7 minut na ambonie - homilie na rok B
Stara legenda opowiada o pewnym cudownym wydarzeniu z zamierzchłych czasów. Oto aniołowie w niebie postanowili obdarzyć żyjących na ziemi ludzi specjalnym darem. Miał nim być klucz do szczęścia.Boscy posłannicy wybrali spośród siebie jednego, który następnego dnia, podczas uroczystej ceremonii miał ludziom wręczyć ów dar. W noc poprzedzającą to radosne wydarzenie stała się niestety rzecz okropna.Oto zły anioł ukradł przeznaczony dla ludzi klucz do szczęścia. Potem długo myślał o tym, gdzie ukryć ten cenny przedmiot, tak aby nikt nie mógł go odnaleźć. „Może zakopię klucz głęboko w ziemi? Albo lepiej wrzucę go w otchłań morza? Albo ukryję go na szczycie największej góry?”. I wtedy wpadł na doskonały pomysł! „Wiem, gdzie umieścić klucz tak, aby go nikt nie odnalazł. Ukryję go w ludzkim sercu”. I tak też zrobił. Od tej pory ludzie nieustannie szukają skradzionego im „klucza do szczęścia”.
Jaką głęboką prawdę zawiera ta legenda? Gdzie i w czym
my sami szukamy szczęścia?
Przeżywany przez nas Adwent jest zapowiedzią prawdziwego
szczęścia. Nasze adwentowe wiara, tęsknota, nadzieja i radość są
jego promykami. Szczęście zaś to doskonałe dobro zaspokajające
wszystkie pragnienia. Tym dobrem jest Bóg. Dlatego też przyjście
na świat Syna Bożego jest zapowiedzią i drogą do wiecznej radości.
Każdy z nas nieustannie marzy o szczęściu i szuka go przez
całe swoje życie. Upatrujemy go w udanym życiu osobistym,
rodzinnym i zawodowym, podążamy za jego okruchami w wirze
przedświątecznych zakupów, szukamy go w marzeniach o kupnie samochodu ulubionej marki, planowaniu ciekawych podróży,
korzystaniu z przyjemności życia. Mimo woli cisną się na usta
słowa piosenki: „Kto z Was wie, ile szczęście miewa odmian?
Lub ile barw na tęczy lśni? Mało kto szczęście swe spotyka co
dnia, przeważnie o nim tylko śni”.
Chociaż nieustannie szukamy szczęścia, to najczęściej
wymyka nam się ono, pozostawiając w zamian smutek i zniechęcenie do życia. Niemiecki poeta Goethe napisał kiedyś, że
„w ciągu 75 lat swego życia nie zaznał nawet czterech tygodni
szczęścia”. Podobnych świadectw można przytoczyć wiele.
Umyka nam to szczęście, chociaż możemy go przecież
doświadczać, patrząc na ukochaną osobę, widzieć je w oczach
niewinnego dziecka, w twarzach biedaków spożywających ofiarowaną im kromkę chleba, w spojrzeniu ludzi zakochanych.
Prawdziwe szczęście musi zatem gdzieś być, zwłaszcza że tak
mocno go pragniemy. Musi być nie w czymś, ale w nas samych.
Musi być, bo wszyscy jesteśmy stworzeni do szczęścia.
Bóg, w którego wierzymy i którego kochamy, stworzył nas
do szczęścia. Nasza religia jest religią szczęścia i nadziei. Jest
Dobrą Nowiną przyniesioną nam przez Boga-Człowieka. Pierwsze słowa Chrystusowego orędzia były wezwaniem do radości
i szczęścia: „Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza
nagroda w niebie” (Mt 5,12). Kazanie na górzeto hymn o szczęściu, radości i doskonałości. Chrystus poucza nas w nim, że prawdziwe szczęście opiera się na miłości Boga i ludzi.
W jaki zatem sposób możemy nasze życie wypełnić radością
i szczęściem? Czy znajdziemy na to skuteczne recepty? Oto kilka
z nich. Przede wszystkim starajmy się kochać Boga, świat i ludzi.
Zacznijmy od dobrego, pozytywnego myślenia. Dobro i zło mają
bowiem początek w głowie. Oddalajmy zatem od siebie myśli
złe i pesymistyczne, a pielęgnujmy dobre, pozytywne i radosne.
Czyńmy tak, gdy odnosimy się do Boga, samych siebie, otaczającego nas świata, w tym naszych bliźnich. Chrystus powiedział: „Gdzie bowiem jest twój skarb, tam będzie i serce twoje”
(Mt 6,21). Zatem — o czym człowiek myśli i jak myśli, takim jest.
Nie bądźmy pyszni, nie zazdrośćmy, nie życzmy nikomu źle,
a będziemy cieszyć się pokojem serca i promykami szczęścia.
Starajmy się też właściwie patrzeć na samych siebie i na
innych ludzi. Nikt z nas nie jest aniołem, ale nie jest również
złym duchem. Akceptujmy i kochajmy więc samych siebie
i innych takimi,jakimi jesteśmy i jakimi oni są.Ludzie szczęśliwi
to ci, którzy kochają ludzi. Pielęgnujmy również pozytywne
podejście do życia. Nie jest ono sielanką, ale nie jest też przecież
tragedią. Mądrze jest zatem być z niego zadowolonym: ze swojego wyglądu, otrzymanych od Boga talentów, otaczających nas
bliskich i przyjaciół, z wykonywanej pracy. Mądrze jest cieszyć
się tym, co mamy, i żyć dniem dzisiejszym.
Irena Santor śpiewała: „Kowalem swego szczęścia każdy
bywa sam”. Ważne jest zatem, abyśmy wyznaczali sobie pozytywne plany i cele. Ludzie szczęśliwi nie żyją bezcelowo. Borykają się nieraz z problemami, spotykają ich cierpienia, ale się nie
załamują i są pokorni. Pokora bowiem i umiejętność cieszenia się
z tego, co posiadamy, są najpewniejszymi drogami do szczęścia. Tę drogę wskazuje nam w dzisiejszej Ewangelii Maryja,
odpowiadając Bogu: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się
stanie według słowa twego”. To również droga Jej Syna, który
przyszedł „służyć, a nie żeby Mu służono”.
Zakończmy dzisiejsze rozważanie parafrazą słów piosenki:
„Szczęściem też może być i niepogoda, głośny wiatr i tłukący w szyby deszcz. Co mi tam, kiedy wiem, że Bóg mnie kocha, i że ja Boga kocham też”.