Poeta metafizyczny

O Czesławie Miłoszu - poecie i poszukiwaczu Boga (1911-2004)

Zmarł Czesław Miłosz. Przeżył prawie cały XX wiek. Wybitny poeta wymieniany jest jednym tchem obok Rainera Marii Rilkego, Thomasa S. Eliota, Osipa Mandelsztama, Adama Mickiewicza. Dla jednych był poetą wręcz politycznym, wzorem moralnym w tych trudnych dla Polski i Europy czasach. Ale był także poetą religijnym, wciąż szukającym Boga, pragnącym czystej wiary. Rozprawiał z Nim niczym Hiob, zmagał się jak Jakub. Teraz już wie.

Czesław Miłosz nie był nigdy postacią łatwą do sklasyfikowania: przez jednych hołubiony, przez innych pogardzany. Był dowodem na to, że człowiek nie jest jednowymiarowy, a jego egzystencja może być naznaczona rozdarciem, z którym sam nie może sobie poradzić. Całe życie uciekał od niewoli, od zniewoleń, które były jego największym wrogiem, i które tropił do końca życia, czasem dając temu wyraz publicznie. Zdarzało się, że się mylił, ale takie jest prawo każdego człowieka. Wolności szukał w metafizyce, cała jego twórczość przesiąknięta jest głęboką potrzebą religijności. Miłosz chciał wierzyć.

WYSŁUCHAJ

Wysłuchaj mnie, Panie, bo jestem
grzesznikiem, a to znaczy,
że nie mam nic prócz modlitwy.

Uchroń mnie od dnia oschłości i niemocy.

Kiedy ani lot jaskółki, ani piwonie, żonkile i irysy na rynku kwiatowym nie będą dla mnie znakiem Twojej chwały.

Kiedy otoczą mnie szydercy, a ja przeciw ich argumentom nie potrafię przypomnieć sobie żadnego Twego cudu.

Kiedy wydam się sobie oszustem i szalbierzem, ponieważ biorę udział w religijnych obrzędach.

Kiedy Ciebie oskarżę o ustanowienie powszechnego prawa śmierci.

Kiedy już gotów będę pokłonić się przed nicością i życie na ziemi nazwać diabelskim wodewilem.

METAMORFOZY

Mityczne miody piłem,
Głowę w laury stroiłem,
Byle nie pamiętać.

Wędrowałem niewinny,
Czuły i dobroczynny
Aż po klepsydrę i cmentarz.

Ale przed Tobą, Panie,
Na nic moje staranie
O imię sprawiedliwego.

Natura moja czarna,
Świadomość piekła warta,
I uraźliwe ego.

Takiego mnie Ty chciałeś,
Do Twoich prac wezwałeś,
Nieszczęśnika.

I tak się niedorzeczny
Żywot i w sobie sprzeczny
Zamyka.

Wiersze pochodzą z tomu „Druga przestrzeń", Znak 2002

„Otwierała się przede mną straszność tego świata"

„Mój życiorys jest jednym z najdziwniejszych, na jakie udało mi się natrafić' - pisał Miłosz w „Innym alfabecie". Zapewne miał na myśli inne jeszcze sprawy niż suchą biografię, ale i ta naznaczona była dziwnymi zwrotami. Urodził się na Litwie, w majątku swojej matki, w Szetejniach w 1911 roku. Osiemnaście lat później zdał maturę w Wilnie i tam też rozpoczął studia na Uniwersytecie Stefana Batorego, najpierw na Wydziale Humanistycznym, potem na Wydziale Prawa i Nauk Społecznych. Wilno ukształtowało go: to wieloetniczne i wielokulturowe miasto. „Dobrze jest urodzić się w małym kraju, gdzie przyroda jest ludzka, na miarę człowieka, gdzie w ciągu stuleci współżyły ze sobą różne języki i różne religie. Mam na myśli Litwę, ziemię mitów i poezji. (...) Dobrze jest słyszeć od dziecka słowa łacińskiej liturgii, tłumaczyć w szkole Owidiusza, uczyć się katolickiej dogmatyki i apologetyki. Jest błogosławieństwem, jeżeli ktoś otrzymał od losu takie miasto studiów szkolnych i uniwersyteckich, jakim było Wilno, miasto dziwaczne, barokowej i włoskiej architektury przeniesionej w północne lasy i historii utrwalonej w każdym kamieniu, miasto czterdziestu katolickich kościołów, ale i licznych synagog; w owych czasach Żydzi nazywali je Jerozolimą północy" - tak mówił Miłosz w czasie swego noblowskiego wykładu. W 1933 roku ma miejsce jego debiut książkowy - „Poemat o czasie zastygłym" i niedługo potem przeniósł się do Warszawy. Nie wiem, czy myślał, że już na zawsze wyjedzie z Wilna. Wojna pomieszała szyki, we wrześniu był w Rumunii, ale nie uciekał dalej za Zachód, przez zielone granice wrócił do Warszawy. W czasie wojennych lat pracował jako woźny w Bibliotece Uniwersyteckiej, tłumaczył „Ziemię jałową" Eliota i pisał wiersze i eseje, wygłaszając je potem na tajnych spotkaniach. Czy uwierzył w nowy porządek po końcu świata? Chyba tak, ale oczy otworzyły mu się szybko. Pracował w końcu w dyplomacji: od 1947 roku jako attache kulturalny ambasady polskiej w USA, w 1950 został I sekretarzem ambasady polskiej w Paryżu. Przez parę miesięcy: szybko poprosił o azyl i pozostał we Francji. Niektórzy poeci polscy nazwali go wtedy zdrajcą, a Encyklopedia Powszechna wrogiem Polski Ludowej. Nie był w dobrej sytuacji: zdrajcą był też dla zachodnich lewaków, z kolei emigracja podejrzewała go, że jest agentem komunistycznych władz. W Paryżu zaopiekował się nim Jerzy Giedroyć. Tam został wydany „Zniewolony umysł", zbiór esejów, który odczytany został jako atak na władzę komunistyczną, później „Dolina Issy" i „Traktat poetycki". W 1950 roku Miłosz przenosi się do Stanów Zjednoczonych, gdzie przez kolejnych osiemnaście lat jest profesorem na Wydziale Języków i Literatur Słowiańskich na Uniwersytecie w Berkeley. Wykłada literaturę polską, wydaje anglojęzyczną antologię polskiej poezji powojennej, tłumaczy polskich poetów. Długo jest znany tylko jako tłumacz Herberta. Sam też pisze, ale po polsku: Amerykanie poznają go jako poetę dopiero w 1973 roku. Odbiera kolejne nagrody i dużo pracuje: wychodzą kolejne tomiki w języku angielskim i polskim, zbiory esejów, zaczyna pracę nad przekładem Biblii. W 1980 roku Miłosz otrzymuje Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury za całokształt twórczości. Do tego czasu w Polsce udawano, że nie istnieje. Teraz, przez chwilę można oficjalnie wydawać jego wiersze, choć po stanie wojennym mogły robić to jedynie oficyny podziemne. Fragment wiersza „Który skrzywdziłeś" znalazł się na pomniku Stoczniowców poległych w grudniu 1970 roku, a Miłosz stał się poetą - wieszczem narodu. Jego książki są tłumaczone na wiele języków, otrzymuje doktoraty honoris causa uniwersytetów w Berkeley, Rzymie, Nowym Jorku, Kownie, Cambridge, Harvardzie, a także Lublinie i Krakowie. W 1994 roku wrócił do Polski na stałe, do śmierci mieszkał w Krakowie i wciąż pisał.

„Oto ja modlę się do Ciebie, ponieważ nie modlić się nie umiem"

 

Każdy miał swojego Miłosza. Dla jednych był pomnikiem narodowego uwielbienia, dla innych moralną wyrocznią, jeszcze innym przeszkadzał jego antyklerykalizm i obłuda tzw. „katolickiej Polski". Młodsze pokolenia poetów prowokowały go, jak Marcin Świetlicki wykonujący swoje wiersze przed Szanownym Poetą w rytmach rockowego hałasu. Lub ci jeszcze młodsi oskarżający go wprost o obłudę, sytuację wokół niego nazywając Kościołem Czesława Miłosza. Mi bliski jest Miłosz - manichejczyk szukający wybawienia. Poznałam człowieka, który widząc na własne oczy koniec pewnego świata, ogrom cierpienia, który wyznacza bieg dziejów ludzkości, nie potrafi się na nie zgodzić. Nie może zrozumieć dobrego Boga, który takie cierpienie dopuszcza. Przez całą swoją twórczość zmaga się z Bogiem niczym Jakub nad potokiem Jabbok. Raz wierzy, raz nie wierzy - czyż nie jest to sytuacja egzystencjalna każdego z nas? Szukał łaski wiary, bo wiedział, że bez niej trudno odnaleźć sens. Katolicyzm kojarzył mu się z polskim przedwojennym nacjonalizmem, którego nienawidził, szukał więc gdzie indziej: u Swedenborga, Blake'a, Jakuba Böhme, a później u Thomasa Mertona i Simone Weil, Od mistycznych lóż przez buddyzm znalazł jednak odpoczynek w... polskim katolicyzmie, przyjmując „ostatni" sakrament. Od katolickiej teologii wymagał odpowiedzi na pytanie o sens cierpienia wszystkiego, co żyje i buntował się, że jej nie otrzymuje. W ostatnich latach zadawał Ojcu Świętemu pytania dotyczące wiary i spraw ostatecznych. Zanim oddał swój „Traktat teologiczny" do druku, wysłał Papieżowi egzemplarz i z niecierpliwością czekał na jego ocenę. Z ostatnich wierszy poznajemy starego pokornego człowieka. Długo żył, wiele doświadczył, umarł w otoczeniu najbliższych, we własnym domu, pewnie z przebaczonymi grzechami. Możemy jeszcze z nim „medytować":

„Panie, serce moje jest pełne podziwu i chcę rozmawiać z Tobą,
Bo myślę, że mnie rozumiesz, mimo moich sprzeczności.
Zdaje mi się, że teraz już wiem, co znaczy kochać ludzi
I dlaczego nam w tym przeszkadza samotność, litość i gniew.
(...)
Cóż mogę więcej, Panie, niż tak rozpamiętywać
I stanąć przed Tobą z pokłonem błagalnika,
Dla ich bohaterstwa prosząc: przyjm nas do swojej chwały."

„Medytacja"

Śródtytuły pochodzą z wierszy Czesława Miłosza

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama