Przyzwoicie, jak w jasny dzień

Homilia na 1 Niedzielę Adwentu roku A

Skończyła się Msza. Proboszcz wrócił na plebanię. W drzwiach spadły na niego ciosy ciężkiego narzędzia. Napastnik zabił księdza. Dlaczego? Czy tylko po to, by odjechać jego samochodem? Spora suma pieniędzy została nietknięta.

11 września roku 2001. Tysiące ludzi zaczęło pracę w nowojorskim centrum handlowym. W wieżowiec uderzył samolot z kompletem pasażerów na pokładzie i pełnymi zbiornikami paliwa. Kilkanaście minut później płonął drugi wieżowiec. Tysiące ofiar, apokaliptyczne sceny.

A „zwykłe” wypadki drogowe. Wsiadamy do samochodów, nie licząc się z realiami statystyk. Każdego dnia ileś kolizji, stłuczek, ciężkich wypadków. I tyle ofiar śmiertelnych. W świecie kataklizmy, coraz więcej ich także w naszym kraju. Niepewność, o której łatwo zapominamy i z którą się nie liczymy: dlaczego miałoby to spotkać właśnie mnie? A dlaczego nie miałoby?

Jezus napomina: Nie spostrzegli się, że przyszedł potop i pochłonął wszystkich. Będzie podobnie: dwóch będzie na polu, jeden będzie wzięty — drugi zostawiony. Dwie będą mleć mąkę, jedna będzie wzięta — druga zostawiona. Czy Jezus straszy? Nie. On jest po prostu realistą. Wezwaniem do ewangelicznego realizmu jest czas zaczynającego się Adwentu. W tym czasie splatają się trzy wątki. Pierwszy to wątek historyczny — wspominamy oczekiwanie na przyjście Obiecanego. Chrześcijanie wszystkich czasów, czekając na święta Bożego Narodzenia, wciąż na nowo przeżywają tamto oczekiwanie. Drugi wątek sięga czasów ostatecznych. Jest przypomnieniem, że wszystko na tym świecie się kończy. I ludzkie życie się kończy, i mocarstwa upadają, i świat też będzie miał swój koniec. Trzeci wątek można nazwać sakramentalnym. Jesteśmy świadomi, że Bóg przychodzi do człowieka już teraz w sakramentalnych znakach. To przekonanie zaowocowało zwyczajem udziału we Mszy świętej, zwanej Roratami. Każdy z tych wątków zawiera w sobie Jezusowe wezwanie: Bądźcie gotowi!

Gotowość polega na porządkowaniu spraw moralnych, do czego zachęca Apostoł: Żyjmy przyzwoicie, jak w jasny dzień, bo teraz nadeszła dla nas godzina powstania ze snu. Czy nasz świat nie wygląda tak, jakbyśmy wszyscy zasnęli? Jakbyśmy nie widzieli, co się wokół nas dzieje — ile zła, ile przemocy, ile rozpusty, ile złodziejstwa, ile kłamstwa, ile niesprawiedliwości? Zbudźcie się ludzie! Teraz nadeszła godzina powstania ze snu. Odrzućmy więc uczynki ciemności! Zbudźcie się, póki nie jest za późno, póki można mieć nadzieję na uratowanie Polski i świata, nas i naszych dzieci!

Żyjmy przyzwoicie, nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu... Jak wiele mamy do zrobienia! Pijatyka — czy to nie nasza specjalność? Dramatycznie rozpija się młode pokolenie... Rozpusta — i małżeńskie niewierności, i młodzieńcze wyskoki, i coraz więcej par żyjących jak niby-małżeństwa. Nie w kłótni i zazdrości... Skłóceni politycy. Tyle skłóconych rodzin, skłóceni ze sobą sąsiedzi.

Myślę, że niejedno można naprawić — właśnie teraz, w czasie Adwentu — tak aby do każdego, także do sąsiada, móc w Wigilię pójść z opłatkiem. Nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom... Adwent niech będzie czasem umartwienia, dyscypliny życia, walki z nałogami i złymi nawykami.

Na spotkaniu biblijnym, gdy rozmawialiśmy o dzisiejszych czytaniach, zapytałem: „Boicie się śmierci?”. Trzynastoletnia Ania odpowiedziała: „Ja się nie boję”. Żeby tak bez reszty nie bać się śmierci, trzeba mieć świadomość, że czasu swego życia się nie zmarnowało. Nie ważne, ile go minęło. Ważne, jak przeżyłem każdy dzień. Dlatego świece na adwentowym wieńcu będą odliczały mijający czas. Nie wolno zmarnować ani jednego dnia, ani jednej godziny. Adwent naszego życia trwa i mija każdej chwili.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama