Samookaleczanie często jest odwróceniem uwagi od czegoś innego, nigdy nie usuwa zasadniczego problemu.
Matthew, ubrany w kurtkę szkolnej drużyny, zaczepił mnie po konferencji zorganizowanej w bogatej podmiejskiej szkole. Zapytał, czy możemy porozmawiać na osobności, poszliśmy więc do pustej klasy i ustawiliśmy naprzeciwko siebie dwie ławki. Usiedliśmy, a on popatrzył na mnie posępnym wzrokiem. Jego broda zaczęła się trząść, ale nie płakał; podwinął rękawy koszuli i zapytał: „Co Bóg sądzi o... samookaleczaniu?”. Wskazując na blizny, których pełno było na jego przedramionach, powiedział: „To zrobiłem zapalniczką. To — nożem. Tamto — zszywaczem. To jest od papierosa. Ołówek. Spinacz...”.
„Dlaczego?” — zapytałem.
Matthew zaczął mi wtedy tłumaczyć, jak zakochał się w dziewczynie, zaciągnął ją do łóżka, zrobił jej dziecko, namówił na aborcję, a potem zdradził. Zaczął spotykać się z inną dziewczyną i tę też zdradził. Teraz obie go nienawidzą, ale on chce się związać z tą pierwszą i nienawidzi siebie za to, co jej zrobił. Samookaleczenie było dla niego sposobem, żeby siebie ukarać, bo wiedział, ile krzywdy już wyrządził.
W innym miejscu, w miasteczku uniwersyteckim we wschodnim Chicago, usiadła przede mną zapłakana Jasmin, pokazując swoje blizny:
Wczoraj wróciłam od tego faceta, znowu to zrobiliśmy. Byłam na siebie taka wściekła, po raz kolejny się pocięłam. Spojrzałam na swoją dłoń; była cała w mojej krwi. A ja tylko siedziałam tam i pytałam samą siebie: „Dlaczego ja to sobie robię?”.
Wiele osób tnie się, żeby zdusić ból uczuć. Pewna dziewczyna rozpaczała:
Jestem hipokrytką i wiem o tym. Prowadzę dwa różne życia. Kiedy jestem z innymi ludźmi, noszę maskę i zachowuję się tak, jakby życie było cudowne. Ta „ja”, której nikt nie zna, walczy z zaburzeniami odżywiania, tnie się po całym ciele i robi wszystko, co tylko możliwe, żeby stępić ból bycia sobą.
Inni tną się w nadziei, że ktoś zauważy ich cierpienie. „To jak wywlekanie blizn na światło dzienne”, tłumaczyła pewna dziewczyna14. Czasem cięcie się jest formą radzenia sobie ze stresem albo wymierzania sobie kary za coś. Kiedy indziej ludzie kaleczą się po to, aby zobaczyć oznaki życia. „Mój ból emocjonalny jest tak głęboki, że czuję się martwa. Kiedy się tnę i widzę, jak krew spływa mi po ramieniu, przynajmniej mam pewność, że żyję”15.
We wszystkich tych przypadkach młodzi ludzie tną się, ponieważ nie wiedzą, jak radzić sobie z cierpieniem. Pewna dziewczyna stwierdziła: „Nie wiedziałam, co mam robić z całym tym bólem. Po prostu nie chciał przejść. Wciąż rósł i dręczył mnie od środka”16. Inna młoda kobieta powiedziała mi, że za każdym razem, gdy się cięła, musiała iść trochę głębiej, żeby wydobyć na zewnątrz ból i złość. Niektórzy ludzie nie wyobrażają sobie, jak osoby, które się tną, znoszą zadawany sobie ból. Nie wiedzą jednak, że dla tych młodych ludzi ból zewnętrzny wypada blado w porównaniu z ich katuszami wewnętrznymi. Poprzez gest, który dobrze obrazuje, w jaki sposób radzą sobie z cierpieniem emocjonalnym, wiele młodych kobiet rutynowo rozdrapuje swoje rany, nie pozwalając, by się zagoiły.
Większość okaleczających siebie kobiet nienawidzi swojego nałogu, ale nie wiedzą, jak z niego wyjść. Aby przestać się ciąć, trzeba odkryć przyczynę takiego zachowania. Ponieważ samookaleczenie jest często odwróceniem uwagi od czegoś innego, nigdy nie usuwa zasadniczego problemu. W momencie, gdy ustępuje ból fizyczny, powraca ból emocjonalny, coś musi wypełnić próżnię. To błędne koło.
Pomyśl o tej młodej kobiecie, która wypełniła swoją dłoń własną krwią po tym, jak wróciła do domu po bezsensownym seksie bez zobowiązań. Czy skaleczenie siebie zbliżyło ją choćby o jeden krok do odnalezienia miłości, do której została stworzona? Bynajmniej. Jeśli kobieta chce, żeby mężczyzna się o nią troszczył i traktował jej ciało z szacunkiem, musi robić to samo.
Co powinnaś zrobić, kiedy czujesz pokusę wyrządzenia sobie krzywdy, żeby stłumić swój ból? Pierwsza rada to natychmiast zwrócić się do Boga w modlitwie. Na początek wystarczy zwykłe: „Boże, daj mi swoją łaskę, żebym tego nie zrobiła”. Możesz się również pomodlić do swojego anioła stróża, który nigdy cię nie odstępuje.
Po drugie, musisz oprzeć się pokusie skupiania się na samej sobie. Kiedy dziewczyna się tnie, pokazuje tym samym, że odwraca się od swoich przyjaciół i rodziny, aby poradzić sobie z życiowymi problemami albo od nich uciec. Jeśli masz problem z samookaleczeniem, oprzyj się pokusie izolowania się od innych. Decyzja należy do ciebie. Co wybierasz: samotność czy wspólnotę? Nawet jeśli wydaje ci się, że nie masz się do kogo zwrócić, to na pewno istnieje choć jedna taka osoba. Ponieważ okres nastoletni jest często czasem izolowania się od rodziców, nastolatki nie dopuszczają zwykle do siebie miłości, która mogłaby pomóc im poradzić sobie z bólem. Mimo że nie wszystkie rodziny są pełne i wspierające, pierwsza pomocna dłoń w trudnych chwilach powinna wyjść od rodziny lub krewnych. Możesz również zwrócić się po wsparcie i siłę do jakiegoś dorosłego z kościoła lub ze szkoły. Jeśli nie mieszkasz z rodziną, zaangażuj się w życie swojego kościoła i spróbuj znaleźć wspólnotę.
Być może obawiasz się pójść do tych, którzy najbardziej mogliby ci pomóc. Pytasz samą siebie: „Co oni sobie o mnie pomyślą?”. Czy nie zmarnowałaś już jednak dość życia, pozwalając, żeby to pytanie tobą rządziło? Jeśli cały czas żyjesz w strachu przed tym, co inni sobie pomyślą, pozostajesz jak sparaliżowana.
Co sobie pomyślą, jeśli wyznasz im, że masz problem z cięciem się? Jeśli mają choć odrobinę ludzkiej przyzwoitości, poczują się zaszczyceni, że zaufałaś im na tyle, by się do nich zwrócić. Będą cię też podziwiać, że miałaś odwagę wznieść się ponad to, z czym się zmagasz. Jeśli chcesz przestać robić sobie krzywdę, musisz najpierw przyjąć miłość innych ludzi. Kiedy trudno ci kochać samą siebie, warto mieć obok siebie kogoś, kto cię kocha.
Z ich pomocą możesz nauczyć się, jak radzić sobie ze stresem w sposób, który uczyni twoje życie lepszym. Zamiast zmagać się z cierpieniem w destrukcyjny sposób, możesz nauczyć się, jak sobie z nim radzić w sposób produktywny. Dzięki temu, kiedy poczujesz chęć okaleczenia siebie, będziesz mogła zadać sobie pytanie: „Czemu czuję, że muszę to zrobić? Co się dzieje w moim życiu, że chcę się zachowywać w taki sposób? Czy moje problemy zmniejszą się, czy zwiększą, jeśli się potnę?”. Z pomocą innych ludzi namierz główny problem i ustal strategię rozwiązania go. Zamiast ranić siebie od zewnątrz, ulecz wewnętrzne rany. Jeśli tniesz się, żeby siebie ukarać, wiedz, że nawet jeśli zasługujesz na karę za swoje zachowanie, to Jezus już ją poniósł. Jak przepowiedział prorok Izajasz: „Lecz on był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła nań chłosta zbawienna dla nas, a w jego ranach jest nasze uzdrowienie”17.
|
fragment pochodzi z książki:
Jason i Crystalina Evert Jak znaleźć tego jedynego
i samej się nie zgubić ISBN: 978-83-7516-735-1 |
Jeśli pracujesz nad zerwaniem z tym nałogiem, postaraj się nie stracić z oczu duchowego wymiaru walki, którą toczysz. W Pierwszym Liście do Koryntian 6,19 św. Paweł mówi nam: „Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga?”. Ponieważ twoje ciało jest świątynią, cięcie się nie jest jedynie problemem natury psychologicznej. To też problem duchowy i naiwnością byłoby ignorować tę sferę. Skoro ludzkie ciało jest miejscem przebywania Ducha Świętego, czy szatan nie byłby szczęśliwy, mogąc sprofanować świątynię Boga? To dlatego Pismo Święte wyraźnie zabrania samookaleczenia. Na przykład, Mojżesz nakazał Izraelitom: „Wy jesteście dziećmi Pana, Boga waszego. Po zmarłym nie będziecie nacinać sobie skóry”18. W innym miejscu prorok Jeremiasz pyta: „Dokądże będziesz sobie czynić nacięcia?”19. W kontekście historycznym fragmenty te odnoszą się do zrytualizowanych form samookaleczenia, jednak dzisiejsze cięcie się pozostawia po sobie te same blizny.
Przywołujemy te cytaty nie po to, żeby potępić kobiety w depresji, ale żeby przypomnieć im o ich wartości. Pewna dziewczyna, która skontaktowała się z nami w sprawie swoich problemów z samookaleczaniem się, powiedziała, że często odnajdowała pocieszenie i siłę w rozmyślaniu o tym, że jej ciało jest świątynią Ducha Świętego. Im bardziej przyjmiesz tę prawdę jako swoją, tym bardziej zaczniesz dbać o ciało, które Bóg ci powierzył.
14 W. Shalit, Girls Gone Mild, s. 270.
15 S. Shellenberger, K. Gowler, op. cit., s. 109.
16 Ibidem, s. 174.
17 Iz 53,5.
18 Pwt 14,1.
19 Jr 47,5.
opr. ab/ab