Zbiór homilii niedzielnych na rok C
NIHIL OBSTAT. Prowincja Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego, ks. Adam Żak SJ, prowincjał. Kraków 11 września 2002 r., l.dz. 179/02.
Za 12,10—11; Ga 3,26—29; Łk 9,18—2454
... „A wy za kogo Mnie uważacie?” Piotr odpowiedział: „Za Mesjasza Bożego”... [Jezus] dodał: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. Potem mówił do wszystkich: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”.
Często słyszymy hasła o sukcesie, o wygraniu życia, o szczęściu. Omijają one starannie słowo „krzyż”, a przecież nie ma szczęścia bez cierpienia. Nie ma zmartwychwstania duszy bez śmierci dla grzechu. I o tym będzie dzisiejsza Ewangelia. Pan Jezus proponuje radykalny styl życia, za który czeka nas niebo. Poniósł za to śmierć, ale zwyciężył ją swoim zmartwychwstaniem. Nie bójmy się więc Jego nauki. Przynosi ona prawdziwe szczęście.
Za lękliwość i niewierność w służbie Bożej przeprośmy szczerze najlepszego Ojca w niebie...
HOMILIA
„Jeśli kto chce iść za Mną”
Posłuchajmy pewnego świadectwa:
Przez długi czas chrześcijaństwo odbierałem jako religię cierpiętników... Wszystkich tych, którzy nawołują do tego, by z pokorą i radością przyjmować cierpienie, odbierałem jako osoby, które wkładają na ludzi ciężary nie do uniesienia...
Bardzo bliskie są mi słowa kardynała P. Veuillot, arcybiskupa Paryża, który na łożu śmierci (jego agonia trwała trzy miesiące) powierzył swojemu przyjacielowi słowa:
„Potrafimy po mistrzowsku formułować piękne frazesy o cierpieniu. I ja głosiłem o cierpieniu porywające kazania. Niech ksiądz powie kapłanom, żeby lepiej milczeli, albowiem nie wiemy, co to znaczy cierpieć. Kiedy to do mnie dotarło, mogłem już tylko płakać”... I — dalej mówi autor świadectwa — kiedy tak poszukiwałem odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie, spotkałem pewnego człowieka. Opowiedział mi o swoim wypadku... w wyniku którego stracił nogę i rękę. To sprawiło, że potrafił zająć się problemami ludzi niepełnosprawnych. To spotkanie, mimo że było przelotne, miało dla mnie duże znaczenie. Uświadomiło mi, że uwolnienie się od cierpienia (niekoniecznie od choroby) może nastąpić przez wyjście poza krąg własnych problemów... Tę postawę przyjąłem jako swój sposób na życie...55
Tyle świadectwo. Nasuwa się prosty wniosek, że dostrzeganie cierpienia u drugich leczy nas jakoś z cierpienia i poszerza horyzont patrzenia. W ten sposób rodzą się wolontariusze czy wielcy społecznicy. Sami w biedzie doznali pomocy, dlatego potrafią współczuć w biedzie drugim i chcą im pomóc. Dla rozwoju duchowego jest to już dużo, ale jeszcze nie wszystko.
„Syn Człowieczy będzie zabity, a trzeciego dnia
zmartwychwstanie”
Życie duchowe rozwija w nas łaska Boża. Ona umacnia nas także w cierpieniu czy w próbach jego rozumienia i przyjmowania go,
gdy nie możemy go uniknąć. Myśl tę rozwinął Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Jezus pochwala Piotra za uznanie Go Mesjaszem, ale prostuje jego pojęcia mesjaniczne. Żydzi bowiem myśleli o Mesjaszu-wojowniku, o Mesjaszu-wyzwolicielu, zdobywcy, rewolucjoniście.
Wiadomo, że taki człowiek nienawidzi swych wrogów, zabija ich, wyciska łzy ich rodzinom i niestety unieszczęśliwia samego siebie. Przykład rewolucji francuskiej czy bolszewickiej aż nadto jest tego ilustracją. Zatem nie tędy droga do duchowego postępu. Jezus mówi wprost o swojej śmierci i zmartwychwstaniu, co nie dociera do Jego uczniów. Inaczej mówiąc, Jezus mówi o swoim krzyżu opromienionym Wielkanocą. Takie krzyże z promieniami spotykamy na cmentarzach i one dobrze symbolizują Jezusowe dzieło zbawienia — misterium paschalne. Szkoda tylko, że na co dzień nie mówimy o krzyżu połączonym ze zmartwychwstaniem. Chrześcijaństwo cierpiętnicze i wielkopiątkowe nie pociąga zbytnio ludzi, czego wyrazem było przytoczone na wstępie świadectwo. Dodajmy dla przykładu, że niektórzy misjonarze pracujący w Japonii mówią o trudnościach w ewangelizacji w kraju wschodzącego słońca. Japończycy, widząc naszą cześć oddawaną krzyżowi, myślą, że jesteśmy przeciwni życiu, że gloryfikujemy śmierć i cierpienie — zamiast popierać życie i jego radości. Jest to oczywiście nieprawda. Prawdziwe chrześcijaństwo jest za życiem, za radością, ale nie jest za tanią wesołością, krótką i przemijającą. Brat Roger z Taizé mówi przecież o chrześcijaństwie wielkanocnym, o pokazywaniu twarzy człowieka zbawionego. Zapamiętajmy tę poprawkę Jezusa: Mesjasz jest pokornym Sługą Pańskim, a nie wojownikiem. Pójdzie na śmierć, ale potem zmartwychwstanie. I wzywa nas do pójścia Jego śladami, a u kresu wyznaczonej przez Niego drogi jest chwała nieba.
„Kto chce zachować swoje życie, straci je”
Jako uczniowie Jezusa opowiadamy się za Nim jako naszym Mistrzem. Jezus jest naszym jedynym Panem i Zbawicielem. Jego nauka daje nam światło w ciemnościach. Jego przykazanie miłości Boga i bliźniego jest pewną drogą do szczęśliwej wieczności. Jego Ewangelia jest naszą radością. Taki jest nasz ideał i za nim chcemy iść bez wahania i szczerym sercem. Jednakże zdajemy sobie sprawę z naszej słabości i zagrożeń ze strony szatana i tzw. świata, dlatego będziemy codziennie rano prosić Jezusa o wierność dla Niego, choćby to wiele kosztowało, choćby trzeba było iść krzyżową drogą. Będziemy wtedy umocnieni modlitwą, by iść pokornie Jego śladami. Wcześniej czy później nadejdzie wielkanocny poranek. Pokazał to Jezus i On to obiecał: „Kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”. Natomiast wszelkie odstępstwa od Jezusowej linii na rzecz egoizmu będą sprowadzać niesmak, wyrzuty sumienia, nieakceptację ze strony drugich (choćby w oczy mówili co innego). Diabeł przecież obiecuje szczęście, ale po zgodzie na jego obietnice przychodzi tylko smutek. Jezus natomiast proponuje wzięcie krzyża, gdy go jednak przyjmiemy, przychodzi zadowolenie i radość. Jest to Jezusowy paradoks, pozorna sprzeczność, ale warto w to uwierzyć.
Nie zapomnijmy także o Duchu Świętym. Przecież jesteśmy chrześcijanami, powołanymi do napełniania się Duchem Świętym. Zwłaszcza rano będziemy prosić Ducha Świętego, by nas napełniał miłością miłosierną i łagodną. Będziemy prosić, by również drugich napełniał miłością. Duch Święty nie pozostanie głuchy na naszą modlitwę. On na to czeka, nie narzuca się naszej woli, ale poproszony, pójdzie przed nami. Będzie nam wtedy torował drogę, a my pójdziemy za Nim. Będzie to droga wprawdzie ta sama i pełna trudności, lecz nie pozostaniemy osamotnieni. Przed nami pójdzie Jezus wspierający nas swoim Duchem. Na dalszy plan zejdzie zajmowanie się sobą, chęć używania, pogoń za pieniądzem, różne ambicje i ambicyjki, wyrachowanie, przesada z modą. I co jest ważne: łatwiej nam będzie akceptować swój los, będziemy coraz bardziej wyzwoleni od siebie i urazów, coraz bardziej wolni, bardziej duchowi, bardziej chrześcijańscy. Będą się spełniać słowa Jezusa: „Kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”. Będziemy postępować „nie siłą, nie mocą naszą, lecz mocą Ducha Świętego”. Oto cały sekret ascezy chrześcijańskiej, z pozoru odpychającej, a w rzeczywistości bardzo pociągającej. To jest ten paradoks chrześcijaństwa, przeciwieństwo tego, co szumnie głoszą świeckie media.
Zakończenie
14 lutego 2001 r. Ojciec Święty wystosował orędzie na XVI Światowy Dzień Młodzieży. Jego mottem są słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii o zaparciu się siebie, o braniu swego krzyża i naśladowaniu Jezusa. Posłuchajmy ich i przyjmijmy je za swoje:
Rozpowszechniona kultura rzeczy ulotnych, która wartościuje to, co się podoba i wydaje piękne, chciałaby, abyście uwierzyli, że aby być szczęśliwym, należy usunąć krzyż. Jako ideał przedstawiony bywa łatwy sukces, szybka kariera, płciowość oderwana od poczucia odpowiedzialności, wreszcie egzystencja nastawiona na własną afirmację, częstokroć bez poszanowania innych...
Otwórzcie więc szeroko oczy. To nie jest droga, która prowadzi do życia, lecz ścieżka, która grzęźnie w śmierci...
Nie lękajcie się przeto pójść drogą, którą Jezus przebył jako pierwszy...
Razem z wami kroczy Maryja, matka Jezusa, pierwsza uczennica, która pozostała wierna pod krzyżem56... Amen.
Pewna piosenka ewangeliczna streszcza dzisiejszą Ewangelię. Przypomnijmy ją:
Szukać szczęścia, szukać celu życia chciałem,
Gdy na drodze mej stanąłeś, Panie mój.
Co się ze mną wtedy stało, nie wiedziałem,
Jedno wiem, żeś Ty mnie zbawił, jam jest Twój.
Służyć Tobie pragnę dzisiaj całym sercem,
Pragnę, Panie, zostać jednym z Twoich sług.
Naucz, Panie, Twego słowa, naucz więcej,
Abym zawsze Twoją wolę spełniać mógł.
Córko moja, pisz o moim miłosierdziu dla dusz znękanych. Rozkosz mi sprawiają dusze, które się odwołują do mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia. Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeżeli on się odwołuje do mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu swoim (Dz 1146).
56 „Niedziela”, 8 kwietnia 2001 r., s. II (dodatek: „Niedziela Młodych”).
opr. ab/ab