CZY TO JEST MIŁOŚĆ...?

Artykuł z cyklu wydawnictw "Katecheta" - WYCHOWANIE DO MIŁOŚCI

WYCHOWANIE  DO  MIŁOŚCI

Tadeusz  Jakubowski

CZY  TO  JEST  MIŁOŚĆ...?

CZY  TO  JEST  MIŁOŚĆ...?

Nie ma człowieka, który nie zetknąłby się z pojęciem miłości. I nie ma słowa bardziej zdewaluowanego, którym określa się różne, niekiedy sprzeczne działania, także te nie mające z miłością nic wspólnego.

Temat miłości jest tematem bardzo trudnym i bardzo szerokim. Trudnym z uwagi na istotę miłości i specyfikę całego zagadnienia. Szerokim z uwagi na wielowymiarowość miłości a także jej "rodzaje" występujące w różnych odniesieniach i relacjach.

Tak szeroki zakres zagadnienia przekracza merytoryczne możliwości autora a także techniczne możliwości niniejszego pisma. Dlatego zagadnienie miłości chciałbym ograniczyć do relacji uczuciowych jakie budzą się u młodych ludzi, relacji, które wielu z nich nazywa miłością a także przedstawić prawdziwy obraz dojrzałej miłości dwojga ludzi.

Tytuł niniejszego artykułu jest pytaniem stawianym przez młodzież, gdy w ich życiu pojawia się nowe, dotąd nieznane uczucie. Chciałbym przedstawić sposób w jaki podejmuję rozmowę z młodzieżą na temat uczuciowości, zakochania, fascynacji, miłości.

Pomijam tu zagadnienia Źródła Miłości - Boga, który "jest MIŁOŚCIĄ", ponieważ zakładam, że tematy te były już omawiane na wcześniejszych osobnych katechezach.

Poniższy tekst jest próbą przedstawienia fragmentów wypowiedzi na temat miłości skierowanych do młodzieży szkół średnich podczas spotkań poświęconych tematyce prorodzinnej.

* * *

Przyjaźń stanowi "wyższą" formę koleżeństwa. Przyjaciela się wybiera, powierza się mu niekiedy bardzo intymne sprawy, problemy. Zazwyczaj istnieją wspólne idee. Tworzy się więż duchowa. Jest im ze sobą dobrze.

W przyjaźni chłopaka i dziewczyny często pojawia się uczucie. I tu następuje pytanie: Czy to co powstało, pojawiło się między nami - to miłość? Aby na to pytanie odpowiedzieć, musimy postarać się scharakteryzować, "zdefiniować" miłość.

Słowo miłość jest słowem zdewaluowanym. Mianem "miłości" określa się różne - niekiedy sprzeczne sytuacje nie mające z rzeczywistą miłością nic wspólnego. Rodzi to wiele nieporozumień. Natomiast jednoznaczne zdefiniowanie natrafia na duże trudności. Gdybyśmy tu rozpisali ankietę z pytaniem: "czym jest miłość?" odpowiedź mogłaby sprawić (przynajmniej niektórym) znaczne trudności, a i odpowiedzi charakteryzowałyby się dużą rozbieżnością, co stanowi pewną prawidłowość.

Można powiedzieć, że miłość to wola i działanie dla dobra, dla szczęścia drugiej osoby, to niejako altruizm gdzie ty, a dokładniej twoje dobro jest dla mnie najważniejszym celem działania:

  • chcę ci pomagać, wspierać,
  • nie pozwolę ciebie skrzywdzić,
  • chcę być za ciebie odpowiedzialny,
  • chcę cię bronić.

Jeżeli ja, moje dobro jest dla ciebie najważniejsze, jest to miłość wzajemna.

Generalnie można stwierdzić, że w świadomości wielu ludzi istnieje sfałszowana koncepcja - wizja miłości, sfałszowana poprzez środki masowego przekazu odnoszące miłość tylko do doznań seksualnych - do współżycia. Ludzie, którzy na ekranach TV czy kin się kochają, najczęściej współżyją i to w świadomości młodego człowieka powoduje skojarzenie: kochać to znaczy całować, pieścić, współżyć. W ich świadomości inna koncepcja miłości nie istnieje.

Widzimy tu ogromną rozbieżność między autentyczną miłością, która jest pragnieniem i działaniem dla dobra drugiego człowieka, a ową sfałszowaną wizją miłości.

Ale powróćmy do pytania. Czy to, co pojawiło się między nami, to, co powstało między chłopakiem a dziewczyną, czy to jest miłość?

Porównując swoje relacje, odniesienia do drugiej osoby z "definicją" miłości zauważycie pewne rozbieżności. Bo np. poznałem dziewczynę i czegoś oczekuję:

  • chcę, aby do mnie się uśmiechała,
  • chcę, aby tylko mi poświęcała czas,
  • aby tylko ze mną rozmawiała, umawiała się,
  • aby należała tylko do mnie.

Kto tu jest najważniejszy? JA. Ja coś chcę, ja mam pewne życzenia, pewne oczekiwania... Ta osoba może mi pomóc je zrealizować. Te pojęcia nie odpowiadają pojęciu miłości (dobra drugiej osoby), bo miłością nie są. Ten stan psychologia nazywa miłością życzeniową lub zakochaniem się. Już sam zaimek zwrotny "się" świadczy o tym że to ja się zakochałem. Zakochanie tym się charakteryzuje, że nie trwa długo. Jesteśmy zakochani mocno, tak mocno, że jest to najważniejszą sprawą naszego życia i wydaje nam się, że to potrwa całe lata. A najczęściej już po kilku tygodniach stwierdzamy, że ktoś inny bardziej nam się podoba. Dlaczego?. Bo dążenie do kontaktów wynika z bodźców psychicznych związanych z moją płcią, takich bodźców jak:

  • zafascynowanie rodzącym się we mnie zainteresowaniem,
  • zafascynowanie chłopaka - kobiecością; dziewczyny - męskością,
  • chęć przeżywania wzniosłych uczuć.

Nie ma tu miejsca na dobro drugiej osoby. Nas interesuje odmienność drugiej płci, kobiecość - męskość, a nie konkretna osoba. A kocha się przecież osobę stawiając jej dobro na pierwszym miejscu w naszym działaniu.

Miłość to nie sprawy erotyczne, sprawy "łóżka", "uprawiania miłości", seksu. To właśnie sfałszowana wizja miłości, o której mówiliśmy wcześniej, utożsamia miłość tylko z doznaniami erotycznymi, seksualnymi. Stąd powstaje u młodych ludzi, którzy się kochają propozycja czy wręcz żądanie współżycia jako "dowodu miłości". Takie życzenie czy żądanie chłopaka oznacza jego deklarację, że danej dziewczyny nie kocha, a chce ją wykorzystać, użyć do rozładowania popędu. Człowiek, który dojrzale kocha, pragnie dobra drugiej osoby. W tym wypadku dziewczyna nie chce się oddać, i słusznie, chłopak natomiast stosuje szantaż. Czy można kogoś kochać i go szantażować? Tak cię kocham, że aż cię szantażuję? Uleganie takiemu szantażowi zawsze niesie w sobie rozczarowanie a niekiedy dramat związany z nieplanowanym poczęciem dziecka.

Miłość to przede wszystkim sprawy psychiczne, uczuciowe, wewnętrzne a nie sprawy płciowe, seksualne. Tylko w miłości małżeńskiej dochodzi płaszczyzna płciowa. Dopiero dojrzałym następstwem i wyrazem miłości małżeńskiej jest współżycie.

Miłości nie można "próbować", nie można się "bawić" w miłość. Zabawa w miłość zawsze kończy się klęską: zawsze psychiczną (zerwanie, odejście, porzucenie), niekiedy dramatycznie (poczęcie dziecka nieoczekiwanego, nieplanowanego). Poczęcie dziecka, które dla wielu małżeństw jest prawdziwym błogosławieństwem, w tej sytuacji - dla ludzi zaskoczonych i przerażonych tym zdarzeniem - staje się dramatem. I wtedy w umysłach tych niedawnych uczestników "zabawy w miłość", a obecnie rodziców, może zrodzić się myśl o ucieczce od problemu poprzez wydanie wyroku śmierci na dziecko.

Należy sobie uświadomić, że w sytuacji zakochania się działanie opiera się na pobudzeniach a na nich nie można budować przyszłości. Nastawieni jesteśmy na odbiór a miłość to dawanie dobra drugiej osobie w różnej formie. I tego dawania (nie ciała, ale pomocy, czasu, siły, wsparcia, opieki) trzeba się uczyć. Inaczej mówiąc miłości trzeba się uczyć, trzeba ją budować, trzeba pielęgnować, trzeba dbać o jej rozwój.

Troska o właściwy rozwój miłości winna towarzyszyć ludziom przez całe życie. Bo miłość jest procesem dynamicznym, podlega rozwojowi lub regresji. Jeżeli się nie rozwija, to zanika. Miłość można przyrównać do rozwoju psychiki dziecka. Wdzięk trzylatka jest dobry tylko wtedy, gdy dziecko ma 3 lata. Ten sam wdzięk dla dziecka w wieku 7 lat świadczyłby o niedorozwoju, bo od dziecka siedmioletniego oczekuje się wdzięku innego, "rozwiniętego".

Podobnie z miłością, która ciągle musi się rozwijać. Miłość w pierwszej swojej fazie najczęściej przeżywana jest bardzo emocjonalnie, bliska jest fascynacji, obejmuje całą psychikę. Mówi się wtedy o wielkiej miłości. Ale czy ona jest "wielka"?

Uczucia niższe, prymitywne, takie jak złość, zazdrość, nienawiść są przeżywane bardzo emocjonalnie, potrafią zawładnąć całym człowiekiem, odebrać mu możliwość trzeźwej oceny sytuacji. Przeżywanie tych uczuć jest dla innych najczęściej zauważalne, trudno je ukryć. Człowiek staje się niezdolny do przyjęcia od innych jakichkolwiek porad czy sugestii. Często robi niezrozumiałe głupstwa.

Im uczucie prymitywniejsze, tym przeżywane jest bardziej emocjonalnie, ale trwa ono stosunkowo krótko.

Uczucia wyższego rzędu (wdzięczność, czułość, tolerancja, opiekuńczość, ufność) są przeżywane mniej emocjonalnie, często są niezauważalnie dla innych, przez co wcale nie stają się mniej wartościowe, a wręcz odwrotnie - są bardziej trwałe, stabilne, autentyczne.

Miłość "nowa", "świeża", "młoda" ma w sobie coś z uczuć prymitywnych (fascynacja, emocjonalność, nieprzyjmowanie uwag itp.), potem normalnym procesem jest zmiana jej przeżywania: od bardzo emocjonalnego do spokojnego, ale trwalszego.

Nieporozumieniem jest próba "konserwacji" miłości w jej początkowej formie. Często w poezji czy piosenkach pojawia się temat żalu za wielką miłością, która odeszła. Ona nie odeszła, zmieniła się tylko jej forma, siła jej przeżywania. Stąd też w rzeczywistości "żal za uchodzącą miłością" jest żalem za niezdolnością do przeżywania miłości tak, jak wcześniej. Takie przeżywanie już bezpowrotnie minęło, bo minąć musiało. Człowiek, który ciągle chciałby przeżywać takie uniesienia nigdy nie doszedłby do dojrzałej formy miłości.

Miłość od formy pierwotnej, przeżywania emocjonalnego, gdzie przede wszystkim zaangażowana jest własna osoba, przechodzi do formy MY. My stanowimy pewną wartość złożoną z dwóch równorzędnych osób. MY w hierarchii ważności zajmuje wyższe miejsce niż JA. Wreszcie w tej wartości MY druga osoba przyjmuje dla mnie pozycję uprzywilejowaną. TY i twoje dobro jest dla mnie najważniejsze, ja żyję dla ciebie, dla twojego dobra w tej jedności, wartości jaką my stanowimy.

Te rozważania uzasadniają wcześniejszą sugestię, że miłości trzeba się uczyć, trzeba ją nieustannie pielęgnować i rozwijać dla dobra naszego przyszłego związku i tym samym dla naszego dobra.

CZY  TO  JEST  MIŁOŚĆ...?

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama