, "O takim dużym, co chciał małym służyć" - Edmund Bojanowski

Katecheza dla klas I-II

Cel  dydaktyczny:  zarysowanie cech postaci i dzieła Edmunda Bojanowskiego poprzez skojarzenie go z postacią Jezusa i sytuacją współczesnego dziecka. Ukazanie znaczenia Sióstr Służebniczek, które są żywym odzwierciedleniem służebności Jezusa, Maryi i ich Założyciela.

Cel  wychowawczy:  formowanie postawy zawierzenia Bogu, który poprzez Edmunda Bojanowskiego i Siostry Służebniczki nie przestaje chronić, przygarniać, uczyć i prowadzić wszystkie dzieci. Kształtowanie postawy opiekuńczości i służebności wobec młodszych dzieci.

Metody:  fragmenty opowiadania br. Tadeusza Rucińskiego Przez okulary wiary, dialog z dziećmi, piosenka, aktywizowanie poprzez współtworzenie obrazu domu dla dzieci opuszczonych - symbolu działalności Sióstr.

I.  WPROWADZENIE

Opowiadanie

To nie będzie bajka-zapominajka wymyślona przez kogoś. Opowiem wam o kimś prawdziwym, o pewnych siostrach. Ale choć to nie było bardzo dawno temu i nie bardzo daleko stąd, to musimy ruszyć w podróż... wyobraźnią. Na ekranie wyobraźni wymalujcie ulicę; może gdzieś na wsi albo w mieście. Pusto jest tam i obco, nikt się nie uśmiecha. Jacyś tatusiowie pędzą do pracy, jakieś mamy pędzą po zakupy. Wszyscy śpieszą się i nikt nie patrzy na małego chłopca, bardzo smutnego i bardzo samotnego. Posłuchajcie piosenki o nim.

Piosenka (najlepiej gdyby była wykonana i nagrana przez dziecko).

"Mały człowiek wędruje ulicą,
małą piąstką ociera łzy.
Mały człowiek jak kundel bezdomny,
mały taki może jak ty...
Nikt dla niego nie ma dziś czasu,
żaden duży nie bawi z nim się,
nikt z nim nie chce pójść w pole, do lasu,
więc małemu jest smutno i źle".

(Ten fragment piosenki można odtworzyć powtórnie i w trakcie porozwieszać w różnych miejscach sali fotogramy z opuszczonymi dziećmi).

Takich małych, smutnych, jest na ulicy coraz więcej. Mają oni mnóstwo czasu, dorośli natomiast nie mają go dla nich wcale. To tak jakby ci mali byli nie ważni, niepotrzebni, niechciani, niekochani. Kiedy dzieci są same i mają za dużo czasu, wtedy nuda - zła wróżka podszeptuje im różne dziwne pomysły. Wtedy nie tylko jest smutno, ale może być bardzo źle ... (Dlaczego?).

II.  ROZWINIĘCIE

  • Kto może ochronić dzieci przed głupimi pomysłami, złymi grami i zabawami, przed złymi ludźmi i kolegami?
  • To musi być ktoś duży, mądry, dobry, kto ma dużo czasu dla dzieci, kto ma mnóstwo dobrych pomysłów, kto zna wiele cudownych opowieści, kto umie odkrywać dziwy-cuda w zwykłym lasku, na polu, nad rzeką, w kościele...
  • Kto z was ma lub zna takiego dużego? (wypowiedzi dzieci prawdopodobnie o rodzicach, krewnych, może o postaciach z filmów, może o siostrach...)
  • Takim dużym przyjacielem dzieci był i jest (kto?) Pan Jezus.

(Nad tablicą zawiesza się obraz z Jezusem w ojcowskim geście przygarniającym niewidoczne dzieci).

Pan Jezus mówił: (dzieci powtarzają)

  • "Przyjdźcie do Mnie wszyscy"
  • "Pozwólcie dzieciom przyjść do Mnie"
  • "Kto przyjmie jedno z tych najmniejszych - Mnie przyjmuje!"

Katecheta opowiada o słudze Bożym - Edmundzie Bojanowskim (w trakcie opowiadania można zawiesić pod obrazem Jezusa, portret Edmunda Bojanowskiego).

Pojawił się na świecie mały i słaby jak okruszek człowieka. Imię, które otrzymał, oznaczało siłę i moc: Edmund, czyli ten, kto będzie opiekunem rodziny, domu i tego, co jest skarbem całej krainy. Może tak miało kiedyś być, ale teraz był on jeszcze mały i słaby. A dookoła niego był krajobraz wioski Grabonóg, w środku której stał jego duży, biały dom. Dom rodziny Bojanowskich. Sercem całego tamtego krajobrazu był kościół Matki Boskiej. Kościół jest przecież po to, żeby oczom wskazywał niebo; żeby uszy budził dzwonem; a dla serc mieszkańców krainy był przytulnym domem. Szczęśliwy jest mały człowiek, który może patrzeć przez okno na taki kościół, gdzie zawsze Ktoś z miłością na niego czeka! Bóg kochał małego Edmunda ramionami, dłońmi, oczami, słowami, kołysankami, modlitwami jego mamy.

Nie tylko jego mamy, ale i Matki Boskiej, która czuwała za swoim obrazem w tamtym kościele. Ona obroniła go od śmierci i od choroby. Ona założyła mu na serce okulary wiary, przez które zobaczył dla kogo będzie stukało, dzwoniło i śpiewało jego serce przez wszystkie chwile, godziny, dni i lata życia. Przez okulary wiary zobaczył krajobrazy książek, które przeczyta, krajobrazy ulic z opuszczonymi dziećmi, krajobrazy domów, do których on, Edmund, razem z Siostrami zaprosi dzieci.

(Pod portretem E. Bojanowskiego można zawiesić fotogram rzeźby E.B. z gromadką dzieci).

Po wielu latach, gdy pan Edmund przeczytał wiele książek, poczuł, że ma w głowie i w sercu mnóstwo prezentów.

Co to były za prezenty? - Skarby mądrości i pożytecznych wiadomości. Takie skarby są droższe od złota, ale się ich nie sprzedaje. Skarby serca i rozumu po prostu się rozdaje. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie i komu ich najbardziej potrzeba. Pan Edmund rozejrzał się uważnie przez swoje okulary i dojrzał najbardziej potrzebujące go wiejskie dzieciaki, które inny dorosły po prostu przegapił. Dla nich nie mieli czasu, zajęci pracą, ich tatusiowie i mamy. Niektórzy z nich byli po prostu sierotami. Nie miał kto pokazać im, co jest prawdziwe, a co fałszywe. Każde dziecko miało oczy do patrzenia, uszy do słuchania, głowę do myślenia i zapamiętywania, a serce do pokochania. Wszystkie te dzieci czekały właśnie na to, co przywiózł pan Edmund ze sobą, w swojej głowie, w swoim sercu i w swojej duszy.

Tyle miał pan Edmund do opowiadania, do śpiewania, do wytłumaczenia i do nauczenia. Nie można było jednak uczyć dzieci na drodze, w polu, w lesie, na deszczu czy na mrozie. Potrzeba było wielkiego domu - tak wielkiego, jak serce pana Edmunda, w którym byłoby miejsce dla każdego potrzebującego. Edmund Bojanowski wiedział, że dzieciom potrzebne są nie tylko pożyteczne wiadomości, ale także miejsce, gdzie będą kochane, karmione, usypiane i uczone wszystkiego po kolei, dom, w którym otrzymają trochę wiary, trochę miłości i trochę nadziei.

(Od gwoździa, na którym wisi obraz z Jezusem przeciągamy szerokie szarfy, tworząc z nich zarys dachu i domu. W przestrzeń tę uczniowie "wprowadzają" fotogramy z opuszczonymi dziećmi. Miejsce pomiędzy fotogramem z E.B. przygarniającym dzieci, a w.w. fotogramami pozostaje na razie wolne).

Katecheta kończy opowiadanie:

Jak rozdaje się serce? Czy tak, ze rozsyła się papierowe serduszka z wypisanym " kocham cię" Ale po co komu papierowe kochanie? Każdy chce mieć żywe serce w kochającym go człowieku. Ale co zrobić, gdy tak mało jest tych, którzy chcą kochać, a takie mnóstwo tych, którzy chcą być kochani? Im więcej było dzieci, tym więcej potrzeba było dla nich serc, rąk, uśmiechów. Im bardziej brakowało tym dzieciom mam i tatusiów, tym bardziej potrzebny był pan Edmund i dziewczyny, co chciały kochać te dzieciaki jak dobre, starsze siostry. Ale skąd, od kogo miały się one uczyć takiego kochania, urządzania domów-ochronek, gotowania, uczenia, przytulania? Pan Edmund i siostry uczyli się tego od (...) Matki Boskiej.

Dziewczyn, które chciały być dla tych dzieci starszymi siostrami, było coraz więcej. Pan Edmund, zasłuchany w szept Pana Boga i Matki Boskiej, pomyślał: "A gdyby zostały one zakonnicami, Służebniczkami, podobnymi do Maryi? Tak, to był Boży pomysł!

(W wolne miejsce między E. Bojanowskim i fotogramami z dziećmi, uczniowie "wprowadzają" fotogramy z Siostrami Służebniczkami; uzupełniają przestrzeń "domu", zakrywają poprzednie zdjęcia nowymi fotogramami z dziećmi uśmiechniętymi i szczęśliwymi).

III.  PODSUMOWANIE - PRACA PLASTYCZNA

Wariant I: Po zdemontowaniu "domu" dzieci rysują podobny dom kredkami na arkuszach kartonu.

Wariant II: Na dużym kartonie, z fotografii wyciętych z gazet, dzieci wspólnie wyklejają coś na podobieństwo tamtego domu.

IV.  UTRWALENIE

Pan Edmund nie miał domu dla siebie, teraz ma mnóstwo domów, gdzie jest on - po Panu Bogu i Matce Boskiej - najważniejszym mieszkańcem i gościem. Pracują w nich Siostry Służebniczki. Tysiące sióstr modli się jego modlitwami. Tysiące sióstr i dzieci pożycza od niego okulary wiary.

A on, pan Edmund Bojanowski, chodzi po niebie, chodzi po całym świecie, chodzi niewidzialnie między siostrami i dziwi się, jakie to cuda robi wiara jego i sióstr. Zakochany w Matce Boskiej, cieszy się, gdy widzi, jak coraz bardziej są podobne do Niej. Rozdają Matki Boskiej uśmiechy, płaczą Matki Boskiej łzami, współczują Matki Boskiej sercem; budują domy, w których Matka Boska biega z siostrami, czuwa z nimi nocami, pracuje ich rękami i śpiewa ich modlitwami.

Nie wierzycie? To zobaczcie, przypatrzcie się siostrom. A jak? No, chyba już dobrze wiecie ...

Na koniec chcę razem z wami, z Siostrami Służebniczkami, z Papieżem i z całym Kościołem podziękować Panu Bogu za Edmunda Bojanowskiego - sługę Bożego.

(Modlitwa)

V.  PRACA DOMOWA

Na kartce z bloku podzielonej na 4 części narysować 4 sytuacje, jak być W DOMU starszym bratem (chłopcy), który służy jak pan Edmund lub jak być starszą siostrą (dziewczynki), która służy jak Siostry Służebniczki.

(Jeśli to możliwe, dobrze byłoby rozdać dzieciom reprodukcje któregoś z obrazków E.B. z dziećmi i z Siostrami, z wydrukowaną na odwrocie modlitwą za wszystkie dzieci).

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama