Refleksje byłego członka Świadków Jehowy: Dlaczego Świadkowie tak podkreślają znaczenie imienia Bożego i jak to się ma do innych elementów ich nauczania
Od Redakcji. Niniejsza publikacja jest relacją opartą na osobistym doświadczeniu. Nie rości sobie ona prawa do bycia uznaną za publikację naukową - to wymagałoby szerokich badań, które byłyby sprawą bardzo trudną lub wręcz niemożliwą, z racji na brak jawności w funkcjonowaniu organizacji Świadków Jehowy. Osobiste doświadczenie ma jednak również swój walor poznawczy, pokazując aspekty, do których badacz z zewnątrz mógłby nigdy nie dotrzeć lub nie zrozumieć ich należycie. Zachęcając więc do lektury, prosimy czytelników o wzgląd na to, że jest to zapis osobistego doświadczenia, a nie praca naukowa - nie należy więc wyciągać z tekstu zbyt uogólniających wniosków.
Świadkowie Jehowy utrzymują, że Bóg musi mieć swoje własne imię, które wyróżniałoby Go „spośród wszystkich [innych imion]". Właśnie imię JEHOWA jest tym „niezrównanym imieniem", które, jak twierdzą, miało być powszechnie używane jeszcze w czasach Jezusa. Tym imieniem mieli się dalej posługiwać pierwsi chrześcijanie do końca I w. po Chrystusie., a więc do „wielkiego odstępstwa" Kościoła, które „doprowadziło między innymi do zepchnięcia imienia Bożego na dalszy plan. Usunięto je nawet - piszą w swej broszurze Imię Boże, które pozostanie na zawsze na stronie 16 - z odpisów i przekładów Biblii!" (swojego twierdzenia ŚJ nie potrafią poprzeć żadnym dowodem historycznym!). Żydzi mieli również z czasem - na skutek „interpretowania mądrych nakazów Bożych w sposób wielce nierozsądny" - zaprzestać wymawiać to imię Boże, czytamy na innym miejscu w tej samej jehowickiej broszurze (s. 14). W rzeczywistości Żydzi nie wymawiali imienia Bożego Jahwe (poprawna jego forma) na długo przed przyjściem Chrystusa, aby nie naruszyć przykazania Dekalogu: „Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy..." (Wj 20, 7). Wszystko wskazuje na to, że w czasach Jezusa imię Jahwe wymawiał jedynie arcykapłan w świątyni, i to jeden raz w roku w Dniu Przebłagania. W NT imię Jahwe nie występuje ani razu, a wszystkie zamieszczone w nim cytaty ze ST pochodzą z greckiego przekładu zwanego Septuagintą, w której hebrajski tetragram JHWH oddano słowami Kyrios (Pan) i Theos (Bóg). Ewangelie wskazują więc, że Chrystus nigdy nie wymówił imienia Jahwe, a do Boga (Ojca) zwracał się najczęściej mówiąc „Ojcze" (np. Mk 14, 36), a raczej wyjątkowo: „Panie" (Mt 11, 25; natomiast Bóg Ojciec zwraca się do Syna: „Boże" i „Panie"; por. Hbr 1, 8 -10). Ten brak imienia Jahwe wynika z prostego faktu, że imię to spełniło już swoje zadanie i musiało odejść wraz ze Starym Przymierzem. ŚJ nadal posługują się błędną formą imienia Bożego Jehowa, a ta pojawiła się dopiero w średniowieczu w XIII w. wskutek niewłaściwego odczytania hebrajskiego tetragramu JHWH (por. Ps 118-120)". Wolą jednak trzymać się błędnej ludzkiej tradycji, aby tylko pozostać przy swojej dotychczasowej nazwie, pod którą są znani na całym świecie (gdyby szanowali imię Boże ze Starego Testamentu, powinni zmienić nazwę na „Świadkowie Jahwe")- To, że imię Jehowa, jest znane od stuleci i szeroko rozpowszechnione", nie może być oczywiście żadnym argumentem ani usprawiedliwieniem, aby dalej używać tej zdeformowanej formy imienia Bożego ze Starego Testamentu. No cóż świadkowie nie tylko spaczyli nauki odnoszące się do imienia Bożego ale też dość drastycznie wypaczyli nauki o samym Jezusie o tym kim był a przede wszystkim ujmują mu samej boskości. Dla świadków Chrystus ma do spełnienia inną rolę, twierdzą że chrześcijaństwo wypaczyło i zniekształciło Jego obraz. Odnosi się to w szczególny sposób do oddawania Chrystusowi boskiej czci, która dla świadków jest czynem bałwochwalczym. Czy jednak Chrystus nie domaga się dla siebie czci na równi ze swym Ojcem? O tym, że taka jest właśnie wola Boża, dowiadujemy się z ust samego Jezusa: „... aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu.
Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał" (J 5, 23; powyższy werset jest najbardziej niewygodnym tekstem dla Świadków Jehowy w całej Biblii!). Świadkom trudno jest zaprzeczyć że Pismo Święte w wielu miejscach nazywa Chrystusa wprost Bogiem i tak np.: J 1, 1. 18; Tt 2, 13; Hbr 1, 8, a nie tylko Synem Bożym jak to przedstawiają świadkowie. Świadkowie Jehowy, szukając „klucza" do dokładnego poznania Chrystusa, nie zauważają w swych poszukiwaniach bardzo ważnego wersetu z listu św.Pawła do Kol 1, 15-20, który powinien być tym właśnie kluczowym tekstem do poznania prawdziwej wielkości i godności Syna Bożego w Bożym zamierzeniu względem człowieka i świata. Nieprzypadkowo ten niezwykle ważny tekst określono w Biblii Poznańskiej jako Hymn o Boskiej godności Chrystusa i Jego zbawczym dziele, św. Paweł mówi w nim m.in. o wprowadzonym na ten świat „pokoju przez krew Jego krzyża".
Tym pokojem chrześcijanie cieszą się już od przeszło 2000 lat, gdy tymczasem świadkowie widzą się ciągle jeszcze pod jarzmem szatana, od którego uwolni ich dopiero Armagedon. Dla nich szatan jest nadal władcą i panem tego świata, tak jakby Chrystus w ogóle nie przyszedł na ten świat i nie dokonał swego zbawczego dzieła! (por. J 12, 31; Hbr 2, 14-15; Koi 2, 13-15).Czyż nie jest to obłęd, przecież takie myślenie prowadzi nieuchronnie do szaleństwa. Świadkowie Jehowy nie od razu odkrywają przed osobą, z którą „studiują" Biblię, całej prawdy o Jezusie, tzn. za kogo Go uważają. Nie powiedzą że dla nich Jezus Chrystus jest tylko stworzonym aniołem (archaniołem Michałem), gdyż będą się obawiali że ktoś trochę lepiej zorientowany w Piśmie Świętym, nie odesłał ich do Listu św. Judy, w którym Apostoł wyraźnie odróżnia Jezusa - „Jedynego Władcę i Pana naszego (dla Świadków Jehowy jedynym Władcą" jest tylko Jehowa), od Michała archanioła toczącego rozprawę z diabłem" w imieniu Pana (.Hbr 2, 5.8 i 1 Tm 5, 21 zdecydowanie przeczą, jakoby Chrystus mógł być aniołem). Wolą więc cierpliwie poczekać z przekazaniem swojej prawdy o Chrystusie, aż dana osoba zacznie darzyć ich i ich nauki większym zaufaniem i przyswoi sobie wiele innych „prawd", które pomogą jej„przełknąć" i tę. Świadkowie uczą, że Syn Boży został „bezpośrednio" stworzony przez Jehowę. Powołują się przy tym na werset z ewangelii J 3, 16, tak jakby św. Jan pisał w tym miejscu swej Ewangelii nie o zrodzeniu Syna Bożego, lecz Jego stworzeniu. Świadkowie celowo zamazują różnicę, jaka istnieje pomiędzy stworzeniem a zrodzeniem, aby tylko odmówić Chrystusowi boskiej godności i należnej Mu czci na równi z Ojcem (J 5, 23). Tenże sam Apostoł pisze o Chrystusie jako „Jednorodzonym Bogu, który jest w łonie Ojca" (J 1, 18; por. Dz 13, 33; Hbr 1, 5; 5, 5). Taką właśnie wiarę wyznają od pierwszych wieków chrześcijanie. Świadkowie często wykorzystują tekst, w którym Chrystus został nazwany:
"Pierworodnym wobec każdego stworzenia" (Kol 1, 15), i interpretują go następująco: „Jezus jest najstarszym w rodzinie synów Jehowy", tzn. pierwszym, który został stworzony. Tylko, że św. Paweł mówi w nim o Chrystusie jako „Pierworodnym", a nie „Pierwostworzonym", jakby chcieli świadkowie. Innymi słowy, Apostoł powiedział, że Syn Boży został zrodzony przez Boga Ojca przed wszystkimi rzeczami stworzonymi.
Taki właśnie sens mają słowa Ojca niebieskiego skierowane do Syna: „Ty jesteś moim Synem, Jam Cię dziś zrodził" (Hbr 1, 5). Słowo „dziś" (w wieczności, w której trwa Bóg, nie ma upływu czasu, a więc zawsze jest „dziś") wskazuje, na odwieczne rodzenie Syna, który zawsze Jest w łonie Ojca" (J 1, 18). Tak samo należy rozumieć inny tekst o Chrystusie: „Początek stworzenia Bożego"(Ap 3, 14). Mówi on o Synu Bożym, który przez akt stwórczy dał „początek stworzeniu Bożemu" (por. J 1, 3; Kol 1, 15-17; Hbr 1, 10). Z tego samego powodu Pismo Święte nazywa Boga "Początkiem" i „Końcem"(Ap 21, 5-6;22, 13).
Świadkowie nie wątpią, że tylko ich organizację uznaje Bóg jako „swoją" i że tylko ona „przetrwa szybko nadciągający «wielki ucisk»". Już od 1925 r.świadkowie „wiedzą" (dzięki Rutherfordowi), że na świecie istnieją„tylko dwie główne organizacje - Jehowy i Szatana". Całe więc zło, jakie widzimy na tym świecie wynika więc z tego, że ludzie zamiast uznać Jehowę i przyłączyć się do Jego organizacji, wolą stać po stronie szatana i wespół z nim budować jego „zły system" religie i. Świadkowie ponadto są przekonani, że duch „prawdziwej miłości", zgodnie zresztą z cechą rozpoznawczą uczniów Chrystusa (J 13, 35), jest obecny tylko w ich organizacji!
Pytają na przykład: „Czy w znanych ci wyznaniach, dostrzegasz tę miłość?" i odpowiadają: „Świadkowie Jehowy spełniają to wymaganie wzajemnego okazywania sobie miłości". Teraz już dobrze rozumiemy, dlaczego to „inni", czyli nie-świadkowie „kradną i oszukują, zabijają i grabią czy też w inny sposób przysparzają drugim cierpień". Potrafią nawet zamanifestować tę swoją „miłość" przy różnych okazjach, zwłaszcza podczas kongresów na stadionach, czy wtedy, kiedy głoszą od domu do domu. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że ta ich postawa wypływa nie tyle z pozytywnie ukształtowanego wnętrza (w naszym rozumieniu), co jest postawą „wyszkoloną". Innymi słowy, każdy świadek wie, że przywódcy jego organizacji życzą sobie, aby w oficjalnych relacjach z drugimi był on zawsze „kulturalny i uśmiechnięty", niezależnie od tego, co w danej chwili przeżywa w swym sercu. Nic więc dziwnego, że świadkowie w kontakcie ze sobą święcie wierzą, że są „najszczęśliwszymi" ludźmi na ziemi (należałoby raczej powiedzieć, że to przywódcy organizacji przypominają im, że za takich właśnie mają się uważać!).
Świadectwa byłych ŚJ wyraźnie odbiegają od propagowanego oficjalnie wizerunku „czystej i nieskażonej duchem tego świata" Bożej organizacji. Już Russell skarżył się, że w jego zborach panuje niezdrowy duch rywalizacji. Na krótko przed swą śmiercią pisał ze smutkiem, że w jego zborach (nazywał je „klasami" bądź „eklezjami") „zaczynają panować nieprzyjemne stosunki" i „zawzięte spory", kiedy zbliżają się wybory, a „słudzy" w tym czasie „próbują być władcami, dyktatorami". Rutherford próbował ten problem rozwiązać przez odgórne mianowanie „starszych" zboru (tę praktykę stosuje się do dzisiaj, co też odpowiada przyjętej przez następcę Russella koncepcji organizacji: ściśle scentralizowanej i rządzonej teokratycznie). Dzisiejsi przywódcy organizacji unikają oczywiście pokazywania negatywnych stron życia zborowego.
Jedynie przy okazji „rozliczenia się" z działalności organizacji za miniony rok, są zmuszeni do przyznania się, że znowu musiano wykluczyć z organizacji Jehowy kilkunastu świadków.
Poniżej pragnę przytoczyć tylko jedno krótkie świadectwo, osoby niegdyś mocno związanej ze świadkami :
„Członkowie tej sekty poza pustymi hasłami 'miłości' i 'braterstwa' mieli do zaoferowania jedynie złość, nienawiść i krytykę wszystkiego i wszystkich (szczególnie Kościoła katolickiego), siebie gloryfikując jako idealnych i jedynie zbawionych. A tak naprawdę (znając ich od podszewki) nie byli lepsi od innych - w niektórych aspektach nawet gorsi, poza tym Pismo Święte nie stanowiło dla nich żadnego autorytetu(choć się na nie powoływali). 'Strażnica' zniekształca nie tylko historię, ale i samą Biblię. Tak więc zdecydowałem się na definitywne odrzucenie 'świętych' i "idealnych' świadków Jehowy, a powrócenie i pokochanie bardziej grzesznego' Kościoła katolickiego, tak przez nich obrzucanego obelgami. W nim właśnie znalazłem szczęście i prawdę".I tak jest z wieloma osobami które przejrzały na oczy, często wracają na łono porzuconych przez siebie wyznań lub pozostaje neutralnymi wierząc w Boga i dając świadectwo prawdzie prawdziwej a nie spaczonej przez świadków i ich przywódców. Przed wstąpieniem do grona Świadków Jehowy należałoby przede wszystkim ustrzec wszystkich tych, którzy są:
- niepewni siebie, zagubieni, słabi emocjonalnie, poszukujący sensu życia, prawd religijnych, ideałów, potrzebujący poczucia bezpieczeństwa potencjalnie każdy człowiek potrzebuje tych wartości, dlatego tak łatwo im przekonać ludzi do siebie - niestety na końcu tej drogi (po doświadczeniach z nimi) będzie człowiek jeszcze bardziej skołowany z bagażem przykrych doświadczeń i rozczarowań, bo wiadomo w każdej grupie znajdują się czarne owce, albo będzie nadal w tym samym miejscu, oddalając się jednocześnie od swoich najbliższych a przede wszystkim od samego stwórcy Boga.
opr. mg/mg