Agresja wśród osób młodych jest częstym problemem. Bardzo często pojawia się jako reakcja na własną słabość, bezsilność czy lęk
Niedawno cała Polska mówiła o 15-latku, który zabił swoją 13-letnią ciężarną dziewczynę. Kilka miesięcy temu media regularnie donosiły o krwawych bójkach między nastoletnimi dziewczynami, a specjaliści alarmują, że pandemia jeszcze wzmaga te agresywne zachowania. Jak rozpoznać wroga i jak z nim walczyć?
Agresja pojawia się wtedy, kiedy człowiek jest słaby lub bezsilny, w efekcie czego odczuwa lęk. Podobnie jest z uległością, tak się bowiem składa, że obie te postawy są jak siostry bliźniaczki — nawet jeśli są inaczej ubrane, to twarze mają prawie identyczne.
Pozornie wydaje się, że agresywni ludzie mają „lepiej”, ponieważ dominują nad tymi uległymi i wykorzystują przewagę, którą w danej chwili mają; może mieć ona charakter fizyczny, psychiczny, finansowy czy jeszcze inny. To, oczywiście, nieprawda, ale żeby dobrze zrozumieć mechanizm agresji, należy bliżej przyjrzeć się temu zagadnieniu.
Agresja ma wiele wymiarów. Bardzo rzadko widzimy kogoś strzygącego trawnik, kto przekrzykuje kosiarkę i klnie na nią, że ta równo kosi i dobrze działa. Możemy sobie jednak wyobrazić, że jak kosiarka nie będzie chciała odpalić, a wspomniany człowiek nie da rady jej uruchomić, to pewnie zeklnie biedną kosiarkę, i będziemy go nawet rozumieć. Zdenerwowany kosiarz posunie się do agresji słownej, ponieważ jest w tej chwili słaby, nie potrafi naprawić kosiarki. Wściekły jest na maszynę, a nie na swój brak umiejętności jej obsługi.
Grupka chuliganów zaczepi przechodnia i go pobije nie dlatego, że członkowie tej grupy czują się bezsilni wobec niego, tylko dlatego, że on sam jest na tyle niegroźny, iż łatwo będzie się na nim wyżyć. Tego, co naprawdę czyni ich bezsilnymi, nie da się pokonać pięściami, a gdy osoby, których nasi chuligani się boją, są zbyt silne, by je zwyciężyć, koncentrują agresję na przechodniu, który nie jest w stanie odpowiednio zareagować.
Pijany mąż jest agresywny wobec żony i dzieci, bo cierpi i nie jest tego świadomy, ale ma wokół siebie słabszych fizycznie członków rodziny i na nich odreagowuje swoje frustracje.
Zaborcza, nadopiekuńcza matka nie akceptuje narzeczonej swojego syna, obawia się bowiem, że zostanie pozbawiona synowskich uczuć, więc nie lubi tej dziewczyny, obgaduje ją do koleżanek, a ją samą „zaszczyca” lawiną chłodu i odrzucenia.
Wszystkie powyższe przykłady pokazują, w jak wielu wymiarach agresja jest stosowana i jak wiele ma twarzy. Na co dzień jesteśmy przyzwyczajeni do czytelnych jej przejawów — ktoś na nas krzyknie zza kierownicy samochodu, usłyszymy w wiadomościach, że kogoś pobili w parku. To jednak nie wyczerpuje tematu agresji. Jej fizyczna strona czy też inwektywy sprawdzają się w prostych sytuacjach (np. po meczu piłkarskim). Nie mniej groźna jest agresja subtelniejsza, wyrażająca się w pozornie ładnych słowach, działająca na emocje ofiary. Czasem są to tylko gesty, a nawet coś jeszcze mniej widocznego, np. ignorowanie, odrzucanie. Rodzice obrażają się np. na dziecko, ponieważ dostało złą ocenę w szkole. Dziewczyna nie odbiera telefonu od chłopaka, bo jest na niego obrażona o to, że dzień wcześniej do niej nie zadzwonił.
Można także tworzyć agresję jakby na zamówienie. Ten, kto zrozumiał, że agresja jest spowodowana lękiem i obawami, może to wykorzystać do realizacji własnych celów. Jest to proces na tyle skomplikowany i wieloetapowy, że jego opis może być tematem na oddzielne opracowanie.
Na koniec wreszcie pamiętajmy, że od kilku lat prawie wszyscy żyjemy w podwójnej rzeczywistości, ponieważ funkcjonujemy „w realu” i „w sieci”. To z kolei stwarza o wiele większe możliwości zetknięcia się z agresją, ponieważ internet jest platformą nieskrępowanego manifestowania poglądów, popędów, myśli, emocji, wreszcie całej gamy zachowań. Już sam dostęp do tak wielkiego wodospadu informacji i źródeł stymulacji może powodować obawy, co przekłada się czasami na przyjęcie dawki agresji bez udziału świadomości użytkownika.
Psychologia traktuje agresję bardzo poważnie i bada to wrogie człowiekowi zjawisko wielowątkowo. Nie sposób w jednym opracowaniu odnieść się do wszystkich aspektów opisywanego zagadnienia, nie chodzi też o przegląd teorii, dlatego celowo ograniczę się do krótkiej analizy najważniejszych determinant agresji, czyli do mechanizmów obronnych, a konkretnie chodzi o przemieszczenie i projekcję.
Mechanizmy obronne to takie nieuświadomione zasoby człowieka (tarcze), które umysł wykorzystuje w walce z rzeczywistością, ochraniając nas przed licznymi małymi i dużymi przykrościami, jakie dzień powszedni dostarcza naszym utrudzonym duszom. Takich mechanizmów jest wiele, chociażby popularne wyparcie, polegające na ignorowaniu negatywnych konsekwencji naszych działań. Palacz papierosów, z racji tego, że nie ma sił na to, aby przestać palić, a do tego czuje ulgę, kiedy zapali papierosa — wypiera zagrożenie dla zdrowia, jakie niesie ze sobą palenie, więc zastępuje negatywne myśli takimi sformułowaniami, jak: na coś trzeba umrzeć; Churchill palił i żył długo; palę tylko cienkie itd. W zrozumieniu agresji przydatne będą co najmniej dwa wspomniane wyżej mechanizmy obronne. Projekcja polega na tym, że osoba przypisuje swoje negatywne zachowanie lub myśli innej osobie. W ten sposób niechciane reakcje umiejscawiamy na zewnątrz wobec siebie i zaczynamy z nimi walczyć. Przemieszczenie z kolei oznacza przeniesienie negatywnych zachowań z jednej osoby na inną, taką, która stanowi dla nas mniejsze zagrożenie.
Jak odróżnić te mechanizmy? Grupa kibiców jednej drużyny obraża kibiców przeciwnika. Doszło do bójki, policja zatrzymała agresywnych przedstawicieli obu drużyn. Kibice będą się bronić w ten sposób, że powiedzą, iż tamci zaczęli i to oni byli agresywni, a my się tylko broniliśmy. To jest projekcja. Jeśli natomiast kibice gości po przegranym meczu, będąc w mniejszości, boją się zaatakować fanów drużyny gospodarzy, to gdy idą przez miasto, zdemolują przystanek i pobiją przypadkowego przechodnia, bo on im nic nie zrobi. To jest przemieszczenie.
Oba te mechanizmy obronne są w każdym z nas i gdy są używane często, stają się bardziej dostępne. Pamiętajmy jednocześnie, że są to zjawiska nieuświadomione i nie mamy nad nimi kontroli, przynajmniej nie do końca. Jeśli człowiek pozostaje głuchy na swoje myśli i emocje, wówczas staje się podatny na ich działanie i — w konsekwencji — może być bardziej skłonny do agresji i przemocy. Agresywny mąż awanturuje się w domu, krzyczy, tyranizuje żonę i dzieci, bo boi się postawić swojemu szefowi, zatem stosuje przemieszczenie. Sfrustrowana, pełna konfliktów wewnętrznych kobieta kłóci się w pracy ze współpracownikami, i twierdzi, że wszyscy są przeciwko niej i dążą do konfliktu. Tym razem mamy do czynienia z projekcją.
Na koniec warto wspomnieć, że dzieci uczą się zachowań agresywnych, obserwując dorosłych. Zostało to udowodnione w eksperymentach psychologicznych i śmiało można powiedzieć, że dzieci są podatne na takie zachowania, szczególnie ze strony mężczyzn.
Janek ma 15 lat i żyje w lęku, który odreagowuje na kolegach w szkole. Bije, wymusza dawanie mu drobnych pieniędzy, zabiera kanapki i tworzy na drzwiach od szatni wątpliwej jakości rysunki o tematyce erotycznej. Wychowawczyni załamuje ręce, bo chociaż matka stawia się na każde wezwanie do szkoły, to jest bezsilna, ponieważ nie wie, co z tym chłopakiem się dzieje. Ojciec nie przychodzi, bo pracuje cały tydzień. W końcu udaje się za uszy przeciągnąć Janka przez podstawówkę z nieodpowiednią oceną z zachowania na świadectwie i nikt nie ukrywa, że to ulga dla całej społeczności szkolnej. Janek, dopiero po 20 latach, gdy leczył się z alkoholizmu, wyznał swojemu psychologowi ze łzami w oczach, że jako dziecko nie mógł znieść tego, iż ojciec regularnie gwałcił mamę, a on tego słuchał od 8. roku życia. Gdy miał 16 lat, dotkliwie pobił ojca i wpadł w konflikt z prawem — dostał kuratora. Po tym zajściu matka odwróciła się od Janka. Jak pamięta, od tamtego zdarzenia zaczął pić.
Janek miał w klasie koleżankę Zosię, która była jego totalnym przeciwieństwem. Schludna, czysta, skromnie ubrana, zawsze przygotowana do zajęć, z wiecznie uniesioną do góry ręką na lekcji i na zajęciach dodatkowych. Nierzucająca się w oczy, drobnej budowy, wzorowa uczennica z przezroczystą cerą i smutnymi oczami. Nikogo nie zaniepokoił fakt, że nie ma żadnej bliższej koleżanki w klasie, bo też nikt jej nie wytykał palcem ani się z niej nie śmiał.
Zosia spotkała się z Jankiem po 20 latach w poczekalni, gdy oczekiwali na wejście do gabinetu tego samego psychologa. Jej historia, choć zgoła inna niż jego, skończyła się tak samo. Zaczęła popijać, bo w ostatnim czasie wyrzucili ją już z trzeciej pracy, choć ona nie rozumiała dlaczego. Była przecież ambitna, wykształcona, zaangażowana w pracę o wiele bardziej niż w cokolwiek innego na świecie. Właściwie nie miałaby żadnych kłopotów, gdyby nie jej leniwi i mało ambitni podwładni, którzy za nic nie chcieli spełniać jej oczekiwań. Nie reagowali na jej upomnienia, nagany, zabraną premię ani inne kary, nie chcieli zostawać po godzinach ani brać pracy do domu, za to słyszała, że mają czas w sobotę umawiać się na piwo. Miała świadomość, że jest surową i wymagającą szefową, ale to przecież jedyny sposób na to, żeby coś osiągnąć.
Chodziła do psychologa. Opowiedziała mu, jak wyglądało jej życie w domu w czasach szkolnych. Jej mama wzięła sobie za punkt honoru, że Zosia będzie kimś i się wybije. Z tego powodu spotykały ją poważne konsekwencje, kiedy nie dostała piątki w szkole. Matka karała ją na różne sposoby, często było to sprzątanie całego domu, wyśmiewanie, porównywanie do dzieci jej znajomych i ich osiągnięć, wymuszanie zajęć dodatkowych, zakaz wychodzenia z domu, brak przytulania, pójścia do kina itp. Zosia, dla świętego spokoju, miała prawie same szóstki, ale w ogóle nie powodowało to wzrostu szacunku u jej mamy. Tata ją chwalił, ale on w domu niewiele miał do powiedzenia.
Zosia i Janek po wizycie u psychologa poszli na randkę i tak już zostało. Dwanaście lat później zostali wezwani do szkoły, bo ich syn zabrał smartfona koledze, ale przy okazji dowiedzieli się, że jest niegrzeczny, pyskuje do nauczycieli i okropnie odnosi się do koleżanek. Wieczorem pokłócili się w domu na całego. Ona mu zarzuciła, że ich syn zachowuje się dokładnie tak samo jak on kiedyś i to wina genów tatusia. Janek w odpowiedzi wypalił przez zaciśnięte zęby, że ona jest wszystkiemu winna, bo jest zimna jak lód, że brak jej empatii i że jest tak samo walnięta jak jej matka.
W tym samym czasie, kiedy Zosia i Janek krzyczeli na siebie zawzięcie, ich dwunastoletni syn Filip cicho włączył komputer. Starzy się pokłócili, więc potem będą mieli na siebie focha, zatem będę mógł dziś długo pograć — myśli. Uruchamia swoją ulubioną grę i... „biegnie po ulicy”. Wypatruje kogoś, kto będzie wysiadał z samochodu, bo zadaniem Filipa jest dać mu w mordę i ukraść samochód. Następną godzinę będzie uciekał przed policją. Jeżeli uda mu się w międzyczasie obrabować jakiś sklep, to szybciej wykona quest — czyli wypełni misję, polegającą w tym wypadku na skutecznej ucieczce przed policją, nawet jeżeli rozjeżdża się przy tym przechodniów. Filip nie przejmuje się przechodniami, lubi po nich jeździć, bo tak śmiesznie jęczą pod kołami. Ale nie to jest „najzabawniejsze”, bo odlot się zaczyna, kiedy zadanie jest wykonane i można iść do klubu nocnego potańczyć. Tańczy się przyjemnie, ale trzeba się uwijać, żeby szybko zdobyć względy tańczących kobiet. Jeśli jesteś sprawny w tańcu, to ona szybko zabiera cię na piętro do pokoiku i tam możesz jej dogodzić. Odpowiednia kombinacja klawiszy i sprawna praca palcami pozwoli szybko ją zadowolić, a za to są punkty na następny level... Tak jak sądziłem — myśli Filip — starzy się pokłócili, to mogę spokojnie siedzieć do trzeciej w nocy, nikt nie będzie dziś pytał, co tam w szkole ani nic z tych rzeczy.
Co łączy historie Janka, Zosi i Filipa? Samotność.
Janek był samotny, bo nawet, gdyby ktoś go zapewnił, że może w zaufaniu powiedzieć pani X, iż w jego domu mama jest ofiarą przemocy, to pani X nie ma prawie żadnych narzędzi, żeby tę przemoc zatrzymać. W zeszłym tygodniu do mojego gabinetu zapukał młodzieniec, lat osiemnaście i jeden miesiąc. Powiedział, że czekał na pełnoletniość, żeby samemu móc porozmawiać z psychologiem. Skarżył się, że matka ma partnera, który jak pije, to bywa agresywny. Spytałem więc, czy mój pacjent chciałby mu założyć Niebieską Kartę, a on z kolei zapytał mnie, co to jest Niebieska Karta. Jeżeli maturzysta z dobrego liceum, inteligentny chłopak z dobrymi ocenami pyta mnie, co to jest Niebieska Karta, to znaczy, że w jego szkole coś bardzo mocno zawiodło.
Zosia była samotna, bo nawet gdyby ktoś ją zapewnił, że może w zaufaniu powiedzieć pani X, iż jest ofiarą przemocy, to Zosia nigdy by nie wpadła na to, że to, co dzieje się w jej domu, to jest przemoc. Ona myślała, że tak trzeba, że to jest dobre. Myślała tak, bo nikt jej nie powiedział, że nie musi się godzić na to, co ją spotyka, nikt jej nie pokazał, że to też przemoc.
Filip był samotny, bo jego tata ani mama nie zainteresowali się, w co gra i z kim to robi. Nie powiedzieli mu, że jego ulubiona gra to kwintesencja edukacji w kierunku przemocy.
Co zatem może zrobić państwo, szkoła i rodzice, żeby młodzi ludzie byli mniej agresywni? Odpowiedzi są co najmniej trzy. Po pierwsze — jedynym skutecznym sposobem redukcji napięć powstających w wyniku stresu i jego fizjologii jest intensywna aktywność fizyczna. Szkoła oferuje zbyt mało zajęć sportowych, a rodziny zbyt mało czasu poświęcają na sport w domu.
Po drugie — dzieci i młodzież muszą się czuć bezpiecznie. Bezpiecznie czujesz się tylko wtedy, kiedy możesz skutecznie prosić o pomoc, jak dzieje ci się krzywda. Dzieci muszą być wyedukowane, że jak im się dzieje coś złego, to ktoś im pomoże: prawnie, finansowo, duchowo, medycznie itd. Rodzice powinni poświęcić dzieciom czas — nie tylko na pomoc w odrabianiu lekcji czy wspólne aktywności, ale także po to, by rozmawiać lub tylko ze sobą przebywać. To, o czym teraz piszę, mam możliwość mówić dzieciom i ich rodzicom, kiedy jestem zapraszany do szkół. Niestety, zapraszany jestem raz w roku, policjant pewnie rzadziej, a prokuratora ani adwokata nigdy w szkole nie widziałem. Ksiądz też mógłby się bardziej postarać.
Po trzecie — tak jak wspomniałem na początku, agresja i uległość to siostry bliźniaczki. Na szczęście obie mają śmiertelnego wroga, którym jest asertywność. Niestety, asertywność trzeba ćwiczyć tak jak sprawność fizyczną i jak matematykę. Gdyby dzieci, rodzice i nauczyciele mieli dostęp do długotrwałej edukacji w zakresie asertywności, to lwia część agresji byłaby opanowana.
Chrońmy więc młodych przed samotnością, uległością oraz agresją, używając serca i rozumu. Podarujmy im czas, miłość, asertywność i uczmy poczucia własnej wartości w domu i w szkole. >>n
Łukasz Prysiński jest psychologiem w Klinice Psychiatrycznej i Terapii Uzależnień Wolmed w Dubiu k. Bełchatowa
opr. mg/mg