Dzieci jak niebo. Czego rodzice mogą nauczyć się od Jezusa

Przedmowa zatytułowana "Czego się uczymy od Jezusa?"

Dzieci jak niebo. Czego rodzice mogą nauczyć się od Jezusa

Wolfgang Bergmann

DZIECI JAK NIEBO
Czego rodzice mogą nauczyć się od Jezusa

ISBN: 978-83-7505-870-3
wyd.: Wydawnictwo WAM 2011

Spis wybranych fragmentów
Czego się uczymy od Jezusa?
Zdani tylko na siebie

Czego się uczymy od Jezusa?

NAWET GDYBY WSZYSTKO SIĘ SKOŃCZYłO, MIłOŚĆ NIGDY NIE USTANIE
św. Paweł

Jezus kochał dzieci. Jest na to wiele świadectw w Nowym Testamencie: „Pozwólcie dzieciom przyjść do mnie ....”, wołał do swoich gorliwych apostołów, którzy uważali, że słowa Jezusa są ważniejsze niż zwracanie się ku maluczkim. Jezus widział to inaczej. Swoje słowa o zbawieniu i miłości wiązał ściśle z naturą dzieci, wszystkiego ciekawą, czasami niespokojną i całkowicie ufną. „Jeśli nie staniecie się jak dzieci...” „Do nich należy Królestwo Niebieskie”. Tak, Jezus był przyjacielem dzieci. A dlaczego? Ponieważ był heroldem Miłości.

Czy zatem my, którym często tak brak pewności w postępowaniu i obcowaniu z naszymi dziećmi, możemy się uczyć od Jezusa? Ależ naturalnie! Jezus nie daje żadnych wychowawczych wskazówek i propozycji. Ale mądrzy rodzice wiedzą, że abstrakcyjne rady są mało pomocne. Życie z całą swoją dynamiką i różnorodnością jest zawsze zupełnie inne i do nich nie przystaje. Jezus nigdy nie był abstrakcyjny. I tu dotykamy sedna sprawy.

Czego zatem możemy nauczyć się od Jezusa? Jego postawa, Jego słowa i ich barwa, Jego obrazy i zawarte w przypowieściach metafory — wszystko jest przepojone duchem pełnym życia. Aże życie jest miłością, możemy przeczytać u Jana, a później także u Pawła, jeśli nie wiemy tego jeszcze z własnego doświadczenia.

I to właśnie jest przedmiotem tej książki. Czego uczy nas historia, w której Jezus zasiada do stołu razem z Zacheuszem, oddającym się w konarach drzewa marzycielskim mrzonkom? Syn Człowieczy był zmęczony, głodny, niewiele mówił. On tam po prostu był. Jego obecność poruszyła i wzruszyła tego oderwanego od rzeczywistości marzyciela i zmieniła jego życie.

W tym tkwi wychowawcza mądrość. Nie to, co mówimy, nie to, czego chcemy, lecz jedynie to, kim jesteśm y, porusza nasze dzieci, ma na nie wpływ, kształtuje je i „wychowuje”. Dobrzy pedagodzy to ludzie fascynujący, mający wiele do powiedzenia dzieciom na temat zagadek i sensu ich młodego życia. One to czują. Bardzo dobrze wyczuwają dorosłych. Jednych darzą swym zaufaniem, drugich nie.

No cóż, nie da się ukryć, że Jezus był człowiekiem buntowniczym. Nasze dzieci to lubią. Klarowny język, nieustraszoną postawę i tę empatię: W odniesieniu do słabych, wyrzuconych poza nawias i grzeszników zawsze przychodziły Mu na myśl najpiękniejsze parabole, w stosunku zaś do bogatych Jego mowa była twarda i często tak polemiczna, że przyprawiłaby niejednego w naszej naznaczonej poprawnością kulturze o zawrót głowy.

Dzieci lubią osoby współczujące i odważne. W głębi serca są małymi buntownikami, szukającymi wszakże ładu i oparcia. U kogo znajdą jedno i drugie, jeśli nie u takich ludzi, którzy po pierwsze mają siłę, by iść pod prąd, a po drugie nie wychodzą zaraz z siebie przy byle niedorzecznej uwadze dziecka czy z powodu każdej jego dziecinady i bezmyślności, którzy nie zwołują od razu z tej przyczyny zespołu wychowawczego czy zebrania rodziców lub nie udają się do poradni i którzy wreszcie są klarowni oraz jednoznaczni w swojej postawie, w swojej etyce i w tym, co dla nich jest ważne. Rzadko nasze dzieci znajdują takie nieoportunistyczne wzorce.

Jest to dla rodziców duże wyzwanie. Muszą skupiać w sobie jednocześnie wiele cech, by sprostać zadaniu względem swoich bystrych, rezolutnych pociech. Muszą być odważni, czasami trochę zwariowani, ajednocześnie nieoderwani od rzeczywistości, zdolni do powiedzenia „nie”, jednak bez akcentowania swojej wyższości. Takim właśnie był żyjący, historyczny Jezus.

Spójrzmy zatem na Jezusa, a następnie na dzieci i odwrotnie, a wówczas dowiemy się nieskończenie wiele o należytym wychowaniu i sensownym życiu, o pięknie naszej egzystencji i wreszcie przede wszystkim o tym, co Jezus, a po nim Paweł wnieśli do naszej zachodniej historii niczym nieprzemijający skarb: a mianowicie o prawdzie na temat miłości. Dowiemy się, że nasze dzieci potrzebują silnych osobowości. One nie chcą formalnego równouprawnienia, ani z rodzicami, ani z nauczycielami. Dzieci nie chcą być z nimi równouprawnione, chcą być przez nich ochraniane. Ale to pokładane w nich zaufanie jako do osób, u których znajdą ochronę, rodzice i pedagodzy muszą sobie najpierw zaskarbić. Muszą być tego warci.

Nasze dzieci mogą dać nam impuls do bycia ludźmi nieukładnymi, zdolnymi do stawiania oporu. Dzieci wyczuwają tę wewnętrzną siłę, lubią odwagę mamy i taty oraz swoich nauczycieli. Podziwiają ich za nią i chcą być tacy jak te silne wzorce. Wtedy są posłuszne, takich ludzi się słuchają, to od nich czerpią sens życia i siłę do niego. Ludzie tacy mają u dzieci poważanie bez posiłkowania się uniformami, wytrenowanymi zachowaniami i bez gloryfikowania dyscypliny.

Od Jezusa uczymy się poza tym i tego, że osiągnięcia i wydajność w dużej mierze nie są tym, co w życiu ludzkim liczy się najwięcej, tym bardziej w życiu dzieci. Widzimy, jak niczym grzyby po deszczu mnożą się dzisiaj wszędzie promocyjne programy rozwojowe, bazujące na nowych trendach super-przedszkola, kursy chińskiego dla dwulatków i temu podobne bzdury, które tylko mącą dzieciom w głowie i je ogłupiają. Jezus uczy czegoś zupełnie przeciwnego: Zaufajcie życiu, zaufajcie także waszym dzieciom. Wtedy, w atmosferze ufności, rozwiną swoje zmysły i swojego ducha, swoją empatię, jak również swoją inteligencję.

Książka ta mówi zatem o tym, jak wielki, znamienity, zdolny do miłości Człowiek daje nam konkretny i mistyczny przykład, w jaki sposób staniemy się w stosunku do naszych dzieci bardziej „ludzcy”.

I wreszcie jeszcze jedno. Kto kiedykolwiek przeżył narodziny dziecka — jako kobieta lub w trochę zakłopotany, nieporadny sposób (przynajmniej tak było w moim przypadku) jako mężczyzna — ten rozumie, że dzieci stanowią tajemnicę. Nie są one wytworem żadnej idei ani żadnych zasad moralnych, ani też ambicji i wychowawczych zabiegów rodziców, lecz są suwerennymi istotami, będącymi częścią owej zagadki świata, w której mają źródło swojego istnienia. Kto kocha dzieci i zwraca się ku nim z serdecznością, jak to czynił Jezus, ten sam zbliża się do owej tajemnicy życia i miłości. Także tego się uczymy — zarówno od Jezusa, jak i od naszego dziecka. Od obojga.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama