O lotnikach amerykańskich walczących w wojnie polsko-bolszewickiej 1920
Wojna 1920 roku, choć w ciągu ostatnich dziesięciu lat dokładnie opisana, posiada nadal wiele białych plam. Są to mało znane zdarzenia, epizody i okoliczności. Kto np. wie o przebiegu walk, jakie toczyła z bolszewikami sprzymierzona z Polską ukraińska armia atamana Semena Petlury? Jeszcze mniej wiadomo o walczących po naszej stronie lotnikach amerykańskich, którzy utworzyli Eskadrę Kościuszki.
Lotnicy amerykańscy, bijący się o niepodległość Polski, dokonywali czynów, które nie powinny zostać zapomniane. W tym przypadku nie chodzi tylko o pielęgnowanie sentymentów. Skoro obecnie kraj nasz znajduje się w sojuszu wojskowym ze Stanami Zjednoczonymi, te epizody z wojny 1920 r. mają również swoje znaczenie. Pozwalają budować tradycje.
W wojnach, jakie zmuszona była toczyć Polska, by utrzymać niepodległość i odzyskać należne jej terytoria, brało udział wielu obywateli amerykańskich. Tysiące ich znalazło się w armii gen. Hallera, która w kwietniu 1919 r. koleją została przez Niemcy przerzucona do kraju. Jej oddziały zajęły i przyłączyły do Polski Pomorze oraz skrawek przyznanego nam w Wersalu Wybrzeża. Większość żołnierzy Błękitnej Armii tworzyli potomkowie polskich emigrantów z Ameryki. Kraj, o który się bili, nie był więc im całkowicie obcy. Inaczej miała się sprawa z Eskadrą Kościuszki. Do I wojny światowej Stany Zjednoczone przyłączyły się w 1917 r. Rok później, po zakończeniu działań zbrojnych, po armii amerykańskiej pozostały we Francji wielkie zapasy sprzętu i broni, w tym sporo samolotów. Pomysł utworzenia amerykańskiej eskadry lotniczej w Polsce narodził się w Paryżu, w środowisku lotników, którzy czekali na demobilizację. W lipcu 1919 r. mjr Cedric Faunt-le-Roy, sławny lotnik amerykański z okresu I wojny światowej, oraz kpt. Merian Cooper zgłosili się do przebywającego na konferencji wersalskiej premiera Ignacego Paderewskiego oraz gen. Tadeusza Rozwadowskiego z prośbą o udzielenie lotnikom amerykańskim pozwolenia na wzięcie udziału w toczących się w Polsce walkach. Propozycję przyjęto.
Wydaje się, że największą rolę w tym przedsięwzięciu odegrał kpt. Cooper, który po zakończeniu walk rozpoczął pracę w misji żywnościowej Hoovera w Polsce. Misja ta zajmowała się organizowaniem pomocy żywnościowej dla zniszczonych wojną krajów europejskich. Rzadko pisze się, że odzyskując niepodległość 11 listopada 1918 r. Polska znalazła się w niezwykle ciężkim położeniu. Okupantom udało się wywieźć znaczną część zbiorów i zapasów żywności. Krajowi zagrażał głód. Zabiegi Paderewskiego sprawiły, że właśnie Polska stała się głównym odbiorcą pomocy amerykańskiej. Premier działał bez rozgłosu, ale niezwykle skutecznie. Cooper przyjechał do Polski ze względów sentymentalnych. Podczas walk o niepodległość Stanów Zjednoczonych jego przodek był lekarzem w Savanah i to on właśnie udzielał pomocy medycznej rannemu gen. Pułaskiemu. Niestety, rana okazała się śmiertelna. Ale tę historię przekazywano w rodzinie Cooperów z pokolenia na pokolenie.
Na początku października 1919 r. delegację lotników amerykańskich przyjął w Belwederze naczelnik państwa i zarazem wódz naczelny armii polskiej Józef Piłsudski. Wiemy, jak wyglądało to spotkanie. "Chcemy się bić za Polskę, aby spłacić dług zaciągnięty kiedyś wobec niej przez Stany Zjednoczone" - oświadczył mjr Faunt-le-Roy, najstarszy stopniem lotnik amerykański. Piłsudski spojrzał im w oczy z uśmiechem. - "Dobrze, odparł po chwili - pokażcie, co umiecie". A kiedy kpt. Cooper opowiedział swoją historię rodzinną o przodku lekarzu i generale Pułaskim, "Dziadek" nie krył wzruszenia. Amerykańska eskadra lotnicza im. Kościuszki stała się faktem.
Lotników amerykańskich, którzy przywieźli ze sobą 12 nowoczesnych maszyn myśliwskich, skierowano na front wschodni. Weszli oni w skład VII eskadry im. Tadeusza Kościuszki. Potocznie nazywano tę formację Eskadrą Kościuszki. Pierwszym lotnikiem zza oceanu, który oddał życie za Polskę, był por. Edmund P. Graves. Wiadomo, że pochodził z Bostonu. Zginął we Lwowie 22 listopada 1919 r. Był naczelnym instruktorem w Wyższej Szkole Pilotów i Akrobatyki Lotniczej. Wyszkolił liczną grupę polskich lotników. W prośbie o przyjęcie do armii polskiej napisał, że czyni to po to, aby "wywdzięczyć się za czyny Pułaskiego i Kościuszki". Pilnie uczył się języka polskiego. Pochowano go na Cmentarzu Obrońców Lwowa. Lotnicy amerykańscy z Eskadry Kościuszki zasłynęli podczas wojny polsko-bolszewickiej.
7 maja 1920 r. 3. Armia Polska, dowodzona przez gen. Edwarda Rydza-Śmigłego, wraz ze sprzymierzoną armią ukraińską atamana Petlury zajęła Kijów. Eskadry Kościuszki używano do dalekich lotów na wschód, by zdobyć informacje o tym, co się dzieje za linią frontu. Jeden z takich patroli przywiózł gen. Śmigłemu wiadomość bezcenną - meldunek o zbliżaniu się od wschodu groźnego przeciwnika: Armii Konnej Budionnego. Dowódca 3. Armii miał trzy dni na przygotowanie swoich oddziałów na spotkanie z tym przeciwnikiem. Dzięki lotnikom amerykańskim odparł moment zaskoczenia. Wprawdzie Budionny przerwał front, ale nie zdołał rozbić ani otoczyć sił polskich, które wycofywały się na zachód. Właśnie podczas ofensywy bolszewickiej na Polskę ujawniły się wszystkie walory Eskadry Kościuszki. Przebieg walk tej formacji opisał Janusz Meissner, znany autor książek o tematyce lotniczej. Oto fragment o zmaganiach pod Berdyczowem na Podolu:
"Ruszyli. Samolot Noble'a wyglądał jak upstrzony przez muchy, tyle w nim było widać otworów od kul, pozaklejanych kolorowymi krążkami płótna. Ale wiązania i linki sterowe, silnik i zbiorniki były całe. Szef mechaników oświadczył, że wszystko w porządku. Piątka w ciasnym szyku wzbiła się w powietrze i parła prosto na wschód, mając za plecami niskie, czerwone słońce. Porucznik Noble gnał w dół nad dworzec. Widział z wysoka zapchane wojskiem perony i natłoczone wagony towarowe. (...)W pewnej chwili Noble poczuł uderzenie w prawy łokieć. Jakby go kto zdzielił kijem. Ręka opadła bezwładnie ze steru i już nie mógł jej podnieść. - Jestem ranny - pomyślał i ujął lewą dłonią sterowy drążek. Spojrzał w dół na zwisające ramię. W tym miejscu, gdzie powinien być jego łokieć, krwawiły się jakieś strzępy i bielały ostre drzazgi obnażonej, strzaskanej kości... - Źle - mruknął. Trzeba wracać na lotnisko. W tej samej chwili poczuł ból rosnący z każdą sekundą. Zaciął zęby i dodał gazu. - Dolecę - postanowił. Za mało mamy samolotów, aby ryzykować lądowanie byle gdzie. Doleciał. 120 kilometrów prowadził maszynę omdlewając z upływu krwi i okropnego, szarpiącego bólu. Wylądował gładko, jak po popisie i - stracił przytomność".
Lotnicy amerykańscy uratowali transporty kolejowe 19. Pułku Piechoty pod Koziatynem. Ostrzegli polski sztab w Żytomierzu przed zagonem kawaleryjskim. Sporego wyczynu dokonał kpt. Crawford, który ostrzelawszy statki bolszewickie na Dniestrze spowodował wybuch amunicji i zatopienie jednostek. Eskadra Kościuszki zniweczyła przeprawę bolszewicką pod Rzyszczowem i Czerkasami. Szczególnie uporczywe walki stoczyła eskadra amerykańska 26 lipca 1920 r., gdy kilka razy w ciągu dnia atakowała linię Łuck-Dubno-Równe. Padł wtedy przeszyty kulami kpt. Arthur Kelly. Lotnicy odnieśli wiele ran. Zestrzelony, do niewoli bolszewickiej dostał się kpt. Cooper, ale zdołał zbiec. Kilku lotników zostało zestrzelonych, ale udało im się uniknąć niewoli.
Poległych lotników amerykańskich z Eskadry Kościuszki pochowano na Cmentarzu Obrońców Lwowa, gdzie w roku 1925 odsłonięto okazały pomnik, aby uczcić ich ofiarę z życia. Monument ufundował Związek Narodowy Polski w Chicago. W uroczystości odsłonięcia wzięły udział delegacje polskie i amerykańskie. Pomnik był bardzo piękny pod względem artystycznym. Przedstawiał naturalną postać młodego mężczyzny w kombinezonie lotniczym ze skrzydłami na ramionach. W święta narodowe polskie i amerykańskie składano pod nim wieńce. Na płycie nagrobnej znajdował się następujący napis: "Amerykanom poległym w obronie Polski w latach 1919-1920. Oficerowie lotnicy z eskadry myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki: Edmund P. Graves - por. WP ur. 1891 Boston, Mass., zm. 22 XI 1919 we Lwowie, Arthur H. Kelly - kapitan WP ur. 1890 Virginia, Richmond, zm. 16 VII 1920 pod Łuckiem, G. Mac Callun - por. WP ur. Detroit, zm. 31 VIII 1920 pod Lwowem".
Po drugiej wojnie światowej pomnik lotników amerykańskich podzielił losy Cmentarza Orląt we Lwowie. Ostatniego aktu dewastacji tej nekropolii dokonano w czasach Breżniewa. 25 sierpnia 1971 r. za pomocą wojskowych buldożerów zniszczono kolumnadę i większość grobów żołnierskich. Jedynie Pomnik Chwały, zbyt solidnie zbudowany, oparł się czołgom i stoi do dziś. Pomnik lotników amerykańskich zniszczono wcześniej, bo - jak opowiadano mi we Lwowie latem 1999 r. - jeszcze pod koniec lat czterdziestych, gdy zimna wojna weszła w fazę kulminacyjną, a stalinowska Rosja pogrążyła się w obsesji antyamerykańskiej. Nie pomagały interwencje rządu Stanów Zjednoczonych, podejmowane u władz sowieckich. Na szczęście, dziś to wiemy, próba wymazania historii zupełnie się nie powiodła.
opr. mg/mg