Źródło: Ks. Marek Dziewiecki (red.), Nowe przesłanie nadziei, Warszawa 2000, s. 99-108
Terapia alkoholizmu może być na tyle skuteczna, na ile stwarza człowiekowi uzależnionemu szansę, by przezwyciężył zarówno mechanizmy choroby alkoholowej (uzależnienie emocjonalne od alkoholu, system iluzji i zaprzeczeń, ekstremalne skoki w przeżywaniu samego siebie, manipulowanie ludźmi z najbliższego środowiska według zasady: „ja piję alkohol a wy ponosicie konsekwencje”), jak również dotychczasową błędną postawę wobec życia. Gdyby interwencja terapeutyczna ograniczała się jedynie do przezwyciężania psychicznych mechanizmów uzależnienia, to byłaby analogiczna do interwencji lekarza, który „leczy” gorączkę u pacjenta, ale nie próbuje usuwać jej przyczyn. Nie stawia sobie nawet pytania o źródło gorączki. Terapia, która ogranicza się do przezwyciężania konsekwencji nadużywania alkoholu, stawia pacjenta w punkcie wyjścia, a więc w sytuacji, w której zaczął nadużywać alkoholu mimo, że wtedy nie był jeszcze od niego uzależniony! Tymczasem chodzi o to, aby pomagać uzależnionemu, by nie pił już nie dlatego, że nie potrafi kontrolować swego picia, lecz dlatego, iż nie potrzebuje już „pomocy” alkoholu, aby radzić sobie ze swoim życiem i trudnościami. Osiągnięcie takiego stanu nie jest możliwe bez rozwoju duchowego.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie profesjonalna terapia alkoholowa ma najdłuższe tradycje i zarazem najlepsze wskaźniki skuteczności, pomoc w sferze duchowej jest istotnym elementem interwencji terapeutycznej. Tak właśnie funkcjonuje słynny ośrodek w Hazelden czy inne ośrodki terapeutyczne, nawiązujące do modelu Minessota. W 1991 r. poznałem osobiście pracę ośrodka w Ashley k. Baltimore oraz Guest House k. Detroit, gdzie nacisk na rozwój duchowy uzależnionego jest jeszcze większy, a efekty skuteczności terapii przekraczają 80%. W żadnym amerykańskim ośrodku terapeutycznym nie jest wyobrażalne, by w zespole terapeutów nie było doradcy duchowego. Również wśród większości polskich specjalistów w dziedzinie terapii uzależnień istnieje zgoda co do tego, że pomoc terapeutyczna powinna obejmować sferę duchową pacjenta i przemianę jego filozofii życia. W praktyce jednak jest na ogół znacznie lepiej zaprogramowana i realizowana interwencja w wymiarze psychologicznym niż duchowym. Sądzę, że istnieją dwie główne przyczyny tego zjawiska. Pierwszą przyczyną jest niewielka jeszcze ilość specjalistów — świeckich i duchownych — przygotowanych do pełnienia funkcji doradców duchowych w terapii uzależnień. Drugą przyczyną jest mylne lub powierzchowne rozumienie ludzkiej duchowości.
Dwa lata temu jedna z terapeutek miała przeprowadzić 10 godzin zajęć z duchowości w ramach terapii alkoholowej. Zwróciła się do mnie z prośbą o ocenę przygotowanych przez nią konspektów zajęć z pacjentami. Okazało się, że wśród zaproponowanych tematów nie było... niczego z duchowości! Konspekty dotyczyły ćwiczeń relaksacyjnych, słuchania muzyki i analizowania dzieł sztuki, koncentracji, technik medytacji, itp. Wspomniana terapeutka myliła duchowość z rozwijaniem sprawności psychicznych czy stymulowaniem wrażliwości estetycznej. Przed tego typu błędami stanowczo przestrzega jeden ze znanych terapeutów amerykańskich wyjaśniając, że „ktoś mógłby nauczyć mnie techniki medytacyjnej lub sposobu modlitwy, dzięki którym potrafiłbym łagodzić niektóre objawy mego uzależnienia od stresu. Fakt, że technika ta należy do tradycji duchowej, nie czyni jej dla mnie duchową. Staje się ona prawdziwie duchowa dopiero wówczas, kiedy moje wysiłki prowadzą do miłości, a nie tylko mają na celu obniżenie ciśnienia krwi lub kwasoty żołądka” (May G., Uzależnienie i łaska. Miłość, duchowość, uwolnienie, Media Rodzina of Poznań, 1995, s.187).
Duchowość to ta niezwykła sfera —niedostępna dla świata zwierząt - która umożliwia człowiekowi zrozumienie samego siebie i odkrycie sensu własnego życia. Tak rozumiana duchowość jest możliwa dzięki zdolności człowieka do spojrzenia na samego siebie oraz z doświadczenia samego siebie nie z jakiejś cząstkowej jedynie perspektywy (cielesnej, intelektualnej, emocjonalnej czy społecznej) lecz z perspektywy całej swojej rzeczywistości. Duchowość zaczyna się zatem dopiero wtedy, gdy człowiek zastanawia się nad własną tajemnicą. Istotą duchowości jest pytanie o to, kim jest człowiek oraz w jaki sposób może uszanować i zrealizować własną tajemnicę. Rozwój duchowy to szukanie coraz bardziej pogłębionych i prawdziwych odpowiedzi na to pytanie. Dojrzała duchowość staje się centralnym systemem kierowania życiem, który chroni człowieka przed dyktaturą jakiejś części ludzkiej rzeczywistości, np. przed dyktaturą ciała, emocji czy subiektywnych przekonań. A także przed dyktaturą presji zewnętrznych: grup nacisku, mody, obyczajowości, środków przekazu, reklam. Natomiast brak duchowości prowadzi do różnych form uzależnień i zniewoleń. Nie ma więc wolności bez duchowości, gdyż nie może w sposób wolny i świadomy kierować własnym życiem ktoś, kto nie wie, kim jest i po co żyje. Uzależnienie to zniekształcenie i zawężenie pragnień. Rozwój duchowy to przemienienie i odzyskanie pragnień. To nowy stan świadomości i istnienia. Człowiek staje się wtedy zdolny robić, odczuwać i wierzyć w to, czego poprzednio nie potrafił.
Elementarnym sprawdzianem rozwoju duchowego jest odkrycie przynajmniej tych prawd o człowieku, które są najbardziej oczywiste i których odkrycie umożliwia danej osobie wkroczenie na drogę dojrzałości i szczęścia. Pierwszą z tych prawd jest zrozumienie faktu, iż człowiek nie może osiągnąć rozwoju i trwałej satysfakcji wtedy, gdy próbuje zaspokoić jedną ze sfer swego człowieczeństwa kosztem innych sfer. Nie może zatem rozwinąć się i być szczęśliwy np. ktoś, kto koncentruje się na swoich potrzebach fizycznych kosztem potrzeb moralnych czy psychicznych, czy ktoś, kto kieruje się swymi subiektywnymi przekonaniami kosztem swych więzi społecznych albo religijnych. Z tych samych względów nie może być szczęśliwym ktoś, kto dąży do dobrego samopoczucia emocjonalnego kosztem swego zdrowia fizycznego, psychicznego czy duchowego. Ta ostatnia sytuacja jest typowa między innymi dla ludzi uzależnionych od alkoholu. Drugą podstawową prawdą, która stanowi elementarny sprawdzian rozwoju duchowego danego człowieka jest odkrycie faktu, że nie istnieje łatwe szczęście. Fakt ten oznacza, że człowiek nie może osiągnąć rozwoju i szczęścia bez wysiłku, bez dyscypliny, bez pracy nad sobą, bez miłości i prawdy, bez respektowania norm moralnych, bez ochrony wewnętrznej wolności, bez zbudowania dojrzałych więzi międzyludzkich, które wymagają odpowiedzialności, wierności i panowania nad sobą. Człowiek o minimalnym choćby stopniu rozwoju duchowego rozumie, że stoi w obliczu życiowej alternatywy: albo dąży do osiągnięcia trudnego szczęścia przez miłość, prawdę i odpowiedzialność, albo popadnie w łatwe nieszczęście przez uzależnienie się od jakiejś sfery własnej rzeczywistości i przez przyjęcie filozofii życia człowieka zniewolonego. Odkrycie faktu, że nie można być szczęśliwym wtedy, gdy respektuje się jakąś cząstkę siebie kosztem pozostałych wymiarów i aspiracji człowieka oraz że nie istnieje na tej ziemi łatwe szczęście, jest zupełnym minimum w rozwoju duchowym. Ktoś, kto nie odkrywa tych dwóch elementarnych prawd, zupełnie nie rozumie samego siebie, a w konsekwencji nie może być człowiekiem wolnym i szczęśliwym. Nie ma zatem szans, by w sposób odpowiedzialny i mądry pokierować własnym życiem.
