Moim powołaniem jest nieść innym przesłanie nadziei
Muszę przyznać, że tamten dzień na „Konferencji klas dziesiątych” wywarł także ogromny wpływ na mnie. Wszystko potoczyło się tak naturalnie, a dzieciaki, motocykliści i prowadzący okazali mi wiele życzliwości.
Byłem pozytywnie zaskoczony. Najbardziej ze wszystkiego utkwiła mi w pamięci dziewczyna, która ze łzami w oczach podniosła rękę, chcąc mnie o coś zapytać.
Okazało się, że chce po prostu podejść i mnie przytulić.
– Jasne, zapraszam – powiedziałem.
Gdy zamknęła mnie w serdecznym, gorącym uścisku, powiedziałami na ucho:
– Nikt mi jeszcze nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Nikt mi nie mówił, że jestem piękna – taka jaka jestem.
O kurczę! W tym momencie uświadomiłem sobie, że moim powołaniem jest nieść innym przesłanie nadziei. Jakiś czas później, w tym samym roku, Jim poprosił mnie o przemówienie podczas spotkania prowadzonej przez niego grupy młodzieżowej. Gdy dzieliłem się z nimi prawdą o tym, jak Jezus zmienił moje życie, wiele osób płakało. Poprosiłem swych słuchaczy o to, aby – tu i teraz – każdy pomodlił się cicho do Jezusa.
Po wystąpieniu uściskałem wielu ludzi i rozmawiałem z niektórymi. Jedna z uczestniczek powiedziała mi wówczas:
– Przed chwilą zawierzyłam swoje życie Jezusowi i wiem, że nic już nie będzie takie samo.
Zatkało mnie. Czułem się tak, jak gdyby mój świat zmienił się z czarno-białego na kolorowy.
W tym dniu po raz pierwszy usłyszałem wprost, że pomogłem komuś się nawrócić. Przeżyłem szok. Wprost upajałem się tą radością, pragnąc przeżyć coś podobnego jeszcze raz – jakbym poczuł przez moment zapach kwiatu jabłoni i chciał więcej. Wiedziałem, że nie tylko moje słowa wywarły na tę osobę taki wpływ – czułem, że działa przeze mnie Bóg.
Innym błogosławieństwem, jakie z tego wynikło, był fakt, że Jim Haak został moim mentorem. Wcześniej miałem wątpliwości, czy zdołam się utrzymać z wygłaszania przemówień i ewangelizowania.
Powiedziałem Jimowi, że chciałbym raczej zostać biznesmenem i zarabiać dużo kasy, by nie stać się ciężarem dla rodziny. Jim zapewnił mnie, że z powodzeniem mogę zajmować się wygłaszaniem przemówień i się z tego utrzymywać. Okazał mi wiele wsparcia. Był chyba pierwszą osobą, która powiedziała mi, że kłód rzucanych przez życie nie należy traktować jak przeszkód – lepiej zrobić z nich chodnik i iść dalej. Zarówno Jim, jak i inni prowadzący tamto wydarzenie zaczęli mnie wkrótce zapraszać na różne konferencje organizowane w okolicy. To oni udzielali mi pierwszych rad związanych z publicznym przemawianiem i pomagali mi wzbogacić treść wykładów.
Mój pomysł na siebie nie był jeszcze wówczas ostatecznie określony, ale szybko się krystalizował. Mniej więcej w tamtym okresie, podczas jednego z wydarzeń, zorganizowanych chyba także przez Jima Haaka, po raz pierwszy zostałem przedstawiony jednej z grup młodzieżowych jako ewangelizator Nick Vujicic. Nie prosiłem, aby mnie tak zapowiadano, więc początkowo zbiło mnie to z tropu.
Ewangelizator? Ja?
Po chwili jednak poczułem wzbierające w sercu pragnienie, by głosić całemu światu, że Jezus chce zamieszkać w duszy każdego człowieka. Pomyślałem więc: dlaczego by nie spróbować?
Tak oto Bóg otworzył drzwi, a Jego dziecko – bez rąk i nóg – przez nie przeszło.
Książkę można kupić na stronach Wydawnictwa Aetos
opr. ab/ab