Rozmowa z bpem Wiktorem Skworcem, przewodniczącym Komisji Ekonomicznej Konferencji Episkopatu Polski i Podkomisji ds. Finansów przy Kościelnej Komisji Konkordatowej
— Czy Ksiądz Biskup uważa, że obecny system finansowania Kościoła w Polsce powinien ulec zreformowaniu?
Na to pytanie odpowiadam zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Co do zasady, system finansowania Kościoła powinien pozostać niezmieniony w tym znaczeniu, że źródłem środków finansowych Kościoła i jego instytucji powinny pozostać dobrowolne ofiary wiernych. Ofiary te należą do tradycyjnego gestu liturgicznego, oznaczającego włączenie się uczestników Eucharystii w ofiarę Chrystusa przez składanie własnych, duchowych i materialnych ofiar. Reformie powinien jednak ulec sposób pozyskiwania ofiar, co się zresztą już dokonało w innych krajach postkomunistycznych, np. na Węgrzech. Moim zdaniem, nie wchodzi w rachubę żadna forma podatku kościelnego, obligatoryjnego dla wszystkich deklarujących swoją przynależność do Kościoła katolickiego, jak to jest na przykład w Niemczech.
— Jaki zatem model zaradzania materialnym potrzebom Kościoła sprawdziłby się w Polsce najlepiej?
Odpowiedź na to pytanie wymaga zdolności profetycznych! Nie mogąc się nimi poszczycić, odwołuję się do doświadczeń innych, do doświadczeń Kościoła w państwach Unii Europejskiej. Dla przykładu we Włoszech i Hiszpanii państwo dało obywatelom możliwość wyboru: przekazania niepełnego procentu z podatku od wynagrodzeń na cele ogólnospołeczne lub na Kościół. W systemie włoskim ustalono z góry, że „kwota równa ośmiu tysięcznym (0,8 %) podatku dochodowego osób fizycznych, obliczona przez urzędy na podstawie deklaracji rocznych, będzie przeznaczana w zależności od woli deklarującego na cele potrzeb społecznych lub na cele o charakterze humanitarnym do wykorzystania przez państwo albo na cele o charakterze religijnym do bezpośredniego wykorzystania przez Kościół katolicki lub inne związki wyznaniowe”.
Podobne rozwiązanie funkcjonuje już na Węgrzech, gdzie obywatelom należącym mniej więcej po połowie do Kościoła katolickiego i Kościołów protestanckich państwo dało do dyspozycji 1% podatku od wynagrodzeń, i każdy może ofiarować ów 1% Kościołowi lub związkowi wyznaniowemu, z którym się identyfikuje, albo pozostawić go do dyspozycji państwa.
— W przeszłości Kościół posiadał ziemię, której uprawa przynosiła dochód. Była to typowa działalność gospodarcza. Dziś przykładem prowadzenia takiej działalności mogą być dochodowe wydawnictwa, które zarabiają na siebie, a niektóre stać również na finansowanie przedsięwzięć duszpasterskich czy charytatywnych. Czy możliwa jest dzisiaj podobna działalność na szerszą skalę, np. w formie operacji na rynku finansowym czy prowadzenia dochodowych przedsiębiorstw?
Misją Kościoła jest ewangelizacja, a nie gromadzenie kapitału. Dobrze jest, jeśli Kościół posiada wystarczające środki materialne konieczne do pełnienia swej misji — i nic ponadto. Dlatego opowiadam się za nieobecnością Kościoła na parkietach giełd, nie jest również właściwym posunięciem prowadzenie „dochodowych przedsiębiorstw”, gdyż instytucje Kościoła nie powinny uczestniczyć w bezwzględnej walce o wyniki gospodarcze, w agresywnej reklamie itp. Nie jest także wskazana konkurencyjność, oznaczająca nieraz konflikt z pracobiorcami. Wypowiadam taką opinię, ponieważ znam sytuację Kościoła w Europie Zachodniej, np. w Niemczech, gdzie instytucje Kościoła wycofały się z wielu działań gospodarczych ze względu na wyżej przytoczone argumenty.
— Finanse Kościoła, podobnie jak każdej instytucji społecznej, poddawane są krytycznej ocenie opinii publicznej; oczywiście najbardziej krytykują ci, którzy Kościołowi nie dają grosza. Czy nie byłoby zatem wskazane uprzedzenie tych krytycznych głosów i ujawnienie finansów, skoro i tak wiadomo, że jest z nimi krucho? W Niemczech na przykład nie ma żadnego problemu z przejrzystością finansów kościelnych, gdyż każdego roku publikowane są przychody i rozchody, zarówno całego Kościoła niemieckiego, jak i poszczególnych diecezji oraz parafii.
To za sprawą mediów finanse Kościoła stały się swego rodzaju mitem. Kościół w Polsce posiada to, co otrzyma od swoich wiernych w postaci ofiar, i zasadniczo nic więcej. Niektóre parafie lub diecezje wynajmują na przykład domy katechetyczne czy oddają w dzierżawę grunty rolne, ale uzyskiwane tą drogą dochody nie stanowią znaczących sum w ich budżetach. Najczęściej mamy zresztą do czynienia z formą użyczenia, kiedy to parafia czy diecezja — mając na uwadze kondycję finansową np. placówek edukacyjnych — odstępuje nieodpłatnie swoje nieruchomości, by pomóc lokalnej społeczności. Podobnie jest z gruntami rolnymi; opierając się na przykładzie diecezji tarnowskiej, mogę stwierdzić, że w większości wypadków parafie użyczają rolnikom swoich gruntów.
Natomiast co do kontroli społecznej kościelnych funduszy, odbywa się ona najpierw na tym poziomie, na którym zbierane są pieniądze — czyli na poziomie parafii. To parafianie najskuteczniej „kontrolują” finanse parafii, dostrzegając prostą relację pomiędzy składanymi ofiarami a kosztami utrzymania obiektów sakralnych, bieżącymi i generalnymi remontami. Ponadto w wielu parafiach istnieją już rady ekonomiczne, a tam, gdzie budują się kościoły — komitety budowy. Rady ekonomiczne powinny być powoływane we wszystkich parafiach, i w tym kierunku się zmierza, wymaga to jednak przezwyciężania nawyków związanych z funkcjonowaniem Kościoła w poprzednim systemie politycznym.
Drugą instancją kontrolującą parafie jest Kuria diecezjalna, czyli urząd biskupa diecezjalnego służący sprawnej administracji diecezją. Każda parafia (tak jest w wielu diecezjach) składa roczne sprawozdanie finansowe. I to wystarczy, przecież to Kuria diecezjalna jest instytucją zwierzchnią wobec parafii, a nie media. Z tej racji większość Kurii diecezjalnych nie udostępnia mediom rocznych sprawozdań, co nie oznacza oczywiście, że one nie istnieją. Poza tym publikowanie przez niektóre Kurie rocznych bilansów już w styczniu może być mało wiarygodne, bo nie można tego zrobić w tak krótkim czasie, o czym dobrze wie każdy księgowy.
— Czy struktury Kościoła w Polsce nie są zbyt rozbudowane, a tym samym za kosztowne?
Życzę władzom samorządowym wszystkich szczebli i władzom administracji państwowej tak rozbudowanej administracji, jaką posiada Kościół. Na przykład w liczącej 1,2 mln wiernych diecezji tarnowskiej we wszystkich instytucjach od Kurii diecezjalnej po Caritas i sąd biskupi pracuje ok. 50 osób. To niezbędne minimum. Zadaniem struktur jest animacja duszpasterstwa. Podobnie wygląda administracja kościelna we wszystkich diecezjach.
— W jaki sposób czuwa się nad racjonalnym wydawaniem pieniędzy, np. na różnego rodzaju imprezy, podróże, urządzanie wnętrz?
W każdej diecezji istnieje rada ekonomiczna i to ona decyduje, na jakie cele przeznaczać skromne fundusze diecezjalne. Na przykład w diecezji tarnowskiej poszczególne instytucje przedstawiają roczne sprawozdania finansowe i preliminarz wydatków na kolejny rok działalności. Pieniądze przeznacza się na najbardziej konieczne cele. Wszystko zależy od wysokości sumy, jaka wpłynęła do Kurii diecezjalnej w formie ofiar z parafii — jest to bowiem jedyne źródło finansowania instytucji kościelnych.
— Prowadzenie parafii wymaga odpowiedniego przygotowania ekonomicznego. Czy proboszczowie, zwłaszcza ci młodsi, są w stanie sprostać temu wymaganiu?
Każda diecezja w swoim zakresie przygotowuje proboszczów do administrowania dobrami doczesnymi parafii. Pomocą powinna im służyć parafialna rada ekonomiczna. Przy każdej poważniejszej decyzji gospodarczej i ekonomicznej proboszcz jest zobowiązany uzyskać zgodę biskupa diecezjalnego. Ponadto w ramach wizytacji kanonicznych Kuria diecezjalna kontroluje zarówno stan parafialnych nieruchomości, jak i sposób prowadzenia finansów parafialnych.
— Czy w wypadku wprowadzenia podatku przeznaczonego na cele kościelne nie należałoby zrezygnować z ofiar za posługi religijne?
Nie można — co raz jeszcze podkreślam — mówić o podatku. Rozważana na razie przez stronę kościelną forma wzorowana na rozwiązaniach funkcjonujących już w innych krajach polega na tym, iż państwo, uwalniając się od prowadzenia funduszy celowych lub powierzając Kościołowi niektóre zadania, umożliwia wierzącemu obywatelowi, należącemu do Kościoła lub innego związku wyznaniowego, przekazanie — a więc inaczej mówiąc ofiarowanie — z podatku dochodowego pewnej kwoty na jego potrzeby. Uzyskane w ten sposób fundusze byłyby przeznaczane zasadniczo na cele społeczno-charytatywne. Tak więc wprowadzenie takiego systemu nie zlikwidowałoby tradycyjnych form zbierania ofiar na rzecz parafii. Tym bardziej nie można by zrezygnować z ofiar składanych przez wiernych przy okazji korzystania z posług religijnych. To właśnie te ofiary stanowią źródło utrzymania duchowieństwa. Warto podkreślić w tym miejscu, że pieniądze zbierane na tacę podczas niedzielnych Mszy św. nie są przeznaczane na utrzymanie duchownych. Ponadto ofiary są często przekazywane na cele ponadparafialne, np. na seminarium duchowne, Caritas, Kurię diecezjalną, uczelnie katolickie czy misje.
Rezygnacja z przyjmowania ofiar byłaby zatem możliwa, gdyby księża otrzymywali rodzaj stałego wynagrodzenia (pensji) za posługę duszpasterską. Być może w przyszłości i takie rozwiązanie będzie konieczne. Obecnie znaczna część duchownych otrzymuje pensję wyłącznie za naukę w szkole. Istnieje jednak spora grupa duszpasterzy, którzy właśnie ze względu na posługę duszpasterską nie mogą katechizować i nie otrzymują w związku z tym świadczeń.
— Co oznacza w praktyce Kościoła „opcja na rzecz ubogich”?
Najogólniej ujmując, jest to ewangeliczna postawa polegająca na nieuleganiu światowej manierze stawiającej na piedestale posiadanie i władzę. Chodzi o akceptację i wybór postawy służby oraz pewnego rodzaju samoograniczenia, aby być bardziej i mieć więcej dla innych. Skarbem Kościoła są ubodzy, chorzy i potrzebujący. Nie można o tym nigdy zapomnieć, bo byłoby to sprzeniewierzeniem się samej istocie nauki Jezusa. Ważne jest ciągłe zwracanie uwagi na cierpiących braci i siostry, przypominanie, że czekają oni na różnorakie wsparcie, na naszą solidarność i miłość. Oczywiście dochodzi do tego konkretna działalność skierowana ku tym, których nazywamy „ubogimi”, przy czym przez słowo to rozumiemy różne „oblicza” ubóstwa. Tak więc „opcja na rzecz ubogich” — to codzienna troska o kuchnie charytatywne, noclegownie, świetlice dla dzieci ze środowisk patologicznych, to także różne formy wspierania rodziny, opieka nad przeżywającą trudności młodzieżą, duszpasterstwo prowadzone w domach poprawczych i więzieniach, domowe hospicja i towarzyszenie chorym w szpitalach.
— Które pola działania Kościoła powinny być, zdaniem Księdza Biskupa, finansowane z budżetu państwa?
Na pewno szkolnictwo prowadzone przez Kościół. W tym wypadku powinna mieć zastosowanie konstytucyjna zasada równości. W jej konsekwencji kościelne podmioty prowadzące działalność edukacyjną powinny być dotowane tak samo jak wszystkie inne.
Ponieważ Kościół w Polsce nie prowadzi na szerszą skalę działalności gospodarczej i został przez państwo (PRL) pozbawiony w znacznej mierze swojego majątku, część działań, które stanowią o jego specyfice, powinna być także finansowana przez państwo. Z pewnością dobra kultury narodowej, które znajdują się pod opieką Kościoła, winny być traktowane na równi z innymi zabytkami. Obecnie koszty konserwacji dzieł sztuki lub obiektów architektonicznych są ogromne i Kościół — tzn. wierni — nie jest w stanie ponosić ich sam. A państwo, jak dotychczas, tylko w niewielkim procencie dotuje prace restauracyjne w obiektach kościelnych i sakralnych. Tymczasem wiele tych obiektów wyraża prawdę historyczną o narodzie, jego duchu i tradycji. Troska o zachowanie dziedzictwa narodowego nie jest jedynie sprawą Kościoła! Dziejów państwa i Kościoła nie można przecież rozdzielić. Jedną i drugą historię tworzyli często ci sami ludzie. Tę jedność wyrażają również zabytki sakralne. Wspólne dziedzictwo wymaga zatem solidarnej troski.
Kościół oczekuje również wsparcia wszędzie tam, gdzie podejmowane są takie działania, które pierwszorzędnie należą do obowiązków państwa. To państwo pozostaje bowiem odpowiedzialne za zapewnienie na przykład opieki nad bezdomnymi, samotnymi matkami, chorymi z trwałymi i ciężkimi upośledzeniami, dziećmi z rodzin patologicznych itp. Kościół opiekuje się cierpiącymi i potrzebującymi, ponieważ to jest jego misja i potrafi to robić dobrze. Nie oznacza to jednak, że samorządy czy administracja państwowa mogą sobie powiedzieć, że w ten sposób pozbywają się problemu. Wyobraźmy sobie na przykład, że jakiś ośrodek dla dzieci niepełnosprawnych prowadzony przez zgromadzenie zakonne, gdzie płace są minimalne, a praca nielimitowana, nie może się dłużej utrzymać bez pomocy państwa. Grozi mu zamknięcie, a jeśli do niego dojdzie — to przecież państwo będzie musiało przejąć dotychczasowe świadczenia wobec potrzebujących. Doświadczenia pokazują, iż państwo wydaje na utrzymanie podobnych ośrodków prowadzonych w ramach własnych struktur o wiele więcej niż w przypadku fundacji, instytucji czy organizacji związanych z Kościołem.
— Dziękuję, że zechciał Ksiądz Biskup podzielić się z naszymi Czytelnikami swoją wiedzą i refleksjami.
A mnie pozostaje podziękować Redakcji „Gościa Niedzielnego” za podjęcie tego trudnego tematu. Sądząc po wielu wypowiedziach dotyczących finansowania Kościoła, nadchodzi — jak się wydaje — czas, by myśleć o rozmowach z Zespołem ds. Ekonomicznych Rządowej Komisji Konkordatowej.
Wywiad publikujemy z myślą o zapoczątkowaniu dyskusji na ten ważny temat. Zachęcamy naszych Czytelników do włączenia się w nią.
opr. mg/mg