W obliczu powyższych zasad jest możliwe precyzyjne określenie zadań, spoczywających na doradcy duchowym w ramach terapii uzależnień. Pierwszym zadaniem jest pomaganie uzależnionemu, by sobie uświadomił, iż nadużywanie alkoholu, które doprowadziło do pojawienia się choroby alkoholowej, nie było sprawą przypadku, lecz wynikało z błędnej postawy wobec życia: z próby respektowania doraźnych potrzeb emocjonalnych kosztem miłości, wolności i odpowiedzialności. Z tego powodu abstynencja od alkoholu jest jedynie punktem wyjścia, ale nie punktem dojścia w procesie odzyskiwania trwałej trzeźwości. Punktem dojścia natomiast jest nowa postawa uzależnionego wobec siebie i świata zewnętrznego, czyli zdolność do realizowania trudnego szczęścia. Drugim zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie uzależnionemu, by odkrył, iż tylko w sferze duchowej jest możliwe nauczenie się tego typu dojrzałej postawy wobec życia. Człowiek, który w sposób zawężony widzi i doświadcza samego siebie, nie jest w stanie wyjść poza logikę ciała i emocji, czyli poza logikę „najgłośniejszych” sfer w człowieku, a taka sytuacja z definicji prowadzi do uzależnień. Tylko człowiek dojrzały duchowo może wiedzieć kim jest i w jaki sposób powinien pokierować swoim życiem. I tutaj dochodzimy do najtrudniejszego zadania doradcy duchowego. Zadaniem tym jest takie towarzyszenie uzależnionemu, aby lepiej zrozumiał on samego siebie i aby uczył się dojrzalszej postawy wobec siebie, ludzi i życia. W sposób szczególny chodzi tu o nauczenie się nowej postawy wobec ciała, myślenia i emocji, a także o osiągnięcie dojrzałości w sferze moralnej, religijnej i społecznej. Przypatrzmy się bliżej tym zagadnieniom.
Rzeczywisty rozwój duchowy umożliwia, po pierwsze, uczenie się nowej postawy wobec własnej cielesności. Ciało jest z reguły najsilniej odczuwaną sferą ludzkiej rzeczywistości i dąży do podporządkowania sobie całego człowieka. Ten, kto utożsamia się jedynie czy głównie ze swoim ciałem, staje się niewolnikiem ciała i kieruje się logiką ciała. Prowadzi to do konfliktu danego człowieka z samym sobą i z innymi ludźmi oraz do bolesnych napięć psychicznych i moralnych. W konsekwencji grozi popadnięcie w drugą skrajność, która oznacza ucieczkę od ciała, bunt i wstręt wobec ciała. Zarówno redukowanie samego siebie do własnej cielesności jak i ucieczka od ciała to zaburzone postawy, które prowadzą do cierpienia i uzależnień. Tylko człowiek duchowy może odkryć, iż sensem jego ciała nie jest kierowanie się lenistwem, wygodnictwem czy popędami lecz wyrażanie miłości poprzez konkretne słowa i czyny. Człowiek potrzebuje ciała, aby kochać miłością widzialną, wcieloną w obecność, czułość i pracowitość, dostosowaną do potrzeb drugiego człowieka oraz do rodzaju więzi międzyludzkich. Dojrzała postawa wobec cielesności to troska o zdrowie i zaspokojenie słusznych potrzeb fizycznych, ale jednocześnie to zdolność do dyscypliny i do stawiania sobie takich wymagań, aby być panem a nie sługą własnego ciała.
Rozwój duchowy umożliwia, po drugie, zajęcie dojrzałej postawy wobec własnego myślenia. Rolą doradcy duchowego jest najpierw demaskowanie typowych zagrożeń w tym względzie. Zagrożenia wynikają z faktu, że człowiek dysponuje niemal całkowitą władzą nad swoim myśleniem. Może wmówić sobie wszystko, w co tylko chce uwierzyć. Może wprowadzić się w świat absurdalnych przekonań, chorej subiektywności, trujących fikcji, w patologiczny system iluzji i zaprzeczeń, byle tylko negować lub „usprawiedliwiać” dotychczasowe błędy oraz unikać stawiania sobie wymagań na przyszłość. Choroba alkoholowa prowadzi do ucieczki od rzeczywistości, której nie można powstrzymać bez rozwoju w sferze duchowej. Tylko człowiek dojrzały duchowo potrafi używać swojego umysłu po to, aby obserwować otaczającą go rzeczywistość, wyciągać z niej logiczne wnioski i dzięki temu żyć w świecie faktów, a nie fikcji. Rolą doradcy duchowego jest pomaganie uzależnionemu, by nauczył się w nowy sposób posługiwać własnym umysłem: by szukał prawdy, która wyzwala a nie miłych złudzeń, które zamykają w psychicznym więzieniu i prowadzą do różnych form zniewolenia.
Kolejnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie uzależnionemu, by zajął dojrzałą postawę wobec własnych emocji. Człowiek pozbawiony duchowości ma tendencję, by koncentrować się na emocjach, które — podobnie jak ciało — kierują się logiką szukania doraźnej przyjemności oraz unikania bolesnych przeżyć. Grożą wtedy dwie skrajne tendencje: ucieczka od bolesnych emocji lub poddawanie się tego typu emocjom. Obie sytuacje są groźne i prowadzą do kryzysu życia. W pierwszym przypadku człowiek nie wyciąga wniosków z bolesnych sygnałów emocjonalnych, nie koryguje swego życia i postępowania, a jednocześnie wchodzi na drogę uzależnień od substancji, które modyfikują jego nastroje. W drugim przypadku dana osoba nie jest w stanie kierować się miłością i odpowiedzialnością, a jednocześnie łatwo może poddać się rozpaczy. Tylko w sferze duchowej może człowiek odkryć, że emocje to cenne informacje o jego sytuacji życiowej. To informacje, w które powinien się wsłuchiwać, ale którymi nie powinien się kierować. Bolesne emocje nie wiedzą przecież ani tego, co sygnalizują, ani w jaki sposób pokonać daną trudność życiową. To może wiedzieć tylko człowiek. Emocje powinny być jedynie punktem wyjścia do refleksji danej osoby nad własnym życiem. Natomiast działanie powinno opierać się na miłości i odpowiedzialności, a nie na nastrojach. Zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie uzależnionemu, by był w dobrym kontakcie z własnymi emocjami, lecz by się nimi nie kierował. A także, by odkrył, że sensem jego życia nie jest szukanie dobrego nastroju lecz uczenie się odpowiedzialnego postępowania. Trwała radość nie jest bowiem osiągalna wprost. Jest konsekwencją dojrzałej postawy życiowej.
Równie ważnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie uzależnionemu, by uczył się dojrzałej wrażliwości moralnej. Człowiek pozbawiony duchowości nie jest w stanie prawidłowo ocenić własnych zachowań. Zwykle nie rozumie ani sensu, ani potrzeby troski o sferę moralną. Albo cierpi na tak silne poczucie winy, że lęka się świadomości moralnej. Rolą doradcy duchowego jest pomaganie uzależnionemu, by odkrył, iż potrzeba wrażliwości moralnej wynika z faktu, że człowiek jest jedynym bytem na tej ziemi, który potrafi skrzywdzić a nawet zniszczyć samego siebie. Moralność to rodzaj inteligencji praktycznej. To zdolność obserwacji własnego życia i życia innych ludzi po to, by odróżniać zachowania, które rozwijają człowieka od zachowań, które mu szkodzą a nawet go niszczą, prowadząc do uzależnień, chorób psychicznych, stanów samobójczych czy bolesnych konfliktów. Moralność chroni zatem człowieka przed nim samym: przed jego słabością i naiwnością.
Bardzo istotnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie uzależnionemu w dojrzałym rozliczeniu się z przeszłością. W tym celu konieczne jest precyzyjne wyjaśnienie podstawowych pojęć, takich jak: krzywda, wina, odpowiedzialność, zadośćuczynienie. Krzywdą są wszelkie zachowania, które wyrządzają szkodę danemu człowiekowi lub innym ludziom. Wina pojawia się wtedy, gdy człowiek wyrządza krzywdę sobie lub innym w sposób świadomy i dobrowolny. Jeśli jego świadomość i/lub wolność jest z jakichś względów ograniczona (np. na skutek uzależnienia), to w takim samym stopniu ograniczona jest jego wina i odpowiedzialność moralna. Zadośćuczynienie to naprawienie — na ile to możliwe — wyrządzonych szkód, niezależnie od stopnia winy moralnej z tym związanej. Krzywda pozostaje bowiem realną krzywdą także wtedy, gdy ktoś wyrządził ją nieświadomie lub nie dobrowolnie. Jedną skrajnością jest zatem naiwne usprawiedliwianie siebie („wszystko, co zrobiłem złego, to skutek mojej choroby, a zatem nie muszę naprawiać krzywd”), a drugą skrajnością jest patologiczne poczucie winy („wszystko, co złego zrobiłem w czynnej fazie choroby alkoholowej, jest moją straszną winą moralną i grzechem”).
Rozwój duchowy ułatwia wejście w sferę religijną. Duchowość umożliwia bowiem osiągnięcie mądrości życiowej i uczenie się dojrzałej sztuki życia, czyli wprowadza w umiejętności, które są związane z dojrzałą religijnością. Religijność jest utwierdzeniem i oparciem dla rozwoju duchowego. Jednocześnie jest źródłem siły potrzebnej do realizacji odkrytych zasad duchowych. Symptomatyczny w tym względzie jest XI krok z programu AA, który wyraża dążenie człowieka uzależnionego do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, aby móc poznawać i wypełniać Jego wolę. Rozpoczynając terapię, uzależniony przeżywa kryzys więzi ze wszystkimi: z samym sobą, z innymi ludźmi i z Bogiem. Boi się Boga i nie chce o Nim pamiętać albo ma do Niego pretensje. Bywa i tak, że alkoholik wyrabia sobie skrajnie wypaczony, karykaturalny obraz Boga, sądząc, że jest On okrutnym sędzią, karzącym srogo i natychmiast, albo naiwnym kolegą, który łatwo przebacza i wszystko toleruje.
Zadaniem doradcy duchowego jest towarzyszenie uzależnionemu w osiągnięciu dojrzałości religijnej. Istotą religijności jest przyjaźń z Bogiem, który jest mądrą, wychowującą miłością, a najważniejszym sprawdzianem dojrzałej religijności jest uczenie się takiej właśnie miłości. Religijność bowiem to nie ucieczka od życia ani zastępowanie życia praktykami religijnymi, lecz to sztuka życia w dojrzałej miłości. Taka miłość nie jest uczuciem, chociaż uczucia zawsze towarzyszą tym, którzy kochają. Ale są to różne uczucia: od wielkiej radości do bolesnych niepokojów, w zależności od tego, co dzieje się z osobą, którą kochamy. Jednym błędem jest zatem redukowanie miłości do uczuć, a błędem drugim jest redukowanie bogactwa uczuć, towarzyszących miłości, jedynie do tzw. uczuć pięknych. Dojrzała miłość jest decyzją i postawą troski o czyjeś dobro. Miłość to konkretne słowa i czyny, które pomagają drugiej osobie, by stawała się najpiękniejszą wersją samego siebie. Te słowa i czyny muszą być dostosowane do sytuacji danej osoby. Czasami muszą to być stanowcze słowa i czyny. Człowiek, który kieruje się emocjami a nie miłością, będzie naiwny lub okrutny. Natomiast człowiek kompetentnie kochający (alkoholicy mówią o „twardej” miłości) nie cofa miłości nawet wobec tych, którzy bardzo błądzą, ale też nie przeszkadza błądzącym ponosić naturalnych konsekwencji ich własnych błędów! Takiej właśnie miłości uczy nas Chrystus w przypowieści o marnotrawnym synu, który dzięki mądrej postawie ojca zastanawia się nad swoim życiem i staje się synem powracającym. Ojciec bowiem nie cofnął miłości wobec błądzącego syna, ale też nie przeszkadzał mu cierpieć, nie próbował chronić go przed konsekwencjami popełnianych błędów ani przed cierpieniem.
Ostatecznym sprawdzianem rozwoju duchowego jest zatem uczenie się dojrzałej miłości wobec Boga, a także wobec ludzi i samego siebie. Miłość jest bowiem drogą najpełniejszej realizacji tajemnicy człowieka i jego najgłębszych aspiracji. Jednocześnie miłość stwarza najlepszą ochronę dla ludzkiej wolności. Uczenie się tego typu dojrzałej, kompetentnej miłości to zadanie na całe życie. Z tego właśnie względu istotnym zadaniem doradcy duchowego w końcowej fazie terapii jest przygotowanie osoby uzależnionej do kontaktu z ruchami samopomocy (grupy AA i Kluby Abstynenta), z duszpasterzami i wspólnotą wierzących, a więc ze środowiskami, w których pacjenci będą mogli kontynuować swój rozwój duchowy i religijny oraz będą mieli szansę mądrze czuwać nad własną wolnością i miłością.
Przygotowanie doradców duchowych, którzy w sposób kompetentny podejmą się przedstawionych wyżej zadań, nie jest sprawą prostą. Wymagany jest tu najpierw ich osobisty rozwój duchowy, który umożliwia doradcy zajęcie dojrzałej postawy wobec własnego życia. W rozwoju duchowym potrzebni są bowiem mistrzowie, a nie jedynie nauczyciele, którzy pouczają czy upominają. Po drugie, skoro duchowość to zdolność rozumienia tajemnicy człowieka, całego człowieka, to szkolenie doradców duchowych musi obejmować szeroki zakres wiedzy z zakresu nauk o człowieku: z antropologii, filozofii, teologii, etyki, psychologii, a także z duchowości. Z tego względu w praktyce najłatwiej przygotować do pełnienia tej funkcji osoby duchowne. Z jednej strony mają one bowiem przygotowanie zawodowe z zakresu podstawowych nauk o człowieku, a z drugiej strony cieszą się zwykle naturalnym zaufaniem, które jest bardzo cenne w towarzyszeniu duchowym. Zatrudnienie kapłana w roli doradcy duchowego wymaga jednak, by przeszedł on wcześniej odpowiednie szkolenie z zakresu psychologii uzależnień oraz by szczegółowo poznał mechanizmy choroby alkoholowej. Dobrym doradcą duchowym może być ksiądz, który jest trzeźwym alkoholikiem, jeśli ma długoletni okres abstynencji oraz specjalistyczne przygotowanie z zakresu terapii uzależnień.
Źródło: Ks. Marek Dziewiecki (red.), Nowe przesłanie nadziei, Warszawa 2000, s. 99-108
opr. ab/ab