Po co nam Kościół? Pytanie to bywa dziś naglące. Jedną z odpowiedzi daje dzisiejsza Liturgia Słowa.
Po co nam Kościół? Pytanie to bywa dziś naglące. Jedną z odpowiedzi daje dzisiejsza Liturgia Słowa. I to już w Starym Testamencie: Jeśli do występnego powiem: Występny musi umrzeć – a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi – to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie.
W Kościele nie chodzi tylko i wyłącznie o moje zbawienie. W Kościele jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni. Ja za innych i inni za mnie. Biskupom, księżom i świeckim nie może być wszystko jedno, jak ja się zachowuję. A mnie nie może być wszystko jedno, jaką postawę przyjmują biskupi, księża i inni świeccy.
Jeszcze bardziej precyzyjny jest tu Jezus: Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata.
Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. Ale uwaga, Kościół polega też na tym, że to ja mogę być tym, który grzeszy przeciwko komuś. I łaską jest dla mnie fakt, że ktoś mnie upomina. Czy potrafię to docenić?
Upomnienie (moje w stosunku do innych i innych w stosunku do mnie) nie może być wymuszające, nachalne, nieustające. Jezus ucina to krótko: A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.
I wersja, gdy ja jestem upominany: A jeśli nawet Kościoła nie usłucham, nie należy się mną więcej przejmować – sam jestem sobie winny.
Proszę Cię Boże, bym w Twoim Kościele potrafił upominać z miłością i bym potrafił przyjmować upomnienia, jako łaskę nawrócenia.
Andrzej Cichoń
Rozważanie napisane na niedzielę 6. 09. 2020 r.
opr. ac/ac