Na fundamencie wartości

O duchowych i filozoficznych podstawach procesu budowania Unii Europejskiej

Wypowiedzi o zjednoczonej Europie wywołują — jak wszystko, co nowe i nieznane — wiele lęków i wątpliwości. Podzielamy troskę Ojca Świętego o to, że zjednoczenie kontynentu wydaje się ograniczać do spraw ekonomicznych i politycznych, a dokonuje się jakby „poza” czy „obok” wartości, czego wyrazem jest brak odniesienia do Boga w europejskiej Karcie Praw Podstawowych.

Źródła wątpliwości

Spodziewaliśmy się, że w Europie odważniejsza będzie zwłaszcza obrona praw osoby i rodziny. W pełni uzasadniona jest bowiem troska o należytą ochronę tych praw, nie zawsze właściwie rozumianych i respektowanych. W wielu krajach europejskich są one zagrożone na przykład przez politykę sprzyjającą aborcji, prawie wszędzie legalnej, przez postawę coraz bardziej tolerancyjną wobec eutanazji, a ostatnio przez pewne projekty ustaw regulujących kwestię technologii genetycznych, ale nie respektujących w dostatecznej mierze ludzkiej godności embrionu. Uważamy, że nie wystarczy opiewać wielkimi słowami godności człowieka, jeśli potem samo prawodawstwo jawnie jej zaprzecza.

W obecnej fazie poszerzania Europy, Kościół zadaje pytanie o wkład polskiego chrześcijaństwa do nowej Europy. Unia Europejska nie chce przyznawać szczególnego statusu Kościołom. Stwierdziła ona jedynie, w aneksie do Traktatu Amsterdamskiego, że Kościoły, stawiane na równi z ruchami humanistycznymi, wniosły rzeczywisty wkład w budowę Europy. Jednak, przez ostrożność, instytucje europejskie zachowują wielki dystans wobec religii. Od Kościoła katolickiego, który był kolebką Europy, postawa taka wymaga refleksji nad jego rolą, nad nowymi sposobami ewangelizowania, nowym miejscem w społeczeństwie. Kościół w Polsce, chociaż szanuje i respektuje słuszną autonomię Państwa i Kościoła, uważa, że nie może być jedynie biernym obserwatorem integracji Polski z Unią Europejską.

Źródła nadziei

Unia Europejska powinna, jak każda rzeczywistość społeczna i wspólnotowa, pomagać osobie ludzkiej. W tym streszcza się jej sens i — określony przez „Ojców Założycieli” — cel. Celem Unii nie jest sama Unia jako taka, ale konkretni mężczyźni i kobiety — Europejczycy. Jeśli Europa — która stanowczo reaguje w „przypadku Heidera”, ale już nie w przypadku godzących w rodzinę i życie człowieka praw, które zaaprobował parlament holenderski — szybko nie powróci do swego chrześcijańskiego dziedzictwa kulturowego, to unicestwi własnego ducha.

Europa musi poszukiwać nadal właściwego modelu w stosunkach między regionami a państwami, ale także między Kościołami. Czyniąc to, nie może zrezygnować z pytania: jaką Europę pragnie realizować i dla kogo.

Nie można zaczynać od działania pozbawionego solidnego wsparcia ze strony idei, których gwarantem jest cała ludzkość. Po Nicei wielu uważa, że wypaliła się już inspiracja, jaką były konferencje wewnątrzrządowe i potrzebne jest przejście do etapu oddolnej inicjatywy prawodawczej. Gdyby do tego doszło, taka faza oddolnej inicjatywy prawodawczej powinna opierać się na jasnej wizji „europejskiego dobra wspólnego”.

„Europejskie dobro wspólne” musi zostać zdefiniowane zgodnie z zasadą pomocniczości, gdyż nie może sprzeciwiać się dobru wspólnemu poszczególnych ciał pośrednich. Tak więc proces prawodawczy powinien zdobyć się na trud przemyślenia relacji między jednostkami a instytucjami politycznymi i wspólnotami obywateli, a także — jak podpowiada Jan Paweł II — nie obawiać się dyskusji nad przyczynami, które doprowadziły Europę i całą kulturę zachodnią do zbrodni popełnionych w niedawnej przeszłości, i ośmielić się na zdecydowaną zmianę kierunku. Kościół może i chce pomóc w tej refleksji.

Kościół w Unii — Unia w Kościele

Kościół jest świadom miejsca, które mu przypada w duchowej i ludzkiej odnowie „starego kontynentu”. Pragnie być świadkiem nadziei, ale i nieustępliwym rzecznikiem tych wartości i tradycji, które ukształtowały kiedyś Europę i które zdolne są dziś ją jednoczyć. Moją zatem powinnością — mówił Jan Paweł II do europejskich parlamentarzystów — jest stanowcze głoszenie prawdy, że gdyby religijne i chrześcijańskie podłoże kultury tego kontynentu zostało pozbawione wpływu na etykę i kształt społeczeństw, oznaczałoby to nie tylko zaprzeczenie całego dziedzictwa europejskiej przeszłości, ale i poważne zagrożenie dla godnej przyszłości mieszkańców Europy. I to wszystkich — wierzących i niewierzących.

Kościół nie może zrezygnować z głoszenia prawdy o integralnym charakterze podstawowych ludzkich wartości, których selektywne traktowanie podkopać może fundamenty porządku społecznego. Także państwa pluralistyczne nie mogą zrezygnować z norm etycznych w swoim prawodawstwie i w życiu publicznym, zwłaszcza tam, gdzie ochrony domaga się dobro podstawowe, jakim jest życie człowieka od momentu jego poczęcia aż po naturalną śmierć.

Nie można nie przypomnieć prawdy o etycznym przede wszystkim wymiarze trwałego pokoju. Zależy on, co tak trafnie zostało podkreślone przez helsińską Konferencję Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, nie tylko od militarnego bezpieczeństwa, ale w pierwszym rzędzie od zaufania pośród obywateli danego kraju oraz od wzajemnego zaufania narodów względem siebie.

Stąd tak ważne staje się dzisiaj to wszystko, co służy budowaniu i umacnianiu zaufania w jednoczącej się Europie i co mogłoby przeciwdziałać zastępowaniu starych podziałów nowymi formami izolacji. Obok takich podstawowych wartości porządku społecznego, jak neutralność ideologiczna, godność człowieka jako źródła praw, prymat osoby przed społeczeństwem, szacunek dla demokratycznie uznanych norm prawnych, pluralizm struktur społecznych, trzeba dziś także podkreślać ważność takich postaw i dążeń, które wydają się szczególnie potrzebne na samym wstępie powstawania nowego, sprawiedliwszego świata i nowej, niepodzielonej Europy.

Chodzi zwłaszcza o wypracowywanie wizji Europy jako duchowo-materialnej całości, wymagającej właśnie jako całość rozwoju i gwarancji bezpieczeństwa. Chodzi o umiejętność budowania porozumienia; o wysiłek w kierunku przełamywania historycznych uprzedzeń i lęków, likwidowanie takich pozostałości po życiu w społeczeństwach zamkniętych, jak wybujały nacjonalizm i nietolerancja. Chodzi o myślenie o przyszłej Europie także jako o „kontynencie kultury”. Chodzi wreszcie o umiejętność dostrzegania z wdzięcznością wszystkich inicjatyw i dowodów międzynarodowej solidarności, które sprzyjają dziś dziełu duchowej i gospodarczej integracji Europy.

Chrześcijanin zajmuje taką samą pozycję jak każdy inny obywatel powołany do działania i uczestnictwa w budowaniu zjednoczonej Europy. Nie powinno to być dla niego zbyt trudne z uwagi na podobieństwo interesów i orientacji między przedsięwzięciem budowania Europy i chrześcijańskimi wartościami: uderzająca jest bliskość zasad tworzenia Unii Europejskiej i zasad doktryny społecznej Kościoła: obrona praw człowieka (Traktat Amsterdamski przewiduje sankcje, bądź wykluczenie krajów nie szanujących praw człowieka), zasady solidarności i pomocniczości, gospodarka wolnorynkowa, obrona mniejszości, dążenie do trwałego rozwoju. Te zasady kierują konkretnym działaniem Unii i bliskie są katolickiej nauce społecznej.

Kościół dobrze zdaje sobie sprawę, że współpraca w działaniu jest czynnikiem pokoju, stabilności rozwoju. Z tego względu cieszy się nią i wspomaga proces europejski, a nawet tworzy teologię pokoju i pojednania w Europie, respektującą rozdział Kościoła od państwa. Będąc dziełem pokojowym, dziełem wzajemnego zaufania, budowa Europy jest dziełem godnym poparcia. Rzecz jasna, jej rozwój może ulec zaburzeniom, lecz ogólna orientacja jest pozytywna i powinna być kontynuowana. Mówiąc to, Kościół nie stara się przywłaszczyć sobie Europy lub ją chrystianizować na siłę. Pragnie jedynie wyrazić swoją zgodę na ten ogromny projekt polityczny i humanistyczny.

Może należałoby jedynie bardziej określić podział ról? Bruksela jest instancją polityczną i pod tym kątem nadzoruje wspólne życie, dobro wspólne, wartości publiczne. Proponuje wartości związane ze wspólnym życiem, etyką praktyczną, silnie zachęca do solidarności. Znajduje się w takiej sytuacji jak państwo narodowe, którego władzy nie podlegają wartości sfery prywatnej, o ile nie wkraczają na scenę publiczną. Ani Bruksela, ani żaden kraj nie może zmieniać czy ustanawiać się sędzią prywatnego życia. Jednak rozległość działalności publicznej władzy europejskiej jest wystarczająco szeroka, aby pozwolić jej na zajmowanie się konkretem etyki publicznej, co też czyni. W ten sposób solidaryzuje się z wielkimi troskami wypływającymi z nauki społecznej Kościoła w tym czasie, gdy muszą zapaść ważne decyzje wytyczające dalej już podjętą drogę.

Kiedy Chrystus porównuje chrześcijaństwo do zaczynu, nie mówi o oddzielaniu zaczynu od mąki, lecz oczekuje, że będzie on przemieniająco oddziaływał na swe środowisko (Mt 13,33). To, czy w zmieniającej się Europie zachowamy naszą katolicką tożsamość, zależy nie od decyzji politycznych, lecz od tego, czy potrafimy głęboko przeżywać naszą wiarę w Boga, zaś w nowe warunki życia będziemy wnosić świadectwo umiłowania Chrystusa. Chrześcijańska odpowiedzialność za kulturę przejawia się nie w tym, by wznosić nowe mury i pogłębiać przepaście, lecz w tym, by cenić wiarę jako drogocenną perłę, która nadaje naszemu życiu sens i piękno (Mt 13,45n).

Stojąc na progu Zjednoczonej Europy, chcemy prosić Boga, aby pozwolił nam go przekroczyć i — jak niegdyś — ubogacić europejski świat naszą wiarą, nadzieją i chrześcijańską miłością.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama