Wdzięczność ma bardzo dużo wspólnego ze szczęściem: dostrzeganie dobra w naszym życiu daje nam olbrzymi ładunek optymizmu
Mówi się, że szklanka może być do połowy pełna, albo w połowie pusta. W zależności od tego, czy patrzy na nią pesymista, czy optymista. Można jednak być w pełni realistą i widzieć szklankę zawsze pełną. To się nazywa wdzięczność i nie ma nic wspólnego z naiwnością pozytywnego myślenia. Ma za to wiele wspólnego ze szczęściem.
W inicjatywie Wyzwań Wielkopostnych społeczności, która nazywa się „Być kobietą urzekającą” pojawiło się zadanie codziennego praktykowania „Dziennika Wdzięczności”. Oczywiście poza nim codziennie pojawiały się także inne polecenia i propozycje. Podstawą było jednak zapisanie każdego dnia co najmniej 10 rzeczy, za które jestem wdzięczna. Byłam wówczas mocno przytłoczona swoimi codziennymi troskami, które urosły do rozmiarów wielkich życiowych tragedii. Wydawało mi się, że pewne sytuacje to pułapki bez wyjścia, a ciemność zimowych wieczorów i ta w mojej duszy nigdy nie ustąpią miejsca wiosennemu słońcu. Myślę, że jest to stan ducha, który często towarzyszy wielu osobom. Jedni sięgają po różne leki, inni udają się do terapeutów (i czasami jest to konieczne, ale rzadko), jeszcze inni niestety pakują się w uzależnienia i droższe, czy tańsze pocieszacze (telewizja, internet, hazard, papierosy, alkohol, objadanie się fast foodami i słodyczami, czy katowanie się ćwiczeniami). Jednak mechanizm karania i nagradzania siebie w taki sposób tylko komplikuje sytuację. A gdyby tak zacząć dziękować?
Jakiś czas temu w mediach pojawiła się informacja o tym, że papież Franciszek wywiesił na swoich drzwiach „Zakaz narzekania”. No cóż, prawdopodobnie, jeszcze kilka miesięcy temu nie przeszłabym przez te drzwi. W ogóle od dawna jestem znana wśród znajomych z narzekania na swoje braki, swój smutny (który zazwyczaj wcale smutny nie jest) los, na wyniki porównywania się z innymi. Co nie znaczy, że nie umiem mówić o miłych i dobrych rzeczach. Jednak tegoroczny Wielki Post stał się, chyba tylko dzięki Bożemu prowadzeniu, czasem rozprawienia się z tą postawą i wyeliminowania narzekania. Mam nadzieję, że raz na zawsze.
W tym miejscu wracam do Dziennika Wdzięczności. Może się to wydać niektórym głupie lub małostkowe na początku, ale warto zaryzykować. Potwierdzam własnym przykładem. Warto kupić sobie specjalnie na tę okazję zeszyt, który będzie zachęcał do korzystania z niego. Dla pań z ulubionymi kwiatami, dla panów z wymarzonym autem lub motocyklem, a dla każdego z przemiłym zwierzakiem, czy inspirującym cytatem z Pisma Świętego. Może to jest zabawne, ale tylko w pierwszych dniach. Ten moment decyzji zresztą jest bardzo ważny. Bóg nigdy człowieka do niczego nie zmusza, na tym polega „nieszczęsny” dar wolności dany ludzkości przez Stwórcę. Możesz spoglądać na swoje życie tylko poprzez trudności i braki, ale wówczas czynisz nieszczęśliwym siebie i najbliższych, a przyjaciele nie przepadają za takim towarzystwem. Możesz też wybrać drugą opcję, którą jest dostrzeganie zalet, dobra i Bożego błogosławieństwa w swoim życiu. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak wiele pozytywnych skutków może mieć taka postawa. Możesz spotęgować je poprzez codzienną wdzięczność za to wszystko, nawet jeśli okoliczności obiektywnie nie są sprzyjające.
Problem polega na tym, że narzekanie jest zdecydowanie łatwiejsze, szczególnie wówczas, gdy ktoś jest do takiej postawy przywiązany lub odziedziczył ją po rodzicach. Przecież celem tego świata jest przekonanie człowieka, że to, co łatwe jest lepsze. To kłamstwo szatana, które jest przyczyną rodzinnych tragedii, rozwodów, niewłaściwego wychowania i rezygnowania z tego, co wartościowe. Zatem w pierwszych dniach może być ciężko dziękować, szczególnie, jeśli w sercu chowasz żal do świata i Boga, że zabrał kogoś najbliższego, nie pobłogosławił małżeństwa potomstwem, dopuścił chorobę czy nie pomógł w otrzymaniu pracy.
Wdzięczność może nie być naturalną zdolnością, choć uważam, że podział na pesymistów i optymistów jest trochę sztuczny. Jednak można się jej nauczyć. Jak zacząć? Wspomniany Dziennik Wdzięczności to dobry sposób. Przede wszystkim warto pamiętać o tak zwanych „ciężkich czasach”. Nawet, jeśli nie każdy ich doświadczył, może znać je z historii czy telewizyjnych reportaży. Najczęściej jednak jakikolwiek dobrobyt poprzedza ciężka praca i wyrzeczenia. Dobre zdrowie, fizyczne, jak i duchowe, nierzadko okupione jest także zabiegami, stosowaniem zaleceń duchowych kierowników lub lekarzy. Pamięć jest najlepszym kompanem wdzięczności. Kiedy przywołujesz obrazy z przeszłości, niekiedy wdzięczność pojawia się sama. Widząc siebie na szpitalnym łóżku po ciężkiej operacji, nigdy nie przestanę dziękować za sprawność fizyczną i umysłową. Przywołując w pamięci czasy PRL-u, gdy w wielu domach brakowało podstawowych produktów, nie sposób nie dziękować za powszechną dostępność warzyw,czy egzotycznych owoców.
Właśnie od takich prostych rzeczy warto zacząć. Podziękuj za to, że otrzymałeś od Boga kolejny dzień. Możesz wstać z łóżka o własnych siłach, ruszać się i samodzielnie zjeść śniadanie. Oczywiście łatwiej będzie osobom, które doświadczyły choroby, jednak ci, którzy nigdy się z nią nie spotkali, mają więcej powodów do wdzięczności. Masz dach nad głową i pełną lodówkę. Grzejniki emitują przyjemne ciepło, a pod blokiem czy domem stoi samochód. Warto zadawać sobie pytania o to, co otrzymałem od Boga, jak często mogłem zostać czegoś pozbawiony, a jednak to mam. Dobrze byłoby przygotować sobie i powiesić w widocznym miejscu kartkę z napisem: „Wyobraź sobie, że dzisiaj obudziłeś się tylko z tym, za co wczoraj podziękowałeś”. To jedno zdanie może zmienić perspektywę myślenia. Dziękuję zatem za życie, zdrowie, dom, rodzinę, środki na jedzenie i wszelkie dobra materialne. Ponadto szukam innych powodów do wdzięczności, jak choćby spotkania z ludźmi. Jednym z nich jest też zauważenie i docenienie swoich zmysłów. Na co dzień raczej jest to oczywistość, która staje się darem, gdy ktoś traci wzrok, głos czy słuch. Kiedyś po operacji tarczycy na miesiąc straciłam głos i to było cenne doświadczenie. Takie praktykowanie wdzięczności uczy człowieka zwracania uwagi na Boże dary, które stały się powszednie i oczywiste. A przecież samo funkcjonowanie organizmu to wielki cud.
Wdzięczność wymaga najpierw odrzucenia narzekania, przeklinania, języka nienawiści. Następnie prowadzi do modlitwy uwielbienia, w której wysławianie Boga za wszystko, czym obdarza swoje dzieci, wydaje się zupełnie naturalne. Jeżeli jest to trudne, warto wobec najbliższej rodziny lub przyjaciół (a może terapeuty lub duchowego kierownika) zadeklarować, że decydujesz się na odrzucenie narzekania i praktykowanie wdzięczności. To może znacznie zwiększyć mobilizację szukania okazji do wdzięczności.
Tym, którym dotychczasowa argumentacja nie wystarcza, proponuję badania naukowe. Nie statystyki, tylko doświadczenie osoby, której pracą i pasją jest właśnie wdzięczność. Dr Robert A. Emmons jest wiodącym na świecie ekspertem naukowym w dziedzinie wdzięczności. Jest profesorem psychologii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Davis i założycielem oraz redaktorem naczelnego czasopisma The Journal of Positive Psychology. Jest też autorem książek „Dzięki! Jak nowa praktyka wdzięczności może uczynić cię szczęśliwszym, wdzięczność działa! i „21-dniowy program tworzenia emocjonalnego dobrobytu i mała księga wdzięczności”. Dr Emmons jest zatem fachowcem, który bada wpływ wdzięczności na życie człowieka. Okazuje się, że zwiększa ona nie tylko gwarancję szczęścia, ale też redukuje stres i lęki, zapewnia lepszy sen czy sprzyja wybaczaniu.
Psycholog obala też mity dotyczące wdzięczności, jak choćby te, że prowadzi ona do samozadowolenia czy jest naiwną formą pozytywnego myślenia. Po pierwsze, wdzięczność pomaga doceniać ludzi wokół, a po drugie, uczy szukania dobra nawet w trudnych sytuacjach. Filozofia pozytywnego myślenia zachęca do odrzucania problemów, staje bezradna wobec życiowych tragedii. Praktykowanie wdzięczności pomaga zadawać pytania o to, czego uczy nas dana trudna sytuacja, do czego mobilizuje i jakie szanse niesie. Jako chrześcijanie nawet za przedwczesną śmierć kogoś bliskiego możemy być wdzięczni. Szok? Przeczytaj najpierw fragment Księgi Mądrości (Mdr 4,7.10-15), a potem podziękuj za to, że ta osoba nie zazna już nigdy cierpienia i trudów. życia Można? Można! Utrata pracy może zmobilizować do znalezienia lepszej lub zaangażowania się w wolontariat (jeśli nie masz na utrzymaniu rodziny). Pewien mężczyzna opowiadał, że ukradziono mu malucha. Wszyscy słuchający ubolewali nad tym, on jednak był podejrzanie radosny. Okazało się, że jego dzieci zrzuciły się i kupiły mu niemal nowego opla. Natomiast znany duszpasterz akademicki ks. Orzechowski często powtarza, jak jest wdzięczny złodziejom, którzy uratowali go od przywiązania do dóbr doczesnych. Ks. Mirosław Maliński ponadto na konferencji „O szczęściu prościej się nie da” opowiadał o starszej pani, która nie mogła wstać z łóżka, a była najbardziej radosną i szczęśliwą osobą, jaką znał. Miała bogate życie duchowe i dziękowała Bogu za każdy promień słońca i uśmiech życzliwej osoby. Każde spotkanie z drugim człowiekiem i kapłanem niosącym jej Jezusa było dla tej staruszki świętem. Dlatego mitem jest, że w cierpieniu lub trudnościach wdzięczność nie jest możliwa. Spróbuj!
opr. mg/mg