Biznes nie musi kierować się wyłącznie racjami ekonomicznymi. Jego wymiar społeczny, choć dziś często odsunięty na bok, jest równie ważny
Biznes nie musi kierować się wyłącznie racjami ekonomicznymi. Jego wymiar społeczny, choć dziś często odsunięty na bok, jest równie ważny. O tym, że jest to możliwe i potrzebne, świadczą powojenne osiągnięcia środowiska chrześcijańskich demokratów na rzecz przełamywania wrogości oraz budowania wspólnej Europy.
Podczas swego wykładu dla Powszechnego Uniwersytetu Nauczania Chrześcijańsko-Społecznego (PUNCS) w dniu 10 kwietnia 2021 prof. Tomasz Ochinowski, psycholog z Uniwersytetu Warszawskiego, mówił, między innymi, o wymiarze „bycia” oraz „wartości” przedsiębiorstw. Pierwszy z nich to aby w nich mogły znaleźć dla siebie najlepsze miejsce poszczególne jednostki pamiętając, że nikt nie jest idealny, stąd mogą te jednostki mieć różne deficyty zrekompensowane talentami. Dla wszystkich organizacja winna tworzyć przestrzeń, w której członkowie czują się spełnieni, mają poczucie sensu swoich zadań i są po prostu szczęśliwi. Minimum, które możemy zrobić idąc w tym kierunku to tropić, po czym likwidować w swoich działaniach biznesowych stosowanie przemocy, systemy przemocowe. A drugi wymiar to „wartość” przedsiębiorstwa dla jego otoczenia. Dobra organizacja biznesowa nie działa w próżni, lecz odnosi się do problemów z różnych poziomów, tak lokalnych, jak i całego państwa, czy nawet społeczności międzynarodowej. Głównym celem organizacji biznesowej jest jej przetrwanie po to, aby realizować swoje cele, ale to winno być sprzężone z pracą na rzecz otoczenia, środowiska, z pożytkiem również i dla samej siebie.
Jeden z kierunków omawianych w gronie organizatorów PUNCS, czyli ekspertów i współpracowników Instytutu Myśli Schumana, to relacje gospodarcze z Indiami i Afryką, patrz https://puncs.pl/katedra-relacji-z-indiami-i-afryka/ . W szczególności, wobec pewnego nasycenia rynków samej Europy, podejmowane są starania, by zaprojektować, opracować oraz wdrożyć koncepcję modelu integracji branżowej w sektorze rolno-spożywczym w celu rozwoju eksportu z Polski do Indii oraz Afryki. Nie chodzi tu tylko o eksport jabłek i serów, ale również sprzętu rolniczego oraz wielu innych dóbr, pomagających na rzecz zrównoważonego rozwoju.
Gdy zestawić ze sobą uwagi prof. Ochinowskiego oraz dyskusje dotyczące relacji z Indiami oraz Afryką, może się nasunąć spostrzeżenie dotyczące możliwości sprzężenia pomiędzy działaniami biznesowymi, a relacjami humanistycznymi. Polska jest jednym z nielicznych krajów europejskich opierających się wprowadzeniu ustawodawstwa promującego zabijanie dzieci nienarodzonych, a z kolei Indie i Afryka są strefą, w której najbardziej wpływowe środowiska rządzące światową gospodarką i polityką starają się z rozmachem wdrażać działania proaborcyjne, przedstawiając je jako nieodłączne elementy nowoczesności. Barierą dla tych działań są silne tradycje kulturowe tak Indii, jak i Afryki. Czy wobec tego nie byłoby korzystne, aby polski eksport został jakoś sprzęgnięty z budowaniem solidarnych działań przeciwstawiających się ofensywie tego, co Jan Paweł II nazywał „cywilizacją śmierci”? Jeżeli wspólnie mamy stać się rynkami wschodzącymi oraz gospodarkami budującymi szeroką przestrzeń małej i średniej przedsiębiorczości, to potrzebujemy, by rodziły się nowe dzieci, podejmujące od rodziców dziedzictwo troski o dobro wspólne. Wzajemna wymiana handlowa może tu być istotnym kanałem komunikacji społeczeństw starających się zachowywać swe duchowe tradycje, zaś budowane łańcuchy dostaw formą samoobrony względem kierowanych przeciw nam potężnym uderzeniom. Aborcja nie jest bowiem czynnikiem nowoczesności, ale jednym z narzędzi, za pomocą której wielkie organizacje gospodarcze starają się rozbić spójność społeczeństw by tworzyć amorficzną masę kliencką, łatwo dającą się manipulować i gotową by kupować rzeczy sobie niepotrzebne.
Tak Afryka, jak Indie mają za sobą tysiące lat troski o życie, tradycję starszą niż chrześcijaństwo, ale w tym co ważne zbieżną z zapisami Ewangelii. W Afryce ludzie starają się sobie wzajemnie pomagać, dlatego że każdy z nich posiada godność, botho. Człowiek kierujący się botho to człowiek prawy, uczciwy, odnoszący się z szacunkiem do innych. Z kolei świadomy swego dziedzictwa Hindus stara się wypełniać swą dharmę, czyli zacność lub powołanie, i czuje się spełniony dopiero wtedy, gdy przestaje uważać siebie za czynnik niezależny i czuje, że Bóg kieruje światem, przeznaczając każdemu stosowne dla niego miejsce i zadanie. Jan Paweł II w trakcie swych pielgrzymek do Afryki oraz Indii wskazywał, jak tradycyjne ścieżki duchowe winny służyć budowie nowoczesnego społeczeństwa, i jakby naszym dziś zadaniem jest, na ile umiemy, podjąć i dalej rozwijać myśli naszego wielkiego rodaka, który zarazem na cały świat jest brandem polskości. Powinniśmy wspólnie budować sojusz na rzecz życia, a polskie jabłka i sery mogą stawać się symbolami solidarności.
Jednak promocja polskiego eksportu jako elementu sojuszu na rzecz życia okazałaby się zwykłą hipokryzją, gdyby wewnątrz polskich firm i gospodarstw miało miejsce deptanie ludzkiej godności. Podobnie, byłoby to hipokryzją, gdyby polskie elity gospodarcze wspierały zabijanie dzieci nienarodzonych. Sojusz na rzecz życia najpierw powinien stać się ważnym czynnikiem konsolidacji polskiego społeczeństwa, właśnie w duchu szacunku do nauczania Jana Pawła II. Tymczasem nie jest z tym u nas dobrze. Za swoich rządów komuniści starali się szerzyć pogardę dla przedsiębiorców, nazywanych „prywaciarzami”, „badylarzami” i „cinkciarzami”. Wiele z tego nadal zostało w umysłach Polaków, którzy patrzą na biznes jako na dziedzinę brudną i pole brutalnego wykorzystywania siły i przewagi. Są i tacy, którzy faktycznie w takim duchu prowadzą swe firmy, nosząc w sobie pogardę dla prostego człowieka i nie dopuszczając, by ich pracownicy mogli się czuć współgospodarzami własnych zakładów pracy. Gdzie ludzie nie są dopuszczani do odpowiedzialności, tam szerzą się postawy roszczeniowe, a to wszystko razem powstrzymuje rozwój gospodarczy.
Jeśli Polska ma się wydobyć z pułapki średniego rozwoju, a polscy przedsiębiorcy stać się kimś więcej niż tylko podwykonawcami, potrzebujemy duchowej przebudowy klimatu polskiej pracy. W takiej przebudowie bardzo przydatnym byłoby promowanie sojuszu na rzecz życia, tak w skali rodzimej gospodarki, jak i w skali naszego eksportu i budowania łańcuchów dostaw spinających nas ze wschodzącymi wielkimi rynkami. Sojusz na rzecz życia mógłby promować polską markę, a jednocześnie przeciwdziałać szeroko widocznemu zjawisku zawłaszczania świata przez najsilniejszych graczy. Życie oznacza różnorodność i wolność, rozkwit, ale też i piękno, a w tym różnobarwność i bogactwo smaków. W tym kierunku idą rozważania na temat możliwości praktycznej implementacji katolickiej nauki społecznej do praktyki gospodarczej i publicznej.
O tym, że sojusze są możliwe i potrzebne, świadczą powojenne osiągnięcia środowiska chrześcijańskich demokratów na rzecz przełamywania wrogości oraz budowania wspólnej Europy. Jedną z kluczowych tu osób był Sługa Boży Robert Schuman, który pisał: „Ta idea — Europa — ujawni wszystkim wspólne podstawy naszej cywilizacji i stworzy stopniowo więź podobną do tej, która jeszcze niedawno była udziałem ojczyzn. Będzie ona siłą, w zderzeniu z którą runą wszystkie przeszkody” (Dla Europy, Kraków 2003, s. 14-15). Nawet gdy jesteśmy tylko drobnymi pionkami, nieporównanie słabszymi wobec sił szerzących cywilizację śmierci, możemy budować sojusz na rzecz życia, kierując się nadzieją, że z czasem runą wszystkie przeszkody. Nasze przedsiębiorstwa mogą działać sprzężone z pracą na rzecz otoczenia, środowiska, z pożytkiem również i dla samych siebie.
Niniejszy tekst stanowi część cyklu artykułów powstałych w ramach Powszechnego Uniwersytetu Nauczania Chrześcijańsko Społecznego (PUNCS)
opr. mg/mg