Uczta Baranka

Eucharystia - niebo na ziemi

Uczta Baranka

Scott Hahn

Uczta Baranka

Eucharystia - niebo na ziemi

ISBN: 978-83-7797-054-6
wyd.: Edycja Świętego Pawła,
www.: www.edycja.pl


W Uczcie Baranka autor odkrywa przed czytelnikiem pewien sekret Kościoła, o którym współczesny świat zapomniał, mianowicie, że dla pierwszych chrześcijan kluczem do zrozumienia Eucharystii była księga Apokalipsy. Zawarte w niej przedziwne obrazy, mistyczne wizje nieba i proroctwa wieszczące koniec świata w doskonały sposób odzwierciedlają Ofiarę eucharystyczną i jej celebrację. Książka, napisana przystępnym, bardzo obrazowym i pięknym językiem, pomoże czytelnikowi spojrzeć na misterium Mszy Świętej nowymi oczami, modlić się sercem i uczestniczyć w liturgii z większym zaangażowaniem, zrozumieniem, entuzjazmem oraz wiarą.




fragment:

Wprowadzenie
CHRYSTUS STOI U DRZWI
Prawda o Mszy Świętej

Msza Święta to rzeczywistość, z którą każdy katolik jest bardzo dobrze zaznajomiony. Ponadczasowe modlitwy, pieśni oraz gesty sprawiają, że na Eucharystii czujemy się jak w domu. Jednakże większość katolików pozostaje na powierzchni wyuczonych modlitw, nie zagłębiając się zupełnie w kryjącą się za nimi tajemnicę. I bardzo niewielu stara się zrozumieć to niezwykłe i nieziemskie wydarzenie, w którym wierni biorą udział w każdą niedzielę. Papież Jan Paweł II nazwał Eucharystię bramą nieba, wyjaśniając, że „gdy sprawujemy ofiarę Baranka, uczestniczymy w liturgii niebiańskiej”.

Msza Święta to rzeczywistość nam bliska, natomiast wizje z księgi Apokalipsy wydają się czymś odległym i niezrozumiałym. Na każdej stronie znajdziemy dziwne i przerażające obrazy: wojny, plagi oraz bestie, wymierzających sprawiedliwość aniołów, rzeki krwi, demoniczne ropuchy i siedmiogłowe smoki. Stworzeniem budzącym największą sympatię jest Baranek mający siedem rogów i siedmioro oczu.

„Skoro to dopiero wstęp – twierdzą niektórzy katolicy. – To raczej wolę się w to nie zagłębiać”.

Tymczasem ja w swojej książce składam wam pewną dosyć osobliwą propozycję. Sugeruję, że kluczem do zrozumienia Mszy Świętej są wizje zawarte w księdze Apokalipsy, a nawet więcej, uważam, że Eucharystia to jedyna droga do odkrycia sensu ukrytego w tej księdze.

I jeśli macie do tego sceptyczne nastawienie, mogę was pocieszyć, że nie jesteście jedyni. Gdy wyznałem pewnemu znajomemu, że piszę książkę o Mszy Świętej jako o rzeczywistości pozwalającej zrozumieć księgę Apokalipsy, roześmiał się i stwierdził: „Księgę Apokalipsy? Chodzi ci o te dziwaczne wizje?”.

Tak, katolicy mówią, że to dziwna księga, gdyż przez bardzo wiele lat studiowaliśmy ją poza kontekstem chrześcijańskiej Tradycji. Interpretacje, z których korzystała większość zainteresowanych, w przeważającej części wywodzą się z protestantyzmu. Wiem to z własnego doświadczenia. Studiowałem tę księgę ponad dwadzieścia lat. Do 1985 roku zgłębiałem ją jako pastor i przez te wszystkie lata spotkałem się z bardzo różnymi teoriami, zarówno tymi bardzo znanymi, jak i mało popularnymi. Próbowałem przeróżnych kluczy, ale żaden nie pasował do drzwi, które chciałem otworzyć. Co jakiś czas słyszałem budzące nadzieję kliknięcie, lecz dopiero gdy zacząłem zastanawiać się nad rzeczywistością Mszy Świętej, poczułem, że drzwi powoli się otwierają. I stopniowo ta wspaniała chrześcijańska Tradycja tak mnie zainspirowała, że w 1986 roku przystąpiłem do Kościoła katolickiego. Po tym wydarzeniu słowa Apokalipsy nabrały innego sensu, stając się coraz bardziej zrozumiałe: „Oto w niebie otworzyła się brama!” (Ap 4, 1). I ta brama prowadzi do… niedzielnej Eucharystii w twoim parafialnym kościele.

Być może powiesz teraz, że cotygodniowa Msza Święta w niczym nie przypomina niebiańskiego przeżycia, że to raczej uciążliwa godzina, przerywana płaczem niemowląt, naznaczona bezbarwnie brzmiącymi pieśniami, plątaniną myśli, jałowymi kazaniami oraz obecnością sąsiadów poubieranych tak jakby wybierali się na mecz bejsbola, plażę lub piknik.

Ale i tak powtarzam, że idąc na Eucharystię, wkraczamy w bramę nieba. Właśnie tak wygląda prawda o każdej Mszy Świętej, bez względu na jakość oprawy muzycznej lub głoszonego kazania. I nie jest to próba dostrzeżenia jasnej strony niedbale sprawowanej liturgii. Nie chodzi też o rozwijanie w sobie bardziej miłosiernej postawy względem wiernych niemających słuchu. Rzeczywistość, o której mowa, jest tak realna jak bicie twojego serca. Msza Święta – i mam tutaj na myśli każdą Mszę Świętą – jest niebem schodzącym na ziemię.

I zapewniam, że to nie jest mój wymysł, tak mówi nauka Kościoła. Nie jest to także jakaś nowa idea, gdyż pochodzi mniej więcej z czasów apokaliptycznej wizji, o której pisze św. Jan. To prawda, że w ostatnich wiekach taka interpretacja stała się mało popularna wśród katolików. I nie potrafię wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Większość z nas przyznaje, że będąc na Eucharystii, oczekuje czegoś więcej… Ale przecież niebo jest największym darem, jaki możemy zyskać.

Od razu na początku muszę zaznaczyć, że moja książka nie jest próbą studiowania Biblii. Skupiam się w niej na praktycznym wykorzystaniu jednego tylko aspektu księgi Apokalipsy, którego i tak nie jestem w stanie zgłębić do końca. Uczeni bez końca debatują nad tym, kto napisał tę księgę, kiedy, gdzie, dlaczego i na jakim rodzaju pergaminu. Nie zamierzam skupiać się na tych szczegółach. Nie jest to także przewodnik po liturgii. Księga Objawienia to mistyczne dzieło, a nie instrukcja obsługi.

Podczas czytania tej książki spotkacie się z innym spojrzeniem na Mszę Świętą niż to, do którego przywykliście. I chociaż niebo schodzi na ziemię za każdym razem, gdy jest celebrowana Eucharystia, to jednak Msza Święta w różnych zakątkach świata wygląda inaczej. Tutaj, gdzie żyję, większość katolików uczęszcza na Eucharystię sprawowaną w obrządku łacińskim. (Właściwie to określenie „Msza” jest ściśle związane właśnie z tym obrządkiem). W Kościele katolickim istnieją również inne ryty: ambrozjański, armeński, bizantyjski, chaldejski, koptyjski, melchicki, malabarski, maronicki oraz bizantyjsko-rusiński. Każda taka liturgia ma swoje piękno oraz mądrość i pokazuje nam inny skrawek nieba.

Uczta Baranka pozwoliła mi w zupełnie nowy sposób spojrzeć na to, co dzieje się podczas Eucharystii. Pragnę, abyście i wy otrzymali taką łaskę. Módlmy się wspólnie o przemianę serca i coraz głębsze zjednoczenie z tajemnicą, jaką pozostawił nam Ojciec.

Księga Apokalipsy ukazuje nam Mszę Świętą jako niebo na ziemi. Nie ustawajmy w wysiłkach, niebo nie może czekać.

Rozdział pierwszy
W NIEBIE JUŻ TERAZ
Moja pierwsza Msza Święta

Wślizgnąłem się któregoś razu do katolickiej kaplicy w Milwaukee, gdzie sprawowano Eucharystię, i stanąłem z tyłu, pragnąc zobaczyć, jak wygląda Msza Święta. Wtedy pełniłem jeszcze funkcję pastora, więc występowałem incognito, ubrany po cywilnemu. Przyciągnęła mnie w to miejsce zwykła ciekawość, ale wówczas nie wiedziałem jeszcze, że to był zdrowy objaw. Studiując pisma pierwszych ojców Kościoła, znalazłem mnóstwo odniesień do liturgii, Eucharystii oraz ofiary. Dla tamtych chrześcijan księga Biblii, którą kocham nade wszystko, była niezrozumiała bez wydarzenia określanego przez współczesnych katolików jako Msza Święta.

Pragnąłem zrozumieć pierwszych chrześcijan, lecz nigdy nie uczestniczyłem w liturgii. Postanowiłem więc sprawdzić, na czym to polega. Takie zwyczajne akademickie doświadczenie. Przy czym obiecałem sobie, że na pewno nie będę tam klękał ani brał udziału w całym tym bałwochwalstwie.

Zająłem miejsce w ławce, gdzieś na samym końcu kaplicy. Przede mną klęczeli pobożni wierni, mężczyźni oraz kobiety w różnym wieku. Ich zamyślenie zrobiło na mnie wrażenie, widać było, że się modlą. Wtem rozległ się dzwonek i wszyscy wstali, a przy ołtarzu pojawił się kapłan.

Poczułem się trochę niepewnie, ale pozostałem w pozycji siedzącej. Przez całe lata uczono mnie jako kalwinistę, że Msza to szczyt profanacji, jakiej może dopuścić się człowiek. Wpajano mi, że Eucharystia to rytuał, podczas którego „desakralizuje się Chrystusa”. Tak więc postanowiłem być tylko obserwatorem. I siedziałem tak z otwartą Biblią.

RZECZYWISTOŚĆ PRZESIĄKNIĘTA BIBLIĄ

W czasie Mszy coś mnie jednak głęboko zastanowiło. Biblia, którą miałem obok, nie była jedynym egzemplarzem. Oto miałem tę Świętą Księgę przed sobą – w słowach Mszy Świętej! Pierwsze czytanie pochodziło z Księgi Izajasza, potem śpiewano jeden z psalmów, po którym odczytano fragment z listów św. Pawła. To było niesamowite. Miałem ochotę krzyknąć: „Hej, chcecie, żebym wam wyjaśnił, co się teraz dzieje w kontekście Biblii? To cudowne!”. Milczałem jednak, pozostając obserwatorem. I siedziałem tak na uboczu, dopóki nie usłyszałem słów konsekracji wypowiadanych przez kapłana: „To jest bowiem Ciało moje… To jest bowiem kielich Krwi mojej”.

I wtedy poczułem, że opuszczają mnie wszystkie wątpliwości. Zobaczyłem kapłana unoszącego białą Hostię i usłyszałem modlitewny szept wyrywający się z głębi mojego serca: Pan mój i Bóg mój. To naprawdę Ty, Panie!

Od tego momentu przypominałem kłębek nerwów. Nie wyobrażałem sobie, że słowa mogą wywrzeć na mnie aż takie wrażenie. A uczucie to jeszcze bardziej się pogłębiło, gdy wierni zaczęli powtarzać: „Baranku Boży (…) Baranku Boży (…) Baranku Boży”, a kapłan po chwili oświadczył: „Oto Baranek Boży…”, i uniósł Hostię.

W przeciągu minuty cztery razy wypowiedziano słowa „Baranek Boży”. Po tak długim studiowaniu Biblii od razu wiedziałem, gdzie się znajduję. To była księga Apokalipsy, gdzie w dwudziestu dwóch rozdziałach aż dwadzieścia osiem razy pada określenie „Baranek” w stosunku do Chrystusa. Uczestniczyłem w zaślubinach, o których wspomina św. Jan w ostatniej księdze Biblii. Znajdowałem się przed tronem Boga w niebie, gdzie czci się Jezusa jako Baranka. Nie czułem się do tego przygotowany, pomimo iż byłem na Mszy Świętej.

ŚWIĘTY DYM!

Następnego dnia znów poszedłem na Mszę, a potem kolejnego i znowu następnego. I za każdym razem coraz bardziej odkrywałem wypełnianie się słów Pisma Świętego. Ale żadna z ksiąg nie wypełniała się na moich oczach w tak namacalny sposób – tam w półmroku kaplicy – jak Apokalipsa, Księga Objawienia. Właśnie w Apokalipsie jest mowa o uwielbieniu, które zanoszą aniołowie oraz święci w niebie. I podobnie jak w tej księdze, widziałem w kaplicy przyodzianych w szaty kapłanów, ołtarz oraz wiernych powtarzających: „Święty, święty, święty”. Patrzyłem na unoszący się dym z kadzidła; słyszałem inwokacje, które wypowiadają w Apokalipsie aniołowie oraz święci, a nawet przyłączałem się do śpiewu, gdy rozlegało się „Alleluja”, coraz bardziej urzeczony całym tym aktem uwielbienia. I chociaż nadal zajmowałem miejsce w ławce z tyłu, mając obok otwartą Biblię, to sam już nie wiedziałem, w którą stronę się zwrócić: ku opisom z Apokalipsy, czy może ku temu, co działo się na ołtarzu. I coraz bardziej obydwie te rzeczywistości zlewały się w jedno.

Z nową żarliwością powróciłem do studiowania pism z początków chrześcijaństwa i stwierdziłem, że pierwsi biskupi oraz ojcowie Kościoła dokonali tego samego odkrycia, którego doświadczałem teraz każdego ranka. Postrzegali Księgę Objawienia jako klucz do zrozumienia liturgii, natomiast w liturgii odnajdywali wyjaśnienie Apokalipsy. Działo się ze mną coś przedziwnego, zarówno jako naukowcem, jak i człowiekiem wierzącym. Księga Biblii, którą uznawałem za najbardziej niezrozumiałą, czyli Księga Objawienia, rzucała światło na najistotniejsze dla mnie kwestie wiary, w tym na koncepcję przymierza jako świętą, rodzinną więź z Bogiem. Co więcej, Msza Święta, którą postrzegałem jako największe bluźnierstwo, okazała się wydarzeniem pieczętującym to przymierze. „To jest bowiem kielich Krwi mojej, nowego i wiecznego przymierza”.

Świadomość tego wszystkiego przyprawiała mnie o zawrót głowy. Od tylu lat próbowałem zgłębiać księgę Apokalipsy jak rodzaj zakodowanego przekazu mówiącego o końcu świata, o uwielbieniu, jakie będzie miało miejsce w niebie, o rzeczywistości niedostępnej dla większości chrześcijan tu, na ziemi. A oto po dwóch tygodniach codziennej obecności na Mszy Świętej miałem ochotę wstać i zawołać: „Słuchajcie, zaraz wam powiem, w którym momencie Apokalipsy się znajdujecie! Rozdział 4, wiersz 8. Właśnie jesteście w niebie”.

O TYM JUŻ MÓWIONO

Tak, właśnie w niebie! Studiowanie ojców Kościoła potwierdziło, że to nie było moje odkrycie. Oni uczyli o tym już ponad tysiąc lat temu. W każdym razie uważałem, że należy mi się jakieś uznanie za ponowne zwrócenie uwagi na więzi istniejące pomiędzy Mszą a Księgą Objawienia. I wtedy dowiedziałem się, że uprzedził mnie Sobór Watykański II. Oto cytat z Konstytucji o Liturgii Świętej:

Liturgia ziemska daje nam niejako przedsmak uczestnictwa w liturgii niebiańskiej, odprawianej w mieście świętym Jeruzalem, do którego pielgrzymujemy, gdzie [Chrystus] siedzi po prawicy Bożej jako sługa świątyni i prawdziwego przybytku. W liturgii ziemskiej ze wszystkimi zastępami duchów niebieskich wyśpiewujemy Panu hymn chwały. W niej wspominamy ze czcią świętych i spodziewamy się otrzymać jakąś cząstkę i wspólnotę z nimi. W niej oczekujemy Zbawiciela, Pana naszego Jezusa Chrystusa, aż się ukaże jako Ten, który jest życiem naszym, a my z Nim razem pojawimy się w chwale.

Zaraz, chwileczkę. Chodzi o niebo. Nie, o Mszę Świętą Nie, przecież to księga Apokalipsy. Moment, mamy tutaj wszystkie te rzeczywistości.

Byłem niezwykle ostrożny w swoich poszukiwaniach, mając świadomość, jak podatny mogę być na wpływy jako konwertyta (należy tutaj wspomnieć, że bardzo szybko nawracałem się na wiarę katolicką). To, co odkrywałem, znajdowało jednak potwierdzenie w nauce Kościoła katolickiego, a więc nie było tylko produktem mojej przemęczonej wyobraźni. Z czasem dowiedziałem się także, iż do takich samych wniosków dochodzili najbardziej wnikliwi i uczciwi teologowie protestanccy. Jeden z nich, Leonard Thompson, napisał: „Nawet pobieżne czytanie Księgi Objawienia wskazuje na obecność liturgicznego języka używanego do wielbienia (…). Język uwielbienia odgrywa ważną rolę w ujednoliceniu księgi”. Gesty liturgiczne same w sobie sprawiają, że ta dziwna księga staje się zrozumiała. Znaki liturgiczne stanowią istotę zawartego w niej przesłania. Thompson zauważa, że mówią o „czymś więcej niż tylko o wizjach «tego, co ma się wydarzyć»”.

TYLE JESZCZE PRZED NAMI

Księga Apokalipsy mówiła o kimś, kto miał nadejść, czyli o Jezusie Chrystusie i Jego „drugim przyjściu”. Właśnie tak chrześcijanie przetłumaczyli greckie słowo „paruzja”. I tak oto przychodząc do kaplicy w Milwaukee, z każdą godziną nabierałem coraz większej pewności, że tym kimś jest ten sam Jezus obecny w białej Hostii, którą podnosił katolicki kapłan. Skoro pierwsi chrześcijanie mieli racje, to właśnie w tym momencie niebo schodziło na ziemię. Pan mój i Bóg mój. To naprawdę Ty, Panie!

Wciąż miałem w sercu bardzo wiele pytań dotyczących natury tej ofiary, biblijnej genezy Mszy Świętej, ciągłości katolickiej tradycji oraz mnóstwa szczegółów związanych z uwielbieniem Boga dokonującym się podczas liturgii. Wątpliwości te nadawały kierunek moim wielomiesięcznym poszukiwaniom poprzedzającym przystąpienie do Kościoła katolickiego. Właściwie to do dzisiaj definiują ramy moich studiów. Jednakże teraz nie występuję już w roli oskarżyciela czy osoby poszukującej, lecz jestem jak syn, który prosi swojego tatę, żeby pozwolił mu potrzymać w dłoniach jasną i odległą gwiazdę, co po ludzku jest zupełnie niemożliwe.

Nie wierzę jednak, że nasz Ojciec mógłby odmówić nam głębszego zrozumienia Mszy Świętej, skoro o to prosimy. Przecież w trakcie tego właśnie wydarzenia odnawia z nami przymierze, czyniąc nas swoimi dziećmi. Niniejsza książka opowiada o tym, co odkryłem, przeszukując skarbiec naszej katolickiej tradycji. Na dziedzictwo to składa się treść całej Biblii, wiernego świadka Mszy Świętej, świadectwa świętych, studia teologiczne, metody modlitwy kontemplacyjnej oraz duszpasterska troska papieży i biskupów. Podczas Mszy Świętej przekraczamy bramy nieba schodzącego na ziemię. I jest to dowód niepodważalny. A doświadczenie jedynie go potwierdza.

Dr Scott Hahn jest wykładowcą teologii oraz Pisma Świętego na Uniwersytecie Franciszkańskim w Steubenville, Ohio; założycielem i dyrektorem Instytutu Nauk Biblijnych, prezesem fundacji Missionaries of Faith oraz autorem licznych publikacji nt. Kościoła katolickiego. W Polsce znany jest dzięki takim tytułom jak: Na początku jest miłość. Odnaleźć swoją rodzinę w Kościele i w Trójcy Świętej; Znaki życia. 40 zwyczajów katolickich i ich korzenie biblijne; Moc słowa liturgii czy Zwyczajna praca, nadzwyczajna łaska. Moja duchowa droga z Opus Dei.
Wraz z żoną Kimberly mają sześcioro dzieci

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama