Fragmenty książki "Atrakcyjna mama" będącej zbiorem krótkich i celnych spostrzeżeń o rozwoju kobiety
Kiedy Śmieszka miała niecałe dwa tygodnie, po raz pierwszy z wizytą przyjechała do nas moja mama. My, jako bardzo młodzi rodzice, każdego dnia uczyliśmy się rozpoznawać potrzeby naszej maleńkiej córeczki — myślę, że szło nam całkiem dobrze. Aż tu pewnego dnia pojawiły się wieczorne problemy z zaśnięciem. Czasami usypianie Śmieszki trwało od dwudziestej do dwudziestej trzeciej. Kiedy Malutka najbardziej płakała, wchodziła moja mama i mówiła: „To ja ją teraz ponoszę”. Brała Śmieszkę na ręce i szła z nią do drugiego pokoju. Śpiewy i energiczne podskakiwania nawet przypadły do gustu Malutkiej, ale nam nie. Siedzieliśmy wtedy i patrzyliśmy na siebie, a nasze oczy mówiły: „Dlaczego ona zabrała naszą córeczkę?”. Czuliśmy się jak dwoje małych dzieci, którym ktoś odebrał ukochaną zabawkę.
Trochę tak jest, że gdy rodzi się dziecko, którego ciałko jest całkowicie zależne od rodziców, bardzo łatwo wpaść w przekonanie, że tylko my najszybciej rozpoznamy jego potrzeby i najlepiej je zaspokoimy. Wydaje nam się, że możemy, a nawet powinniśmy przejąć kontrolę nad tą nową Istotą — ona przecież nas tak bardzo potrzebuje.
Jednak czy to, że Śmieszka wybrała mnie na swoją matkę, czyni mnie jej właścicielem? Oczywiście, że nie! Moim zdaniem w początkowym okresie życia rodzice powinni służyć Małemu Człowiekowi. W najlepszym znaczeniu tego słowa. Duchowość dziecka jest niezgłębiona, czasem tak bardzo, że na poziomie świadomym nie potrafimy sobie z nią poradzić. Kiedy spróbujemy jednak zamienić się rolami i zaczniemy uważnie obserwować i słuchać, szybko się przekonamy, że wcale nie musimy trzymać się kurczowo przekonania, że to nasze dziecko, bo możliwość patrzenia, jak rozwija skrzydła wolny ptak, jest o wiele cenniejsza.
Emilia Góźdź ATRAKCYJNA MAMA Sztuka poznawania siebie
|
|
opr. ab/ab