Znaczenie snów w psychologii

Tekst pochodzi z 61 numeru Zeszytów Formacji Duchowej, zatytułowanego "Duchowość i sny".

Znaczenie snów w psychologii
Autor: ks. Krzysztof Grzywocz
Zeszyty Formacji Duchowej nr 61. Duchowość i sny
isbn: 1426-8515
Sny wpisane są w życie człowieka. Od dzieciństwa aż po śmierć towarzyszą w jego rozwoju. Przez wielu są lekceważone, niezauważane, zbyt szybko zapominane, przez innych magicznie interpretowane i nadużywane w podtrzymaniu własnej niedojrzałości. W psychologii przyjmowane są jako cenny materiał poznania i rozumienia człowieka, szczególne zaś miejsce znajdują na kartach Biblii, gdzie niejednokrotnie są miejscem spotkania z Bogiem. Jak przyjąć i wykorzystać sny, aby dobrze zintegrować je w drodze do dojrzałości – w powołaniu do świętości?

ks. Krzysztof Grzywacz

Znaczenie snów w psychologii

Ta część rozważań o znaczeniu snów w naszym życiu ma charakter bardziej antropologiczny i jest próbą wyrażenia fenomenu snów językiem psychologicznym. Nie powinno się opisywać doświadczenia tylko jednym językiem (np. filozoficznym, teologicznym czy psychologicznym). Grozi nam wtedy zawężenie procesu poznawczego. Im więcej różnych spojrzeń opisuje dany fenomen, tym lepsze może być jego poznanie. Jedna z cech chrześcijaństwa wyraża się w umiejętności łączenia i harmonizowania języka teologicznego i psychologicznego. Jeżeli źródłem chrześcijaństwa jest Chrystus — prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek (dwie natury zharmonizowane w jednej osobie) — to oddzielenie antropologii od teologii byłoby jedną z herezji. Harmonia Jego bóstwa i człowieczeństwa jest źródłem chrześcijańskiej filozofii, duchowości i psychologii. Zadaniem chrześcijanina jest połączenie tego, co ludzkie, z tym, co Boże, a tego, co Boże, z tym, co ludzkie. Psychologia pokazuje swoją prawdziwą głębię i bogactwo tylko w takim połączeniu. Podobnie jak teologia, która bez prawdziwej antropologii może bardziej odstraszać niż przyciągać — staje się niebezpieczną formą bałwochwalstwa.

Znaczenie snów w psychologii

 źródło: photogenica

Cenne w kontekście tych rozważań mogłoby się okazać prześledzenie znaczenia snów w różnych kulturach przedchrześcijańskich, niechrześcijańskich — od początku ich istnienia. Jest to temat na osobne, szczegółowe badania. W ramach tych rozważań można tylko przypomnieć prawdę o doniosłej roli snów w różnych kulturach i religiach, pokazać, że człowiek od samego początku swoich dziejów nie lekceważy marzeń sennych. Od zarania dziejów przeczuwał, że sny są czymś ważnym. Był bardziej skłonny do tego, by przypuszczać, że pochodzą one z zewnątrz i są mu dane jako miejsca, w których bogowie mówią do niego albo w których spotyka duchy przodków. Dlatego marzenia senne często były przyjmowane jako wydarzenia wręcz religijne, które w tajemniczy sposób odsłaniały prawdę o naszym losie i o jego przyszłości. Szczególnie te sny, które trudne były do pogodzenia i zintegrowania z tym, co działo się w nas na poziomie świadomym — a jednocześnie tajemniczo logiczne i determinujące — interpretowane były w kluczu wydarzenia nadprzyrodzonego i przyjmowane jako wiedza tajemna. Takie rozumienie marzeń sennych było wręcz wspólnym mianownikiem ich wyjaśniania. Nie są one produktem człowieka, lecz zostały dane z zewnątrz przez różnie rozumianą tajemniczą, często sakralną rzeczywistość. To myślenie nie jest obce także czasom nowożytnym i współczesnym. Wyraża się ono chociażby w korzystaniu z magicznych senników, ezoterycznych interpretacji, a nawet w sposobie mówienia o snach. Wyczuwamy różnicę pomiędzy sformułowaniem: „śniło mi się” a „ja śniłem”. To pierwsze może wyrażać bardziej bierną postawę człowieka i sugerować przypuszczenie o obcej interwencji w powstanie mojego snu. W przypadku sformułowania „ja śniłem” człowiek bardziej bierze odpowiedzialność za swój sen i jego powstanie.

Najstarsze ślady marzeń sennych pochodzą sprzed piętnastu tysięcy lat. W wielu kulturach ludzie przygotowywali się do otrzymywania ważnych, religijnych i leczniczych snów przez określone rytuały, także liturgiczne. Znamy z historii świątynie, do których pielgrzymowano po to, aby śnić. Następnie osoby duchowne, kapłani czy prorocy wyjaśniali te sny. Wszystko to odbywało się w atmosferze tajemniczych obrzędów, modlitw i rytuałów. Oczekiwano od tych snów i ich interpretacji proroczego, religijnego i wróżebnego znaczenia. Dla przykładu, w Rzymie na małej wyspie na Tybrze wybudowano kościół, w którym pochowany jest apostoł Bartłomiej. Znajdują się tam również relikwie św. Wojciecha przywiezione do Rzymu przez cesarza Ottona po zjeździe gnieźnieńskim. Na tej samej wyspie znajduje się szpital ojców bonifratrów. Można się tam dostać przez dwa stare rzymskie mosty. W tym pięknym miejscu kiedyś znajdowała się świątynia Eskulapa, do której ludzie przychodzili także i po to, aby śnić i otrzymywać od kapłanów interpretację swoich snów. Przeczuwali, że sny są ważne, a ich interpretacje mogą być zwodnicze i dlatego chcieli śnić w miejscach szczególnych, otoczonych opieką bóstw i ludzi doświadczonych duchowo, aby interpretacje ich marzeń sennych pozostały w oczekiwanym klimacie nadprzyrodzonego znaczenia. To tylko jeden z przykładów świątyń, do których przychodzono śnić.

W pierwszych wiekach po narodzeniu Chrystusa chrześcijanie spotykali się z popularnym wówczas sennikiem Ertemidora z Efezu (II wiek po Chrystusie). Miał on duży wpływ na kształtowanie postaw ówczesnych ludzi. Ojcowie Kościoła polemizowali z tym traktatem rozumiejącym sny jako znaki wróżebne, które mogą odsłonić tajemnicę przyszłości.

Pozostaje również do rozstrzygnięcia kwestia stosunku snu do realności. Jest to ważne zagadnienie obecne w wielu kulturach i światopoglądach. Co jest bardziej rzeczywiste: sen czy to, co istnieje poza nim? Po dzień dzisiejszy w Australii żyje plemię, które uważa, że to właśnie sen jest miejscem realnym, a wszystko inne, co istnieje poza nim, jest nierealne. Najbardziej rzeczywisty jest sen, a gdy się budzimy, wchodzimy w świat iluzji i złudzeń. Jest w tym przekonaniu nuta prawdy, ponieważ sen jest częścią realności, a nie jej zaprzeczeniem. Może on być jej lepszym przeczuciem niż otoczone iluzjami i mechanizmami obronnymi tzw. świadome „ja”. Wspomniany wyżej William Szekspir dał temu wyraz w Burzy — jesteśmy z tego samego materiału, z którego zbudowane są nasze sny. Pewien ksiądz, który pracuje w północnej Syberii, opowiadał, że do dziś w niektórych plemionach Eskimosów sen uważany jest za miejsce spotkania ze zmarłymi, zetknięcia świata realnego ze światem przodków. W tym podejściu do marzeń sennych dominuje przekonanie, że sen przychodzi z zewnątrz, ma magiczną moc i odsłania coś, czego człowiek sam nie może odsłonić.

We współczesnej psychologii to nastawienie się zmienia. Najbardziej znanymi psychologami, którzy zajmowali się tym zagadnieniem, byli: Zygmunt Freud, szwajcarski psychiatra i psycholog, Carl Gustav Jung, Marie-Louise von Franze i wielu innych. Nastąpił zasadniczy zwrot w rozumieniu snów. O ile dotąd przeważała tendencja do traktowania snu jako rzeczywistości danej niejako z zewnątrz, o tyle tutaj dominuje przekonanie, że sen jest dziełem człowieka. Jest to ważne uzupełnienie tamtej intuicji, która z racji pojawienia się tak rozumianej psychologii nie musi utracić swojego znaczenia. Te dwie intuicje mogą się uzupełniać i ze sobą harmonizować, pomagając w pełniejszym rozumieniu człowieka. Nie wszystko bowiem jest tylko tworem lub projekcją własnego „ja”. To cenne uzupełnienie współczes­nej psychologii (chociaż ślady tej intuicji odnajdujemy już dużo wcześniej) chroni sny przed zbyt dużym wpływem obiektywnego rozumienia snów (sen jak twór niezależny od człowieka). Sen można próbować zrozumieć i opisać, posługując się tymi dwoma teoriami, używając tych dwóch różnych języków. Być może tylko w ten sposób podejście do snów będzie najbardziej obiektywne i rozwojowe.

Zygmunt Freud wiele uwagi poświęcił analizie marzeń sennych. Uważał je za „złotą drogę do naszej podświadomości”, to znaczy do miejsca, do którego bezpośrednio nie sięga już nasza świadomość. Między innymi poprzez doświadczenie snu możemy odkryć to, co znajduje się w głębi nas, rozpoznać człowieka jako Homo abyssus — jego wewnętrzną otchłań i tajemnicę. Jest oczywiście prawdą, że świadomość ludzka nie ogarnia całej ludzkiej egzystencji i istnieje coś takiego jak nieświadomość czy podświadomość, do której można dotrzeć — jak zakładał Zygmunt Freud — poprzez analizę marzeń sennych. Jednym z jej dobrych owoców jest możliwość sprawdzenia, na ile to, co przeżywamy na polu świadomym, współbrzmi, harmonizuje ze sferą podświadomą, która często ma znaczny udział w kształtowaniu naszych zachowań i postaw. Dlatego też psychoanaliza kładzie duży nacisk na analizę snów.

Podobnie Carl Gustav Jung sporo uwagi poświęcił snom, przeanalizował i opisał ich tysiące, rozumiejąc je jako rzetelną drogę do zrozumienia i integracji człowieka. W procesie jego rozwoju mogą bowiem pojawić się sprzeczne tendencje, rozpięte pomiędzy tym, co świadome, a tym, co nieświadome. Sny mogą pokazać i uświadomić te przeciwności i pomóc w ich integracji. Mężczyzna, który na jawie jest spokojny, cichuteńki, „muchy nie zabije”, we śnie bierze siekierę, największą, jaką można sobie wyobrazić, i goni niewinnych sąsiadów po wiosce. Rano budzi się i mówi: „Mój Boże, co to się człowiekowi śniło, może jakiś diabeł człowieka opętał?”. Daj Boże, aby ta interpretacja nie była prawdziwa. Najprawdopodobniej, powiedziałby Jung, w snach odsłania się świat jego przeciwieństw, niezintegrowane części jego osobowości: na zewnątrz pozorna łagodność, a wewnątrz dużo stłumionej agresji. Sny uczciwie pokazują niezintegrowaną część agresywną, a tym samym odsłaniają trudność w wyrażaniu i wykorzystaniu tej emocji. Mamy wtedy wrażenie, że sen nie pasuje do nas, jak gdyby był rzeczywistością obcą i niezrozumiałą.

Carl Gustav Jung pokazał jeszcze inną cenną kwestię związaną ze snami. Zauważył, że wiele snów ma strukturę klasycznego dramatu greckiego. Często pamiętamy tylko część snu, dlatego nie zauważamy tej budowy. Pozostaje nam w pamięci fragment, jedna scena, punkt kulminacyjny albo końcówka snu. Przytoczony poniżej sen ma taką właśnie budowę. Protagonistą tego snu jest trzydziestodwuletni mężczyzna. Żyje w związku z kobietą, która nie jest jego żoną. Jest to trzecia kobieta w jego życiu, poprzednie opuściły go, a on nie rozumie dlaczego. „Co takiego jest we mnie, co ja robię, że kobiety ode mnie odchodzą?” Ten trzeci związek przeniknięty jest coraz większym niepokojem, że historia może się powtórzyć. Dwa nieudane związki ma już za sobą, a w trzecim, obecnie trwającym, kobieta daje niewerbalne sygnały, że chce odejść — robi to delikatnie, jakby nie chciała go urazić: mniej pisze, rzadziej się odzywa, spóźnia się na spotkania, podczas których unika głębszych rozmów.

Mężczyzna przeczuwa kolejne rozstanie i wtedy rodzi się sen. Rozgrywa się on w Tatrach pomiędzy Murowańcem a Czarnym Stawem pod Kościelcem. Wędruje razem ze wspominaną wyżej kobietą, która idzie za nim. Towarzyszy im ciepły jesienny dzień. Idą razem od Murowańca do Czarnego Stawu pod Kościelcem. Pod Małym Kościelcem mężczyzna ogląda się za siebie i nie widzi kobiety — zniknęła, rozpłynęła się jak jesienna mgła. Zaniepokojony zatrzymuje się i nagle ze stoku Małego Kościelca spada lawina kamieni. Kamienie uderzają w niego. Natychmiast rodzi się myśl: „To już koniec, umieram”. Lawina przeszła, a on dalej stoi. „Dziwne, myśli sobie, umarłem, a stoję, jakby się nic nie stało”. Idzie dalej już samotnie, bez kobiety. Wędruje w stronę Czarnego Stawu pod Kościelcem. Czuje, że słabnie i opuszczają go siły, a jego ciało staje się zimne i blade. Uświadamia sobie prawdę, że jednak umiera, a jego śmierć następuje powoli. Resztkami sił dochodzi do Czarnego Stawu. Przy jego brzegu widzi swoich rodziców. Siedzą majestatycznie, emanując tajemniczym pięknem — jak bogowie, którzy zstąpili z nieba. Ojciec mówi do niego: „Synu, umierasz, ale narodzisz się na nowo”.

Analizując ten sen, można wyodrębnić jego etapy, które zgodnie z myślą Junga odpowiadają strukturze tragedii greckiej. Widzimy etap wprowadzający (wędrówka do Czarnego Stawu), narastanie kryzysu (zniknięcie kobiety), moment kulminacyjny (lawina) i etap końcowy (spotkanie z rodzicami). W fazie kulminacyjnej snu, w fazie kryzysu, najbardziej dochodzą do głosu wewnętrzne, często nieuświadomione konflikty. Do tego snu wrócimy w dalszych częściach tych rozważań.

Niezwykle ciekawy jest ten związek snów z teatrem. Ukazuje on powiązanie porządku świata naszego wnętrza i struktury tego, co tworzymy na zewnątrz (logiczności naszego działania).

Jung zauważa, że sny mogą pełnić różne funkcje — ich roli nie można zacieśnić tylko do jednego zadania. Ukazane zostaną tutaj te najważniejsze. Sen może pojawić się po to, aby odreagować napięcia, stłumione myśli i uczucia (np. mężczyzna, który we śnie goni sąsiadów z siekierą w ręku). Sen mężczyzny, w którym wędruje on z kobietą po tatrzańskim szlaku, częściowo pełni taką funkcję. Po przebudzeniu ów mężczyzna bardzo płakał, wręcz krzyczał z bólu, wyrażając w ten sposób to, co od dawna w sobie nieświadomie nosił — smutek, cierpienie, żal i agresję.

Sen może pełnić także rolę kompensacyjną. Wyraża się ona w próbie zaspokojenia swoich pragnień, niezrealizowanych potrzeb (potrzeby bezpieczeństwa, związku, własnej wartości itp.). Marzenia senne kreowane są wtedy po to, aby na ich scenie to coś mogło się wydarzyć. Przywołany powyżej sen dziecka, które w panice ucieka do przedszkola, może być wyrazem dramatycznie niezaspokojonej potrzeby bezpieczeństwa, a spotkanie z rodzicami na brzegu Czarnego Stawu, zaniedbanej potrzeby więzi z rodzicami czy wyrazem potrzeb religijnych.

