Letni chrześcijanin to żaden chrześcijanin. Gdy nie uważamy, czego i jak słuchamy, gdy nasze życie nie jest świadectwem tego, w co wierzymy, nasze chrześcijaństwo staje się fikcyjne, a często wręcz - gorszące
Mówił im dalej: „Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!” (Mt 4,21).
Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma» (Łk 8,16—18).
Nikt nie zapala światła i nie stawia go w ukryciu ani pod korcem, lecz na świeczniku, aby jego blask widzieli ci, którzy wchodzą (Łk 11,33).
Śmieszna praktyka ukrywania światła pod korcem lub pod łóżkiem pojawia się w Ewangeliach w dwóch kontekstach. Niniejszy, podany raz u Mateusza i dwa razy u Łukasza, jest wieloznaczny, gdyż dotyczy tak jawności i wagi nauczania Pana Jezusa, jak i konsekwencji jego przyjęcia. Wszystko musi być jawne i przekazywane dalej. Niemożliwe jest, by było inaczej, byłby to absurd podobny do próby zapalenia światła, by je następnie ukryć, a więc działanie sprzeczne samo w sobie. Słysząc o tego typu niespójności można się tylko uśmiechnąć, nikt o zdrowych zmysłach na nią by sobie nie pozwolił.
Podobny charakter ma tautologiczne w sumie stwierdzenie: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!. Ocieramy się to o kolejną absurdalną hipotezę: kto mając uszy, nie słucha? Jedynie ktoś ograniczony albo wprost głupi — ktoś taki, kto chciałby schować światło pod korcem lub pod łóżkiem, działający wręcz wbrew naturze i zdrowemu rozsądkowi. To wezwanie Jezusa, aby słuchać, jest więc szczególnie mocne, ale i ironiczne — słuchać mogą i powinni wszyscy. Kto tego nie czyni, zaprzecza swej naturze albo coś z nim jest nie w porządku.
Pan zdaje się grozić, ale czyni to w sposób delikatny, z humorem. Wszak nikt o zdrowych zmysłach, czyli mający sprawne uszy nie może nie słuchać. Oczy można łatwo zamknąć, zatkanie uszu to większy wysiłek. Jezus więc zakłada, że Jego słowa w sposób naturalny dotrą do słuchaczy. W przeciwnym razie miałaby miejsce sytuacja niespójna lub wręcz niemożliwa do zaistnienia. Ten sam fragment w wersji Łukasza kończy się jeszcze innym humorystycznym elementem — tyleż paradoksalnym, co tajemniczym: Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma.
Nie chodzi tu już tylko o samą czynność, ale o to, jak jest ona realizowana. Zaskakuje i pobudza do myślenia zestawienie jakości słuchania z posiadaniem. Niespójność pojawia się tu w jeszcze innym wymiarze: dobre słuchanie ma oznaczać danie temu, co już ma, i zabranie temu, komu wydaje się, że ma. Co za wyrafinowana sytuacja! Gra rozgrywana jest na poziomie zarówno posiadania, jak i powiększenia jego stanu. To bardzo ciekawy i istotny szczegół. W takim ujęciu ludzie dzielą się na takich, którzy coś mają, i na takich, którym wydaje się, że coś mają. Nie ma ludzi, którzy nic nie posiadają. Ile w tym ironicznej prawdy o ludzkich mniemaniach o sobie i pysze!
Jak się to ma do słuchania? Ta czynność odniesiona do słów Jezusa daje coś słuchaczom. Ciekawe, że nie jest to coś całkowicie nowego. Oni już coś mają. Co więcej, posiadanie już tego „czegoś” jest warunkiem otrzymania tego, co niosą słowa Pana. Mogą też być i tacy słuchacze, którym wydaje się, że coś mają. Im słowa Chrystusa nie tylko nic nie dają, ale powodują u nich wręcz efekt przeciwny — zabierają złudzenia. Gra między nieposiadaniem niczego, a złudzeniem, że się coś ma, może być interpretowana w kategoriach komizmu. Jednocześnie zawiera w sobie coś smutnego, a nawet dramatycznego. Słowo Jezusa osądza i stawia w prawdzie. Kto trwa w iluzji (czyli w kłamstwie o swym stanie posiadania), zostanie jej pozbawiony. Choć zjawisko to samo w sobie zdawać by się mogło pozytywne, w ujęciu zaproponowanym przez Pana nie musi się wcale takim okazać. Zabranie tego, co się komuś wydaje, że ma, nie jest dla niego radosne. Chrystus nie mówi, że w zamian ktoś taki otrzymuje poznanie prawdy, czyli że zostaje pozbawiony złudzeń. To, co słyszymy, to pozbawienie go tego, co mu się wydaje, że ma — bez wyjaśnienia czy uzupełnienia. Tak mocne stwierdzenie może tylko zaostrzyć uwagę i gorliwość słuchania oraz gotowości przyjęcia przekazywanej treści. Może tak należałoby interpretować owo „posiadanie”, do którego dodane zostanie coś w wyniku usłyszenia słów Pana Jezusa?
Fragment książki „Odkrywając humor Pana Jezusa”
Bernard Sawicki OSB — absolwent Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie (teoria muzyki, fortepian). Od 1994 r. profes opactwa tynieckiego, gdzie w r. 2000 przyjął święcenia kapłańskie, a w latach 2005-2013 był opatem. Studiował teologię w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz w Ateneum św. Anzelma w Rzymie, gdzie obecnie wykłada. Autor felietonów „Selfie z Regułą. Benedyktyńskie motywy codzienności” oraz innych publikacji.