Czy współczesne media, komórki i internet to samo zło? Nie, ale sztuką jest wychować dzieci do odpowiedzialnego korzystania z mediów
Jak świat długi i szeroki, rodzice i dziadkowie zwracając się do młodszych pokoleń zaczynają swą wypowiedź od słów „za moich czasów...”. Wiadomo, czasy się zmieniają. Kiedyś bawiliśmy się prawie cały dzień na podwórku, graliśmy w gumę (dziewczyny) lub piłkę (chłopcy), a nasz kontakt z mediami ograniczał się do dobranocki i zaledwie kilku programów dla dzieci i młodzieży dostępnych w państwowej telewizji. Osobiście szczególnie upodobałem sobie programy popularno-naukowe i oglądałem je dużo chętniej niż te przeznaczone dla młodzieży.
Podejrzewam, że przekazałem to w genach, ponieważ mój syn w wieku kilku lat, z wielkim zainteresowaniem oglądał animowany film „Rodzina Pytalskich”, w którym wiedza popularnonaukowa przekazywana była w formie bajkowej opowieści. Później zaś zadziwiał rodzinę i znajomych rozmaitymi niespodziewanie wydobywanymi z pamięci faktami, na przykład „czy wiecie, że na Wenus zamiast deszczu pada kwas siarkowy?”
Trudno się dziwić, że współczesne pokolenie dzieci i młodzieży mając do dyspozycji komórki, tablety i komputery, korzysta z nich pełną parą. Niektórzy, podobnie jak ja czy mój syn, sycą w ten sposób swój głód wiedzy. Większość korzysta jednak głównie z oferty rozrywkowej oraz z mediów społecznościowych. Czy jest w tym coś złego czy niewłaściwego?
Z pozoru wydaje się, że nie. Dawno temu dzieci obserwowały otoczenie, słuchały opowieści i na tej podstawie budowały swój własny świat wyobraźni. Stopniowo coraz większą rolę w budowaniu tego świata zaczęły odgrywać media. Najpierw teatr uliczny, później książki i inne wydawnictwa, w końcu — radio, telewizja, a obecnie — internet. Czy inne źródło doświadczeń albo inna forma odbioru może mieć faktycznie zasadniczy wpływ na rozwój psychosomatyczny dziecka?
Zasadnicza różnica zachodzi przede wszystkim w warstwie treściowej. Dziecko buduje swój wewnętrzny świat: słownictwo, wyobrażenia, modele zachowania w oparciu o to, co widzi i słyszy. Jego zdolność krytycznego podejścia do tego wszystkiego jest niewielka. Nieraz jako dorośli ze wstydem obserwujemy nasze własne dzieci powtarzające nasze własne słowa czy zachowania — jak w lustrze dostrzegamy wszelkie własne negatywy. W sytuacji, gdy dzieci czerpią wzorce myślenia i zachowania z najbliższego otoczenia, jako rodzice i wychowawcy mamy na nie duży wpływ. Nieraz w obecności dzieci powstrzymujemy się od niewłaściwych słów i zachowań — ma to dobroczynny wpływ zarówno na dzieci, jak i na nas samych. Co jednak, gdy głównym źródłem modeli myślenia i zachowania zamiast najbliższego otoczenia stają się media?
Tu dochodzimy do istoty problemu: chodzi o proporcje. Jak wiele czasu spędzamy ze swoimi dziećmi? Czy jest to godzina dziennie, czy jedynie jakieś krótkie chwile wyrywane pomiędzy innymi zajęciami? Czy mamy czas, aby usiąść razem przy stole i porozmawiać o tym, co dzieje się w naszym życiu, posłuchać o problemach i radościach naszych dzieci? A może nasze obowiązki rodzicielskie ograniczamy do zapewnienia dzieciom utrzymania i dachu nad głową oraz opłacenia szeregu zajęć pozalekcyjnych? Jak wiele czasu nasze dzieci spędzają z komórką, komputerem czy przed telewizorem?
Drugim punktem, nad którym powinniśmy się zastanowić, jest to, co konkretnie oglądają nasze dzieci, w jakie gry grają i z kim komunikują się za pośrednictwem mediów społecznościowych. Jasno trzeba powiedzieć, że wszelkie automatyczne sposoby „kontroli rodzicielskiej” mają bardzo ograniczone zastosowanie. Nasze pociechy szybko nauczą się omijać ograniczenia nałożone metodami technicznymi. Ważne jest wychowanie dzieci do odpowiedzialnego korzystania z mediów. Jeśli nie wytłumaczymy im, dlaczego dany program, dana strona internetowa czy dana gra jest niestosowna czy czasem wręcz groźna, metodami dyscyplinarnymi niewiele osiągniemy.
Kolejną kwestią jest interakcja z otoczeniem. Facebookowe „polubienia” nie są tym samym, co udział w grupie rówieśniczej. Zdolność współdziałania, rozwiązywania problemów, komunikacji swoich potrzeb nie rozwinie się w sposób wystarczający, jeśli media społecznościowe zastąpią dzieciom realne relacje z rówieśnikami. Nie trzeba chyba wspominać o zdolnościach psychoruchowych — sprawność kciuków wpisujących kolejne SMS-y nie zrekompensuje atrofii pozostałych narządów. Bez uprawiania sportów, zwłaszcza zespołowych, bez „wybiegania się”, bez odpowiedniej ilości ruchu na świeżym powietrzu, dzieci będą nie tylko słabsze fizycznie, ale ucierpią na tym również ich zdolności intelektualne i umiejętność koncentracji.
Czy chodzi więc o to, że powinniśmy zabierać dzieciom komórki, ściśle limitować czas korzystania z komputera, konsoli do gier i telewizora? W niektórych przypadkach takie dyscyplinarne rozwiązania okazują się niezbędne — ponieważ dzieci nie umieją sobie same narzucić dyscypliny, a nowoczesne media tworzone są w taki sposób, żeby zachęcać do ciągłego korzystania z nich. Można wręcz powiedzieć, że działają jak narkotyk czy słodycze — uzależniają od siebie, nigdy nie ma się ich dość.
Ważne jednak, aby wszelkie zakazy, „szlabany” czy limity nie były narzucane w sposób autorytarny. Dziecko musi zrozumieć, czemu ma służyć dane ograniczenie. Trzeba też być tu konsekwentnym: zarówno względem dziecka, jak i siebie samego. Jeśli dziecko słyszy kazania na temat rozsądnego korzystania z mediów, a jednocześnie widzi, jak jego właśni rodzice spędzają cały dzień przed telewizorem czy komputerem, nie potraktuje poważnie zakazów czy obostrzeń.
Czy istnieją sytuacje, w których korzystanie z mediów wymknęło się spod kontroli do tego stopnia, że trzeba skorzystać z pomocy pedagogów czy psychologów? Niestety, tak. Czasem wiąże się to ze strukturą psychiczną samego dziecka, szczególnie podatną na uzależnienia, częściej — z naszymi rodzicielskimi zaniedbaniami. Uzależnienie od komputera, internetu czy komórki nie jest mniej groźne od innych uzależnień i pociąga za sobą poważne konsekwencje. W przypadku, gdy mamy poczucie, że nie umiemy już pomóc naszym dzieciom, gdy ani my sami, ani one nie umieją sobie poradzić z uzależnieniem, warto sięgnąć po fachową pomoc. Jest ona dostępna w różnych poradniach psychologicznych, znajdziemy ją także w internecie, np. pod adresem: http://www.uzaleznieniabehawioralne.pl/, czy korzystając z telefonu zaufania: 801 889 880.
Współczesne media to nie „samo zło”. Warto z nich korzystać, trzeba jednak nauczyć się korzystać z nich mądrze. Jeśli my, jako rodzice, nie pomożemy w tym naszym dzieciom, z całą pewnością nie zrobi tego za nas szkoła ani nikt inny.