Sen może także inspirować do twórczych działań i pokazać możliwość rozwiązania jakiegoś problemu. Znane nam sny św. Józefa inspirują go do podjęcia ważnych decyzji. Czasami we snach rodziły się kluczowe intuicje związane z różnymi dziedzinami ludzkiej działalności, na przykład fizyki, matematyki, a także sztuki. Znamy wiele obrazów, filmów i dzieł literackich, które inspirowane były snami ich twórców. Ich treść często pomaga w pracy psychoterapeutycznej, w głębszym poznaniu siebie i budowaniu szczęśliwszych relacji. Inspirujące mogą być sny o tematyce religijnej, które bywały podstawą ważnych decyzji (np. sny, które towarzyszyły powstaniu zakonu franciszkańskiego czy sny św. Jana Bosko).

Marzenia senne mogą pełnić także funkcję inicjacyjną. Poprzez swoje treści wprowadzają, inicjują do ważnych zadań i doświadczeń życiowych (ciało, seksualność, rodzina, społeczeństwo, kultura, religia). Przywołany wyżej sen mężczyzny, który pojawił się krótko przed zawarciem związku małżeńskiego, odważnie wprowadza go, tak jak ojciec swoje dziecko, w przestrzeń dojrzałej decyzji. Ziarnko podane protagoniście snu pokazuje mu, że jego decyzja będzie początkiem nowego rozdziału życia, które stanie się ostatecznie mocne i trwałe jak drzewo. Przy nim jego rodzina odnajdzie bezpieczeństwo i schronienie. Podobny cel jawi się we śnie mężczyzny, w którym zdobywa on wysoką górę. W rzeczywistości boi się na nią wejść, a sen pomaga mu zmierzyć się ze swoimi obawami i ostatecznie wejść na ten szczyt.

Często mamy do czynienia z integrującą rolą snów. Poprzez swoją symbolikę ukazują nam one skonfliktowane, nieprzyjęte i nieakceptowane części naszej egzystencji, aby w ten sposób pomóc w ich integracji i harmonii. Sen kobiety, która spotyka lwicę z małymi, być może odsłania jej nieprzyjętą agresywną, „drapieżną” część osobowości. Często boimy się w sobie tej „drapieżnej” części, wewnętrznej lwicy albo lwa. Ten sen ukazuje kobiecie, że ta część jej osobowości nie musi stanowić dla niej zagrożenia. Przychodzi bowiem jako jej sprzymierzeniec, którego może wykorzystać we własnym życiu, na przykład dla obrony godności, rodziny czy osiągnięcia zaplanowanych celów. Może spokojnie leżeć czy łasić się do stóp, ale może być także twórczo wykorzystana, gdy pojawi się taka potrzeba. Podobnie jak w śnie studenta, w którym dwaj mężczyźni walczą ze sobą aż po śmierć jednego z nich. Jakie części jego wnętrza walczą w tym śnie i która musi zginąć? Są to pytania, które mogą pomóc w procesie integracji osoby.

Podobną rolę mogą pełnić sny zawierające w sobie treści erotyczne. Młody zakonnik zwierza się zaniepokojony: „Jakie świństwa się człowiekowi dzisiaj śniły!”. Owe „świństwa”, jak domniemamy, to sfera seksualna, która we śnie doszła do głosu. Taki sposób mówienia o tym wymiarze człowieczeństwa świadczy o dużej trudności z jej akceptacją i integracją w przyjętej formie życia. Być może cała sfera seksualna prosi o przyjęcie. Życie osób duchownych nie zwalnia od integracji seksualnej. Z przyjęciem celibatu czy życia konsekrowanego Bóg nie odbiera tych pragnień, które tylko dobrze zharmonizowane mogą pomóc w realizacji daru powołania.

Warto pamiętać o tym, że sny nie pełnią tylko jednego zadania. Pomaga to w dobrym ich zrozumieniu i wykorzystaniu. Często jest tak, że w jednym marzeniu sennym spotyka się kilka jego funkcji (np. kompensująca, inspirująca i integrująca). Prawda ta prowadzi nas do przekonania, że nie ma tylko jednej właściwej interpretacji snu. Jego treść jest bowiem jak przypowieść, którą na różny sposób można interpretować, także w zależności od tego, jaką funkcję pełni ten sen.

Wracając do intuicji Junga, że sen może mieć strukturę klasycznego dramatu greckiego, warto przytoczyć jego słowa, które tę myśl pogłębiają: „Sen jest teatrem, w którym śniący jest sceną, aktorem, suflerem, producentem, autorem, publicznością i krytykiem. Ta prosta prawda tworzy podstawę do koncepcji znaczenia snów, którą nazywam interpretacją na poziomie podmiotu. Ta interpretacja zakłada, że wszystkie figury we śnie to personifikowane cechy osobowości śniącego”. To jest cenna myśl i niezwykle przydatna w głębszej analizie snów. Zakłada ona, że sen jest tworem mojego własnego „ja”. To ja jestem reżyserem swojego snu, moja świadomość, a raczej podświadomość tworzy to wydarzenie. Ja wybieram scenę i tło, dobieram aktorów i przedmioty na scenie. Każdą część tego snu, każdy jego szczegół mogę rozumieć jako część swojej osobowości. Dwaj walczący ze sobą mężczyźni czy lwica są częściami osobowości śniących osób. Odrzucenie tej koncepcji interpretacji snów może prowadzić do ich nadinterpretacji — wręcz magicznego, ezoterycznego ich rozumienia. Byłoby to pominięciem etapu „oczyszczenia” w dynamice rozwoju życia duchowego i zbyt pośpieszną ucieczką w etap „oświecenia”.

Wspomniany już o. Jozafat Nowak opowiadał kiedyś ciekawą historię. Jechał samochodem z Katowic do Lublina i zatrzymała go kobieta, prosząc o podwiezienie. Opowiadała, że jedzie do domu rodzinnego, ponieważ miała sen, w którym umiera jej matka i w związku z tym ma obawy, że coś złego mogło się wydarzyć. Po chwili rozmowy o. Jozafat zapytał: „Dlaczego zabiła pani we śnie swoją matkę?”. Rzeczywiście, w wyniku rozmowy zobaczyła, ile złości ma do swojej matki, że tak naprawdę to ona wyznaczyła matce tę rolę — kazała jej umrzeć. W następnej miejscowości kobieta wysiadła i wróciła do domu. Matce oczywiście nic się nie stało, a kobieta pozostała z otwartym pytaniem dotyczącym ich wzajemnej relacji.

Opinie psychologów, następców Freuda, Junga i innych psychologów głębi oraz psychoanalityków, są cenne, ponieważ ukazują sny jako nasze dzieła, wolniejsze od mechanizmów obronnych. Dlatego też mogą one lepiej odsłonić prawdę o nas samych niż świadomie wykreowane produkty. Gdy zasypiamy, wtedy „usypiają” także nasze mechanizmy obronne: racjonalizacja, różne formy iluzji, którymi posługujemy się w interpretacji naszego życia itp. Podczas snu jesteśmy bardziej wolni od tych mechanizmów. Mechanizmy obronne mogą oczywiście pełnić także pozytywną rolę — bronić przed niebezpieczeństwem. Jeżeli jednak zagrożenie jest zbyt silne i trwa dłuższy okres, wtedy mechanizmy obronne mogą ulec pewnemu nadużyciu i zniekształceniu. Zamiast chronić przed realnym niebezpieczeństwem, zamykają na rozwój i głębsze spotkania, komplikując tym samym życie. Zamiast bronić nas przed kłamstwem, „chronią” przed prawdą. Mechanizmy obronne nie są ostatecznie bogiem naszego życia, są „narzędziami”, które można uszkodzić, nie są ostateczną instancją. Dlatego trzeba ostrożnie je traktować i rozważnie słuchać ich przesłania. Natomiast we śnie jesteśmy od nich bardziej wolni, dlatego prawdę o nas częściej może nam pokazać sen niż to, co dzieje się w tzw. świadomej rzeczywistości.

Sny są wolniejsze od mechanizmów obronnych, ale nie nasze interpretacje. Problem polega na tym, że gdy się budzimy, to interpretujemy sen już w „świetle” mechanizmów obronnych. I to jest niebezpieczne. Sam materiał snu jest niejako obiektywny, ale jego interpretacja już jest subiektywna, zagrożona błędem. We wspomnianym wyżej śnie kobiety, która spotkała o. Jozafata, śmierć matki w marzeniu sennym jest faktem, natomiast interpretacja, według której matce „coś” złego musiało się stać, jest fałszywa. Czymś innym jest sen, czymś innym jego interpretacja. Jego analiza nie dokonuje się bowiem we śnie, lecz po przebudzeniu. To jest istotne rozróżnienie — sen i jego interpretacja. Należy więc uważnie, ostrożnie i z namysłem podchodzić do analizy marzeń sennych. Gdy pobożnemu księdzu, który w swoim życiu nawet nie spojrzy na kobietę, pojawiają się sny o tematyce erotycznej, to interpretacja obciążająca diabła o wyprodukowanie takiej formy pokusy, wydaje się dramatycznym przejawem nieradzenia sobie z tą częścią egzystencji.

Podobnie jest ze wspomnianym już wyżej snem mężczyzny, w którym wpada on z przerażeniem do wody i spotyka kobietę. W jakim kluczu ten sen interpretować? Co oznacza woda? Dlaczego spadanie i lęk? Co symbolizuje miejsce spotkania z kobietą? Na pewno warto zachować przekonanie, że sen jest wyjątkową drogą do naszej podświadomości i do prawdy o nas. Pomaga on zintegrować część świadomą i część nieświadomą. W konfrontacji z marzeniami sennymi można sprawdzić, na ile ich treść jest zgodna i współbrzmi z tym, co głosimy, i z tym, jak żyjemy. Sny są więc życzliwymi sługami i doradcami w procesie naszego rozwoju.

Mówiąc o marzeniach sennych, używamy czasami innego określenia: symbole senne. Tym samym traktujemy sen jak symbol. To jest bardzo inspirujące określenie. Nawiązując do starożytnego rozumienia symbolu, rozróżniamy w nim dwie części: symballo. Symbol mógł służyć wzajemnemu rozpoznawaniu osób. Łamano jakiś przedmiot (monetę, medalion), każda z osób dostawała jedną część, a gdy się spotykali, przykładali do siebie oba fragmenty (symballo), a gdy pasowały do siebie, traktowano to jako znak rozpoznawczy. W szerszym rozumieniu symbolu przypisujemy mu możliwość harmonijnego połączenia, dopasowania różnych rzeczywistości. Gdy mówimy, że sen jest symbolem, wtedy sugerujemy możliwość harmonijnego połączenia, na przykład podświadomości i świadomości, tego, co boskie, z tym, co ludzkie itp. Moja świadomość i podświadomość powinny pasować do siebie, a jeżeli nie pasują, należy szukać sposobów rozwiązania tego wewnętrznego konfliktu. Zwróćmy uwagę na sny św. Józefa. Józef traktuje Maryję w rzeczywistości tak, jak przeżywa Ją w swoich snach — nie ma tu rozdzierającej życie sprzeczności. Jego sen wydaje się płynną kontynuacją tego, co dzieje się w rzeczywistości, która kolejno harmonijnie dopełnia sen. Przez sen i to, co dzieje się poza nim, przepływa jedno życie Józefa, jedna droga, ta sama logika i nieprzerwana miłość.

Podejmując zagadnienie snów, dobrze jest wspomnieć, że sny pełnią często rolę przypowieści. Świadomość tego pomaga w dobrym ich rozumieniu. Pamiętamy wiele przypowieści: o miłosiernym Samarytaninie, o powrocie syna marnotrawnego czy też przypowieść Natana, którą opowiada Dawidowi, pomagając mu powrócić z mroku grzechu. Podobnie i do nas sny przychodzą jak przypowieści, żeby nam pomóc. Nie mają one jednej interpretacji, może ich być wiele i mogą pozostawać ze sobą we współbrzmiącej jedności. W przypowieści o synu marnotrawnym odnajdujemy wiele wątków, które mogą być podstawą autonomicznej interpretacji. Można tę historię interpretować, biorąc za punkt wyjścia decyzję młodszego syna, postawę ojca, pobyt na obcej ziemi, symbolikę darów ojca czy zachowanie starszego brata. Niekończąca się liczba tematów. Nie ma jednej interpretacji przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, o pannach mądrych i głupich itd. Podobnie sen — można go interpretować na wiele sposobów; dzisiaj jest taka interpretacja, za tydzień pojawi się inna. Byłoby ryzykiem przypisywać danemu marzeniu sennemu tylko jedną interpretację. Często w kierownictwie duchowym czy w psychoterapii pyta się osobę, która opowiada swój sen: „Jak pan interpretuje ten sen?”. Być może osoba towarzysząca rozumie tę przypowieść snu inaczej, ale między tymi dwoma różnymi interpretacjami nie musi być sprzeczności. W każdej interpretacji jest jakaś część prawdy.

Sen mężczyzny, który traci kobietę podczas drogi do Czarnego Stawu pod Kościelcem, nie ma przecież jednej interpretacji. Co znaczą rodzice? Co oznacza lawina? Jak zrozumieć wybór samego miejsca? Dlaczego akurat w tym miejscu, a nie gdzie indziej protagonista snu wybrał scenę dla tego dramatu? Dlaczego nie zdarzyło się to na ulicy w Poznaniu, tylko w tak szczególnym miejscu, jak droga z Murowańca do Czarnego Stawu? Dlaczego kobieta odeszła wtedy, gdy szła za nim? Dlaczego nie szła przed nim? To wszystko są osobne wątki, które mogą być źródłem niezależnej interpretacji. Czy autor snu wie, że w tym miejscu, pod Kościelcem, przed wielu laty zginął pod lawiną Mieczysław Karłowicz? Jakie to ma znaczenie dla analizy snu? Dlaczego w tym śnie przemówił ojciec, a nie matka? Jak rozumieć to przesłanie ojca: „Synu, umierasz, ale narodzisz się na nowo”? Dlaczego byli sami rodzice, a nie było jeszcze rodzeństwa? Ciekawy może być odczuwany przez autora snu wręcz religijny charakter tej sceny. To są inspirujące elementy snu, które otwierają nowe wątki jego rozumienia i analizy.

Dobrze jest pamiętać swoje sny. Często po latach odsłania się ich inne znaczenie. Bywa, że powracają wspomnienia snów z dzieciństwa, które po dłuższym okresie przynoszą nowe posłannictwo, inne rozumienie swojej przeszłości, ale także i tego, co dokonuje się dzisiaj. Jako dzieci rozumieliśmy je inaczej, jako dorośli przyjmujemy inną interpretację, która dzisiaj pomaga nam żyć dojrzalej i szczęśliwiej. Także i w tym kontekście snu nie można zamknąć tylko w jednej interpretacji. Każda nowa próba zrozumienia tej przypowieści odsłaniania jej nieprzemijającą mądrość i żywą wierność w wielu momentach naszej ziemskiej wędrówki. Dlatego w chrześcijaństwie sceptycznie odnosimy się do różnych form tzw. senników, w których symbolikę snów próbuje się zamknąć i ograniczyć do wąskich, uproszczonych i jedynych interpretacji. Jeżeli komuś przyśniło się puste wiaderko, to znaczy, że czeka go trudny okres w życiu, a jeśli we śnie pojawiło się dziecko, to lepiej dalej nie pytać itd. Gdy mężczyzna we śnie wpada do wody, to ta woda symbolizuje kobiecość. Może tak oczywiście być, ale nie musi — być może był wczoraj na pływalni i stąd taka sceneria. Trzeba być bardzo ostrożnym z tego typu podejściem do snu. Jeżeli komuś przyśnił się koń, to nie musi on wcale symbolizować dla przykładu sfery popędowej i seksualnej. Jest słuszne w takich momentach pytać przede wszystkim samego autora snu, jak on rozumie ten symbol, z czym mu się on kojarzy. Dopiero potem można go ewentualnie skonfrontować z intuicją innych osób. Jeszcze dziś można znaleźć tego typu senniki. Nie tylko chrześcijańscy autorzy pierwszych wieków musieli zmagać się z magicznymi formami analizy snów (np. w konfrontacji ze wspomnianym wyżej Artemidorem z Efezu). Także dzisiaj istnieje potrzeba magii i uproszczeń w rozumieniu rzeczywistości. Oczywiście, nie lekceważymy pewnych wspólnych mianowników w rozumieniu symboli — także sennych. Jung pokazał, że istnieje pewna stałość i wspólne mianowniki w rozumieniu bogactwa symboli, dzięki której woda często może oznaczać kobiecość czy podświadomość, a zwierzęta popędowość. Taką wiedzę można posiadać w spotkaniu ze snami, ale nie zwalnia nas to od otwarcia i gotowości przyjęcia czegoś nowego, co nie mieści się w schematach naszego uporządkowanego myślenia. Być może taka wiedza kiedyś się przyda dla lepszego zrozumienia snu. Zbyt sztywne trzymanie się magicznie rozumianej interpretacji symbolu może być oznaką lęku przed prawdą o sobie, którą przynosi mój wewnętrzny „prorok Natan” w sennym spotkaniu. Jeżeli komuś przyśnił się papież, to nie oznacza, że jest on człowiekiem głęboko religijnym, a gdy ktoś nie ma snów z symbolami religijnymi — że jest ateistą.

W rozważaniach na temat snów nie można zapomnieć o uczuciach. Próbując zrozumieć marzenie senne, należy słuchać także i tej sfery naszego wnętrza. Bywa, że emocje są ważniejsze niż obrazy, które pojawiają się w snach. Być może obrazy senne są także po to, aby pokazać i zbliżyć nas do świata naszych emocji. Często myślimy, że uczucia pojawiają się w konfrontacji z obecnością jakiegoś obrazu. Dla przykładu, śni mi się straszliwy potwór, w związku z czym pojawia się uczucie lęku. Tymczasem może być na odwrót. Noszę w sobie silny lęk (już przed snem), który we śnie maluje ten upiorny obraz. Można by zaryzykować tezę, że częściej uczucia produkują obrazy, a nie na odwrót. Ktoś poszedł na film o wampirach, a potem w nocy miał koszmary senne — niekończące się spotkania z wampirami. Co było pierwsze: obraz czy uczucie? Można przypuszczać, że dopiero ten film wywołał lęk, który w snach tworzył horrory. Być może jednak lęk był wcześniej i on „zdecydował się” na horror, aby w ten sposób mógł dojść do głosu. Skąd bowiem potrzeba wybrania filmu, który łączy się z lękiem?

Gdy więc przyglądamy się naszym obrazom sennym, dobrze jest zapytać: „Jakie uczucie stworzyło ten obraz?”. Jeżeli ktoś w swoich snach nieustannie ucieka, nie może zdążyć na pociąg, przed kimś się broni albo nie może zdać ważnego egzaminu, to wtedy dobrze jest uświadomić sobie wyższy poziom lęku, który także poza sceną snu pełni ważną rolę. Bywa, że przez te obrazy próbują dojść do głosu uczucia dawne i „zapomniane”, które pozostały ukryte w cienistych zakamarkach naszej duszy. Uczucia są niezwykle trwałe i pamiętliwe. Jeżeli komuś po czterdziestu latach śni się traumatyczna klasówka z matematyki albo sytuacja z przedszkola, to być może jest to dobry moment, aby wrócić i z czułością spotkać siebie samego z tamtych lat.

Inną ważną kwestią jest zwrócenie uwagi na to, kiedy sen się wydarzył, w jakich okolicznościach życia? Czym wtedy żyłem? Co poprzedziło ten sen? Nie można wyrywać go z kontekstu realności i z troski o realność. Byłby to podstawowy błąd. Marie-Louise von Franz, wybitna badaczka fenomenu snu, pisała: „Świat snu jest dobroczynny i uzdrawiający tylko wówczas, gdy prowadzimy z nim dialog, podtrzymując jednocześnie związek z realnym życiem. Nie wolno nam zapominać o życiu. Nie wolno zaniedbywać obowiązków realnej egzystencji. Gdy tylko ktoś zaczyna lekceważyć zewnętrzne życie — własne ciało, odżywianie, zwykłą pracę — wówczas świat snu staje się niebezpieczny. Ten niebezpieczny aspekt świata snu nazywamy pożerającą nieświadomością. [...] Może ona nas wyrwać z rzeczywistości i wplątać w neurotyczną lub nawet psychotyczną iluzję. Świat snu jest tylko wówczas pozytywny, gdy prowadzi żywy, zrównoważony dialog z przeżywanym, rzeczywiście przeżywanym życiem”.

Jednym ze współczesnych kierunków psychoterapii jest psychodrama, wykorzystująca także symbolikę teatralną. Psychodrama chętnie zajmuje się snami. Gdy osoba pracująca w grupie opowiada swój sen, to pierwszą rzeczą, którą czyni, jest przedstawienie tego, co się wydarzyło przed snem: w jakim miejscu przebywał, co się wtedy działo w jego życiu, co przeżywał itp. Dopiero z tej „sceny” protagonista wchodzi w przestrzeń swojego snu. Cała praca terapeutyczna kończy się powrotem do sceny wyjściowej — powrotem do rzeczywistości. Oderwanie snu od rzeczywistości jest błędem. Obraz senny rodzi się w określonej okoliczności życia. Sen mężczyzny, w którym idzie do Czarnego Stawu pod Kościelcem, zrodził się w momencie lęku z powodu możliwości utraty kolejnego związku. Ma trzydzieści dwa lata i przeczuwa, że kobieta, w której jest zakochany, chce go zostawić. Nie można zrozumieć tego snu bez kontekstu życia, sytuacji, w której znajduje się protagonista. Wiele współczesnych kierunków psychoterapeutycznych, jak chociażby psychoterapia Gestalt czy wspomniana psychodrama, dużą wartość przypisuje obrazom sennym.

Wracając do teorii, która głosi, że poszczególne elementy snu są wyrazem mojego „ja” (jest to oczywiście jedna z koncepcji rozumienia snów), można za jego pomocą spotkać się ze swoimi emocjami, pragnieniami, oczekiwaniami i sprawdzić, na ile są zintegrowane ze świadomie przeżywanym procesem budowania wzajemnych relacji. Fritz Perls, twórca psychoterapii Gestalt, pisał: „Sen jest wiadomością od siebie dla siebie [...] każdy jego aspekt jest częścią śniącego, ale częścią, która w pewnej mierze jest wyparta i projektowana na innych”. Jako przykład może tu posłużyć wspomniany już sen kobiety, w którym umiera matka. W świetle tej teorii ten sen jest dobrą okazją, aby spotkać się ze swoją agresją do matki. Pewna kobieta opowiadała swój sen, w którym czule dotykała ciała dziewczynki. Po przebudzeniu zaniepokojona pytała o znaczenie tego snu. Czy może wskazuje na ukryte w niej zaburzenie? Niekoniecznie. Może świadczyć o dużej potrzebie czułości, której zabrakło w jej dramatycznym dzieciństwie. W tym śnie czule dotyka siebie, zaklętą w tym dziecięcym obrazie. Młody ksiądz opowiadał swój sen, w którym pojawia się jego ojciec. W rzeczywistości bardzo go gloryfikował i przedstawiał swoim bliskim jako nienaganną i wzorową postać. W obrazie sennym natomiast ojciec jawi się jako postać zaniedbana, odpychająca i nieumyta. Leży w brudnej pościeli zaropiały i odrażający. Ten sen pokazuje ukryte uczucia do ojca, jego wewnętrzny i autentyczny obraz. Obraz naszych rodziców jest częścią naszego „ja”.

Te ogólne uwagi, ukazujące psychologiczne rozumienie i podejście do snów, są koniecznym założeniem dla rozważań dotyczących wzajemnych relacji duchowości i snów. Dobrze jest zachować tę intuicję psychologii, która zasadniczy akcent w tworzeniu snu kładzie na kreatywność człowieka. Sen — dzieło głównie naszej podświadomości — dobrze konfrontuje nas z naszym prawdziwym „ja”. Można wiele deklarować na temat swojej wiary i przyjaźni z ludźmi, lecz prawda odsłaniająca się we snach może być inna. Tu nie ma przyjaciół. Dlaczego większość snów to teatr jednego aktora, niekończąca się opowieść o smutnej samotności? Bywa, że osoby, które przez sny docierają do prawdy o sobie, rezygnują z psychoterapii, ponieważ boją się tej konfrontacji. Takie rozumienie snu, jak zostało wspomniane wyżej, dobrze współbrzmi z ich duchowym rozumieniem. Mogą one bowiem stać się miejscem spotkania z Bogiem. Podobnie jest z liturgią, która jako dzieło człowieka jest znakiem i wyrazem więzi z Bogiem. Nie ma tutaj modelu „albo — albo”: albo produkt człowieka, albo dzieło Boga. W duchowości chrześcijańskiej obie te prawdy dochodzą do głosu w twórczej harmonii. Bardzo dużo można powiedzieć o Janie Bosko, patrząc na jego marzenia senne, i wiele można powiedzieć o Bogu, rozważając te same sny.

Jest rzeczą słuszną, aby pamiętać i zachowywać swoje sny — zarówno te z przeszłości, jak i te z teraźniejszości. Dorze jest zaglądać do albumu z obrazami sennymi. Jakie sny mieliśmy? Które najbardziej pamiętamy? Istnieją takie sny, które wydarzyły się w dzieciństwie, a mają nieprzemijającą aktualność, jakby pojawiły się wczoraj. Jaki był ostatni sen, który pamiętam? Co te sny mówią o mnie, o moich relacjach? Co mówią o Bogu, a co On mówi do mnie? Można przeglądać te albumy w obecności, w spotkaniu z Bogiem, podobnie jak pokazujemy nasze zdjęcia bliskim i znajomym, zapraszając ich tym samym do osobistego i intymnego spotkania. Prawdziwa interpretacja snu zrodzi się w spotkaniu z Bogiem i człowiekiem. Jak interpretuję swoje sny? Czy bardziej jako coś, co dane jest z zewnątrz, czy bardziej jako wierne lustro pokazujące prawdę o sobie, o moim wnętrzu? Czy interpretuję sny bardziej profetycznie, doszukując się w nich odsłonięcia tajemniczych rzeczywistości, które w normalny sposób nie są nam dostępne, czy antropologicznie, widząc w nich prawdę o sobie? Czy częściej mówię: „Śniło mi się”, czy: „Ja śniłem”? Szczególną uwagę można poświęcić snom o tematyce religijnej. W kontekście tych rozważań są one szczególnie cenne. A jeżeli nie ma takich snów, jak to rozumiem? Jakie sny dominują? Jakie uczucia pojawiają się w nich i jakie pragnienia?

Szczególnym czasem przeżywania swoich snów są rekolekcje, dni modlitwy i ciszy. Są to chwile, kiedy można poprosić Boga o głęboki sen, który połączy słowo Boże i słowo ludzkie. Pozwoli nam spotkać się z Nim i z sobą. Nie jest to już świątynia Eskulapa w Rzymie, ale pozostaje prastara intuicja człowieka, która nakazuje mu traktować sny jak cenny skarb, jak ważną strunę w harfie, która wyraża wzajemną miłość i wymarzone spotkanie.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama