Dar czułego i nieobojętnego serca!

Bóg, który jest Miłością upodobał sobie żłób. Upodobał sobie w ludziach prostych, chorych, wzgardzonych, porzuconych, bezbronnych. Upodobał sobie tych, których świat odrzuca i chce się ich pozbyć.

Gdzieniegdzie mogliśmy usłyszeć, że tegoroczne święta będą inne niż zwykle. Powodu takiego stanu rzeczy dopatrujemy się w trapiącej świat pandemii i panujących obostrzeniach, które w większości przypadków, krzyżują nasze plany. Ludzie wściekają się, bo nie tak to sobie wyobrażali.

Jest jednak coś, coś od lat jest niezmienne, co od wieków towarzyszy świątecznej atmosferze. Mam na myśli nasze ludzkie zabieganie. Każdy dokądś zmierza, gdzieś podąża, ma mnóstwo spraw na głowie. Przecież trzeba kupić i ubrać choinkę, upiec ciasto, przygotować świąteczne potrawy, zadbać o to, by i opłatka nie brakło… a wszystko po to, by wreszcie odetchnąć z ulgą i powiedzieć – święta, święta i po świętach. To zabieganie towarzyszyło też ludziom współczesnym Świętej Rodzinie. Co więcej, Maryja i Józef sami nie byli wolni od tego zabiegania, przecież w owym czasie Cezar August zarządził spis ludności i wszyscy podążali, aby dać się zapisać. Józef i Maryja także. I właśnie wtedy, pośród tego zabiegania, tego całego zgiełku, hałasu, pośpiechu i gwaru, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Zupełnie tak jak dzisiaj. Przecież święta Bożego Narodzenia również przychodzi nam przeżywać pośród ciągle ujawnianych skandali, sporów dotyczących szczepionek i krzyków o rzekome prawo do wyboru.

Pośród tego wszystkiego, a może lepiej, pomimo tego wszystkiego, na świat przychodzi Jezus, którego Maryja położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie. Dzisiaj także, w większości przypadków, Jezus nie znajduje miejsca nie tylko w naszych domach, ale przede wszystkim w naszych sercach. Dzisiaj, kiedy wszystkiego mamy pod dostatkiem, kiedy niczego nam nie brakuje, nie potrzebujemy Boga, nie znajdujemy dla Niego miejsca w naszych bogatych domach, zagospodarowanych po brzegi izbach. I znów po raz kolejny, historia kołem się toczy i Jezus ląduje w żłobie. Znajduje swoje miejsce pośród ludzi ubogich, niepełnosprawnych, starszych, nieuleczalnie chorych.

Jedyna różnica jaką możemy zauważyć pomiędzy czasami, w których my żyjemy, a tymi, w których Jezus przyszedł na świat jest taka, że wtedy nikomu ten żłób nie przeszkadzał. My zaś najchętniej pozbylibyśmy się tego żłobu… Nie ma w naszym świecie miejsca dla ubogich, starszych, słabych, chorych, opuszczonych, niepełnosprawnych i nieuleczalnie chorych. Nie ma dla nich miejsca w naszych sercach, bo taka miłość jest trudna, boli, wymaga łez i poświęcenia. Tymczasem taka miłość, trudna – bez wątpienia, jest dla nas zadaniem, byśmy wreszcie nauczyli się kochać: innych, nie siebie i własną wygodę!

Bóg, który jest Miłością upodobał sobie żłób, upodobał sobie w ludziach prostych, chorych, wzgardzonych, porzuconych, bezbronnych, upodobał sobie tych, których świat (może nawet ty i ja) odrzuca, chce się ich pozbyć, tłumacząc to ciężarem nie do uniesienia, prawem do wyboru, pseudo troską o cudzy los. Nie mówię tego jednak po to, by wywołać jakieś napięcie, lecz byśmy poznali jedynego i prawdziwego Boga oraz tego, którego Imię nas tu gromadzi – Jezusa Chrystusa (por. J 17,3). Bo pasterka się skończy i święta przeminą, a my? My, jak gdyby nigdy nic będziemy chodzić od kościoła do kościoła, by przyjrzeć się, gdzie pomimo pandemii lepszą postawili makietę żłóbka.

Ale jeśli jakimś cudem jest tak, że poruszyła Cię dzisiejsza liturgia, poruszyły Cię wypowiadane tutaj słowa i chcesz jak pastuszkowie zaufać Bogu i udać się na spotkanie z Nowonarodzonym, to nie bój się, ale idź i udaj się do żłóbka, ale nie tej stajenki z wołkiem i osiołkiem, którą możesz spotkać w niemal każdym kościele, ale udaj się do żłobka, domu dziecka, szpitalnych oddziałów dziecięcych i złóż Dzieciątku dar – nie koniecznie złota, kadzidła czy mirry, ale pluszowego misia, może jakieś puzzle, ale przede wszystkim czułe i nieobojętne serce. Amen.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama