Najtrudniej przyznać się przed sobą

Kiedy dusza płacze, a twarz się uśmiecha - o depresji i jej objawach

Z dr. Arturem Kochańskim, psychiatrą, prezesem Lubelskiego Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Psychicznego, rozmawia Kinga Ochnio.

Kilkanaście dni temu media obiegła informacja o śmierci Polki, która wyjechała na urlop do Bułgarii. Wstępne ustalenia śledczych mówią o samobójstwie. W sieci zaroiło się od komentarzy podważających ustalenia dotyczące przyczyny śmierci. Internauci wyrokują, że kobieta nie wyjeżdżałaby na wakacje, gdyby miała depresję. Podobnie było w przypadku Magdy Żuk, która miała odebrać sobie życie podczas wakacji w Egipcie. Pojawiają się opinie, że przecież ktoś, kto organizuje wakacje, pokazuje, że ma siłę żyć. Nie jest człowiekiem, który leży i nie daje rady wyjść do sklepu, a takie jest najczęstsze wyobrażenie depresji.

Depresja nie jest sytuacją, którą dałoby się przewidzieć. Poza tym, będąc w depresji, można wyjechać z nadzieją, że będzie lepiej. Po czym okazuje się, że to nie okoliczności, tylko wewnętrzny stan człowieka decyduje o tym, jak on się czuje. Tak naprawdę przed depresją nie ma ucieczki, nawet w najpiękniejsze rejony świata. W danym momencie to jeszcze bardziej przygnębia.

Warto odróżnić depresję w rozumieniu potocznym, czyli jakiś rodzaj smutku, szczególnie, kiedy jest uwarunkowany czymś realnym, zewnętrznym, obiektywnym, od depresji jako choroby, która jest zjawiskiem neurobiologicznym. Poza twardymi przejawami czy dowodami na istnienie depresji, można mówić o tym, że każdy z nas ma własne mechanizmy radzenia sobie z nią. Do tego poruszamy się w określonym środowisku, które też w jakiś sposób na nas działa, a my próbujemy na nie reagować. Można sobie wyobrazić bardzo różne scenariusze. Ktoś być może w jakiś sposób przywykł do radzenia sobie ze swoją depresją w jednych warunkach, ale w innych - nie potrafi, tym bardziej, kiedy spotyka go coś nadzwyczajnego, czyli przekraczającego możliwości funkcjonowania w osłabionym stanie psychicznym. Bo depresja osłabia siły nie tylko psychiczne, ale i fizyczne, czyli także zdolności adaptacyjne. Trzeba też pamiętać o tym, że depresja nie musi być stała czy ciągła w sensie nasilenia objawów. Ktoś rano może poczuć się bardzo przygnębiony i osłabiony, ale popołudniem czy wieczorem to odczucie słabnie i wtedy próbuje podejmować jakąś aktywność. Być może dokonuje czegoś, co następnego dnia budzi w nim niepokój, powoduje dyskomfort, a wtedy lęk czy przygnębienie narastają. Dotykamy bardzo skomplikowanej materii związanej z interakcją różnych zewnętrznych i wewnętrznych czynników. Warto obalić też mit, że depresja to stan, w którym człowiek jest kompletnie niezdolny do działania. Wiele osób, szczególnie tych z dużymi zdolnościami adaptacyjnymi, potrafi mimo depresji bardzo długo funkcjonować.

Jak to możliwe, że beztroski czas może odsłonić w nas poczucie pustki? Wakacje są uznawane za coś bardzo pozytywnego, najbardziej wyczekiwany moment w roku...

Pod warunkiem, że ktoś jest do tego zdolny. Jeżeli ma poczucie smutku, ponieważ spotkało go coś przykrego w życiu, a jeszcze nie ma depresji, to potrafi się na tyle do tego zdystansować, iż zmiana otoczenia w naturalny sposób odwraca jego uwagę od problemów. Kiedy jednak sobie uświadomimy, że depresja to stan, który ma zakorzenienie w naszym układzie nerwowym i często pojawia się bez wyraźnej przyczyny, bez wystarczająco silnie działającego negatywnego bodźca, to zmiana warunków życie niekoniecznie pomoże.

Chciałbym zaznaczyć, że depresja może oczywiście mieć zewnętrzne przyczyny. Nie zawsze jest to zjawisko samoistne, czyli człowiek w pełni zdrowy i zadowolony z życia nagle zaczyna chorować. Oczywiście, tak może być, co potwierdza chorobowy charakter depresji. Ale może być też tak, że choroba rozwija się w związku z licznymi problemami życiowymi, szczególnie dotyczy to osób, które psychicznie są bardzo podatne, czyli wrażliwe. Jeśli mamy do czynienia z osobą, która wszystko przeżywa dużo dłużej, bardziej intensywnie, to gdy wydarzy się w jej życiu coś wyraźnie negatywnego albo tych wydarzeń nagromadzi się wystarczająco dużo, wtedy zaczyna negatywnie opracowywać to w sobie, gromadzić te emocje, aż w pewnym momencie przekraczane są możliwości adaptacyjne układu nerwowego. Konflikt, który wystąpił na zewnątrz i który działał wystarczająco silnie na tę wrażliwą osobę, może doprowadzać do wewnętrznego sporu, jaki zaczyna wyczerpywać w ośrodkowym układzie nerwowym substancje odpowiadające za nastrój, myślenie, aktywność, sen itd.

Ktoś może być nieustannie zmęczony, mieć problemy z koncentracją czy pamięcią, ale jednocześnie deklaruje, że czuje się dobrze, jest zadowolony ze swojego życia. Przykładowo mąż boi się zakomunikować swojej żonie, że kiepsko się czuje, bo uważa, że to niemęskie przyznać się do słabości... Czy możliwe jest maskowanie choroby?

Oczywiście, że tak. To dosyć częste zjawisko. Z tym że trudno to nazywać maskowaniem, bo ono kojarzy mi się z sytuacją, kiedy osoba jest świadoma choroby i chce to ukryć. Natomiast wielu ludzi żyje w nieświadomości, że ma depresję. Są to osoby z licznymi dolegliwościami fizycznymi, które uważają, że ich drażliwość, niewydolność poznawcza, czyli funkcjonowanie poniżej swoich możliwości: zarówno intelektualnych, jak i emocjonalnych, spowodowane są jakimś zewnętrznym czynnikiem albo somatyczną chorobą. Czyli ktoś nie wie, że ma depresję i z nią żyje. Może być też tak, że wie albo czuje, że jest chory, ale próbuje to ukryć przed samym sobą lub kimś z zewnątrz.

Czyli część osób sobie nie uświadamia, a wiele ukrywa swój stan, wstydząc się otoczenia. Dlaczego tak się dzieje?

Przyznanie się przed samym sobą, a tym bardziej przed kimś do depresji wiązałoby się z obniżeniem poziomu własnej wartości. Osoba chora automatycznie zaczyna bać się, że ktoś wykluczy go z różnych sfer życia, straci do niego szacunek. Mimo że bardzo byśmy chcieli nie dyskryminować i nie stygmatyzować ludzi ze względu na stan psychiczny, to zawsze, gdy chodzi o zaburzenia psychiczne i leczenie, w grę wchodzi dodatkowa bariera do pokonania w interakcjach społecznych. Depresja, zaburzenie psychiczne oznaczają słabość, brak odpowiedzialności, zagrożenie dla innych. Ciągle zapominamy o tym, że osoba chorująca psychicznie czy cierpiąca na zaburzenia psychiczne może być kimś w pełni wartościowym w rozumieniu relacji osobowych czy zawodowych.

Na depresję choruje w Polsce prawie milion ludzi. Każdy z nas ma gorsze dni. Jak rozpoznać, że złe samopoczucie zamienia się w chorobę?

Powinniśmy być świadomi tego, że każdy codzienny smutek, problemy występujące w odpowiedniej ilości i natężeniu mogą doprowadzić do depresji nawet najsilniejszą psychicznie osobę, a już szczególnie taką, która jest wrażliwa, ma skłonność do przeżywania lęku, przewlekłego smutku. Z jednej strony stawia się przed nami coraz większe wymagania, a z drugiej - coraz mniej zwraca uwagę na zdrowie psychiczne, nie przygotowuje do radzenia z różnymi obciążeniami. Depresja może się przyczaić, powoli rozwijać, aż w końcu stać problemem. Wtedy to nie jest zwykły smutek, tylko nie potrafimy się już niczym cieszyć. To nie jest zwykła obawa, że coś nam się nie uda, tylko czujemy ciągły lęk. To nie przypadkowa bezsenność albo wybudzenia, tylko już nie potrafimy przespać nocy albo budzimy się zmęczeni. Objawy typu ból głowy, zespół jelita drażliwego, przewlekłe bóle mięśniowe - to też mogą być przejawy depresji. Przede wszystkim zwróciłbym uwagę na to, kiedy człowiek traci zdolność do przeżywania emocji pozytywnych, czyli gdy przestaje go coś cieszyć, zaczyna stronić od form aktywności, które sprawiały mu wiele przyjemności, izolować się od ludzi, ponieważ kontakt z nimi kosztuje go zbyt wiele. Zwróciłbym uwagę na lęk pod różną postacią - bo to częsty przejaw depresyjności. Zaburzenia apetytu, brak energii, niezdolność do mobilizowania się do wykonywania codziennych niezbędnych czynności. Zwłaszcza jeśli trwa to dłuższy czas i jest bardzo trudne do przezwyciężenia - wtedy powinno nas zaniepokoić.

Prognozy mówią, że depresja niedługo będzie główną chorobą cywilizacyjną. To kwestia stresu, tempa życia?

Depresja jest efektem interakcji czynników własnych organizmu i zewnętrznych, czyli środowiskowych. Ludzie stają się coraz słabsi, a obciążeń mają coraz więcej, do tego dochodzi coraz mniej prawdziwych, serdecznych relacji społecznych, w których można byłoby różnego rodzaju trudności omówić na bardzo wstępnym etapie rozwoju, mówiąc psychologicznie - przepracować, czyli po ludzku zwierzyć się, wysłuchać rady. Reasumując, istotną rolę odgrywają trzy czynniki: ludzie ze zdolnościami do radzenia sobie z ich odpornością psychiczną słabną, słabną też niewątpliwie relacje społeczne, a do tego rośnie liczba obciążeń, choćby funkcjonowanie pod presją czasu, z bardzo dużymi wymaganiami w stosunku do siebie, np. jeśli chodzi o status materialny.

Czy depresja ma status społeczny? Często zastanawiamy się, jak ktoś mający pozycję zawodową, pieniądze może zachorować...

Jeśli ktoś ma status społeczny, pieniądze, i wiele osób od niego zależy, to może mieć problem, żeby przed samym sobą albo przed kimś przyznać się do depresji. Osoba taka jest na ogół postrzegana jako silna. Mało ludzi ma z nią bliski, personalny kontakt, w związku z tym może mieć niewiele okazji do tego, żeby się przyznać. Bywa, że biznesmeni, lekarze, naukowcy - osoby, od których ktoś lub coś zależy - są skazani na samotność, jeśli chodzi o przeżywanie depresji.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 31/2018

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama