Wszystko za wszystko

Homilia / rozważanie na 5 niedzielę wielkanocną roku B

Jeżeli we mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poprosicie, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni - mówi Jezus. Nieprawdopodobną wydaje się ta obietnica. Cokolwiek? Tak dosłownie „cokolwiek"? Czyli wszystko? Tyle próśb zostaje niewysłuchanych i niespełnionych oczekiwań.

Zauważ jednak, że Jezus stawia warunek: Jeżeli we mnie trwać będziecie. A nie jest to łatwe do spełnienia. Bo „trwać w Jezusie", to być jak gałązka wyrastająca z pnia krzewu. Już samo jej istnienie zależy od wszczepienia w życiodajny pień. Człowiek nie jest gałązką. Chce być niezależny w istnieniu i działaniu. Chce wiele osiągnąć - ale sam

i samemu sobie to zawdzięczać. Tymczasem, powiada Jezus, jesteś jak gałązka. Możesz sięgnąć po wszystko, ale najpierw wszystko musisz złożyć w moje ręce. Perspektywa wspaniała, ale tak trudno oddać wszystko, nawet by wszystko zyskać.

Dlaczego tak trudno? Jeden z powodów wskazuje apostoł Jan: Dzieci - pisze - nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą. Ta zachęta wyrasta z obserwacji naszego świata, gdzie tak łatwo o słowne deklaracje, a trudniej o prawdę wypowiadaną czynem, postawą, życiem, całym sobą. Taka prawda kosztuje sporo wysiłku. A prawdzie tej na imię miłość. Owszem, o miłości można bez końca. Zauważ, że najczęściej i najłatwiej mówić (pisać, robić filmy) o miłości--uczuciu, o miłości, która chciałaby posiąść, mieć i cieszyć się posiadaniem kogoś. Nie taką jednak miłość Apostoł nazywa „czynem i prawdą". Powiada: abyśmy wierzyli w imię Jezusa... i miło-wali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Wiemy, co Jezus nakazał: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem" (J 13,34). A umiłował nas, dając wszystko - dając całego siebie, aż do szaleństwa krzyża. Wszystko za wszystko. Jeśli z miłości ku Bogu i ludziom dasz wszystko, jeśli przez ofiarną miłość staniesz się jedno z Jezusem - jak gałązka z krzewem, wtedy o cokolwiek prosić będziesz Boga, spełni się. Na tym właśnie polega tajemnica potężnej siły wstawiennictwa świętych.

Abyśmy wierzyli... i miłowali się wzajemnie - miłość wyrasta z wiary. Albo inaczej: jeśli miłość porównać do gałązki rodzącej owoce, to wiarę należy porównać do krzewu, do pnia, z którego wyrasta. Czyżby zatem nie mogło być miłości bez wiary? Istotnie, najgłębsza, najprawdziwsza miłość zawsze wyrasta z wiary. Tylko człowiek, który widzi i więcej, i dalej niż ziemskie kalkulacje widzieć pozwalają, zdolny jest dać wszystko. I wszystko zyskać. Powiem więcej: im pełniejsza wiara, im bardziej poszerza spojrzenie człowieka, im bardziej rozgrzewa jego duchowe wnętrze - tym bardziej owocuje miłością. Wiara sięga Boga, a miłość każe iść dalej. Dalej niż Bóg? Tak, bo Bóg stał się człowiekiem. Takie jest sedno chrześcijańskiej wiary. Dlatego miłość wyrastająca z tej wiary zwraca się ku człowiekowi. Obserwacja świętych potwierdza to w niezliczonych przypadkach. Dlatego modlitwa, kontemplacja tajemnic Boga odrywa człowieka od świata na krótko, na tyle, ile potrzeba, by mocno wkorzenić się w Niego. Wkrótce człowiek zjednoczony z Bogiem wraca do świata i zdolny jest świat przemieniać. Otrzymał od Boga wszystko za wszystko. Takich ludzi dziś światu potrzeba.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama