Rozmowa o postawie wobec samego siebie

Rozmowy z młodzieżą o dojrzałości - rozmowa I

Drogie dziewczęta i drodzy chłopcy!

Przychodzę tutaj jako świadek Chrystusa, który pragnie, aby każdy z nas żył w miłości i prawdzie, aby nasza radość była pełna. Każdy z nas jest niezwykle cenny w Jego oczach. On, będąc Bogiem, z miłości do nas stał się człowiekiem, aby wyzwolić nas z niewoli grzechu i śmierci, aby pomóc nam żyć w świętości i wolności dzieci Bożych, w przyjaźni z samym sobą, z drugim człowiekiem i z Bogiem. Z drugiej strony przynajmniej czasami przekonujemy się, że trudno jest żyć naprawdę w wolności i świętości, że trudno jest wygrać życie. Nie wystarczy przecież samo tylko pragnienie, by żyć mądrze i radośnie. Obserwując życie własne i innych ludzi odkrywamy, że człowiek jest kimś jedynym na tej ziemi, kto potrafi skrzywdzić, a nawet zniszczyć samego siebie. Niektórzy krzywdzą siebie aż tak bardzo boleśnie, że popadają w śmiertelne uzależnienia (np. od alkoholu czy narkotyków), a nawet odbierają sobie życie. Każdy z nas nosi w sobie inny świat. Jedni żyją w świecie bólu, agresji, rozgoryczenia, depresji, alkoholizmu, wrogości, przestępczości. Inni budują w sobie i wokół siebie świat radości, nadziei, szacunku, zaufania, przyjaźni i życzliwości.

Chciałbym, aby to spotkanie pomogło każdemu z was w coraz lepszym rozumieniu samego siebie i swojego życia. Chciałbym, aby wewnętrzny świat każdego z was był wielki, piękny i szlachetny, Chciałbym, abyście mogli żyć w radości i wolności, bez popełniania błędów, które już inni popełnili, popadając w dramatyczne cierpienia i uzależnienia. Przeżywacie okres młodości, od którego w znacznym stopniu zależy cała wasza przyszłość. Przygotowanie się do szczęśliwego życia jest trudnym zadaniem, gdyż każdy z nas jest bardzo skomplikowany wewnętrznie, stanowi tajemnicę dla samego siebie, łatwo może ulegać iluzjom i słabościom. Żyjemy w świecie, który odczuwa konsekwencje grzechu pierworodnego oraz skutki grzechów kolejnych pokoleń. To wszystko wpływa także na naszą osobistą sytuację oraz sprawia, że życie w radości i wolności nie jest czymś łatwym i spontanicznym, jak uczenie się chodzenia czy języka ojczystego. Cała historia ludzkości świadczy o tym, że w sposób spontaniczny i bez stawiania sobie wymagań człowiek może jedynie przegrać życie, ulegając własnym słabościom i stając się bezradnym wobec zewnętrznych zagrożeń.

Życie na miarę ludzkiego powołania i szczęścia wymaga spełnienia bardzo konkretnych i trudnych warunków. Wymaga pogłębionego rozumienia samego siebie i otaczającego nas świata. Wymaga też takiego postępowania, które umożliwia rozwój i respektowanie naszych największych aspiracji. Jest to zadanie przypominające w pewnym sensie pracę z komputerem. Gdy chcemy prawidłowo obsługiwać i w pełni wykorzystać możliwości bardzo skomplikowanego komputera najnowszej generacji, to powinniśmy dokładnie zapoznać się z instrukcją jego obsługi. Tymczasem każdy z nas jest kimś nieporównywalnie bardziej skomplikowanym niż wszystkie komputery świata. Dlatego w odniesieniu do nas samych instrukcja obsługi, która stwarza szansę na wygranie życia, jest jeszcze bardziej skomplikowana. Mam nadzieję, że to spotkanie pomoże wam odważnie popatrzeć na samych siebie i wygrać życie. Podstawowym warunkiem szczęśliwego życia jest dojrzałe, przyjazne spotykanie się z samym sobą i z innymi ludźmi, a także z Bogiem — naszym najwierniejszym przyjacielem. Przyjrzyjmy się tym wszystkim rodzajom spotkań, bo to właśnie one decydują o rozmiarach naszej radości i wolności.

1. Spotkanie z własną cielesnością

Po grzechu pierworodnym wszyscy ludzie, chociaż w różnym stopniu, przeżywają trudności w zrozumieniu sensu swojego ciała i w odpowiedzialnym kierowaniu własną cielesnością. Nie jest sprawą przypadku, że pierwszą konsekwencją tamtego grzechu było zaniepokojenie się człowieka własną sytuacją cielesną. Adam powiedział do szukającego go Boga: „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się” (Rdz 3, 10). Zajęcie dojrzałej postawy wobec ciała jest w tej sytuacji trudnym zadaniem. W sposób spontaniczny grożą nam postawy skrajne i zaburzone. Największym błędem jest sytuacja, w której dany człowiek utożsamia się z własnym ciałem. W konsekwencji wierzy, że do szczęścia wystarczy mu ciało i cielesna jedynie satysfakcja. Staje się niewolnikiem ciała. Niewolnikiem apetytu, popędów, lenistwa czy wygodnictwa. Czyni wtedy jedynie to, czego chce jego ciało. Uleganie dyktaturze ciała mści się jednak na człowieku. Prowadzi do zaburzeń psychicznych, do niepokojów sumienia, do bolesnych rozczarowań i dramatycznych napięć w relacjach międzyludzkich. Za cenę doraźnej przyjemności człowiek zniewolony ciałem płaci najwyższą cenę: cenę cierpienia, konfliktów i krzywd. W takiej sytuacji łatwo ulec alkoholowi czy narkotykowi, by „zapomnieć” o przeżywanych niepokojach i trudnościach.

Mądre kierowanie własną cielesnością wymaga najpierw odkrycia sensu ludzkiego ciała. Wcielenie Syna Bożego rzuca pełne światło na tę tajemnicę. Stwórca obdarzył nas cielesnością nie po to, byśmy się jej podporządkowali lub byśmy od niej uciekali, lecz po to, byśmy dzięki ciału mogli wyrażać miłość. Byśmy mogli — tak, jak Chrystus - kochać miłością widzialną, czyli wcieloną w konkretne słowa i czyny. Najbardziej wymownym przykładem miłości wcielonej jest miłość macierzyńska. Stając się matką, kobieta ofiarowuje kawałek swojego ciała i część swojej krwi, aby obdarzyć życiem i miłością rodzące się dziecko. A potem do końca życia potrafi ofiarować swe siły, zdrowie i czas, aby jej dziecko czuło się kochane i aby mogło się rozwijać. Istnieją trzy podstawowe sposoby okazywania miłości za pośrednictwem ciała. Te trzy sposoby to: fizyczna obecność, mądra pracowitość oraz odpowiedzialna czułość, dostosowana do rodzaju więzi międzyludzkich oraz do potrzeb drugiego człowieka

Zajęcie dojrzałej postawy wobec własnej cielesności wymaga nie tylko odkrycia sensu ludzkiego ciała oraz nauczenia się pracowitej i czułej obecności w życiu tych, których kochamy. Wymaga także nauczenia się szacunku dla cielesności człowieka. Skoro moja cielesność jest mi potrzebna po to, bym mógł kochać, to ciało nie jest czymś zbędnym, ani drugorzędnym. Jest czymś cennym. Koniecznym przejawem szacunku wobec cielesności jest troska o ciało, troska o zdrowie fizyczne, o prawidłowe odżywianie, o właściwy tryb życia. Minimum tej troski wyraża się w respektowaniu zasady: nie zabijaj i nie krzywdź ciała. Można w tej dziedzinie podać bardzo konkretne wskazania, np.: nie pal nigdy papierosów, nigdy nie sięgaj po narkotyki, nie pij alkoholu w wieku rozwojowym, nie nadużywaj alkoholu w wieku dorosłym. Nie sięgaj po żadne substancje chemiczne, które niszczą równowagę hormonalną i zdrowie twego organizmu (np. tabletki antykoncepcyjne czy odchudzające).

Właściwa postawa wobec cielesności wymaga spełnienia jeszcze jednego warunku. Warunkiem tym jest zachowanie dyscypliny i czujności wobec własnego ciała. Dojrzały człowiek troszczy się o dobre zdrowie i sprawność fizyczną nie po to, by podporządkować się własnej cielesności, lecz po to, by jego ciało stało się zdolne do wyrażania miłości. Dojrzały człowiek to ktoś, kto jest panem własnej cielesności.. To ktoś, kto swoją cielesnością wyraża miłość i odpowiedzialność. To ktoś, kto za pomocą własnej cielesności potrafi wyrażać wartości oraz budować więzi, które nie mieszczą się w logice ciała.

2. Spotkanie z własną psychiką

Współczesna wiedza o człowieku pomaga nam w lepszym rozumieniu naszej sfery psychicznej i w mądrzejszym kierowaniu tą sferą. Podstawą ludzkiej psychiki, jakby "atomem" życia psychicznego, jest felt-sense, czyli treść przeżywana emocjonalnie. Oznacza to, że normalnie funkcjonujący człowiek potrafi jednocześnie myśleć o swojej sytuacji życiowej oraz doświadczać związanych z tą sytuacją przeżyć i emocji. Każdy człowiek myśli i przeżywa siebie i otaczającą go rzeczywistość w sposób odmienny i niepowtarzalny. Jest to związane z jego specyficzną historią życia, wychowaniem, z dążeniami i przekonaniami, z wpływem środowiska, itp. Niedojrzałe sposoby myślenia i przeżywania uniemożliwiają mądre kierowanie samym sobą i szczęśliwe życie. Podobnie więc jak o dojrzałość w odniesieniu do sfery cielesnej, powinniśmy dbać także o dojrzałość w odniesieniu do sfery psychicznej.

2.1. Spotkanie z własną zdolnością myślenia

Zadaniem każdego z nas jest uczenie się mądrego, realistycznego myślenia na temat własnego życia i postępowania.. Od sposobu myślenia zależy przecież w dużym stopniu sposób naszego postępowania. Człowiek nie zawsze potrafi postępować zgodnie z tym, co zrozumiał, że jest słuszne i dojrzałe. Gdy jednak jego sposób myślenia o sobie i o własnym postępowaniu jest błędny, wtedy człowiek pozbawia się szans, by żyć w sposób dojrzały i szczęśliwy. Uczenie się mądrego myślenia jest trudne, gdyż każdy człowiek posiada jakby dwa różne mózgi, które umożliwiają posługiwanie się dwoma zupełnie odmiennymi strategiami myślenia. Z jednej strony mamy zdolność myślenia logicznego, precyzyjnego, naukowego. Potrafimy obiektywnie obserwować i analizować rzeczywistość, opisywać fakty, wyciągać prawidłowe wnioski z określonych doświadczeń. Z drugiej strony potrafimy być bardzo nielogiczni. Potrafimy „myśleć” w sposób magiczny, emocjonalny, życzeniowy, naiwny. Czasem „rozumujemy” w sposób wręcz śmieszny lub „pijany” mimo, że nie znajdujemy się pod wpływem alkoholu czy narkotyków.

Okazuje się, że myśleniem pierwszego typu, a więc myśleniem logicznym i precyzyjnym, posługujemy się zwykle wtedy, gdy myślimy o innych ludziach albo o otaczającym nas świecie. Innymi słowy wtedy, gdy gromadzimy informacje na temat zjawisk, osób czy wydarzeń, które nie mają bezpośredniego związku z naszym życiem i postępowaniem, jesteśmy obiektywnymi i precyzyjnymi obserwatorami. Kiedy natomiast myślimy o rzeczach, zjawiskach, sytuacjach czy osobach, które mają bezpośredni związek z nami samymi, z naszą sytuacją życiową lub z naszym postępowaniem, to często tracimy logikę i precyzję myślenia, ulegając różnym iluzjom albo kłamstwom. Oto prosty przykład. Spytałem pewnego ucznia ze szkoły średniej o przyczyny ocen niedostatecznych jego kolegi. Odpowiedział mi w sposób logiczny i obiektywny: "Mój kolega ma złe oceny, gdyż się nie uczy, wagaruje, lekceważy nauczycieli". Następnie spytałem tego samego chłopca o powody jego własnych ocen niedostatecznych. Wtedy usłyszałem zupełnie inną odpowiedź: "W moim przypadku sprawa wygląda inaczej. Mam złe stopnie, gdyż miałem pecha na klasówce, zginęły mi niektóre kartki z podręcznika, nie było prądu, gdy chciałem się uczyć, a nauczyciele oceniają mnie w sposób niesprawiedliwy".

Każdy z nas ma zatem straszną władzę: władzę manipulowania własnym myśleniem oraz władzę oszukiwania samego siebie. Nie jest to zjawisko przypadkowe. Zwykle jego celem jest próba usprawiedliwiania własnych błędów. Im bardziej błądzi dana osoba, tym większe ma tendencje, by manipulować własnym myśleniem, by oszukiwać samą siebie, by uciekać od świata faktów w świat fikcji i miłych iluzji. Kryzys życia prowadzi do kryzysu myślenia. Człowiek posiada całkowitą władzę nad własnym myśleniem. Dzięki temu potrafi sobie wmówić wszystko to, w co chce uwierzyć, albo co chce przyjąć za swoją „prawdę”. W oszukiwaniu samego siebie nie ma granic. Sposób myślenia o wszystkim, co nie dotyczy bezpośrednio nas samych, zależy głównie od ilorazu inteligencji i pracowitości w nauce. Natomiast nasz sposób myślenia o własnym życiu i postępowaniu zależy przede wszystkim od naszego postępowania. Im bardziej mamy zaburzone i pogmatwane życie, tym bardziej zaburzone i pogmatwane okazuje się nasze myślenie. Przykładem drastycznym takiej sytuacji są sposoby myślenia typowe dla osób uzależnionych od alkoholu. Gdyby uznały one fakt, że straciły kontrolę nad alkoholem, to powinny podjąć decyzję o całkowitej abstynencji do końca życia. Ponieważ wytrwanie w abstynencji jest trudne, gdyż wymaga przezwyciężenia mechanizmów choroby alkoholowej oraz gruntownej przemiany życia, więc łatwiej wtedy o dostosowanie myślenia do błędnego postępowania. W przypadku alkoholizmu mamy do czynienia z systemem iluzji i zaprzeczeń. Oznacza to sytuację, w której dany alkoholik łudzi się, że nie ma problemu z alkoholem oraz zaprzecza najbardziej nawet bolesnym konsekwencjom sięgania po alkohol. Uzależniony to ktoś, kto nałogowo oszukuje samego siebie. Większość uzależnionych oszukuje się aż do śmierci.

Nie trzeba być jednak alkoholikiem, by próbować oszukiwać samego siebie. Dla przykładu część chłopców i dziewcząt twierdzi, że według nich piwo nie jest alkoholem i że nie powoduje uzależnień. Tymczasem kufel piwa działa dokładnie tak samo, jak lampka wina czy kieliszek wódki. W Niemczech jest kilkaset tysięcy alkoholików, którzy piją wyłącznie piwo. W Stanach Zjednoczonych jest zakazana sprzedaż piwa osobom poniżej 21-go roku życia, gdyż badania wykazały, że jeśli ktoś zaczyna sięgać po piwo czy inne napoje alkoholowe po skończeniu 21-go roku życia, to cztery razy mniej ryzykuje, że zostanie alkoholikiem, niż wtedy, gdy zaczyna inicjację alkoholową w wieku 18 lat. Gdy ktoś sięga po piwo czy inne napoje alkoholowe przed skończeniem 18-go roku życia, to może stać się alkoholikiem już po kilku miesiącach.

A oto inny przykład naiwnego myślenia. Niektórzy chłopcy i dziewczęta w rozmowie ze mną stwierdzają, że chcą w przyszłości założyć rodzinę, ale uważają, że małżeństwo wcale nie musi być nierozerwalne. Jeśli w ich przyszłym życiu małżeńskim pojawią się jakieś trudności, wtedy mogą po prostu wziąć rozwód. W obliczu takiego rozumowania stawiam bardzo proste pytanie: a zatem nie mielibyście nic przeciwko temu, gdyby jutro wasi rodzice powiedzieli wam, że się rozwodzą? Ogromna większość młodych przyznaje wtedy, że byłby to dla nich wielki dramat i że nie chcą nawet dopuszczać myśli o rozwodzie swoich rodziców. Stwierdzają też, że muszą się jeszcze zastanowić nad swymi dotychczasowymi poglądami na temat nierozerwalności małżeństwa. Kolejny przykład błędnego myślenia to przekonanie sporej grupy młodzieży, że do zawarcia szczęśliwego małżeństwa wystarczy to, iż ona i on się kochają. Tymczasem sama miłość tu nie wystarczy! Sama miłość może wystarczyć do zbudowania więzi przyjaźni. Założenie małżeństwa i rodziny wymaga jednak czegoś więcej. Wymaga miłości i dojrzałości. Wymaga wewnętrznej wolności i odpowiedzialności. Wymaga szlachetnego charakteru i wrażliwości moralnej. Wymaga nabycia określonych umiejętności, potrzebnych w życiu rodzinnym, zawodowym i społecznym. Wymaga zdolności do utrzymania rodziny oraz do odpowiedzialnego wychowania własnych dzieci. Można być przyjacielem człowieka chorego psychicznie, albo alkoholika czy narkomana, który nadal sięga po substancje uzależniające. Nie można jednak kogoś znajdującego się w takiej sytuacji wybrać na współmałżonka i rodzica swoich dzieci. Dopóki bowiem dana osoba trwa w takim stanie, dopóty nie może dojrzale wypełnić obowiązków małżeńskich i rodzicielskich. Nawet jeśli kocha bardzo szczerze. Przypomina mi się teraz najkrótsza powieść świata, którą zacytuję w całości: „On: czy chcesz być moją żoną? Ona: nie. I byli szczęśliwi do końca życia”.

