Katastrofy ekologiczne, jak ta w Zatoce Meksykańskiej, każą się zastanowić nad naszym traktowaniem środowiska naturalnego - czy Kościół ma tu coś do powiedzeni
Ostatnia katastrofa ekologiczna związana z wyciekiem ropy naftowej w Zatoce Meksykańskiej na Atlantyku (jesień 2010) każe pytać nie tyle o sens wydobywania ropy z mórz i oceanów, ale w ogóle o głębszą i bardziej fundamentalną sprawę traktowania środowiska naturalnego przez człowieka.
Z nieprawidłowego jego traktowania wyrósł ruch ekologiczny i powstało wiele międzynarodowych organizacji mających za zadanie powstrzymywać niszczycielską działalność gatunku homo sapiens. Ruch ten jednak jest pochodną zmiany mentalności współczesnego człowieka, który w miejsce szanowania przyrody, tak jak to niegdyś bywało, zaczął ją eksploatować i niszczyć. Wiązało się to poniekąd z odejściem od światopoglądu chrześcijańskiego, który w Bogu upatrywał Stwórcę wszelkiego stworzenia, dzięki czemu samo stworzenia nabierało wartości i szacunku. Choć drogi teologii i ekologii się rozeszły, to jednak Kościół nie ustaje w wysiłkach na rzecz ochrony środowiska naturalnego i poprzez swoje nauczanie pokazuje niebezpieczne tendencje, jakie się tam wkradły, podsuwając alternatywne i humanistyczne drogi wyjścia. Przypatrzmy się zatem z bliska stanowisku Kościoła katolickiego wobec wyzwań współczesnej ekologii.
Dawniej nie potrzebowano żadnej ekologii, bo doktryna chrześcijańska, która powszechnie dominowała przez wieki, z samej zasady głosiła szacunek dla wszelkiego istnienia. Było ono z natury stworzeniem zależnym od Boga, z racji jego stworzenia i odkupienia, skąd też czerpano odpowiedni dlań szacunek i respekt. Człowiek, byt wyróżniający się pośród innych stworzeń świadomym i wolnym wyborem, zajmował tu pozycję wyjątkową, będąc właśnie z tej racji zaproszony przez Stwórcę do współpracy w doskonaleniu świata. Bóg powołuje go jako ostatni z bytów w charakterze korony stworzenia nakazując mu czynić sobie ziemię poddaną, jako ich zarządca i opiekun. Człowiek nadaje nazwy wszelkim istotom żywym na znak odpowiedzialności za nie przed Bogiem. Pali ogniska, karczuje lasy, poluje i ubiera się w skóry zwierząt tylko z potrzeby przeżycia, zachowując nienaruszone prawa przyrody. Życie na łonie natury, którą zawiaduje, daje mu przekonanie, że jest ona przyjazną, aczkolwiek nieokiełzaną siłą, z którą musi się liczyć i poważać. Doświadcza grzechu, choć wie, że ma on swoje źródło w sercu, które winno być ascetycznie ujarzmione z pomocą łaski Chrystusa. To wspólne źródło w Bogu Stworzycielu i Uświęcicielu każe św. Franciszkowi z Asyżu widzieć w przyrodzie oraz jej prawach — braci i siostry towarzyszących człowiekowi w jego wędrówce życia.
Czasy nowożytne z jego oddaleniem od światopoglądu chrześcijańskiego wprowadzają zmianę mentalności i nowy punkt wyjścia dla rozważań o przyrodzie. Buduje się tezy oparte na całkiem obcej filozofii, pobudzanej swoistym kultem postępu, nauki i techniki, w jej duchu też interpretując dotychczasowe pryncypia. Z drugiej strony, gospadarki rynkowe socjalizmu i kapitalizmu wprowadzają nowe formy produkcji czyniąc z przyrody jedynie instrument jak największego (wy)zysku, już nie mówiąc o zatruwaniu środowiska naturalnego. Dzieje się tak, ponieważ w miejsce Boga Stwórcy wchodzi człowiek: homo economicus, który jest panem i władcą ziemi. Biblijne hasło „czynienia sobie ziemi poddanej” zaczęto odczytywać w sensie niepohamowanej działalności eksploatacyjnej i niszczycielskiej przyrody. Wszelkie gwałty i nadużycia, do jakich dochodziło na przyrodzie, zaczęły rodzić słuszny protest wielu myślicieli. Tak od początku ubiegłego stulecia zaczął formować się ruch ekologiczny. W swojej nazwie ma on szlachetne pobudki, bowiem jego grecki źródłosłów: oikos i logos, wskazuje na naukę o poszanowaniu środowiska naturalnego. Jednak wobec odrzucenia Boskiego źródła, wcześniej czy później musiał dojść do ślepego zaułku. W swych skrajnych formach, które wraz z procesem globalizacji zaczΉł zataczać coraz szersze kręgi, głosił swoisty kult przyrody, widząc w ziemi boginię, której musi się podporządkować również człowiek.
Ziemia, z jej zagrożonym przez człowieka ekosystemem, stała się teraz swoistym centrum, o który należy się troszczyć i robić wszystko, by ją zachować. W sukurs temu postulatowi przyszły systemy filozoficzne Wschodu z jej holistyczną (ożywioną) wizją świata, głosząc szacunek dla każdego życia z racji jego boskiego charakteru. Człowiek stał się elementem pośród innych bytów przyrody wartościowany już nie według swej zdolności intelektualno-moralnej, ale tak jak wszystkie pozostałe stworzenia: na zasadzie faktu życia. Stosownie do tego, powstała „nowa etyka” swoistego kultu, tj. szacunku dla życia, jako najwyższej wartości, której wszystko inne należy podporządkować, w imię harmonii z całym stworzeniem i ocalenia świata. Odbiciem tego ma być kształtowanie tzw. człowieka ekologicznego, odznaczającego się szacunkiem dla każdego życia, z jednoczesnym przyznawaniem przyrodzie statusu moralnego, a zwierzętom osobowości prawnej, jako formie skutecznej ochrony przed samym człowiekiem. Tak to miejsce prawdziwego Boga stwórcy i wynikający z tego szacunek dla każdego stworzenia zajął bożek, a właściwie, bogini ziemia, której człowiek stał się niczym specjalnie wyróżniącym się elementem pośród innych stworzeń. Na tym tle można lepiej zrozumieć podejmowanie różnych, dziwnych i czasami niedorzecznych inicjatyw przez organizacje ekologiczne, w celu ochrony środowiska.
Czy w takim razie ruch ekologiczny, z całym swym bogactwem wolontariuszy i organizowanych akcji protestacyjnych, jest czymś złym? W wielu przypadkach dochodzi tu rzeczywiście do absurdów, na przykład: głoszenie wegetarianizmu, w imię niekrzywdzenia w ogóle zwierząt, czy ryb; postulowanie płacenia podatku za zanieczyszczenie środowiska od krajów bogatszych, by go przeznaczyζ na aborcję w krajach ubogich; szafowanie nie do końca sprawdzonymi informacjami o skutkach ocieplenia globalnego, by pozyskać olbrzymie pieniądze z budżetu wielu państw; wycinanie lasów pod uprawę roślin dla projektu biopaliw, itp.
Nauka katolicka proponuje zweryfikować poglądy ekologiczne, eliminując jej skrajne postaci, a przede wszystkim, jej błąd u podstaw: zerwanie relacji Stwórcy do stworzenia, skąd pochodził naturalny szacunek dla „świętości” przyrody. Ponadto postuluje wzięcie pod uwagę grzesznej kondycji człowieka, by na tym tle mówić o wychowaniu ekologicznym, tzn. by człowiek uświadomił sobie problem ekologiczny i poddał go standardom moralnym i estetycznym. W ten sposób może nie tylko odkryć dobro stworzenia, ale i jego piękno pozwalające kontemplować jego Stwórcę. Kościół apeluje też do tych, którzy mają decydujący wpływ na eksploatację i trucie środowiska, by odpowiedzialnie i z rozwagą korzystali z zasobów ziemi, mając na uwadze dobro gatunku ludzkiego i całej planety. Jako przykład chrześcijańskiej postawy ekologicznej posłużyło pełne szacunku podejście do przyrody św. Franciszka z Asyżu, którego papież Jan Paweł II ogłosił patronem ekologii (1979 r.).
opr. mg/mg