Dlaczego wynik wojny polsko-bolszewickiej z 1920 r. był tak ważny dla Polski i całej Europy? Jak wyglądało "duchowe zaplecze" tych zmagań?
Ciągle odkrywane są nowe fakty związane z wojną polsko - bolszewicką 1920 roku i jej przełomową Bitwą Warszawską, nazywaną cudem nad Wisłą. Pojawia się też coraz więcej pytań. Jak zareagował Episkopat Polski i naród w obliczu zbliżającej się zwycięskiej czerwonej armii? Czego dokonał obecnie mało znany kryptolog por. Kowalewski? I jaki związek mają z tym wesele i grzebień?
Tytuł tego artykułu jednoznacznie przywołuje napisaną przez Jana Pawła II w 1998 roku encyklikę Fides et ratio, która mówi o relacjach między wiarą a rozumem. To właśnie z niej pochodzi papieskie stwierdzenie, że „wiara i rozum są jak dwa skrzydła unoszące człowieka ku kontemplacji prawdy”. Według Jana Pawła II wiara nadaje ludzkiej egzystencji sens, ukazuje jej przyczynę i cel, natomiast rozum sprawia, że wiara jest dojrzała i ugruntowana. Po co wspomnienie papieskiej encykliki, skoro artykuł związany jest z wojną polsko - bolszewicką, którą wygraliśmy 100 lat temu, pokonując Rosjan i zatrzymując komunizm?
Na wynik tej wojny miały wpływ wydarzenia związane właśnie z wiarą i rozumem i o nich za chwilę. Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się, co działo się podczas Bitwy Warszawskiej polecam artykuł Aleksandry Polewskiej — Wianeckiej na stronach 46 i 47. Przypomnę tylko, że bitwa na przedpolach Warszawy od 13 do 15 sierpnia 1920 roku była przełomowa w czasie wspomnianej wojny, toczącej się już od 1919 roku. Pokonanie Polski było jednym z głównych celów Lenina, w ten sposób chciał otworzyć rewolucji bolszewickiej drogę na zachód Europy.
Historycy twierdzą, że interwencję z nieba w czasie Bitwy Warszawskiej „przywołała” wypływająca z wiary w Boga modlitwa zjednoczonego narodu polskiego. Mówił o tym Jan Paweł II w czasie pielgrzymki w 1999 roku. - Było to wielkie zwycięstwo wojsk polskich, tak wielkie, że nie dało się go wytłumaczyć w sposób czysto naturalny i dlatego zostało nazwane cudem nad Wisłą. To zwycięstwo było poprzedzone żarliwą modlitwą narodową — mówił papież 13 czerwca 1999 roku.
Ojciec Święty przypomniał, że Episkopat Polski zebrany na Jasnej Górze od 27 do 29 lipca 1920 roku, poświęcił nasz naród Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i oddał go pod opiekę Maryi Królowej Polski. Wcześniej, 7 lipca wystosował listy z prośbą o modlitwę do Ojca Świętego, biskupów świata i Polaków. „Dajcież ojczyźnie, co z woli Bożej dać jej przynależy. Nie słowem samym, ale czynem stwierdzajcie, iż ją miłujecie. (...) Poświęcajcie dla niej wszelkie partyjne zawiści, wszelką żądzę panowania jedni nad drugimi, wszelkie jątrzenia wszelkie jadowite kwasy, wżerające się w jej duszę i w jej organizm. We wspólnej jej miłości i we wspólnej potrzebie jednoczcie się. Bądźcie w służbie ojczyzny ofiarni, bo tylko wielką ofiarą okupicie nadal jej wolność i siłę. (...) Módlmy się więc, trwajmy na modlitwie i wymódlmy ojczyźnie naszej triumf i zwycięstwo” - zaapelowali biskupi do Polaków, wskazując jak ważne są modlitwa i jedność w obronie ojczyzny, zdając sobie sprawę z istniejących w narodzie głębokich podziałów politycznych.
Odpowiadając na list Episkopatu codziennie po Mszach św. w kościołach całej Polski między innymi odmawiano Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wierni adorowali Najświętszy Sakrament, a księża zachęcali ich do częstej Komunii Świętej. Wszystko po to, by uprosić u Boga błogosławieństwo dla ojczyzny i wojska.
Organizowane były również wiece patriotyczne, podczas których apelowano, by zająć się tym co najważniejsze, czyli obroną ojczyzny. Apele nie pozostały bez echa i do wojska zgłaszali się ochotnicy z różnych warstw społecznych: robotnicy, studenci, chłopi i inteligenci, bez względu na to jakie mieli przekonania polityczne. Udało się. Polacy zjednoczyli się ponad podziałami i to już nazwano cudem.
Mniej więcej na tydzień przed decydującą bitwą na przedpolach Warszawy, 7 sierpnia na Jasnej Górze rozpoczęła się nowenna błagalno - pokutna. Uczestniczących w niej wiernych było tak wielu, że nabożeństwo przeniesiono z bazyliki na plac pod jasnogórskim szczytem. Tysiące ludzi leżało krzyżem przed sanktuarium, błagając Królową Polski o wstawiennictwo u Boga. Gdy na zakończenie nowenny paulin o. Aleksander Łaziński przekazał wiadomość o zwycięstwie wojsk polskich 15 sierpnia, zebranych na placu opanował entuzjazm i wołano: „Stał się cud”.
Obecnie wiadomo również, że na manewr polskiej kontrofensywy podczas Bitwy Warszawskiej miała wpływ znajomość planów i rozkazów strony rosyjskiej i umiejętności wykorzystania tej wiedzy przez polskie dowództwo. Dowiedziałam się o tym na portalu dzieje.pl. Skąd informacje o planach radzieckich wojsk?
Według odnalezionych i ujawnionych w 2005 roku dokumentów Centralnego Archiwum Wojskowego, już we wrześniu 1919 roku szyfry Armii Czerwonej zostały złamane przez por. Jana Kowalewskiego. Badający tę historię prof. Grzegorz Nowik z Instytutu Studiów Politycznych PAN w jednym z wywiadów przywołał między innymi ślub siostry porucznika Bronisława Sroki w sierpniu 1919 roku, bo w tym czasie rozpoczęła się historia związana ze wspomnianym przed chwilą genialnym kryptologiem. Chcąc być na weselu siostry porucznik musiał poszukać zastępstwa na dyżur w telegrafie warszawskim i znalazł por. Kowalewskiego, który do niedawna był szefem wywiadu 4. Dywizji gen. Lucjana Żeligowskiego.
Jan Kowalewski znał doskonale między innymi język rosyjski, podobno potrafił nie tylko mówić, pisać, czytać i liczyć, ale nawet myśleć po rosyjsku, bo ukończył szkołę w zaborze rosyjskim. Zastępując kolegę w telegrafie tłumaczył jawne telegramy z kilku języków. Potem z nudów zabrał się za rozwiązywanie rosyjskich szyfrów. Według prof. Nowika uwielbiał Sherlocka Holmesa i Edgara Allana Poego. „W jednym z opowiadań tego drugiego pt. „Złoty żuk”, jest opis złamania pirackiego kryptogramu gdzieś na Karaibach. Pirat nosił dosyć „regularne” nazwisko i do jego złamania bohater tego opowiadania użył grzebienia. Wyłamał w nim z regularną częstotliwością zęby i szukał tego nazwiska - fragmentu, gdzie co odpowiednią sylabę powtarzała się ta sama litera. W tym przypadku było podobnie - Jan Kowalewski zwrócił uwagę, że w szyfrogramie rosyjskim musi się znaleźć słowo „diwizja”. W tym trzysylabowym słowie każda druga litera to „i”. W związku z tym wyłamał zęby z grzebienia i przesuwając nim po tekście szyfrogramu każdą literę zamieniał na dwie cyfry, szukając tam takiej sekwencji, że wyłamane zęby wskoczą dokładnie w takie same trzy grupy cyfr. Porucznik znalazł owe słowo „diwizja”, po czym zwrócił uwagę, że telegram był wysłany z Odessy. Zauważył, że Odessa w języku ukraińskim zapisywana jest przez jedno „s”, zaś w języku rosyjskim przez dwa. Szukał więc takiego miejsca, gdzie jest dokładnie zdublowany fragment. W innym miejscu sprawdził, że dowódca, który wysyłał ten telegram, raz podpisany został tekstem zaszyfrowanym, a innym razem tekstem jawnym - było to ewidentne nieprzestrzeganie procedur. Kiedy podstawił litery i cyfry pod oba teksty, okazało się, że była to ta sama osoba. Dzięki tej metodzie mógł rozszyfrować 50 proc. liter” - czytam słowa prof. Nowika. W sumie kryptolog złamał 100 rosyjskich kluczy szyfrowych, co pomogło odczytać blisko 3000 tajnych depesz wroga. Najważniejsza z nich dotyczyła sowieckich planów zdobycia Warszawy w 1920 roku.
Później por. Kowalewski oczywiście nie działał sam, zwrócił się z propozycją współpracy do profesorów matematyki, twórców lwowskiej szkoły matematycznej, czyli Mazurkiewicza, Leśniewskiego i Sierpińskiego. Przy ich udziale zorganizowano struktury działające w biurze szyfrów w sztabie generalnym w Warszawie i komórki kryptograficzne w dowództwach na froncie. W ten sposób można było skrócić czas trwający od przejęcia sowieckiej depeszy i przekazania jej sztabowi do wykorzystania w działalności frontowej. Dzięki temu polskie dowództwo wiedziało szybko o ruchach rosyjskich wojsk. Na marginesie dodam, że doceniając działania por. Kowalewskiego trwający właśnie 2020 w Polsce jest ogłoszony między innymi jego rokiem.
Teraz jeszcze o Bitwie Warszawskiej i Piśmie Świętym, bo i ono odegrało znaczącą rolę. Jednym z ważniejszych epizodów bitwy było zdobycie przez kaliski 203. pułk ułanów sztabu 4. Armii sowieckiej w Ciechanowie 15 sierpnia 1920 roku, a wraz z nim - kancelarii armii, magazynów i jednej z dwóch radiostacji, służących tej armii do łączności z dowództwem w Mińsku. Na dodatek w tym czasie druga z radiostacji była wyłączona, ponieważ przemieszczała się w inne miejsce, dlatego Polacy przestroili nadajnik warszawski na częstotliwość sowieckiej radiostacji i rozpoczęli zagłuszanie znacznie odleglejszych nadajników z Mińska. Przez dwie doby Polacy czytali bez przerwy teksty z Pisma Świętego. Dzięki temu druga z sowieckich radiostacji 4 Armii po jej uruchomieniu w nowym miejscu, wciąż nie była w stanie odebrać rozkazów Michaiła Tuchaczewskiego, dowodzącego Armią Czerwoną.
Nie mogę też nie wspomnieć o pomocy ze strony Węgrów, o której tak rzadko się mówi, a była jedyną ze strony państw europejskich. W początkach lipca 1920 roku rząd premiera Pala Telekiego podjął decyzję o nieodpłatnym przekazaniu i dostarczeniu Polsce, jedyną wtedy możliwą drogą przez Rumunię, a dalej linią kolejową Czerniowce-Kołomyja-Stryj, zaopatrzenia wojskowego. W decydującym momencie 12 sierpnia do Skierniewic dotarł transport, między innymi 22 milionów naboi do Mausera z fabryki Manfréda Weissa w Czepe. Łącznie w latach 1919 - 1921 rząd Królestwa Węgier przekazał Polsce blisko 100 milionów pocisków karabinowych, ogromne ilości amunicji artyleryjskiej, sprzętu i materiałów wojennych.
Znak ważnej dla Polski i świata wygranej Bitwy Warszawskiej trafił nawet do Castel Gandolfo, dlatego jeszcze raz przywołam słowa Jana Pawła II z 1999 roku. - Wielu Polaków przyjeżdża do Rzymu, niektórzy odwiedzają też Castel Gandolfo. Kiedy znajdą się w kaplicy domowej w rezydencji papieża, o dziwo, spotkają się tam z freskami na ścianach bocznej kaplicy, upamiętniającymi dwa wydarzenia z polskich dziejów naszych, polskich. Pierwszy to obrona Jasnej Góry, a drugi to cud nad Wisłą — mówił Jan Paweł II. Już wyjaśniam, że malowidła w Castel Gandolfo kazał namalować papież Pius XI, który podczas Bitwy Warszawskiej był nuncjuszem apostolskim w Warszawie. Jan Paweł II wspomniał też, że urodził się, gdy bolszewicy szli na Warszawę, dlatego wobec Polaków, którzy polegli w czasie Bitwy Warszawskiej, ma szczególny dług wdzięczności. My również powinniśmy dziękować Bogu i być Mu wdzięczni za tych, którzy potrafili się zjednoczyć ponad podziałami i razem modlili się, walczyli i bronili ojczyzny w 1920 roku.
opr. mg/mg