Co łączy współczesnego człowieka z chomikami? Styl życia, który coraz bardziej przypomina zachowanie tych sympatycznych, ale niezbyt inteligentnych gryzoni
Widok z redakcyjnego okna nie przestaje mnie zadziwiać. Szczególnie wieczorami, kiedy przestrzeń opanowują „młodzi, wykształceni z wielkiego miasta”. Wielu z nich jest z tego miasta od bardzo niedawna. Pracują najczęściej w zagranicznych korporacjach. Są nowocześni i bardziej europejscy niż ich rówieśnicy z Paryża czy z Rzymu. Mieszkają w apartamentowcach ze szkła i aluminium. Do pracy dojeżdżają samochodami parkowanymi w podziemnych garażach, do których zjeżdżają windą prosto z mieszkania. W pracy zjadają lunch, a nie jakiś tam obiad. Po pracy wracają samochodem do garażu i dalej windą do swojego albo tylko wynajmowanego apartamentu. Tak w kółko.
Karnety do klubów fitness dostają jako „bonus” od firmy albo kupują sami, żeby nie odstawać od środowiskowej mody. Gdy zapadnie zmrok, trudno ich nie zauważyć przez wielkie witryny galerii, jak wylewają ostatnie poty na ruchomych bieżniach, stacjonarnych rowerach i innych przemyślnych maszynach. Mnie kojarzą się z chomikiem u znajomych, który oprócz magazynowania pożywienia w policzkach ma jeszcze tę cechę, że musi się wybiegać na specjalnym obrotowym kółku. Tylko że zamknięty w klatce chomik innej możliwości ruchu nie ma, a ludzie fundują sobie coś takiego sami, za własne pieniądze. Pójście na spacer, rezygnacja z windy czy podbiegnięcie do autobusu to dla wielu z nich nie to samo. Nie żyją przecież „w średniowieczu”. Kluby fitness stały się dzisiaj jakby świątyniami – miejscami kultu, w których nowoczesnemu człowiekowi bywać wypada. Ale czy to jest zdrowa troska o ciało?
Z chomikami nowoczesnego człowieka łączy także kult jedzenia. To nie przypadek, że w nowoczesnych knajpach konsumpcja odbywa się w witrynie, jeśli pogoda nie pozwala, żeby wystawić stoliki na chodnik. Chodzi przy tym o działania reklamowe restauratora, który kusi do wejścia, ale nie tylko o to. Nie mniej ważna jest dla wielu potrzeba pokazania się, jakiś konsumpcyjny ekshibicjonizm. O tej skłonności pisał już św. Paweł (por. 1 Kor 11, 17-22), piętnując tych, którzy zamiast najeść się w domu, muszą to robić w miejscu publicznym, aby zawstydzać innych, nie mogących sobie na takie luksusy pozwolić. Widać to również na platformach społecznościowych, gdzie ludzie wciąż się chwalą, co ostatnio jedli, czy w wypowiedziach celebrytów, którzy żalą się, kiedy ich nie stać „na sushi”. O narastającym kulcie jedzenia świadczą mnożące się programy kulinarne w telewizji i katalogi książek poświęconych gotowaniu. Jakby jedzenie było sensem ludzkiego życia. Kupujemy, konsumujemy i marnujemy za dużo żywności. Czy to już nie obłęd?
W ślad za kultem jedzenia idzie problem otyłości. Jest to zjawisko tak poważne, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej 18 sierpnia 2014 r. uznał, iż w pewnych przypadkach otyłość może zostać uznana za niepełnosprawność ze wszystkimi jej konsekwencjami. Czy to znaczy, że niedługo będziemy płacić renty inwalidzkie „puszystym”? Otyłość taka pociąga za sobą gigantyczne koszty leczenia, specjalnych diet, turnusów odchudzających, a nawet zabiegów chirurgicznych. – Sedno tego problemu tkwi w głowie – przekonuje jeden z moich przyjaciół, zajmujący się chirurgicznym zmniejszaniem żołądków otyłych pacjentów. Dopóki nie zmieni się sposobu myślenia, żadna operacja ani dieta cud na dłuższą metę nie pomoże. Kończy się karnawał, niebawem Wielki Post i warto to przemyśleć. Człowiek powinien mieć inne horyzonty niż chomik.
Na koniec jeszcze jedna sprawa, dotycząca nie tylko ciała. W pierwszy piątek Wielkiego Postu (4 marca) Kościół modli się za ofiary wykorzystania seksualnego. Tym razem nie chodzi tylko o pokrzywdzonych przez ludzi pracujących w różnych instytucjach Kościoła. Nie możemy dalej skupiać się tylko na tych niespełna 2 proc. ofiar, bo ma to być dzień solidarności nie ze sprawcami, tylko z ofiarami, bez dzielenia ich na „nasze” i „cudze”. Zapraszamy do świątyń wszystkich pokrzywdzonych. To za nich będzie ta modlitwa. Zmowa milczenia, która mimo naszych wysiłków zapanowała po wstrząsającym filmie Patryka Vegi „Oczy diabła”, pokazuje, jak bardzo temat przestępstw seksualnych wobec nieletnich jest niewygodny dla mediów, organów ścigania i polityków. Jest to problem szerszy, niż próbuje się nam wmówić. Niezależnie od tego, jak jest on bolesny również dla Kościoła, nie wolno nam o nim milczeć.
Idziemy 8/2022