Narodziny żyjącego Boga. Studium psychoanalizy (fragmenty)
|
Ana-Maria Rizzuto NARODZINY ŻYJĄCEGO BOGA
|
|
W Psychopatologii życia codziennego Freud uroczo opisuje, jak zdarzyło mu się odwrócić dobrze znany werset z Księgi Rodzaju: „Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo” w „Człowiek stworzył Boga na swoje podobieństwo”1. Kilka linijek dalej Freud zauważa: „Ciekawe, iż jako myśl zastępcza nasunęło się zdanie, w którym bóstwo zostaje zdegradowane do ludzkiego wynalazku” (1901, s. 19—20; wyd. pol. 1987, s. 54). Freud powracał do tej przejmującej pierwotnej myśli, rozszerzając i rozwijając ją w miarę upływu lat. Jego myśli, hipotezy i teorie są obecne w jego najważniejszych pracach antropologicznych: Totem i tabu (1913, wyd. pol. 1998) oraz Człowiek imieniem Mojżesz a religia monoteistyczna (1939, wyd. pol. 1998), podobnie jak w jego studiach klinicznych i biograficznych, gdzie wypowiadane mimochodem uwagi odsłaniały niekiedy wysiłki zmierzające do zrozumienia procesu kształtowania się obrazu Boga u osoby. Jak zwykle Freud nie był całkiem systematyczny. Zadanie zintegrowania całej gamy refleksji Freuda dotyczących tego tematu przypadło w udziale jego uczniom. Niemniej pod koniec życia miał on poczucie, że wypełnił zadanie wyjaśnienia, jak idea Boga pojawiła się w historii rodzaju ludzkiego i w historii poszczególnych osób. To poczucie sprawiło, że pisząc Przyszłość pewnego złudzenia (1927, wyd. pol. 1998), przypomniał współczesnemu człowiekowi iluzoryczny charakter Boga, którego sobie stworzył. W 1935 roku Freud opisał siebie jako tego, który przeszedł „fazę regresywnego rozwoju”. Wyjaśnia on:
Moje zainteresowania — biegnące poprzez nauki przyrodnicze, medycynę i psychoterapię — zwróciły się ku zagadnieniom kultury, które pociągały mnie na długo przedtem, kiedy byłem młodym człowiekiem dopiero zaczynającym myśleć2. U szczytu mojej pracy analitycznej w roku 1912 próbowałem już, w książce Totem i tabu, wykorzystać nowe odkrycia z zakresu analizy do poszukiwania źródeł religii i moralności (1935, s. 72; wyd. pol. 1991, s. 88).
Istotną częścią fascynacji, które pochłaniały Freuda, był Bóg, bogowie, herosi i w mniejszym stopniu diabły. W toku wczesnego myślenia analitycznego Freud zamierzał, rozwikłać tajemnicę źródeł istot nadprzyrodzonych. Przemawia tutaj jak człowiek, który wypełnił swoją misję:
Kontynuowałem ten wątek w dwóch esejach Przyszłość pewnego złudzenia i Kultura jako źródło cierpień. Uświadomiłem sobie wówczas jeszcze bardziej, że wydarzenia w historii ludzkości, stosunki między ludźmi, rozwój kultury i osady pradawnych doświadczeń (których najbardziej widocznym przykładem jest religia) są niczym więcej niż odzwierciedleniem konfliktów dynamicznych między ego, id i superego, które psychoanaliza bada w indywidualnych przypadkach; są tymi samymi procesami odtwarzanymi na szerszej scenie. W pracy Przyszłość pewnego złudzenia wyraziłem zasadniczo negatywną opinię o religii. Później znalazłem rozwiązanie, które bardziej oddaje jej sprawiedliwość: przyznanie, że jej siła tkwi w prawdzie, którą zawiera; lecz pokazałem, że to nie jest prawda materialna, ale historyczna (1935, s. 72; wyd. pol. 1991, s. 88—89).
W swoim opisie wypełnionego zadania Freud wydaje się przywiązywać więcej wagi do odkryć i interpretacji dotyczących procesów kulturowych niż do sumiennych i szczegółowych studiów klinicznych, w których tropił źródła bogów i diabłów osób badanych. Dwa z jego studiów klinicznych dotyczą rękopisów autorstwa osób, których zaburzenia badał, bądź też z nimi związanych. Jedno studium dotyczyło dokonanej przez niego analizy książki Schrebera na temat choroby psychicznej (Freud, 1911b, wyd. pol. 1996); drugie (Freud, 1923c; wyd. pol. 1996, s. 235) było oparte na manuskryptach dotyczących siedemnastowiecznego malarza Christopha Haizmanna i jego „cudownego wybawienia od paktu z Diabłem”. Poczynił on również pewne odniesienia do indywidualnego procesu przyswajania Boga w studium doświadczeń i nieświadomych uczuć Leonarda da Vinci. Jego najpełniejsze i staranne studium kliniczne dotyczące tego tematu zostało opisane w pracy Z historii nerwicy dziecięcej (1918, wyd. pol. 2000). Człowiek z wilkami, targujący się ze swoim ojcem i swoim Bogiem, jest dokładnie i starannie opisany w kategoriach procesów intrapsychicznych i interpersonalnych, jako że Freud sformułował je, słuchając stopniowo odkrywanej historii dzieciństwa swojego pacjenta.
Chociaż Freud nie myślał w tych kategoriach, jest jasne, że w formułowaniu psychodynamicznych i genetycznych procesów wiary w bogów i diabły stworzył solidne podstawy pod teorię relacji z obiektem, dostarczając w ten sposób użytecznego punktu widzenia na rozumienie roli wczesnych obiektów. Powiedział on, że bogowie i demony „są wytworami ludzkiego umysłu” (1913, wyd. pol. 1998) i bazują na „odnowionych formach, restytucjach wyobrażeń wczesnodziecięcych” dotyczących ojca i matki (1910, s. 123; wyd. pol. 2009, s. 120). To, co Freud nazywa „odnowionymi formami, restytucjami wyobrażeń wczesnodziecięcych” jest tym, co teoria analityczna nazwie później reprezentacjami obiektów, czyli podstawowym pojęciem teorii relacji z obiektem.
Rozwijając swoją koncepcję tworzenia Boga przez człowieka, zarówno na poziomie antropologicznym, jak i indywidualnym, osią tego procesu czyni kompleks Edypa: „Znaczenie kompleksu Edypa zaczęło rozrastać się do gigantycznych rozmiarów i wyglądało to tak, jakby porządek społeczny, moralność, sprawiedliwość i religia powstały razem w pradawnych dziejach ludzkości jako reakcje upozorowane wobec kompleksu Edypa” (1923a, s. 253). Wyraźnie przyznał, że ten składnik kompleksu Edypa, który stanowi obraz Boga, jest tworzonym przez dziecko obrazem ojca:
Psychoanaliza, której udało się poznać ścisły związek kompleksu ojca i wiary w Boga, pokazała nam, że Bóg osobowy to — z psychologicznego punktu widzenia — nikt inny, jak tylko wywyższony ojciec [...]. W kompleksie ojca rozpoznajemy zatem korzeń potrzeby religijnej; wszechmocny i sprawiedliwy Bóg i dobrotliwa natura jawią się nam jako wspaniałe sublimacje postaci ojca i matki, ba, raczej jako odnowione formy, restytucje wyobrażeń wczesnodziecięcych (1910, s. 123; wyd. pol. 2009, s. 120).
Umieszczając kształtowanie się wewnętrznego obrazu Boga jedynie w kontekście związku ojca z synem, Freud wyklucza inne możliwe wczesne relacje z obiektem: matki z synem, córki z ojcem czy matki z córką. To wykluczenie zobowiązało go do znalezienia dalszych wyjaśnień dotyczących kulturowego przekazywania religii. Według Freuda, wyjaśnieniem jest dziedziczenie: „Wydaje się, że jeśli chodzi o wszystkie te zdobycze moralne, pierwszeństwo należało do rodu męskiego — kobiety posiadły je na drodze krzyżowego dziedziczenia” (1923b, s. 37; wyd. pol. 2007, s. 242). Nigdy nie wspomina o wpływie reprezentacji ojca lub jakiejkolwiek innej na koncepcję Boga dziewczynki. Freud nie zajmuje się religią lub Bogiem w odniesieniu do kobiet.
Przenikliwa ciekawość Freuda dotycząca bogów i diabłów, która ku jego zadowoleniu skłoniła go do rozwikłania zagadki ich istnienia, miała związek z tym, „w jaki sposób ci inni [wierzący] mogli odziedziczyć wiarę w istotę boską” (1939, s. 123; wyd. pol. 1998, s. 484). Freud z powodu braku przekonań religijnych uważał się za osobę, której ten problem nie dotyczy.
Chociaż pytanie o „wiarę w istotę boską” pociąga za sobą wiele problemów, Freud stanowczo odrzuca istnienie jakiegokolwiek bóstwa. Postępując w ten sposób, unika odwiecznego filozoficznego i psychologicznego problemu związanego z wiarą w rzeczywiste istnienie bóstwa. Nigdy nie szukał uzasadnienia dla konieczności istnienia decydującej różnicy psychologicznej między wierzącymi i niewierzącymi. Pod tym względem był człowiekiem ery naukowej: nauka pozbędzie się tej tajemnicy3. Jednak umieścił siebie pośród głoszących nadejście nowej ery. W ten sposób pominął, co jest zupełnie zrozumiałe, fascynujące pytanie o to, jak to się dzieje, że niektórzy ludzie dochodzą do przekonania, że bogowie i diabły faktycznie istnieją.
Niewiele uwagi Freud poświęca intrapsychicznej funkcji „odnowionych” i „restytuowanych” wyobrażeń na temat rodziców w późniejszym życiu. Zadowala się tym, że owe odnowienia dotyczą sytuacji bezradności człowieka w obliczu życia i losu. Nie zgłębia już dalej trwania wiary i jej licznych oddziaływań w codziennym życiu. Nie rozwija też zagadnienia precyzyjnej intrapsychicznej funkcji tych reaktywowanych obrazów. Jako pionier skupił wysiłki na dojściu do tego, w jaki sposób idea bogów i diabłów powstała w ludzkim umyśle.
Jest zatem oczywiste, że w kategoriach relacji z obiektem wyjaśnia on proces kształtowania się obrazu Boga jako skutek relacji ojca z synem. Widzi on konflikt Edypa obecny w tej relacji jako źródło, z którego formuje się wyobrażenie Boga — czy to w dziejach ludzkości, czy w historii życia konkretnej osoby. W obu przypadkach Freud uznaje ów proces za podobny choć nieidentyczny. Jeśli chodzi o pochodzenie religii i wyłanianie się pojęcia Boga, wyraźnie odnosi oba procesy do wspólnego źródła, czyli obrazu ojca:
Odpowiedź mogłaby brzmieć tak oto: idea Boga pojawiła się w tym czasie [tj. w czasie między starożytną ucztą totemiczną i późniejszym pojawieniem się bóstwa klanowego] — nie wiadomo skąd — i opanowała całe życie religijne, a uczta totemiczna — jak wszystko, co chciało przetrwać — musiała zyskać dostęp do nowego systemu. Atoli psychoanalityczne badanie indywiduum poucza nas — i kładzie na to szczególny nacisk — że każdy człowiek tworzy boga na obraz ojca i że nasz osobisty stosunek do boga zależy od tego, jaki mamy stosunek do fizycznego ojca: stosunek ten ulega wahaniom i zmienia się, tak jak zmienia się ojciec, bóg zaś w gruncie rzeczy nie jest niczym innym, jak wywyższonym ojcem (1913, s. 147; wyd. pol. 1998, s. 364—365)4.
Udział ojca, rozumiany jako źródło pojęcia Boga, był według Freuda wkładem psychoanalizy w rozumienie religii. Pisze on tak: „Jeśli psychoanaliza w ogóle zasługuje na jakąś uwagę, to uznać trzeba, że udział ojca w powstaniu idei boga musi być bardzo ważny, niezależnie od wszelkich innych początków i znaczeń boga, na które psychoanaliza nie może rzucić światła” (1913, s. 147; wyd. pol. 1998, s. 365).
W konstruowaniu swojego opisu pojawienia się idei Boga, Freud czerpie wiele ze współczesnych mu teorii antropologicznych i ewolucyjnych. Najważniejsze wydarzenia w tej wyjaśniającej opowieści można zrekonstruować na podstawie kilku jego prac:
Przekazywanie tego obrazu pamięciowego Freud wyjaśniał, uciekając się do dwóch założeń: (a) istnienia kolektywnej umysłowości, „w której procesy psychiczne przebiegają podobnie jak w życiu psychicznym jednostki” (1913, s. 157; wyd. pol. 1998, s. 372) oraz (b) dziedziczenia dyspozycji psychicznych, „te jednak, aby zyskać skuteczność, potrzebują w życiu jednostki pewnych podniet” (1913, s. 158; wyd. pol. 1998, s. 373)5.
W procesie stawania się obrazem Boga, pamięciowy obraz pierwotnego ojca uległ kilku zmianom:
I tak totem mógł być pierwszą formą substytutu ojca, bóg zaś formą późniejszą, w której ojciec odzyskiwał swą ludzką postać. Ten nowy twór wykiełkował z korzenia wszelkiej formacji religijnej — z tęsknoty za ojcem — było to zaś możliwe dopiero wówczas, gdy z biegiem czasu nastąpiła istotna zmiana stosunku wobec ojca i, być może, również wobec zwierzęcia (1913, s. 148; wyd. pol. 1998, s. 365).
Kłamstwo mitu heroicznego znajduje punkt kulminacyjny w ubóstwieniu herosa. Być może ubóstwiony heros wcześniej istniał w postaci Boga Ojca, był zwiastunem powrotu ojca pierwotnego jako bóstwa. Wtej sytuacji chronologia bóstw przedstawiałaby się w następujący sposób: Bogini Matka — Heros — Bóg Ojciec. Ale dopiero w chwili wywyższenia nigdy nie zapomnianego ojca pierwotnego bóstwo uzyskało rysy, jakie dziś jeszcze w nim rozpoznajemy6(1921, s. 137; wyd. pol. 1998, s. 113).
Później, w pracy Człowiek imieniem Mojżesz a religia monoteistycz- na, Freud przedstawił wyjaśnienie tego, jak Żydzi doszli do wiary w jednego, nieupostaciowionego Boga, co jest główną cechą religii Zachodu (i oczywiście islamu) po dziś dzień. Podobnie jak pierwotny ojciec, Mojżesz, zdaniem Freuda, został zamordowany. Czyn ten był zasadniczym krokiem ku pojawieniu się monoteizmu. Przesłanie Mojżesza oraz jego śmierć uruchomiły obraz pamięciowy pierwotnego ojca w zbiorowym umyśle: „Gdy Mojżesz dał swemu ludowi ideę jedynego Boga, nie była ona niczym nowym, oznaczała bowiem wskrzeszenie pewnego przeżycia z prehistorii rodziny ludzkiej — przeżycia, które już dawno temu zniknęło ze świadomej pamięci ludzi” (1939, s. 129; wyd. pol. 1998, s. 485).
W tym momencie historii rodzaju ludzkiego nastąpił dalszy rozwój reprezentacji Boga: „Dzięki zakazowi Mojżeszowemu [przedstawiania Boga] Bóg został podniesiony na wyższy stopień duchowości; droga do dalszych przemian wyobrażenia Boga [...] stała otworem” (1939, s. 114— 115; wyd. pol. 1998, s. 477). W tym fragmencie Freud wydaje się mówić, że internalizacja nazywana Bogiem w jakiś sposób uwolniła się od swego pierwotnego źródła i zaczęła „żyć własnym życiem”. Freud czuł, że ta hipoteza była mocno poparta różnymi źródłami kulturowymi, szczególnie antropologicznymi i mitologicznymi. Przez całe swoje życie pozostał niezachwianie przekonany o edypalnych korzeniach propagowanego na Zachodzie obrazu Boga7.
Podstawowe i powtarzające się założenie Freuda mówi, że ojciec jako obiekt dostarczał materiału dla kształtowania się obrazu zarówno Boga, jak i Diabła8: „Psychoanaliza, której udało się poznać ścisły związek kompleksu ojca i wiary w Boga, pokazała nam, że Bóg osobowy to — z psychologicznego punktu widzenia — nikt inny, jak tylko wywyższony ojciec” (1910, s. 123; wyd. pol. 2009, s. 120).
Ojciec jest zatem reprezentacją obiektu, która oferuje tworzywo do kształtowania reprezentacji Boga i Diabła: „Ojciec byłby więc indywidualnym praobrazem zarówno Boga jak i Diabła” (1923c, s. 86; wyd. pol. 1996, s. 248). Dwaj różni ojcowie przyczyniają się do tego procesu: jeden, najbardziej odległy, to pierwotny ojciec prymitywnej hordy, którego wpływ pozostaje aktywny w każdym nowo narodzonym dziecku, dziedziczącym go od swoich przodków. Drugim jest reprezentacja obiektu rzeczywistego ojca dziecka, pochodząca z jego doświadczenia życiowego. Zarówno pierwotny, jak i rzeczywisty ojciec przyczyniają się do kształtowania dwóch reprezentacji obiektów, Boga i Diabła, chociaż ta druga jest mniej wyraźny w przeżywaniu przeciętnej osoby lub przynajmniej „nie łatwo wykazać w życiu psychicznym indywiduum ślady satanicznego ujęcia ojca” (1923c, s. 86; wyd. pol. 1996, s. 248).
1 Była to idea Feurbacha, lecz wywodzi się aż od Ksenofanesa, który kpił z religii sobie współczesnych, mówiąc: „Gdyby konie, osły i lwy mogły używać narzędzi do malowania i rzeźbienia, tworzyłyby bogów na swój własny obraz. Wtedy bogowie byliby osłami bądź końmi” (fragment 11-16-15, cytowany w Oxford Book of Greek Verse). Por. Reale, G. (1994). Historia filozofii starożytnej, Lublin: RW KUL, t. 1, s. 131.
Rozdział ten jest skróconą wersją artykułów: Rizzuto 1974 i 1976.
2 Człowiekiem „ledwie zdolnym do myślenia” — określenie to odnosi się do momentu rozwojowego, kiedy pierwsze wnioski na temat Boga stają się przedmiotem świadomego zainteresowania dziecka, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Freuda. Jones opisuje zainteresowanie Freuda Bogiem w okresie dzieciństwa, zamieszczając relację o jego piastunce:
W domu była również niania, stara i brzydka kobieta, łącząca w sobie zwyczajne u piastunki uczucie dla dzieci z surowością wobec ich przewinień; była zaradna i pracowita. Freud w swoich pismach kilkakrotnie wspomina ją, określając mianem „tej prehistorycznej, starej kobiety”. Lubił ją i zwykle dawał jej wszystkie swoje oszczędności, a wspomnienie tego faktu traktował jako wspomnienie substytucyjne, co prawdopodobnie wiązało się ze zwolnieniem jej za kradzież w późniejszym okresie, gdy miał dwa i pół roku. Była Czeszką i rozmawiali w jej ojczystym języku, chociaż Freud później go zapomniał. Co ważniejsze, była katoliczką i zabierała chłopca do kościoła na nabożeństwa. Przyswoiła mu pojęcie Nieba i Piekła a może także idee zbawienia i zmartwychwstania. Po powrocie z kościoła chłopiec zwykle wygłaszał w domu kazanie, w którym tłumaczył dzieła Boga (Jones, 1965, s. 5).
Ciekawe, jaki wpływ miał upadek niani na wytworzoną przez małego chłopca reprezentację Boga i jego późniejszy całkowity brak wiary. Był on wtedy w wieku, kiedy zaczyna się utrwalać stałość obiektu (należał do dzieci przedwcześnie rozwiniętych). Nagłe, bolesne i budzące wstyd zwolnienie osoby, która się nim opiekowała i która ukazała mu Boga, mogło wpłynąć na nieutrwalony jeszcze proces formowania się reprezentacji Boga.
3 Być może psychologiczna potrzeba wiary została u Freuda zaspokojona przez jego przeświadczenie (niewątpliwie wspierane przez przyjęcie za Comte'em periodyzacji historii, zgodnie z którą dzieliła się ona na okres teologiczny, metafizyczny i naukowy) o triumfie rozumu nad irracjonalnymi siłami życia. Towarzysząca mu zasada moralna podkreśla zdolność tolerowania ignorancji i niepewności jako podstawową cnotę.
4 Freud nie wspomina tutaj o możliwości nowego rozwinięcia w kulturowym stylu relacji z obiektem, które uwzględniłoby pojawienie się pojęcia Boga.
5 Freud zdaje się sugerować, że każdy człowiek odziedziczył nieświadomy obraz Boga, który mogą uaktywnić doświadczenia jednostki z ojcem.
6 W ten sposób Freud wskazuje, że zmiana w rzeczywistej relacji między ojcem i synem powoduje zmianę w kulturowym obrazie Boga używanym w danym społeczeństwie.
7 W dziele Freuda w ogóle nie natrafiamy na próby weryfikacji tej hipotezy na materiale pochodzącym z religii Wschodu.
8 Freud mówi wyłącznie o mężczyznach. Wierzy, że kobiety zyskują „kondensat” reprezentacji pierwotnego ojca poprzez „dziedziczenie krzyżowe” (Freud, 1923a, s. 37; wyd. pol. 2007, s. 242). Nigdy nie wspomina o wpływie reprezentacji ojca lub jakiejkolwiek innej osoby na koncepcję Boga u dziewczynki.
opr. ab/ab