako Tungsind (ociężałość ducha, Schwermut). Jeśli pragnienie to zwycięży nad stagnacją i znużeniem, człowiek wpada w otchłań. Miejsce uczuć miałkich zajmuje rozpacz. Ale tylko ona wyprowadzić może poza nudę, depresję i nihilizm reaktywny.27

Melancholia jest zaniechaniem życia aktywnego. Jest postawą odmowy duchowego wysiłku, tym bezpieczniejszą, że smakującą znużenie i poczucie klęski. Melancholia usypia, pogrążając w końcu w nudzie odrętwienia. Na drugim biegunie ludzkiej egzystencji sytuacja jest odwrotna: nie ma tam zleniwienia, nie ma stagnacji. W zetknięciu z czymś "całkowicie innym" dominuje przeżycie nicości wszystkich wartości. Ale tylko stamtąd prowadzi droga do celu. Choć nigdy przy tym nie ma pewności, czy człowiek w owym doświadczeniu dojrzy wyłącznie czyste nic, czy też w Nicości odkryje Pełnię.

 

WOJCIECH BAŁUS, ur. 1961, dr historii sztuki. Studiował również filozofię w Papieskiej Akademii Teologicznej. Adiunkt w Instytucie Historii Sztuki UJ, zajmuje się teorią i historią sztuki XIX i XX wieku. Publikował m.in. w "Znaku" i pismach specjalistycznych krajowych i zagranicznych. Redaktor książki Sztuka Krakowa i Galicji w wieku XIX (Kraków 1991).

 

Przypisy:

1. Literatura na temat melancholii jest ogromna i wciąż rośnie. Kompetentne wiadomości historyczne podają: R. Klibansky, E. Panofsky, F. Saxl, Saturn und Melancholie. Studien zur Geschichte der Naturphilosophie und Medizin, der Religion und der Kunst, tłum. Ch. Buschendorf, Frankfurt+M 1990 (cytowana wersja niemiecka posiada aktualną bibliografię przedmiotu); L. Földényi, Melancholie, tłum. N. Tahy, München 1988.

2. R. Kuhn, The Demon of the Noontide. Ennui in Western Literature, Princeton 1976, rozdziały VI-XI.

3. Nie sposób w krótkim artykule dowieść w pełni słuszności takiego twierdzenia. Szerszą argumentację znajdzie Czytelnik w przygotowywanej przeze mnie do druku książce Nierozstrzygalne. Eseje o sposobach wyrażania melancholii w sztuce europejskiej do Dürera do Brzozowskiego.

4. E. Cioran, Na szczytach rozpaczy, tłum. I. Kania, Kraków 1992, s. 60.

5. M. Heidegger, Czym jest metafizyka?, tłum. K. Pomian, w: tegoż, Budować, mieszkać, myśleć. Eseje wybrane, opr. K. Michalski, Warszawa 1977, s. 37.

6. W. Schmitt, Zur Phänomenologie und Theorie der Melancholie, w: Melancholie in Literatur und Kunst, Hürtgenwald 1990 (Schriften zur Psychopatologie, Kunst und Literatur, t. 1), s. 15; A. Kępiński, Melancholia, Warszawa 1993, s. 8.

7. G. Grass, O bezruchu w postępie. Wariacje na temat miedziorytu Albrechta Dürera "Melancholia I", w: tegoż, Z dziennika ślimaka, tłum. S. Błaut, Gdańsk 1991, s. 218 (podkr. - WB).

8. F. Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra, tłum. W. Berent, Gdynia (b.d.), s. 157.

9. Cyt. za: E. Paci, Związki i znaczenia. Eseje wybrane, tłum. S. Kasprzysiak, Warszawa 1980, s. 453. Podkreślmy za Gilles`em Deleuze`em (Nietzsche i filozofia, tłum. B. Banasiak, Warszawa 1993, s. 155), że "w słowie nihilizm…: nihil nie oznacza niebytu, lecz przede wszystkim wartość nicości" (lub nicość wartości) - zob. też niżej.

10. G. Deleuze, op.cit., s. 155-156.

11. E. Paci, op.cit., s. 453.

12. J. Starobinsky, Geschichte der Melancholiebehandlung von den Anfängen bis 1900, Basel 1960 (Documenta Geigy, Acta Psychosomatica, t. 4); J.A. Steiger, Die Geschichts - und Theologie-Vergessenheit der heutigen Seelorgelehre, "Kerygma und Dogma. Zeitschrift für theologische Forschung und kirchliche Lehre", 39, 1993, s. 84-87.

13. F. Petrarca, Secretum meum (De secreto meo cenflictu curarum meum), tłum. K. Morawski, w: tegoż, Wybór pism, Wrocław 1982, s. 301; W. Bałus, Acedia i jej następstwa, "Znak" nr 448, 1992, s. 77-79.

14. L. Völker, Langeweile. Untersuchungen zur Vorgeschichte eines literarischen Motivs, München 1975, s. 13; L. Pikulik, Zweierlei Krankheit zum Tode. über den Unterschied von Langeweile und Melancholie im Lichte der Philosophie Schopenhauers. Mit einer Anwendung auf die Literatur, w: Melancholie in Literatur..., s. 183-197.

15. T. Mann, Czarodziejska góra, tłum. J. Kramsztyk, Warszawa 1992, t. 1, s. 177.

16. Ch. Baudelaire, Pragnienie nicości, tłum. M. Zajączkowska-Abrahamowicz, w: tegoż, Kwiaty zła, Kraków 1990, s. 207. O "krótkim czasie" pisze Völker, op.cit., s. 14-17. Zob. także: L. Pikulik, Langeweile oder die Krankheit zum Kriege. Bemerkungen zu einem nicht nur literarischen Thema, "Zeitschrift für deutsche Philologie", 105, 1986, s. 593-618.

17. G. Marcel, Dziennik metafizyczny, tłum. E. Wende, Warszawa 1987, s. 185.

18. J. Derrida, Struktura, znak i gra w dyskursie nauk humanistycznych, tłum. W. Kalaga, w: Współczesna teoria badań literackich za granicą, opr. H. Markiewicz, t. IV+2, Kraków 1992,s. 173.

19. V. Friedrich, Melancholie als Haltung, Berlin 1991, s. 13.

20. Cyt. za: Klibansky i inni, op.cit., s. 370.

21. Földényi, op.cit., s. 338 n.

22. Tamże, s. 114 n.

23. Klibansky i inni, op.cit., s. 372. W czasach Ficina Problemata physica uważane były za bezsporne dzieło Arystotelesa.

24. Tamże, s. 39-55; U. Horstmann, Der lange Schatten der Melancholie. Versuch über ein angeschwärztes Gefühl, Essen 1985, s. 24; W. Bałus, op.cit., s. 73; A. Kępiński, op.cit., s. 7-15.

25. B. Welte, O różnych znaczeniach nicości, tłum. J. Zychowicz, "Znak" nr 425-426, 1990,s. 108.

26. R. Guardini, Vom Sinn der Schwermut, Zürich 1949, s. 50.

27. R. Grimsley, Romantic Melancholy in Chateaubriand and Kierkegaard, "Comparative Literature", 8, 1956, s. 241-243; V.A. McCarthy, "Melancholy" and "Religious Melancholy" in Kierkegaard, "Kierkegaardiana", 10, 1977, s. 152-156; R. Kuhn, op.cit., s. 325-326.



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama