Katechizm dla niewierzących (fragmenty)

Fragmenty książki "Katechizm dla niewierzących" - Wiara

Katechizm dla niewierzących (fragmenty)

Ks. Mieczysław Maliński

KATECHIZM DLA NIEWIERZĄCYCH (fragmenty)

40 odpowiedzi na 40 pytań

Wiara



1. Co to znaczy wierzyć

Wierzyć, w obiegowym rozumieniu, to znaczy przyjmować za prawdę wypowiedź drugiego człowieka. Nie jest to jednak akt wyłącznie intelektualny: przyjęcie prawdy usłyszanej. Zasadniczą rolę odgrywa nasz stosunek do osoby, która nam podaje informacje. Jesteśmy gotowi przyjąć wszystko, co usłyszymy, jeżeli tę osobę darzymy szacunkiem i miłością. Nie jest to więc tylko wiara w coś, ale wiara komuś.

W daleko głębszym znaczeniu odnosi się to do aktu wiary religijnej. Po pierwsze: jest to przyjęcie za prawdę tego, co Bóg objawił. Ale po drugie: nie jest to tylko akt intelektualny, lecz przede wszystkim akt zawierzenia Bogu, zaufania Mu, akt oddania się Mu - Jego Mądrości, Potędze i Miłości - złączenia się z Nim.

Tak więc pod słowem "wiara" mieści się cała gama informacji, przekonań, przeżyć, postaw. W naszym rozumieniu tego słowa istnieje jakaś optymalna sytuacja wtedy, gdy jest to wiara w Boga, który jest najwyższą Prawdą, Dobrem, Pięknem, który stworzył świat i człowieka mającego duszę nieśmiertelną. Jest to wiara w Boga, który nie tylko człowieka stworzył, ale i prowadzi go, opiekuje się nim, objawia mu swoją wolę, swoje prawdy potrzebne do życia w sprawiedliwości i miłości. Ale, co również jest istotne, ten akt wiary obejmuje także życie w prawdzie, w dobru i w pięknie - dopiero wtedy człowiek jest z Bogiem złączony swoją istotą. Spróbujmy wyjaśnić, na czym taka postawa polega.

2. Interesowność

Człowiek w swoich odruchach skierowany jest na utrzymanie czysto biologicznego bytowania. Po prostu chce żyć, i to jak najdłużej, jak najwygodniej, jak najwięcej czerpać przyjemności. Stąd też, kierując się wciąż tym samym instynktem samoobrony, przetrwania, utrzymania się przy życiu, wszystkie swoje stosunki międzyludzkie układa na zasadzie: "do ut des" - daję, bo dajesz; daję, abyś dawał. Innymi słowy: jeżeli robię coś dla ciebie, to tylko dlatego, że potrzebuję, abyś ty coś dla mnie zrobił; jeżeli coś ci daję, to tylko dlatego, że coś mi dałeś, co ja potrzebuję dla siebie.

Każde wydatkowanie swojego czasu, swojej energii albo swoich rzeczy jest uzasadnione tylko potrzebą utrzymania się przy życiu. Każda inna gospodarka zasobami swoich sił czy nagromadzonymi dobrami jest nie tylko brakiem roztropności, ale działaniem na swoją szkodę czy wprost samobójstwem. Nawet prezenty, podarunki, uprzejmości, wszystko to ma ten sam cel, tę samą zasadę: aby kiedyś obdarowany zrewanżował się. Zresztą nie muszą to być intencje czysto materialne, mogą to być potrzeby ambicjonalne: aby być chwalonym przez ludzi, aby ludzie widzieli - ale to i tak w dalszej konsekwencji też przynieść powinno przyjemność albo zysk materialny.

3. Bezinteresowność

Przeciwieństwem takiego postępowania jest czyn miłości - czyn bezinteresowny. Okazję do takiego czynu może dać bliźni, który cierpi, który jest stary, skrzywdzony, opuszczony, załamany, który sobie nie może poradzić i potrzebuje pomocy materialnej, pomocy duchowej, pocieszenia, który potrzebuje obrony przed wyzyskiem, do którego trzeba pojechać, pójść, przychodzić codziennie, aby np. posprzątać, zrobić zakupy, nakarmić, poczytać książkę - wiedząc, że ten człowiek się nie zrewanżuje. Nawet nie zyska na tym nic nasza sława, ponieważ to niewiele kogo obchodzi i ponieważ: to, co czynimy, czynimy dyskretnie. Źródłem każdego postępowania jest miłość, która w tym wypadku określa się słowami litość, współczucie, użalenie się albo nawet, że tak być nie powinno.

Choć z punktu widzenia instynktu samozachowawczego takie postępowanie jest bezsensowne. Jeżeli człowiek podejmuje się takiego działania, to dlatego, iż uważa np., że tak "się powinno", że tego domaga się sprawiedliwość, porządek społeczny, ład. To poczucie powinności może ludzi tak daleko zaprowadzić, że narażają swe zdrowie, a nawet życie, że ponoszą śmierć. Innymi słowy, ci ludzie, którzy podejmują się czynów bezinteresownych, wierzą, że ponad dobro ich życia istnieje wyższe dobro, które nazywają sprawiedliwością, ładem, prawem, której to rzeczywistości warto jest służyć, a nawet oddać swe życie.

Co więcej, na tej drodze łatwo jest odkryć prawdę, że taki sposób podejścia do życia jest jedynie prawdziwy. Nie powinien ograniczać się do wypadków niesienia pomocy ludziom biednym, bezradnym, ale powinien ogarniać wszystkie działania. Przede wszystkim pracę zawodową należy traktować nie jako zarabianie pieniędzy na swoje potrzeby, ale jako służbę ludziom, jako pomoc tym, którzy tej pomocy potrzebują. W takim czynie bezinteresownym, w życiu bezinteresownym człowiek odkrywa - jeżeli tego wcześniej nie wiedział - że ten Ład, to Prawo, ten Porządek to nie COŚ, ale KTOŚ, kto nazywa się Bogiem osobowym, z kim człowiek jest w stanie nawiązać kontakt, jednoczyć się.

4. Drogi wiary

Dróg dojścia do Boga jest wiele. To może być intuicyjne odkrycie Boga jako Stwórcy świata, jako Pierwszej Przyczyny, jako Sprawiedliwości, jako Piękna, jako Bytu w sobie samoistnego, jako naszego Stworzyciela, Ojca i celu naszego bytowania.

Wcześniej czy później człowiek powinien dojść do tego, że Bóg jest Czystością, Świętością, Miłością. Odkryciu takiego Boga musi towarzyszyć staranie, aby się z Nim złączyć, stać się Jemu podobnym, by kochać. Probierzem zaś miłości jest życie bezinteresowne.

W akcie wiary obok intelektualnego przyjęcia zbawczych prawd jest ważne życie tymi prawdami. I to tak bardzo, że trzeba powiedzieć tak: gdybyśmy twierdzili, że wierzymy w Boga, a równocześnie gdyby w naszym życiu nie było miłosierdzia, przebaczania, pomocy, życzliwości, uczciwej pracy, traktowania jej jak służby bezinteresownej, to naprawdę w Boga nie wierzymy.

Przeważnie bywa, że wiarę w Boga - jeśli można tak powiedzieć - człowiek otrzymuje jako dziecko od swoich rodziców. To oni od pierwszych lat życia dziecka uczą je o tym, że jest Bóg i że nas kocha. Czynią to w sposób przystępny dla dziecka. To są obrazki na ścianie w domu. "Boziu, pa" na dobranoc. Modlitwy z prośbami o zdrowie mamusi, tatusia. Wejścia do kościoła podczas spaceru. Rok kościelny z Adwentem, Bożym Narodzeniem, Wielkim Postem, Wielkanocą, Zesłaniem Ducha Świętego - z obrzędami kościelnymi i zwyczajami domowymi, które oddziałują bardzo silnie na psychikę małego dziecka.

Potem następują dłuższe pacierze, w niedziele obecność na całej Mszy świętej, katechizacja w wieku przedszkolnym i szkolnym. Dziecko wchodzi w ten świat zwyczajów, wierzeń, tekstów, modlitw i pieśni stopniowo, oswajając się z nimi, stopniowo uznając je za swoje. Rzecz w tym, aby nie pozostawać przy ich warstwie zewnętrznej, ale sięgać po wartości istotne wiary chrześcijańskiej, które one niosą. Wcześniej czy później, dziecko, jeszcze nawet całkiem małe, powinno albo z pomocą rodziców, albo samo odkryć, że Jezus jest nie tylko dobry i piękny, ale że ono powinno żyć na Jego podobieństwo, też w dobru, pięknie i miłości.

Powinno odkryć, że gdyby temu wszystkiemu, co się nazywa religią, nie towarzyszyło życie pełne miłości, wtedy wiara zawieszona byłaby w próżni, wtedy naprawdę nie doszłoby do kontaktu człowieka z Bogiem - wtedy nie byłoby wiary. Z biegiem lat to odkrycie powinno stawać się dominantą całego życia. Wokół niego powinny się koncentrować wszystkie wysiłki.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama