Sługa, który daje siebie

Rozważanie wielkopostne z cyklu "ŚLADAMI JEZUSA"

To nie była zwykła pożegnalna kolacja. To nie była też zwykła żydowska Pascha. To nie był epizod, ale początek czegoś wielkiego. Wydarzenia z Wieczernika odmieniły świat.

Sługa, który daje siebie

Ewangeliczne opisy tamtego spotkania zazwyczaj nie robią na nas większego wrażenia. Znamy je prawie na pamięć. Słuchamy ich dosyć obojętnie, a szkoda, ponieważ są pełne emocji, dźwięków i słów, które przemieniają rzeczywistość. W Wieczerniku musiały panować niesłychane napięcie i cisza. Apostołowie w milczeniu wpatrywali się w Mistrza i z minuty na minutę czuli coraz większe zaskoczenie. Zdziwił ich, kiedy rozebrał się i wziął miskę z wodą. Klękając przed uczniami i myjąc im nogi, stał się jak sługa albo wręcz jak... niewolnik. Zaooponował wtedy tylko Piotr. Zawsze się wyrywał. Reszta była tak zszokowana, że nie wiedziała, co ma robić i mówić. W tym fragmencie dopatrujemy się lekcji miłości, ale ma on jeszcze jeden ważny wydźwięk. Pokazuje bowiem uniżenie Jezusa, który nigdy nie żałował siebie dla innych. Umycie nóg wydaje się czymś drobnym, a przez to mało zauważalnym. W wykonaniu Chrystusa urasta jednak do ogromnego znaku pokory. „Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie” - pisał prorok Izajasz (Iz 53,11). Z kolei św. Paweł, nauczając o Jezusie, zanotował: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi” (Flp 2,6-7). On klęka także przed nami i prosi, byśmy pozwolili Mu, aby nas oczyścił. Zamiast wody używa łaski i miłosierdzia. Usprawiedliwia nas i przebacza nasze grzechy. Bez tego nie dostąpimy zbawienia. Pozwólmy, by nas oczyszczał...

Ty mnie zdradzisz...

O geście umycia nóg napisał tylko św. Jan. Reszta ewangelistów skupiła się na ustanowieniu Eucharystii i zdradzie Judasza. Przyjrzyjmy się Jego decyzji. Dlaczego nikt nie zareagował, kiedy Jezus wskazał, kim jest zdrajca? Dlaczego nikt nie powstrzymywał Judasza? Apostołowie ożywili się w Wieczerniku tylko raz; wtedy, gdy Mistrz zapowiedział, że jeden z nich Go wyda. Po ich reakcji widać było, że nie ufali nawet sobie samym. Wiedzieli, że nie są święci. Wiedzieli, że każdy z nich byłby do tego zdolny. Jezus był spokojny. Nie podnosił głosu, nie skarżył się, nikogo nie obwiniał. Na pytanie Judasza odpowiedział krótko: „Tak jest, ty” (Mt 26,25). Potem była zapowiedź zdrady Piotra. I znów wielki spokój w głosie Jezusa oraz... niesamowita pociecha i rada: „Piotrze, prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci” (Łk 22,32).

W nas też mieszka i Judasz, i Piotr. Raz zdradzamy, innym razem przekonujemy wszystkich wokół, że jesteśmy porządni i wierni. Jezus tylko patrzy. Wie, jak jest. Modlił się także za nas, byśmy nie ustali i nie załamali się w wierze. Każdego dnia Zły przesiewa wszystkich jak pszenicę. Bez pomocy z góry dawno byśmy umarli w wierze i miłości.

Owoc totalnej miłości

I ostatnia kwestia. W Wieczerniku otrzymaliśmy dar, którego nikt z nas nawet by się nie spodziewał, dar, którego nie da się wycenić. Ciało i Krew Chrystusa zostały nam dane za darmo, na zawsze i do końca naszych dni. Jezus zechciał połączyć się z nami całkowicie. Pozwolił, by Jego Najświętsze Ciało budowało nasze serca, by Jego Najdroższa Krew płynęła w naszych żyłach. Zachęcał, byśmy sięgali po nie jak najczęściej. Bez tego daru nie da się normalnie żyć. Bez Komunii św. prędzej czy później duchowo umieramy. Ona nas podtrzymuje i uzdalnia do świętości. Jest owocem totalnej miłości Boga do człowieka. Któż z nas byłby gotowy zostać więźniem tabernakulum? Tak potrafi tylko Jezus. Zawsze dziękujmy Mu za Jego niesamowite oddanie. Warto też prosić, by pomnażał w nas wiarę, abyśmy nigdy nie zwątpili, że przychodzi do nas w małej, delikatnej, konsekrowanej Hostii. Niczym nie zasłużyliśmy na takie wyróżnienie, więc tym bardziej powinniśmy być wdzięczni. Wieczernik często był nazywany „salą na górze”. To, co się w nim wydarzyło w Święto Przaśników, promieniuje na nas do dziś. Aby to docenić i zauważyć, trzeba niejako zejść z bruku codzienności, z naszych udeptanych i znanych ścieżek i skierować oczy ku niebu. Trzeba wspiąć się ku górze. Wejść do sali usłanej i przygotowanej na ucztę. Jezus daje hojnie i z miłością. Od nas zależy, czy z tego skorzystamy.

Wielki Post jest dobrą okazją do tego, byśmy na nowo, a może nawet po raz pierwszy zachwycili się Chrystusem. Pójdziemy do miejsc związanych z Jego męką, bo tu najmocniej czuć Miłość. On ma moc przemiany naszego życia. Wejdźmy na Jego drogę...

 

Św. s. Faustyna Kowalska o wydarzeniach z Wieczernika

„W tej godzinie modlitwy Jezus pozwolił mi wejść do Wieczernika i byłam obecna, co się tam działo. Jednak najgłębiej przejęłam się chwilą, w której Jezus przed konsekracją wzniósł oczy w niebo i wszedł w tajemniczą rozmowę z Ojcem swoim. Ten moment w wieczności dopiero poznamy należycie. Oczy Jego były jako dwa płomienie, twarz rozpromieniona, biała jak śnieg, cała postać majestatyczna, Jego dusza stęskniona; w chwili konsekracji odpoczęła miłość nasycona - ofiara w całej pełni dokonana. Teraz tylko zewnętrzna ceremonia śmierci się wypełni, zewnętrzne zniszczenie. Istota jest w Wieczerniku. Przez całe życie nie miałam tak głębokiego poznania tej tajemnicy, jako w tej godzinie adoracji. O jak gorąco pragnę, aby świat cały poznał te niezgłębioną tajemnicę”. (Dz. 684)

AGNIESZKA WAWRYNIUK
Echo Katolickie 6/2016

 

Okiem duszpasterza

ks. Jakub Kozak, wikariusz parafii św. Jana Pawła II w Siedlcach

Mój Wieczernik to moje sanktuarium

W finałowym etapie życia Jezusa Wieczernik jest miejscem, wokół którego zaczyna skupiać się życie wspólnoty. Staje się on najpierw miejscem Ostatniej Wieczerzy, a później schronieniem dla uczniów po śmierci ich Mistrza. Tam Jezus ukazuje się wieczorem w dniu Zmartwychwstania. Po Wniebowstąpieniu apostołowie gromadzą się w Wieczerniku wraz z Maryją, przeżywają radość Pięćdziesiątnicy i stamtąd wychodzą na głoszenie Ewangelii aż po krańce świata i w językach, „w jakich Duch pozwalał mówić”.

Sługa, który daje siebie

Jezus zapraszając nas do Wieczernika, zaprasza też do swojego wnętrza. Jest w Nim wielka miłość, gdy umywa uczniom nogi. W modlitwie arcykapłańskiej odkrywamy Jego wielkie pragnienie, by uczniowie nieśli tę miłość wszędzie, gdziekolwiek będą postawieni. W Jezusowym sercu odkrywamy troskę o Kościół - Oblubienicę. Tam Jezus ujawnia zamiar posłania Ducha Pocieszyciela. Tak wiele treści wypowiedzianych w Wieczerniku, a zanotowanych przez Jana Ewangelistę, możemy rozważyć słowo po słowie.

Wieczernik odkrywa jednak przede wszystkim wielką Miłość Jezusa, która wypełnia się w zapowiedzi męki, dramacie wydania przez Judasza, zapowiedzi zaparcia Piotra i rozproszenia uczniów. W końcu z Wieczernika Jezus wychodzi poza miasto, by wszystko się wypełniło. W Wieczerniku Jezus pomyślał o każdym z nas, o każdym miejscu i czasie. Jezus bardzo pragnął, aby człowiek nie stracił z oczu jedynej motywacji, jaką kieruje się Bóg - nie liczą się własny interes czy własne korzyści, ale Miłość, której nie zniszczy nawet śmierć. Ta Miłość nie jest przeszłością. Ile razy Kościół wypowiada słowa Jezusa i powtarza Jego gesty, spełnia posłusznie polecenie Jezusa: „to czyńcie na moją pamiątkę”. Zawsze wtedy czyni Jezusową Miłość aktualną. Ile razy zaproszony jesteś na Mszę św., jesteś też zaproszony do wnętrza Boga i nie tylko dlatego, by być świadkiem Jego wewnętrznych pragnień, ale po to, byś przeżył Miłość bez miary i tak uczył się kochać.

Można powiedzieć, że mój Wieczernik to moje sanktuarium. Jezus chce w nim działać. Chce towarzyszyć moim zmaganiom, trudnościom i radościom, On chce mnie prowadzić. Później - po Zmartwychwstaniu - Jezus przynosi do tego sanktuarium wiadomość, że Bóg przebaczył nam wszystkie grzechy, umarł za nie, ba, pokonał je! Mój Wieczernik to moje wnętrze - jak długo pozbawione obecności Jezusa, tak długo pełne pustki, której nikt inny nie potrafi i nie może zapełnić.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama