Homilia na VI niedzielę wielkanocną roku A
Z końca XIX wieku zachowały się liczne wspomnienia związane z dramatem tysięcy emigrantów, wyruszających z Europy do Ameryki w poszukiwaniu chleba. Droga była jedna: przez ocean. Ci, którzy jeszcze coś posiadali, sprzedawali cały swój dobytek, by wykupić miejsca w kajutach znajdujących się na najniższych pokładach. Pasażerowie najniższych klas przez całą podróż prawie nie wychodzili na pokład. Jedna z historii takiej podróży z 1880 r. opowiada o grupie emigrantów, którzy trochę ze wstydu, trochę z braku odwagi, ściśnięci w kajutach, żywili się własnym prowiantem. Jakież było ich zaskoczenie, kiedy schodząc na ląd, przeczytali ogłoszenie na drzwiach restauracji, że posiłki wliczone zostały do ceny biletów wszystkich klas... Wystarczyła odrobina odwagi, by się zapytać, ale niestety tej odrobiny zabrakło. Niepotrzebny był fałszywy wstyd, że jest się „obywatelem drugiej kategorii”. Nie trzeba się było ukrywać. Trzeba było chodzić z podniesionym czołem, korzystając ze swoich uprawnień.
Czy podobnie nie jest czasem z nami? Ponieważ „świat” promuje bogactwo, powodzenie, młodość i piękność, ponieważ unika cierpienia i poświęcenia, my, wierzący, ukrywamy się nieraz jak ci emigranci, zachowując się tak, jakby to nie do nas należała obietnica samego Jezusa, że On z nami jest i pozostanie. Jezus wie, że musi dodać otuchy wszystkim i dlatego zapewnia: „Odwagi! Jam zwyciężył świat. Nie lękajcie się. Jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata”. Wie, że dziś trwoga może ogarniać nawet serca Jego uczniów: chrześcijańskich rodziców, zakonnice, kapłanów, a nawet biskupów. Pierwsi uczniowie w imię Jezusa Chrystusa w mocy Ducha Świętego wypędzali złe duchy, uzdrawiali i wnosili radość w życie wierzących. Współcześni chrześcijanie na nowo powinni uświadomić sobie, że posiadają tego samego Ducha. Ducha Mocy i Prawdy.
W Pierwszym Liście św. Piotra Apostoła znajdujemy słowa zachęty: „Pana Jezusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest”. Chrześcijańska nadzieja odnosząca się do przyszłego życia była prawdopodobnie najczęstszym tematem zaczepek ze strony pogan, którzy domagali się jej uzasadnienia. Z jednej strony każdy zarzut może stać się okazją do dania świadectwa, a zarazem początkiem ewangelizacji, ale z drugiej strony wymaga również solidnego przygotowania. Często można spotkać stwierdzenie: „milczałem, bo brakowało mi argumentów”. Jeszcze częściej jednak jest to problem odwagi. Słyszymy wtedy słowa — albo sami siebie nimi usprawiedliwiamy — „po prostu zabrakło mi odwagi”.
„Kto się do Mnie przyzna przed ludźmi, do tego i Ja przyznam się przed Ojcem, który jest w niebie”. Na czym ma polegać owo przyznanie się do Jezusa? On sam tłumaczy to zdecydowanie: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania”. Spróbujmy więc odnaleźć w sobie odwagę wierności przykazaniom i odwagę uczniów Chrystusa radujących się obecnością Mistrza w każdej chwili życia. I miejmy odwagę dawania świadectwa z podniesionym czołem, ze świadomością naszej wielkiej godności dzieci Bożych.
opr. mg/mg