Myślę, że każdy z nas zadaje sobie to pytanie. Sobie, ale również na modlitwie, zwracając się do Boga: Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?
Myślę, że każdy z nas zadaje sobie to pytanie. Sobie, ale również na modlitwie, zwracając się do Boga:
Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?
Że trzeba przestrzegać przykazań – sprawa jest jakby oczywista. Okazuje się jednak, że samo Prawo nie jest wystarczające. Pan Jezus tak odpowiada człowiekowi w dzisiejszej Ewangelii:
Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną.
Czy potrafię te słowa zrozumieć? Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że po niedzielnej Mszy Świętej wszyscy katolicy wyprzedają swoje domy czy mieszkania, samochody, telewizory, komputery, komórki i wszelkie inne dobra, potem pieniądze rozdają ubogim – i już. Mało tego: z dalszej części Ewangelii wynika, że powinniśmy jeszcze opuścić swoje rodziny: ojca, matkę, żonę, męża, dzieci.
Czy wymagania Pana Jezusa są nierealne?
Trzeba pochylić się nad jeszcze jedną krótką kwestią z dzisiejszej Ewangelii. Jest tam jedno fundamentalne zdanie:
Jezus spojrzał na niego z miłością.
Najważniejszy wybór człowieka sprowadza się do odwzajemnienia miłości, z jaką wychodzi do nas Bóg. Najpierw muszę zauważyć to Jego spojrzenie. Muszę mieć tę odrobinę mądrości, by wiedzieć, że Bóg mnie kocha. Jeśli to zrozumiem, całą resztę mojego życia będę potrafił ukierunkować na Boga. Nie wiem, kiedy przyjdzie mi się żegnać z obecnym życiem. Chciałbym jednak w tych ostatnich chwilach umieć tak mówić do Boga:
Modliłem się i dano mi zrozumienie, przyzywałem, i przyszedł mi z pomocą duch Mądrości. Oceniłem ją wyżej nad berła i trony i w zestawieniu z nią za nic uznałem bogactwa.
Ta mądrość niech pozwala mi się coraz bardziej odrywać od rzeczy, a nawet od bliskich. Nie, to nie oznacza, że mam tu i teraz wszystko i wszystkich porzucić. Nich jednak miłość do Boga nie będzie obciążona tym, co tu i teraz. Przecież do życia wiecznego nie zabiorę ze sobą nic, ani nikogo.
Panie spraw, bym w godzinie mojej śmierci był najbogatszym człowiekiem na ziemi, jedynym bogactwem, które w tych okolicznościach będzie miało sens – Twoją miłością. Bym wtedy widział Twoje spojrzenie i bez oglądania się wstecz, szedł za Tobą w życie wieczne.
Andrzej Cichoń
Rozważanie napisane na niedzielę 14. 10. 2018 r.
opr. ac/ac