O przedstawieniach malarskich postaci św. Weroniki
Pobożna i śmiała kobieta przedziera się przez tłum oprawców i gapiów, osaczający Chrystusa, podchodzi do Zbawiciela i ociera chustą Jego oblicze, „tę twarz zniekształconą razami, okrytą plwocinami, kurzem, potem i krwią”. Ową scenę rozważamy w szóstej stacji Drogi Krzyżowej — i zadajemy sobie pytania: „Kim była ta niewiasta? Skąd przybyła?”.
Legenda nazywa ją Weroniką, przekręconym greckim imieniem Berenika — „niosąca zwycięstwo”. Jedni utożsamiają ją z cierpiącą na krwotok kobietą, wdzięczną Jezusowi za uzdrowienie, inni — z żoną Zacheusza, dobrego celnika. Zatem wymyka się ona pytaniom, lecz legendy podkreślają zgodnie pewien fakt, który sprawił, że postać dzielnej niewiasty zafascynowała malarzy. Bowiem na płótnie, które dotknęło Chrystusowej twarzy, odcisnęła się Jego podobizna. Najprawdziwszy, najwierniejszy obraz, niezafałszowany omylnym ludzkim okiem, nieporadną ręką, niedoskonałością malarskich narzędzi. Obraz prawdziwszy niż uchwycona obiektywem odbitka na światłoczułym papierze. Obraz-ślad, marzenie malarza.
Ukazywano więc stojącą samotnie na tle pejzażu Weronikę, dumną z otrzymanego daru, w mistycznym uniesieniu trzymającą chustę niczym monstrancję. Zaś na owym płatku materiału nie widnieją krwawe płaszczyzny i kontury, jak na Całunie Turyńskim, lecz niebiańska fotografia, zdająca się żyć twarz Jezusa. Ukazywano także scenę spotkania Zbawiciela z Weroniką — tak uczynił szesnastowieczny włoski artysta Jacopo Bassano. Jego obraz zadziwia delikatnością i subtelnością. A przecież szósta stacja Drogi Krzyżowej jest sceną kontrastów gwałtownych i ostrych, jak opozycja dnia i nocy: okrucieństwo żołnierzy i łagodność Jezusa, obojętność tłumu i pełne oddania współczucie kobiety, pogarda i życzliwość, podłość i poświęcenie.
Wielu artystów mocno podkreślało ów kontrast — Hieronim Bosch namalował wokół spokojnie cierpiących twarzy Jezusa i Weroniki prawdziwe ludzkie szumowiny, najobrzydliwsze twarze, jakie można sobie wyobrazić, pełne złośliwości i jadowitego szyderstwa. Akcentowano także bezmiar cierpień Boga-Człowieka, grozę zadanych Mu ran, szpecących jego oblicze. Zaś Bassano przedstawił Chrystusa w nieskazitelnie różowej szacie, z pięknymi, miękkimi dłońmi i nienaznaczoną bólem twarzą. Żołnierze nie wydają się brutalni ani odrażający, uwagę naszą skupia także grupa zasmuconych kobiet. Lecz, na swój subtelny sposób, włoski artysta uwydatnił dramatyzm spotkania Chrystusa prowadzonego na miejsce kaźni i Weroniki, która pragnęła Mu ulżyć w cierpieniu.
Gdy wpatrzymy się w płótno, odczujemy lekki niepokój. Tłum postaci wypełnia prawie cały obraz, tak że widzimy jedynie skrawki pejzażu — wilgotną ziemię u dołu oraz wymiecione do czystej niebieskości przez wiatr pasmo gór. Wiele figur — przedstawionych w różnych skrótach perspektywicznych — skręca się konwulsyjnie, wydęte przez wiatr draperie splątują się w supły. Płótnem rządzi ruch. Uczestnicy sceny podążają ku lewej stronie, a kierunkowi temu przeciwstawione są wznoszące się ku stronie prawej linie ramion krzyża i głów postaci. I właśnie ruch wyodrębnia i spaja w nierozerwalną całość figury Chrystusa i Weroniki, ukazane w podobnych pozach, połączone spojrzeniem. Skazany na śmierć Zbawiciel odwraca się ku kobiecie, zaś ona, w przejmującym geście troski i oddania, wyciąga ku niemu czystą biel płótna.
Ukazywana przez licznych malarzy postać świętej Weroniki budzi wzruszenie. „Choć raz jest zapłakaną panną młodą, kiedy indziej wyniszczoną wdową, zawsze mówi językiem zwykłych kobiet, opłakujących śmierć ukochanego mężczyzny i pragnących utrwalić rysy jego twarzy”. Przypomina nam o tym, że współczucie wymaga odwagi i że odwaga to przekraczanie granic: Weronika, Żydówka, wychowana w kulturze, która czci słowa i nie ufa obrazom, przechowuje — jak głosi legenda — z poświęceniem i czcią portret, wizerunek Boga.
Dzieło włoskiego malarza dopowiada do tych rozważań jeszcze jedną myśl. Na jego obrazie Weronika, dziewczyna w pełnym rozkwicie młodości, z koroną lśniących warkoczy, klęczy przed Zbawicielem, który, znużony ciężarem krzyża, także dotknął kolanami ziemi. W języku malarskim Bassana owa figura obdarzona została szczególnym znaczeniem. Pochylenie się ku prochowi ziemi, ugięcie kolan i grzbietu, schylenie głowy symbolizują pokorę, dobrowolne uniżenie się, ukorzenie przed wolą Boga Ojca. Zatem śmiałość Weroniki jest pełna pokory; odwaga tej, która otrzymała utrwalone na chuście odbicie twarzy Jezusa, wypływa z podążania za Nim, ze stąpania po Jego śladach.
opr. mg/mg