Innym typowym sposobem oszukiwania samego siebie jest twierdzenie, że wolność to robienie tego, co się chce. Gdyby rzeczywiście na tym polegała wolność, to najbardziej wolne byłyby niemowlęta, chorzy psychicznie i przestępcy. Te trzy kategorie ludzi rzeczywiście robią to, co chcą. Nie znaczy to wcale, że są oni wolnymi ludźmi. Przeciwnie, albo nie osiągnęli jeszcze wolności, albo używają jej w sposób zaburzony. Aż tak zaburzony, że może doprowadzić to do całkowitej utraty wolności. Dojrzała wolność polega na robieniu tego, co mądre i wartościowe. I tylko tego. Najgroźniejszą iluzją, jakiej może ulec człowiek, jest przekonanie, że istnieje łatwe szczęście: bez wysiłku, bez dyscypliny, bez respektowania obiektywnych wartości, bez korzystania z pomocy rodziców i innych wychowawców, bez przyjaźni z Bogiem, bez kierowania się Jego przykazaniami, bez respektowania głosu własnego sumienia. Tymczasem gdyby istniało takie łatwe szczęście, to wszyscy ludzie byliby szczęśliwi. Nie byłoby ani jednego człowieka uzależnionego, chorego psychicznie, załamanego, przeżywającego stany samobójcze. To bowiem, co jest łatwe (np. zdolność oddychania, spożywania pokarmów czy poruszania się), osiągają wszyscy. Obserwacja życia prowadzi do oczywistego wniosku, że człowiek stoi w obliczu wyboru między trudnym szczęściem, a łatwym nieszczęściem. Kto ucieka od tej prawdy, ten wchodzi na drogę szybkiego nieszczęścia.

Człowiek mądry rozumuje w następujący sposób: „nie kieruję się moimi subiektywnymi przekonaniami, gdyż widzę, że wielu ludzi, dla których najważniejszym argumentem są ich własne przekonania, oszukuje samych siebie i wyrządza sobie krzywdę. Dlatego postanawiam używać mojego umysłu w sposób inteligentny, czyli po to, by obserwować życie innych ludzi i moje własne oraz by wyciągać logiczne wnioski z tych obserwacji. Mam wtedy szansę czynić to, co rzeczywiście służy memu rozwojowi i szczęściu”. Mądre myślenie oznacza, że zdajemy sobie sprawę, iż łatwiej jest nam czynić zło, którego nie chcemy niż dobro, którego pragniemy. Rozumiemy też, że nie możemy odłączyć naszych zachowań od ich naturalnych konsekwencji. Jeśli ktoś nie chce wyrządzać sobie krzywdy i ryzykować, że będzie np. alkoholikiem, to w wieku rozwojowym nie powinien sięgać po piwo ani żadne inne napoje alkoholowe. Podobnie jeśli ktoś nie chce mieć złych stopni w szkole, to musi się solidnie uczyć. Jeśli nie chce być chorym na AIDS, to musi uczyć się życia w czystości i wierności małżeńskiej. Jeśli nie chce cierpieć, to nie powinien czynić niczego, co wyrządza krzywdę jemu samemu lub innym ludziom. Jeśli chce być szczęśliwym, to powinien kierować się miłością i prawdą.. W przeciwnym przypadku nikt i nic nie uchroni go od kryzysu życia oraz od cierpienia.

2.2. Spotkanie z własnymi emocjami

Emocje są drugim - obok zdolności myślenia - ważnym elementem ludzkiej psychiki, który bezpośrednio wpływa na jakość naszego życia. Można je zdefiniować jako sposoby przeżywania wszystkiego, co dzieje się w nas i wokół nas. Emocje to reakcje człowieka na własne zachowania, a także na sytuacje zewnętrzne, które mają na niego wpływ. W zależności od okoliczności reakcje te wyrażają się poprzez radość, satysfakcję, poczucie bezpieczeństwa, zaufania, pewności siebie, albo poprzez niepokój, wstyd, poczucie winy, depresję, gniew, nienawiść. Skoro emocje są ważną informacją o naszej sytuacji życiowej, to nie powinno się ich dzielić na pozytywne i negatywne, lecz raczej na radosne i bolesne. Wszystkie bowiem są pozytywne jako nośniki informacji o naszym życiu. Co więcej, im bardziej bolesne są przeżywane emocje, tym cenniejszą stanowią one informację. Sygnalizują bowiem jakiś stan zagrożenia, który koniecznie powinno się zmienić, np. przez nawrócenie, przez zerwanie złych więzi czy przez obronę w obliczu doznawanej krzywdy.

Informacje emocjonalne o naszym życiu są tym cenniejsze, że w dużej mierze pozostają niezależne od naszej woli, od naszych przekonań, oczekiwań czy pragnień. Człowiek nie ma bowiem bezpośredniej władzy nad emocjami. Nie może ich sobie po prostu nakazać czy zakazać. Emocje można więc porównać do rozgłośni radiowej, która nadaje informacje o nas samych, ale jest od nas niezależna. Mamy wtedy tylko dwie możliwości: korzystać z tych informacji, albo wyłączyć radio. Jeśli chcemy postępować w sposób odpowiedzialny, to powinniśmy korzystać z informacji, które docierają do nas drogą emocjonalną. Im większy bowiem mamy dostęp do informacji o nas samych i o naszym położeniu, tym większą mamy szansę na właściwe postępowanie i na szczęśliwe życie. Emocje są zatem darem od Boga. Darem, który umożliwia nam dostęp do prawdy o naszym życiu. Dar ten okazuje się szczególnie potrzebny wtedy, gdy z jakiegoś względu manipulujemy własnym myśleniem w taki sposób, aby nie dostrzegać tych prawd o nas i o naszym postępowaniu, które stawiają nam trudne wymagania i które zobowiązują nas do zmiany życia.

Emocje są czymś więcej niż tylko źródłem informacji. Niosą ze sobą także energię i motywację do działania w kierunku pozytywnym i do powstrzymywania się od działań szkodliwych. Gdy zrobimy coś dobrego, to towarzysząca temu satysfakcja mobilizuje, by dalej tak postępować. Z kolei naszym niewłaściwym zachowaniom towarzyszy niepokój, ból, gniew, a czasem nawet rozpacz. Takie bolesne przeżycia nie są jednak nieszczęściem, lecz ważną informacją, która stwarza człowiekowi szansę na zmianę błędnego postępowania lub na przezwyciężenie niekorzystnej sytuacji. Właściwie wykorzystywane emocje stają się zatem cennym przyjacielem, który nas informuje o naszej sytuacji życiowej i który jednocześnie mobilizuje nas do wykorzystania tych informacji. Gdy człowiek unika kontaktu z emocjami, wtedy nie tylko traci szansę na zrozumienie własnej sytuacji życiowej, ale też ryzykuje, że emocje, których sobie nie uświadamia, zaczną kierować jego myśleniem, postępowaniem i w końcu całym życiem. Dla przykładu, jeśli ktoś przeżywa zazdrość i nie ma odwagi, by sobie to uświadomić, to taka nieuświadomiona zazdrość będzie nadal kierowała jego postępowaniem, a on sam nie będzie mógł tego zmienić. Człowiek nie może zapanować nad czymś, z czego nie zdaje sobie sprawy. Jeśli natomiast zdemaskuje swoją zazdrość, to ma szansę czuwać, by nie skrzywdzić osoby, której zazdrości, a jednocześnie ma szansę odkryć i wyeliminować źródło zazdrości, np. skłonność do porównywania się z innymi ludźmi.

Przeżywanie określonego rodzaju nastrojów nie jest sprawą przypadkową. Istnieje bowiem bezpośredni związek między sytuacją życiową i postępowaniem danego człowieka, a doznawanymi przez niego emocjami . Nie znaczy to jednak, że emocje podlegają ocenie moralnej. "Uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i od woli" (KKK 1767). Ocenie moralnej podlega nasza postawa wobec przeżywanych emocji, a nie one same. Warto zauważyć, że istnieje też ścisły związek między uczuciami a miłością. Nie jest sprawą przypadku, że najbardziej intensywne emocje wiążą się właśnie z miłością, gdyż to miłość stanowi największe pragnienie ludzkiego serca. Z kolei brak miłości powoduje dotkliwy lęk, cierpienie i rozgoryczenie emocjonalne. Jednak miłość sama w sobie nie jest uczuciem. Gdyby bowiem miłość była uczuciem, to nie można byłoby jej ślubować, gdyż człowiek nie może ślubować, że będzie przeżywał określone stany emocjonalne. Ponadto miłość, będąca jedynie uczuciem, stałaby się neutralna moralnie, gdyż takie właśnie są uczucia. Z miłością na tej ziemi są związane bardzo różne uczucia, w zależności od tego, co dzieje się z osobą przez nas kochaną.

Dojrzałość emocjonalna nie oznacza, że przeżywamy jedynie miłe uczucia i że nie doznajemy żadnych bolesnych stanów emocjonalnych. Taka sytuacja byłaby przejawem zaburzenia, gdyż emocje informują nas o naszej sytuacji życiowej, a ta podlega zmianom. Przynajmniej czasami pojawiają się sytuacje bolesne i niepokojące. Z tego względu także Chrystus przeżywał bardzo różne stany emocjonalne: od radości i wzruszenia do gniewu, niepokoju i dramatycznego cierpienia w Ogrójcu i na krzyżu. Niestety łatwo jest o popadnięcie w postawy skrajne wobec emocji. Jedną skrajnością jest próba ucieczki od emocji, np. za pomocą substancji uzależniających i psychotropowych. Drugą skrajnością jest bierne uleganie emocjom. Dojrzałość natomiast to sytuacja, w której emocje mnie informują o mojej aktualnej sytuacji życiowej, lecz mną nie rządzą. Dojrzały człowiek kieruje się bowiem miłością, prawdą i odpowiedzialnością, a nie emocjami.

Dojrzałość w sferze emocjonalnej oznacza ponadto odkrycie, że bolesne emocje nie są nieszczęściem, lecz ważną, chociaż bolesną informacją. Szczęście nie polega na dobrym samopoczuciu emocjonalnym, lecz jest konsekwencją życia w miłości i prawdzie. Powinniśmy zatem czynić nie to, co w danej sytuacji jest emocjonalnie przyjemniejsze lecz to, co jest wartościowsze. Miłość i odpowiedzialność jest zwykle trudniejsza niż wygodnictwo i egoizm. Ale wygodnictwo i egoizm prowadzi do postępowania, którego człowiek zaczyna się z czasem wstydzić i żałować. Natomiast wierność miłości i prawdzie owocuje radością, poczuciem bezpieczeństwa i wewnętrznym zadowoleniem. Wtedy alkohol czy narkotyk nie jest dla nas atrakcyjny ani groźny.

Warto wsłuchiwać się we własne przeżycia emocjonalne i korzystać z uzyskanych w ten sposób informacji o naszym życiu. Proponuję wam, drodzy chłopcy i dziewczęta, byście co jakiś czas robili ćwiczenie, które pozwala na weryfikację emocjonalną waszego życia. Może ona polegać na tym, że wieczorem koncentrujecie się na chwilę w samotności i wyobrażacie sobie, że następnego dnia inaczej niż dotąd postąpicie w danej sytuacji, czy że zrezygnujecie z kontaktu z określoną osobą czy grupą, chociaż do tej pory byliście przekonani, że wasze postępowanie jest prawidłowe, albo że kontakt z danymi rówieśnikami jest dla was czymś dobrym. Może się okazać, że na samą myśl o takiej zmianie poczujecie wielką ulgę i radość. Macie wtedy szansę na wyciągnięcie ważnych wniosków co do waszego postępowania i co do waszych kontaktów z innymi ludźmi.

3. Spotkanie ze sferą moralną i duchową

Gdy obserwujemy zachowanie człowieka i zwierząt, to dostrzegamy istotną różnicę. Otóż zwierzęta działają w sposób oparty na instynktach lub na zachowaniach wyuczonych. Nie potrafią zachowywać się w sposób świadomy i wolny. Nie programują swoich zachowań, ani nie przewidują ich skutków. Nie podejmują decyzji. Reagują jedynie biernie na określone bodźce, instynkty czy potrzeby. Tymczasem człowiek ma szansę być świadomym własnych zachowań. Może rozumieć to, co czyni. Potrafi programować swoje zachowania, potrafi określać ich cel oraz przewidywać ich skutki. Może decydować o tym, jaką postawę zająć wobec siebie i życia, wobec ludzi i Boga. Codzienne doświadczenie ukazuje cenę, jaką płaci człowiek za tę zdolność do działania świadomego i niezależnego. Ceną jest możliwość podejmowania błędnych decyzji. Mówiłem już wcześniej, że każdy z nas potrafi tak bardzo manipulować własnym myśleniem i w tak bardzo błędny sposób korzystać ze swojej wolności, że może żyć w świecie fikcji zamiast faktów i w świecie nienawiści zamiast miłości.

Nie każdy zatem sposób postępowania ma jednakową wartość. Pewne zachowania prowadzą do rozwoju i szczęścia, do budowania przyjaźni z Bogiem, z samym sobą i z innymi ludźmi. Są jednak i takie zachowania, które prowadzą do nienawiści, egoizmu, agresji czy desperacji, do alkoholizmu i przestępczości. W tej sytuacji każdy z nas powinien przyglądać się własnym zachowaniom w wymiarze moralnym. Wrażliwość moralna to zdolność odróżniania zachowań, które krzywdzą od zachowań, które służą dobru człowieka. To zatem inteligencja zaaplikowana do obserwowania i oceny własnego postępowania. Natomiast normy moralne to reguły postępowania, które chronią nas przed wyrządzaniem krzywdy sobie i innym ludziom, oraz które ukazują dojrzałe sposoby postępowania.

Potrzebna jest nam jednak nie tylko wrażliwość moralna, ale także wrażliwość duchowa. Duchowość to zdolność człowieka do zrozumienia samego siebie: własnej natury, sensu życia, powołania. Rozwój duchowy umożliwia odkrycie podstawowych celów i wartości, bez których człowiek nie może być szczęśliwy. Takimi wartościami są: miłość, prawda, odpowiedzialność, wolność. Zarówno normy moralne, jak i wartości duchowe pełnią podobną funkcję: bronią człowieka przed błędnym postępowaniem i krzywdą, a jednocześnie ukazują mu drogę optymalnego rozwoju. Normy moralne ukazują konkretne zasady postępowania i wyrażane są poprzez system zakazów (Dekalog) oraz poprzez system pozytywnych wskazań (dwa przykazania miłości). Z kolei duchowość umożliwia określenie właściwej hierarchii między różnymi celami życiowymi, które człowiek uznaje za wartościowe.

Skoro moralność i duchowość broni człowieka przed krzywdą doznaną, to wydawać by się mogło, że nikt z nas nie będzie chciał odrzucić tego typu cennych drogowskazów na drodze życia. Niestety okazuje się, że jest inaczej. Podstawową przyczyną odrzucania moralności i duchowości jest fakt, że po grzechu pierworodnym łatwiej jest człowiekowi czynić zło, które go krzywdzi, niż dobro, które przynosi radość. Gdyby łatwiej było czynić to, co nas rozwija., niż to, co nas krzywdzi, to nikt z ludzi nie wyrządzałby sobie krzywdy i nie negował norm i wartości, których zasadność potwierdza codzienne życie. Zwykle zatem najpierw następuje odrzucenie jakiegoś dobra, którego osiągnięcie jest trudne, albo jakiejś prawdy, która stawia człowiekowi wymagania. Dopiero później następuje odrzucenie norm i wartości, które owo dobro lub ową prawdę chronią.. Bezpośrednią przyczyną odrzucenia norm i wartości jest zatem kryzys życia, a celem jest szukanie łatwego szczęścia w sytuacji, w której brakuje szczęścia prawdziwego.

Tego typu iluzja o istnieniu łatwego szczęścia według dowolnie ustalanych zasad, jest najbardziej niebezpieczną pułapką, jaką człowiek może zastawić na samego siebie. W taką właśnie pułapkę wpadli pierwsi ludzie na początku historii. Grzech pierworodny polegał na przekonaniu, że człowiek potrafi własną mocą odróżnić dobra od zła i że wystarczy złamać Boży zakaz, aby samemu stać się jak Bóg. Gdy zerwiemy zakazany owoc — będziemy jak bogowie! Czyż można wymyślić sobie łatwiejszą drogę do szczęścia? Okazało się jednak, że takie łatwe szczęście, według recepty ułożonej przez człowieka, po prostu nie istnieje. Już na początku historii okazało się, że człowiek nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie, i że własną mocą nie potrafi odróżniać dobro od zła, lecz raczej mieszać dobro ze złem i czynić zło.

Pogoń za iluzją łatwego szczęścia, która stoi u podstaw odrzucenia norm i wartości, może mieć różne oblicza. Może oznaczać szukanie szczęścia bez wysiłku, bez autorytetów, w oparciu o pieniądze, doraźną przyjemność, alkohol czy narkotyk. Może też oznaczać dążenie do manipulowania innymi ludźmi, do traktowania ich jak rzeczy, do szukania łatwego zarobku ich kosztem. Ktoś, kto kieruje się jedynie logiką doraźnej przyjemności, nie jest zdolny, by kochać i być odpowiedzialnym. Nie jest zdolny do wierności i wytrwałości. Stopniowo staje się coraz bardziej niewolnikiem ciała, popędów, egoizmu, wygodnictwa. Wchodzi w coraz bardziej bolesny konflikt z samym sobą, z drugim człowiekiem i z Bogiem. Popada w kryzys życia. Ma wtedy dwie możliwości: odrzucić swój dotychczasowy styl życia lub odrzucić normy moralne, których nie respektuje i wartości duchowe, których nie szuka. Ponieważ to drugie jest łatwiejsze, stąd im większy kryzys życia, tym większa pokusa, by zanegować najbardziej nawet oczywiste fakty, prawdy, normy i wartości.

Każdy z nas powtarza dramat grzechu pierworodnego za każdym razem, gdy ulega naiwności, gdy oszukuje sam siebie, gdy pozwala, by nim manipulował współczesny wąż oszustwa i przewrotności. Oszukiwanie samych siebie stało się epidemią naszych czasów. Okazuje się, że coraz lepiej rozumiemy świat, który nas otacza, a coraz mniej rozumiemy samych siebie i sens naszego życia. Coraz trudniej odróżniamy to, co nas rozwija, od tego, co nas krzywdzi i niszczy. Skutkiem odrzucania norm moralnych i wartości duchowych jest cierpienie człowieka i oddalanie się od szczęścia. Nigdy jeszcze w historii naszej cywilizacji nie było tyle, co obecnie, dramatycznych krzywd i cierpienia wśród dzieci, młodzieży i dorosłych. Nigdy nie było tylu milionów ludzi chorych psychicznie, uzależnionych od alkoholu i narkotyków. Nigdy nie było tylu samobójców, przestępców, tylu rozwiedzionych, tylu niezdolnych do miłości. Troska o odróżnianie tego, co nas krzywdzi, od tego, co nas rozwija, jest więc koniecznym warunkiem życia w radości i wolności.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama