Noe – szaleniec czy mędrzec?

Noe musiał uchodzić za szaleńca w swoim otoczeniu. Kiedy zaczął budować okręt na suchym lądzie uznano go zapewne za obłąkanego dziwaka. Ale to Noe widział, a inni byli ślepi. To on był realistą, a inni bujali w obłokach. To Noe okazał się mądry, a inni głupi. Księga Rodzaju powiada, że „Noe żył w przyjaźni z Bogiem” (Rdz 6,9) i „wykonał wszystko tak, jak Bóg polecił mu czynić” (Rdz 6,22). Nie zważając na to, co myślą o nim inni.

Zapowiadając nadejście sądu ostatecznego Jezus odwołuje się do tej postaci. Kto pokłada nadzieję w Bogu, ten buduje arkę, bo wie, że potop jest nieunikniony. Ojcowie Kościoła widzieli w arce symbol Kościoła, koło ratunkowe w powodzi zła.

Na naszych oczach zachodnia cywilizacja popełnia właśnie zbiorowe samobójstwo. Liberalno-lewicowe elity w miejsce wiary w Boga oferują wiarę w postęp, ratowanie planety czy inne wizje politycznego quasimesjanizmu. Upadek Zachodu to oczywiście nie to samo, co zapowiadany przez Jezusa koniec świata. Ale działa tutaj ten sam mechanizm. Ludzie tracą instynkt samozachowawczy, nie widzą nadciągającej powodzi. Domagają się rozrywki i wygodnej kajuty, nie dopuszczając nawet możliwości, że ich super bezpieczny „Titanic” może zatonąć.

„Jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; a przyszedł potop i wygubił wszystkich”. Dostatnie życie usypia czujność, zabija w ludziach pytania o dobro i zło, o sens, o Boga. Noe budował swoją arkę długimi latami. Budował ją także dla swoich ślepych sąsiadów jako znak przestrogi przed nadciągającą katastrofą. Ale kto by zawracał sobie głowę dziwakiem? Podobnie było w Sodomie: „jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich”. To normalne, że chcemy spokoju i zwyczajności. Ale nie można chcieć tzw. świętego spokoju kosztem prawdy.

W prorockim tonie pisze ks. Szymik: „Oto problem i pokusa naszych czasów: pokój postawić ponad prawdą. Nie chcemy mieć kłopotów ani kłopotów stwarzać innym Nie chcemy mieć PR zacietrzewieńców. Nie chcemy polaryzacji, eskalacji, wyłamywania się z szeregu, chcemy pozostać w zgodzie z grupą i choć na chwilę zejść z linii frontu, mieć spokój (…). Żadnych ekscesów, żadnej dramaturgii, żadnego dzielenia ludzi, cichutko przejść obok prawdy, bez hałasu, delikatnie ją nagiąć, żeby mniej bolała i była jakoś strawna, nic więcej”. A jednak nadejdzie dzień Sądu, w którym liczyć się będzie prawda i nic więcej. Powtarzamy w Credo: „I powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych”. Jezus przyjdzie jako Sędzia i Zbawiciel. „Potrzebny jest nie lęk, ale odpowiedzialność i troska o nasze zbawienie, o zbawienie całego świata” (Benedykt XVI). Budujmy Arkę Kościoła, modlitwą, wiernością, dobrem, cierpieniem. Nadzieja to nie marzycielstwo, ale konkretne zaangażowanie po stronie Boga dla dobra człowieka.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama