Wolno było mówić tylko drzewom

O cmentarzu w Miednoje jako niemym świadku zbrodni NKWD na polskich oficerach

Cmentarz w Miednoje, leżący ponad 200 km na północny zachód od Moskwy, to największa polska nekropolia w dawnym sowieckim imperium. Spoczywa na nim 6295 policjantów, żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza, pracowników administracji państwowej, żandarmerii i wywiadu z obozu w Ostaszkowie i zamordowanych w siedzibie NKWD w Twerze.

Ich ciała ładowano na ciężarówki i wywożono do lasu w Miednoje, na teren wypoczynkowy NKWD, gdzie zwalano do dołów wykopanych koparką. Doły miały głębokość trzech metrów i średnicę dwunastu metrów. Maszyna, zasypując zwłoki, wykopywała kolejną jamę śmierci. W ciągu jednej nocy swoje ostatnie miejsce na ziemi znajdowało tu około 250 osób. Spoczęli w 25 dołach. Kaci działali sprawnie. Wcześniej w podobny sposób zabili na pobliskim terenie 9 tys. obywateli własnego państwa. Tylko techniki im nie "chwatało". Rosyjskie pistolety TT po kilkudziesięciu strzałach okazywały się zupełnie nieprzydatne. Oprawcy strzelali więc z niemieckich "walterów". Niektórzy robili to dla wprawy, bo po prostu lubili sobie postrzelać. O ich morale najlepiej świadczy fakt, że były szef twerskiego NKWD, D. Tokariew, który znał szczegóły sprawy, mieszkał w daczy wybudowanej niemal na grobach ofiar. Powstanie nekropolii w Miednoje jest na pewno dużym sukcesem władz polskich. Tu bowiem opór ze strony Rosjan był największy. Nawet data otwarcia cmentarza budziła kontrowersje. Efekt jest godny podziwu. Zarówno architekci, jak i wykonawcy stanęli na wysokości zadania. Najpiękniej cmentarz wygląda nocą, gdy spacer podświetlonymi alejkami skłania do refleksji i zadumy, do pochylenia się nad polskim losem... Cmentarz ma prawie identyczny kształt, jak katyński. Tuż przy wejściu znajdują się ściana ołtarzowa, duży krzyż, dzwon wkopany w ziemię i rzędy tablic z nazwiskami spoczywających tu osób, na których grobach po wojnie wyrosły dorodne sosny. Na każdej z tablic są informacje o zabitym - imię, nazwisko, ostatnie stanowisko służbowe, daty urodzenia i śmierci. Ta druga na wszystkich tablicach jest taka sama - rok 1940... W Miednoje spoczywa 43 oficerów Wojska Polskiego, 240 oficerów policji i żandarmerii, 765 podoficerów policji i żandarmerii, 4924 szeregowych policjantów, 189 pracowników służby więziennej, 9 wywiadowców, 5 księży, 35 osadników, 4 handlowców, 4 osoby przeniesione z więzień polskich, 5 pracowników sądownictwa, 72 żołnierzy i podoficerów Wojska Polskiego, 54 inne osoby. Z tej liczby 3848 mieszkało na terenach Rzeczypospolitej włączonych do Niemiec, głównie na Śląsku. Wystarczy poczytać nazwiska na tablicach, by się o tym przekonać. Wieczny spoczynek znaleźli w Miednoje posterunkowi z Katowic, Michałkowic, Rudy Śląskiej, Bielska, Częstochowy, Lublińca, Janowa, Frysztaka, Szczyrku, Stonawy, Szopienic, Sosnowca, Tych, Kłobucka, Blachowni, Cieszyna, Piasku, Pawonkowa, Tarnowskich Gór, Błędowic Dolnych, Maczek, Załęża i wielu innych miejscowości. Biolik, Birula, Błażyca, Brol, Delong, Fikus, Fryst, Frysz, Furtak, Grobelny, Jokeil, Jędrak, Kałuża, Kaleta - to tylko niektóre z wypisanych tu nazwisk. Większość z tych ludzi była zwykłymi, szarymi funkcjonariuszami, którzy zginęli, bo byli wierni Polsce. Swoją postawę demonstrowali nie pierwszy raz. Znaczna część zamordowanych walczyła wcześniej w powstaniach śląskich... W kampanii wrześniowej, cofając się z oddziałami KOP-u, jako ostatni złożyli broń, usiłując "wyrąbać" sobie w bolszewickiej nawale drogę do Rumunii. Dla budowania polsko-rosyjskich mostów otwarcie cmentarza w Miednoje z pewnością będzie miało duże znaczenie. Takie przynajmniej wnioski można wyciągnąć z przebiegu uroczystości jego otwarcia. Motyw przebaczenia i pojednania był obecny we wszystkich oficjalnych wystąpieniach. Nie sposób jednak nie zauważyć, że strona rosyjska wykazuje większą wstrzemięźliwość. Władze Rosji na uroczystości reprezentował tylko szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Władymir Ruszajło. W swoim wystąpieniu podkreślił wprawdzie, że to, co się wydarzyło w Miednoje, nigdy nie powinno mieć miejsca, ale nadmienił również, że ofiar stalinowskich represji jest dużo więcej niż Polaków, którym śmierć zadali kaci w piwnicach twerskiego NKWD. Otwarcie nekropolii w Miednoje nie kończy poszukiwań grobów polskich na terenie byłego sowieckiego imperium. Nadal nieznane jest miejsce pochówku około siedmiu tysięcy polskich żołnierzy i oficerów zamordowanych w 1940 r. Władze rosyjskie bardzo "opieszale" przeglądają archiwa NKWD, których zawartość z pewnością mogłaby wyjaśnić tę zagadkę. Wyniki badań archiwalnych, przeprowadzonych przez Natalię Lebiediewą, opublikowane w jej książce wydanej w Rosji i w Polsce, są w tym względzie bardzo obiecujące, a przecież autorka nie wykorzystała całej dokumentacji. Nie zostało również zakończone śledztwo w sprawie popełnionego na polskich oficerach aktu ludobójstwa. Czy jednak może być inaczej, skoro w pobliskim Twerze, który w 1990 r. wrócił do swojej poprzedniej nazwy, wciąż można spotkać pomniki Michała Kalinina, marionetkowego prezydenta ZSRR, którego podpis, obok podpisów innych zbrodniarzy, figuruje na dokumencie nakazującym rozstrzelanie polskich oficerów. Dla członków "Rodzin Katyńskich", a także "Rodziny Policyjnej 1939" przybywających do Tweru szokiem musiał być fakt, że stacja kolejowa w tym mieście nadal nosi imię Kalinina. Ich emocje uwidoczniły się w bardzo osobistym wystąpieniu prezesa "Rodziny Policyjnej 1939" Witolda Banasia, który przypomniał o konieczności dokończenia śledztwa i ujawnienia mocodawców zbrodni i jej bezpośrednich wykonawców, z których niektórzy jeszcze żyją. Miał on do tego z pewnością moralne prawo. Rodziny bestialsko pomordowanych też zapłaciły wysoką cenę za patriotyzm ojców - zwłaszcza mieszkające na Kresach Rzeczypospolitej. Większość z nich wywieziono do Kazachstanu lub na Sybir jako element politycznie podejrzany. Nie wszyscy wrócili. Premier rządu RP Jerzy Buzek w swoim wystąpieniu stwierdził, że "Rzeczpospolita Polska nie może zapomnieć o jej wiernych synach, leżących na cmentarzach na wschód od naszych granic. Dlatego przypomnę, że jednym z naszych zobowiązań jest ustalenie i godne pochowanie wszystkich obywateli państwa polskiego zamordowanych na terytorium byłego Związku Sowieckiego... Musimy poznać nazwiska żołnierzy, urzędników, cywilów wywiezionych i zamęczonych w łagrach, obozach pracy i więzieniach sowieckich". Członkowie "Rodziny Policyjnej 1939" i "Rodzin Katyńskich" byli wzruszeni uroczystością. Wielu z nich nie ukrywało łez. Większość nich po raz pierwszy i zapewne ostatni stanęła nad grobami swych ojców i dziadów. Cieszyli się, że mogli ich wreszcie godnie pochować na poświęconej ziemi, odznaczonej Krzyżem Virtuti Militari. Dotychczas o zbrodni tu popełnionej wolno było mówić tylko drzewom - stwierdziła Eugenia Igoriewna Krawcowa, zastępca dyrektora ds. naukowych Państwowego Memorialnego Kompleksu "Miednoje" Ministerstwa Kultury Rosyjskiej Federacji. - Obecnie już tak nie będzie. Zrobimy wszystko, by cała prawda o tym miejscu ujrzała światło dzienne. Jesteśmy jako dyrekcja otwarci na wszystkie oferty współpracy i sugestie. Emocje kiedyś miną i z pewnością nadejdzie czas mrówczej pracy pozwalającej nam na przezwyciężenie dziedzictwa Archipelagu Gułag.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama