Wolny rynek dla człowieka

Trudno nie zauważyć, że obecnie wolny rynek stał się niejako celem samym w sobie, wypierając inne elementy życia społecznego, zamiast im służyć. Czy da się odwrócić ten trend?

Nikt nie oczekuje dzisiaj, że sama niewidzialna ręka rynku ukształtuje przyzwoitych i uczciwych ludzi, stworzy solidarne społeczeństwo oraz zapewni bardziej sprawiedliwy podział dóbr na świecie.

Wolny rynek jako samoregulujący się system przepływu kapitału, towarów oraz siły roboczej będzie ostatecznie tym, co uczynią z niego ludzie. Wielkimi atutami systemu rynkowego jak stwierdza Leszek Jasiński są powszechne dążenie do maksymalizacji relacji efektów do nakładów oraz istnienie własności prywatnej, dzięki czemu przedsiębiorstwa mają gospodarzy działających na własny rachunek i na własną odpowiedzialność, zainteresowanych odniesieniem sukcesu.

Słabością systemu rynkowego jest z kolei jego potencjalna niestabilność, wyrażająca się w trudnościach z utrzymaniem wzrostu produkcji. Stabilności systemu rynkowego zagraża pojawienie się tak zwanych baniek spekulacyjnych, które polegają na gwałtownym wzroście cen walorów finansowych, nieruchomości lub surowców, wykraczających zdecydowanie ponad ich wartość. Proces lawinowego lub też stopniowego, trwającego bardzo długo wzrostu ceny wynika z przekonania podmiotów rynkowych, że zjawisko to będzie trwało niemal bez końca. Wtedy ludzi ogarnia irracjonalny entuzjazm, w którym zwyciężają: pożądanie, naiwność i chciwość.

Trudno nie zauważyć, że cechą charakterystyczną obecnego rozwoju w skali światowej jest generowanie nierówności i powiększanie się dysproporcji w szansach dostępu do rynku pracy, wykształcenia i źródeł informacji. Globalizacja z jednej strony jednoczy, ale z drugiej przyczynia się do rozprzestrzeniania się korupcji, przemocy i wyzysku. Dominująca siła rynku w całości życia społecznego w połączeniu z siłą mediów sprawia, że liczy się przede wszystkim interes międzynarodowych korporacji ponad wszelkimi innymi przejawami życia społecznego. Głównymi aktorami globalizacyjnej wielkiej gry są potężne międzynarodowe koncerny, które wymykają się coraz bardziej spod kontroli państw narodowych. A innych form kontroli nie ma.

Chciwość ludzka zinstytucjonalizowała się. A ci główni aktorzy, wywierający bodaj największy wpływ na kształt świata i będący poniekąd nośnikami demokratycznych ideałów Zachodu, sami wykazują z swej działalności deficyt demokracji. Przeżył się system partyjny w demokratycznych społeczeństwach. Nie odzwierciedla on już rzeczywistości społecznej. Rzeczywistą władzę ma kapitał. To on rozdaje karty. Władza polityczna ma niewielki wpływ na kształtowanie procesów ekonomicznych i gospodarczych nawet w skali pojedynczych krajów i regionów. To sprawia, że politycy coraz częściej zajmują się sobą, walką o władzę dla samej władzy oraz utrzymywaniem się przy niej za wszelką cenę. Przez to także pogłębia się coraz bardziej dystans między władzą a społeczeństwem. Władza przypomina sobie o obywatelach kilka miesięcy przed wyborami.

Kiedy wolny rynek staje się nadrzędną wartością, człowiek zostaje zredukowany do funkcji producenta lub konsumenta, zaś wszystkie relacje społeczne zostają sprowadzone do czynników ekonomicznych. To rzutuje oczywiście na inne rejony sfery publicznej. Urynkowione zostały sposoby myślenia. Popuszczono hamulce ludzkiej chciwości. Najwyższą wartość zyskały bogacenie się i konsumpcja. Pozycja religii, jej wpływ na życie codzienne, głos autorytetów moralnych, prawo kształtowały w ludziach nawyki powściągliwości, uczciwości oraz umiaru. Tworzyły barierę dla ekspansji dzikiego, nieokiełznanego kapitalizmu. Dzisiaj straciły na znaczeniu. Obecnie mamy do czynienia z czczeniem bogactwa jako ideału szczęścia. A gdy brakuje jakiegokolwiek wędzidła dla ludzkiej chciwości, znieczulamy się na los i potrzeby innych.

Kryzys światowej gospodarki, który obecnie przeżywamy został wywołany w znacznej mierze kryzysem wartości, czyli utrwalaniem opinii wśród ekonomistów, że liczy się przede wszystkim pomnażanie zysku, a etyka niczemu nie służy. Druga przyczyna kryzysu tkwi w wybujałym konsumpcjonizmie. Banki udzielały bez ograniczeń kredytów wszystkim, którzy chcieli brać. Ludzie z kolei pożyczając i żyjąc na kredyt zadłużali się i po pewnym czasie nie mieli z czego oddać zaciągniętych zobowiązań. Obecny kryzys pokazuje wyraźnie, że zabrakło systemu kontroli gwarantującej bezpieczny oraz sprawiedliwy przepływ pieniędzy i dóbr. Ożywienie pogrodzonego w kryzysie życia finansowego może nastąpić jedynie poprzez pokonanie chciwości, zawiązanie poprawnych relacji między ekonomią i polityką a etyką. Widać ponadto, że globalizacja gospodarcza i ekonomiczna wyprzedziła wypracowanie narzędzi kierowania tym procesem. Dlatego mimo powiększenia się bogactwa światowego pojmowanego całościowo, wzrosły w niektórych regionach bieda, poczucie nierówności oraz wykluczenia. Taka sytuacja w przyszłości może doprowadzić do globalnej destabilizacji, która zacznie zagrażać także krajom rozwiniętym, tym o wysokim poziomie konsumpcji. Społeczeństwa krajów rozwiniętych nie chcą jednak słyszeć o żadnej głębszej próbie rozważenia tej problematyki, ponieważ światem rządzi ideologia zysku za wszelką cenę, a ta wymaga tylko jednego: spokoju, aby można było dalej bogacić się i oddawać konsumpcji.

Sebastian Duda przywołując Tony'ego Judta zwraca uwagę na potrzebę budzenia głęboko uśpionych odruchów moralnych, których era maksymalizacji własnych korzyści nie zdołała jeszcze w pełni wykorzenić. Większość ludzi czułaby się lepiej, a pewnie także bezpieczniej, gdyby nierówności i przepaść materialna oddzielająca ich od innych znacznie się zmniejszyła. Działanie na rzecz drugiego, a nie egoistyczna konsumpcja jest dla człowieka zwykle źródłem większej satysfakcji i duchowego nasycenia. Pozostaje zatem pielęgnowanie „dobrych odruchów” czyli rozszerzanie serca w skali indywidualnej i globalnej.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama