Rekolekcje różańcowe o. Thomasa Philippe - rozdział VIII
Tytuł oryginału: À L'École de Marie. La sagesse du rosaire
© Copyright by Association des amis du Pére Thomas
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo "M", Kraków 2001
ISBN 83-7221-269-4
Wydawnictwo "M" ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków, tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77, www.wydm.pl, e-mail: wydm@wydm.pl
Rozdział ósmy
Logika miłości w tajemnicach radosnych
Jesteśmy w połowie rekolekcji, i będziemy starali się odkryć, na podstawie Ewangelii i różańca, w jaki sposób przez Matkę Bożą i w Niej tajemnice radosne są silnie złączone z tajemnicami bolesnymi. W boskiej logice Ewangelii, przeżytej w sposób najpełniejszy i najbardziej wewnętrzny przez Jezusa i Maryję, tajemnice radosne są bardzo ukryte i ciche, i jeśli stają się, dzięki Duchowi Świętemu, tajemnicami, które promieniują, to dzieje się to w większym stopniu przez krzyż niż dzięki głoszeniu ich czy wyjaśnianiu.
Bardzo ważne, by to zrozumieć, gdyż w innym razie można być zgorszonym tajemnicą Kościoła. Na przykład w czasach renesansu uczeni wyjaśniając Stary i Nowy Testament stosowali logikę czysto ludzką. Sądzili, że nowe czasy przyniosą urzeczywistnienie królestwa Bożego na ziemi, trochę tak, jak to było w okresie królestwa Izraela i Świątyni Jerozolimskiej. Byli trochę jak Piotr, który chciał rozbić trzy namioty na Górze Przemienienia, Piotr, którego wiara zachwyciła Jezusa pod Cezareą, ale który nie rozumie, a nawet buntuje się, gdy Jezus mówi, że musi iść do Jerozolimy, by tam zostać upokorzonym i umrzeć. Nadzieja chrześcijańska dopełnia się w krzyżu. Dlatego dobrze jest rozważać współczesny świat w świetle dwóch ostatnich encyklik, które mają być natchnieniem naszych rekolekcji, encyklik o Duchu Świętym i o Maryi: to dla nas jedyny sposób, by zachować nadzieję.
Widzieliśmy, że z trzema pierwszymi tajemnicami: Zwiastowaniem, Nawiedzeniem i Bożym Narodzeniem wiążą się próby i cierpienia, ale nazywamy je radosnymi, gdyż dopełniają się w obecności Jezusa, która daje zawsze obecność Ojca oraz potwierdza i pogłębia obecność Ducha Świętego, pozwalając Mu dawać się w pełni. Tajemnice radosne są tajemnicami ukrytymi, w których aspektowi proroczemu towarzyszą nadprzyrodzone doświadczenia mistyczne Maryi, Józefa i tych, którzy są blisko nich. Wszystko tu pozostaje ukryte: mistyczny znaczy ukryty. Ale to życie ukryte nie jest wcale życiem zamkniętym, wręcz przeciwnie, jest życiem, które otwiera człowieka wewnętrznego, które pozwala odkryć w ubóstwie chwili obecnej inny wymiar, wymiar wieczności.
Zwiastowanie jest pierwszą tajemnicą, najbardziej ukrytą: Maryja musiała sama opowiedzieć o nim św. Łukaszowi, gdyż tylko Ona była jego świadkiem. Rozpoczęte przez bardzo silną próbę, a nawet prawdziwą agonię, dopełnia się w głębokiej komunii z Trzema Osobami Boskimi: Maryja pierwsza poznaje nowe życie mistyczne, mistykę Trójcy Świętej nierozdzielną od mistyki Wcielenia. Jeśli chcemy przeżyć życie chrześcijańskie w wierności wobec własnego chrztu, przede wszystkim nie należy chcieć oddzielać Trójcy Świętej i Wcielenia. Od chwili Zwiastowania Maryja ma wewnętrzne, osobowe relacje nie tylko z Duchem Świętym, który został Jej dany w osobie, ale również najpierw z Ojcem, a potem ze Słowem jako Słowem istniejącym i Synem. Jezus jest spełnieniem wszystkich proroctw, ale nade wszystko tym, kto daje Jej swoje Serce.
Gdy tylko Maryja Panna otrzymuje Mesjasza jako najmniejsze z dzieci ludzkich i jednocześnie jako Zbawiciela i Syna Bożego, doskonale zdaje sobie sprawę, że przekracza to nieskończenie wszystkie proroctwa i wszystkie figury Starego Testamentu. Nie przychodzi Jej nawet do głowy, by odwoływać się do Starego Testamentu, by tworzyć rodzaj teologii biblijnej... Jak wspaniale opisuje to św. Gertruda, jest to rzeczywiście doświadczenie mistyczne, które dokonuje się dzięki biciu Serca Jezusa. Zmienia ono od razu rytm jej serca. Serce Jezusa od pierwszych chwil przychodzi zjednoczyć się, przez miłość, z jej Niepokalanym Sercem. I to właśnie Serce Jezusa, swymi uderzeniami, daje jej życiu fizycznemu, psychicznemu i duchowemu, całkowicie nowy rytm. Znamy teraz rolę jaką w mistyce naturalnej może odgrywać choćby oddychanie.
W tajemnicy Zwiastowania Maryja nie tworzy żadnej pieśni, żadnej proroczej modlitwy. Ostatnie słowa: "Niech mi się stanie według twego słowa" zanurzają Ją w najbardziej tajemniczej, najcichszej adoracji. W nowej ekonomii zbawienia, która się wtedy rozpoczyna, wszystko rodzi się, zgodnie z logiką Bożą, wraz z darem mądrości, w trwaniu serce w serce z Jezusem, i wszystko w takim trwaniu się dopełnia. Nigdy nie należy myśleć, że póki jesteśmy na ziemi, światło może być większe od miłości. Wielka tajemnica, jaką Maryja objawia nam w Zwiastowaniu, to ta, że tutaj, na ziemi, mamy mieć dość zaufania do Boga, by w większym stopniu kochać niż poznawać, by pozwolić Duchowi Świętemu rozwijać w nas miłość przekraczającą całkowicie naszą wiedzę. Powtórzmy jeszcze raz: to nie pojęcia podtrzymują Maryję, ani nie obrazy, wyobrażenia czy figury lecz tylko ta wielka tajemnica bicia Jezusowego Serca.
Całkowicie ukryte spotkanie Maryi z maleńkim Janem Chrzcicielem, bardziej jeszcze niż spotkanie z Elżbietą, daje Jej rzeczywiście nowe doświadczenie Boga, bardzo wewnętrzne, pozwalające Jej już teraz wprowadzać w życie nowe przykazanie miłości braterskiej.
Zwiastowanie było jedynie tajemnicą mistycznej adoracji, tajemnicą spotkania osoby Maryi z Osobami Trójcy Świętej. Maryja musi się pogrążyć w nocy wiary, nie ma się lękać czując, że jej wola staje się niezwykłą słabością, że wchodzi na drogę, na której sama z siebie nie będzie już miała nic do zrobienia, na której będzie bez przerwy musiała opierać się na Duchu Świętym, pozwalając, by Ją niósł, i że to Duch Święty, od wewnątrz, wszystko w Niej będzie jednoczył w adoracji serce w serce.
Nawiedzenie to inny czas i inne miejsce. Maryja wyruszyła pośpiesznie, by służyć z pomocą Elżbiecie, nie wiedząc co Ją tam czeka, i to jest właśnie czysto proroczy aspekt tej tajemnicy, który rozbłyśnie w Magnificat; w nim Nawiedzenie znajduje w pewnym sensie swe spełnienie. Dzięki spotkaniu Maryi z Elżbietą i Janem Chrzcicielem, wewnętrzne, mistyczne życie Maryi wyraża się w pieśni uwielbienia, w której jest Ona rzeczywiście prorokiem. Jej duch zostaje oświecony. W jednej chwili widzi miejsce tajemnicy Zwiastowania w czasie i przestrzeni, widzi jak przełomową datę stanowi ono w historii świata. Elżbieta mówi Jej: "Błogosławiona jesteś między niewiastami", a Maryja odpowiada: "Wszystkie pokolenia będą Mnie zwać błogosławioną". Jej Magnificat streszcza we wspaniały sposób, w świetle tajemnicy Wcielenia, wszystkie przeczucia i zapowiedzi Starego Testamentu, małe wskazówki, liczne i cząstkowe zapowiedzi, niemożliwe do scalenia rozumowaniem ani nawet obrazami poetyckimi. W Magnificat Maryja ogłasza, że wszystko to się teraz spełniło, gdyż Słowo stało się ciałem.
Widzieliśmy, że te dwie tajemnice są różne, ale blisko się łączą. Nowa religia, przede wszystkim osobowa i wewnętrzna, jest jednocześnie religią braterską; więzi braci i sióstr są w niej konieczne, by wszystko to, co dokonuje się w głębi serca mogło wyrazić się w duchowości, i by dzięki temu nowemu wyrazowi te tak głębokie tajemnice mogły stać się dostępne w wierze i nadziei dla tych, którym nie jest jeszcze w pełni dostępne doświadczenie mistyczne. Inaczej mówiąc: życie mistyczne zostaje otwarte dla wszystkich.
Trzecia tajemnica radosna, tajemnica Bożego Narodzenia jest jakby syntezą dwóch tajemnic: Zwiastowania i Nawiedzenia.
Jest ciche, ukryte Boże Narodzenie, północ w grocie, a trochę dalej ma miejsce wielka teofania dla pasterzy, ten ogromny spektakl "światło i dźwięk" aniołowie śpiewający Gloria w pięknym teatrze światła... Te dwa różne aspekty ukazują nam wyraźnie, że im dalej posuwamy się w życiu nadprzyrodzonym, tym bardziej wszystko staje się w nas jednością, ale gdy wchodzimy coraz głębiej w tajemnicę, tajemnica jest coraz ciemniejsza, a jednocześnie coraz bardziej promieniuje.
Próbowaliśmy kontemplować Boże Narodzenie w jego intymności: narodziny Jezusa "bosko-naturalne", jeśli można tak powiedzieć, narodziny bez bólu i bez przemocy, dokładnie w godzinie wyznaczonej przez Boga, co pozwala nam zrozumieć, że narodziny są zawsze ogromną tajemnicą. Tak jak Bóg zastrzega sobie godzinę śmierci, tak samo zastrzega sobie godzinę narodzin, ale by była ona całkowicie naturalna, trzeba rzeczywiście interwencji Ducha Świętego. W ludzkiej kondycji zawierają się niezwykłe możliwości, które jednak może zaktualizować jedynie Duch Święty. Bardzo trafne wydały mi się słowa ojca Laurentina à propos młodych widzących z Medjugorie: wrażenie zrobiła na nim nade wszystko ich naturalność. Nie możemy przestać odgrywać kogoś i być autentycznie sobą bez prawdziwej łaski Boga.
Widzieliśmy, że Boże Narodzenie było rzeczywistym Zesłaniem Ducha Świętego dla Józefa. On, który przez tyle długich miesięcy cierpiał w milczeniu, gdyż Bóg pozostawił go w wierze oschłej, bez oparcia w odczuwalnym doświadczeniu mistycznym, teraz bierze na ręce Maleństwo... I jego dziewicze ręce stają się rękoma ojca, ojca czułego jak matka, nieskończenie czułego... Ten cieśla, przyzwyczajony do obrabiania drewna, po raz pierwszy nosi z taką Bożą czułością małe dziecko... Widzę czasem jak ojcowie, którzy są rolnikami albo robotnikami w fabryce, przynoszą dziecko do chrztu: ci, którzy z taką łatwością noszą wielkie worki z cementem, są zakłopotani niosąc maleństwo ważące kilka kilogramów, i widać, że nie bardzo wiedzą jak sobie poradzić... Ale Duch Święty daje Józefowi osobistą łaskę, która w jednej chwili czyni z niego ojca pełnego naturalności.
Pasterze odeszli, Józef i Maryja pozostali z Jezusem. To słowo "pozostali", "trwali", ma tak silne znaczenie, szczególnie w Ewangelii św. Jana, i pasuje bardzo dobrze do tych pierwszych dni spędzonych przez Maryję i Józefa z Jezusem; panował pokój, Jezus wprowadzał ich w obecność Trójcy Świętej... Jezus ma wizję uszczęśliwiającą, ale ponieważ Maryja i Józef trwają w wierze, potrzebują czasu, by tajemnica Boga mogła w nich zamieszkać. Tak więc podczas tych ośmiu dni poprzedzających obrzezanie, Maryja i Józef w pełni przeżywają Boże Narodzenie i odkrywają, że nie jest to przejściowe wydarzenie, ale początek życia wiecznego.
Rozpoczyna się życie Świętej Rodziny. Stanowi ono wielkie światło dla Kościoła jako rodziny, będącej przedłużeniem Świętej Rodziny i dla więzi łączących rodzinę i Kościół. Przed rodziną chrześcijańską stoją dwojakie możliwości: może być rodziną przede wszystkim w naturalnym znaczeniu tego słowa, albo też może, na wzór Świętej Rodziny, być rodziną, w której małżeństwo będzie przeżywane jako szczególna tajemnica, rodziną, która służy uświęceniu swych członków.
Maryja i Józef przeżywają tę tajemnicę w wielkiej prostocie. Lubią patrzeć na Jezusa, który uśmiecha się do nich obojga. Łączy ich także Jego płacz, nie potrzebują wiele o tym mówić: ten mały Jezus już tak wiele ich nauczył! Ale nie mają postawy estetów: są bardzo praktyczni, opiekują się Maleństwem tak jak tego wymaga i czują, że właśnie w ten sposób Jezus daje im się najmocniej: gdy Maryja Go karmi, gdy Józef z taką radością pomaga Jej Go przewijać... Te czynności, właśnie dzięki swemu ubóstwu, mogą być znakiem łaski, i to łaski mistycznej, gdyż wszystko co leży w porządku miłości naturalnej może zostać pogłębione i przepełnione Duchem Świętym.
Ewangelia notuje, że Jezus został obrzezany ósmego dnia. Dawniej w kalendarzu liturgicznym było święto obrzezania. To obrzezanie jest wielką tajemnicą: po raz pierwszy płynie krew Zbawiciela... Ale nie jest to tajemnica różańcowa. Jak św. Jan mówi na końcu Ewangelii: jeszcze wiele rzeczy pozostaje ukrytych Duch Święty objawia je kiedy chce i komu chce...
W dniu przewidzianym Prawem Mojżeszowym Jezus zostaje poddany obrzezaniu. Maryja i Józef mają wprawdzie świadomość, że rozpoczął się nowy świat, ale, zgodnie z istotną cechą mistyki chrześcijańskiej, wewnętrznej i ukrytej, postępują według Prawa, i to ojciec daje dziecku swe nazwisko. Prowadzi to daleko. Józef tak bardzo obawiał się tej roli, z tego powodu nie chciał brać do siebie Maryi; czuł, że nie ma prawa dawać nazwiska dziecku, które nie jest jego. Teraz Józef nie boi się tego uczynić i ten gest ma o tyle większe znaczenie, że trwa spis ludności, gdy każdy musi zadeklarować do jakiej rodziny przynależy. Jezus przynależy do Józefa, a przez Józefa przynależy do Abrahama i Dawida. Jest tu wielka tajemnica. Józef w pewnym sensie ukrywa Jezusa, a Maryja tak jak chce, pozostaje dziewiczą Matką, całkowicie ukrytą. Jednak Święta Rodzina jest teraz legalną rodziną według prawa religii żydowskiej.
Czterdzieści dni później, jak tego wymaga Prawo, Maryja i Józef z małym Jezusem udają się do Jerozolimy, by ofiarować Go w Świątyni. To też jest wielką tajemnicą pokory. W Starym Testamencie nie szanowano stanu dziewictwa. W Maryi pierwszej dziewictwo może stać się stanem życia, dzięki Duchowi Świętemu. Widzieliśmy, że dziewictwo Maryi zostało jeszcze umocnione przez jej macierzyństwo, gdyż jest ono w pełni dziełem Ducha Świętego, od Zwiastowania aż do narodzenia. Maryja nie musi iść do Świątyni, nie potrzebuje oczyszczenia, tym bardziej Jezusa nie trzeba ofiarowywać Ojcu On jest w łonie Ojca! Ale i w tym Święta Rodzina jest dla nas wzorem: w życiu mistycznym, gdy nie ma wyraźnych znaków woli Bożej, lepiej trzymać się tego, co wynika z natury oraz z prawa. Mistyk jest tym, kto chce jak najmniej się wyróżniać, nie chce, by czyniono dla niego wyjątki... Lubi pozostawać całkowicie ukryty przed innymi, a nawet przed sobą.
Ta czwarta tajemnica radosna jest więc najpierw tajemnicą pokory. A jednocześnie jest to tajemnica ubóstwa: Józef i Maryja nie składają ofiary bogaczy, nie mówią: "Dla Jezusa ponieśmy wszystkie ofiary, złóżmy najpiękniejszą ofiarę!". A przecież Józef jest cieślą, czyli takim trochę architektem swego czasu, nie można powiedzieć, by był biedakiem. Ale dobrowolnie staje po stronie ubogich. Pozwala nam to zrozumieć, że ofiara pokorna, nawet jeśli jest uboga, a szczególnie jeśli to ubóstwo czyni ją pokorniejszą, jest najmilsza w oczach Bożych. Józef i Maryja wybierają ofiarę ubogich: dwie małe gołębice. Jest w tym bardzo głęboka nauka, czuję to, gdyż jestem dominikaninem, a św. Dominik był bardzo wymagający jeśli chodzi o ubóstwo. Lubił mówić braciom, że, na przykład w liturgii, powinno być oczywiście dużo godności, ale nie należy szukać zbyt wielkiego rozmachu, trzeba pozostawiać pewną prostotę, ponieważ to wszystko, co jest zewnętrzne, powinno służyć umocnieniu życia wewnętrznego.
Dzień Ofiarowania to pierwsze przyjście Syna Bożego do Świątyni Jerozolimskiej. I wtedy dochodzi do spotkania z Symeonem i Anną, wydawałoby się przez przypadkowy zbieg okoliczności. Poruszające jest to, że Duch Święty, w swej boskiej sztuce, często posługuje się tym, co wygląda na przypadkowe, a nie tym, co jest drobiazgowo zaplanowane z góry. Ojciec Dehau na przykład, gdy prowadził rekolekcje, prosił, by wszystko nie było zbyt zorganizowane: zazdrośnie czuwał nad tym, by pozostawiać trochę wolnego czasu pomiędzy ćwiczeniami, by Duch Święty miał wolność w działaniu, by zbyt surowy regulamin Mu w tym nie przeszkadzał.
Ewangelia mówi nam, że Symeon przyszedł do Świątyni "za natchnieniem Ducha" (por. Łk 2,27). Wydaje się, że nie jest kapłanem, a prorokini Anna chyba też nie pełni żadnej funkcji publicznej. Ewangelia podkreśla, że jedno i drugie jest zaawansowane w latach, precyzuje nawet, że Anna liczy osiemdziesiąt cztery lata: jest więc jeszcze starsza niż stara kuzynka Elżbieta! I z tego powodu maleńki Jezus chce im się ofiarować, objawić się im, wprowadzić ich również do Świętej Rodziny.
W tej tajemnicy obecny jest ten sam duch co w innych tajemnicach radosnych: światło całkowicie wewnętrzne uprzedza Symeona o obecności Syna Bożego, nie zaś wielka teofania z ukazującymi się aniołami... Służą mu w rozpoznaniu objawienia właśnie znaki ubóstwa i małości: Maleństwo przyniesione przez zupełnie jeszcze młodziutką matkę, Józef tak cichy i pokorny, ich drobna ofiara, która nie zwraca niczyjej uwagi. Duch Święty tworzy tę jedność, posługuje się ubóstwem i delikatnością tego Maleństwa, by poruszyć serce i ducha Symeona. Być może Jezus uśmiecha się do niego, ale jeszcze pewniej łzy płynące z Jego oczu objawiają starcowi, że to dziecko, ta tak mało znacząca osoba, tak niewielka, że musi być przyniesiona przez rodzinę, jest "zbawieniem Izraela" i "światłem na oświecenie pogan"...
Starzec Symeon od razu zostaje zaproszony do tej Rodziny, podobnie jak wcześniej pasterze. Bierze Jezusa w ramiona. Nie wystarczy mu patrzenie na Niego, chce wziąć Go w objęcia, przeżyć moment serce w serce. Ewangelia pisze, że Symeon Go błogosławił: rozpoznał swego Boga, ale czuł, że Duch Święty prosi, by Go pobłogosławił. Jest w tym wielka tajemnica. Następnie zwrócił się do Maryi. Józef był tuż obok, ale dla niego nie miał szczególnego słowa. Symeon zwiastuje Maryi, że to dziecko będzie "znakiem, któremu sprzeciwiać się będą", nie tylko przeszkodą. Jest wielka różnica między przeszkodą a sprzeciwem: przeszkoda dotyczy dwóch rzeczywistości tego samego rodzaju, podczas gdy w sprzeciwie opozycja jest całkowita: być albo nie być; miłość albo rozłąka.
Po ubogich i małych, pierwszymi, których Jezus spotyka w Świątyni, wśród tych, którzy mają do odegrania jakąś rolę w narodzie żydowskim, nie będą ani królowie, ani ich przedstawiciele, ani nawet kapłani, tym bardziej nie uczeni w Piśmie Jezus spotka się z nimi dużo później ale starsi. W tajemnicy Ofiarowania rola starszych, która w Starym Testamencie jest bardzo ważna, zostaje zarazem podtrzymana i odnowiona. Kantyk Symeona jest obok Magnificat Maryi i Benedictus Zachariasza wielką pieśnią stale obecną w liturgii godzin Kościoła; uczy nas on modlitwy wieczornej i pokazuje na czym powinna polegać rola starszego.
Starszy powinien być świadkiem wiary, tym kto uchronił wiarę pomimo wszystkich przeciwności. W czasach gdy Jezus przychodzi na ziemię nie ma już w Izraelu proroków, ale jest jeszcze trochę wiernych starców. Żyje jeszcze kilka osób głęboko wierzących i odrzucających jakiekolwiek kompromisy. Symeon i Anna do nich należą. W jeszcze większym stopniu starszy jest świadkiem nadziei. Starszy nie powinien być nieustannie wpatrzony w przeszłość, mówić: "Za moich czasów...", ale raczej być tym, kto jak Symeon oczekuje nadchodzącego zbawienia i pomaga czekać; tym wreszcie, który umie odejść, gdy to zbawienie nadchodzi. "Teraz możesz mnie zabrać, moja rola skończona". Chętnie pozostawia miejsce, i tym samym w większym stopniu odgrywa rolę w historii zbawienia, ponieważ historia zbawienia, odkąd Jezus przyszedł na ziemię, nie wypiera się swych początków, ale cała jest skierowana ku przyszłości, ku przyjściu Jezusa w chwale. Chrześcijanin powinien patrzeć naprzód, wie on, że nadzieja, nawet ta ziemska (nie tylko nadzieja życia wiecznego, ale nadzieja w czasie, nadzieja dla świata, dla rodziny ludzkiej), kieruje go ku przyszłości. Widać jak wszystko to, co było dopiero w zarodku u Symeona i Anny zostaje potwierdzone. Tradycja nabiera nowego znaczenia. Rolą starszych jest zachowanie tradycji, muszą jednak zaakceptować zmiany w duchowości: pozostawać wierni temu wszystkiemu, co było dobre w przeszłości, ale z jeszcze większą siłą patrzeć w przyszłość.
Czy myślicie, że gdy Symeon głosi Maryi, że jej serce przeniknie miecz, Ona zamyka się w sobie, że znów pojawia się w Niej lęk, że Ją opanowuje? Znaczyłoby to nie znać uczuć Maryi i tej wielkiej tajemnicy, która sprawia, że w życiu duchowym zapowiedź krzyża umacnia nadzieję a nie ją osłabia. Widać to wyraźnie przy okazji obłóczyn albo ślubów zakonnych: często księża czują wówczas, że powinni mówić o krzyżu Jezusa, gdyż wiedzą, że jest to serce każdego prawdziwego powołania.
Maryja Panna odeszła z nową siłą, umocniona w swej nadziei tymi tak twardymi słowami Symeona. Bóg zechciał posłużyć się biednym starcem Symeonem i starą prorokinią Anną, by umocnić jej wiarę i nadzieję. Tych dwoje starych ludzi odgrywa istotną rolę na jej drodze.
Poprzez adorację magów przychodzących do Jezusa Bóg uczy nas czegoś zupełnie innego. Magowie są być może podobni do tych ludzi trochę niezwykłych, których spotyka się czasem we wsiach; zarazem inteligentnych i intuicyjnych im Bóg objawia się nie za pośrednictwem aniołów (anioły są dla małych dzieci i dla ubogich), ale przez naturę. Tutaj jest to gwiazda, należąca do świata światła; ujrzeli ją, gdy się pokazała, i zdążają za nią aż zatrzyma się dokładnie nad miejscem, gdzie znajduje się Jezus. Bóg posługuje się pojawieniem tej gwiazdy i czyni to dla nich. Wzywa magów, by oni również weszli do królestwa, ale zgodnie z ich sposobem życia, z ich zwyczajami. Magów, którzy są ludźmi wykształconymi, zdolnymi dyskutować z inteligencją Jerozolimy, Bóg prowadzi, by spotkali się z Herodem. A on, zaniepokojony, zbiera arcykapłanów i uczonych w Piśmie. Wiemy jaki jest owoc tej narady: rzeź niewiniątek! To bardzo znamienne. Rady, zebrania mogą być "słuszne", mogą czasem rozeznawać prawdę, ale nie mogą kierować się intuicją serca, podejmować takich kroków miłosierdzia, jak czyni to jedna osoba, a decyzje kolektywne łatwo stają się krzywdzące.
I oto ci magowie przychodzą do Jezusa i przynoszą Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. Z pewnością w oczach Bożych dwie małe gołębice Maryi i Józefa były nieskończenie bardziej cenne, podobnie jak pieniążek ubogiej wdowy, którym Jezus zachwyci się później. Ale Jezus przyjął ten hołd, zgodził się na adorację magów, mimo że znał straszliwe konsekwencje ich przybycia. Józef został uprzedzony we śnie, że Herod, zazdrosny do szaleństwa, boi się tego małego dziecka i chce Je zgładzić. Następuje ucieczka do Egiptu, a w Betlejem i okolicach masakra maleńkich dzieci...
Pomyślcie jak w tej chwili cierpiała Maryja! Już zaczęło się spełniać proroctwo Symeona. Ona, która stała się matką w Duchu Świętym wie, czym jest bliskość mamy i maleństwa. Ma serce "przebite mieczem" za wszystkie mamy, których małe dzieci zostały zabite, ofiarowane i to z powodu jej Jezusa... W naszym życiu mogą mieć miejsce bardzo silne cierpienia, kiedy czujemy, że wola Boża wobec nas spowoduje cierpienia innych. Maryja wolałaby zginąć z innymi niż uciekać przed prześladowaniem do Egiptu. Ucieczka do Egiptu jest też ciężka dla Józefa: uchodźstwo oznacza utratę pracy, utratę klientów... W chwili gdy Święta Rodzina zaistniała jako całość, i jego praca odnalazłaby dzięki temu nowy sens, musi zdać się całkowicie na Opatrzność Bożą.
Wszystkie te wydarzenie wczesnego dzieciństwa Jezusa były prawdziwym Zesłaniem Ducha Świętego dla sporej liczby ludzi: Ewangelia mówi nam np., że pasterze "opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu". Wydarzenie nie przeszło całkiem niezauważone. A jednocześnie potrzeba, według planów Bożych, by wszystko, dzięki ucieczce do Egiptu, odeszło w cień. Gdy Święta Rodzina powraca do Nazaretu, znów żyje ukryta, w prostocie. Po najwcześniejszym dzieciństwie, mistycznym i proroczym, Jezus przeżywa swe dzieciństwo w sposób całkowicie ukryty.
Wydarzenie zwane odnalezieniem w Świątyni, ostatnia z tajemnic radosnych, ma miejsce w tym okresie życia zupełnie zwyczajnego. Łukasz pisze, że Jezus "wzrastał w mądrości": teraz nadeszła godzina, by spotkał już nie tyle biednych czy starszych ludu, ale uczonych w Piśmie. I uczeni okazują się oczarowani, gdy słyszą, jak On mówi: wypełnia Go Duch Święty! Są "zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami" (Łk 2,47). Maryja i Józef tymczasem lękają się i niepokoją, ponieważ Jezus nie uprzedził ich, że zostaje w Jerozolimie. Oczywiście jasno widać, że Maryja i Józef nie są w żadnym wypadku zaborczy, gdyż cały dzień drogi idą bez Niego, sądząc, że jest wśród krewnych i znajomych. Ale jakże cierpieli, "gdy Go nie znaleźli" i "wrócili do Jerozolimy szukając Go" (Łk 2,45).
Trzeba dostrzec, że Tym, który cierpi najbardziej jest Jezus, gdyż wie, że pogrąża Maryję i Józefa w niepokoju zostając w Jerozolimie bez uprzedzenia, podczas gdy prościej byłoby powiedzieć im: "Zostanę kilka dni, nie niepokójcie się"... Łukasz relacjonuje ustami Maryi, że Ona i Józef szukali Go "z bólem serca"... Józef wyraźnie ma poczucie, że do niego należy, by ustrzec Jezusa; wydaje się, że nie przeważa u niego świadomość mistyczna, lecz zwykła ludzka ostrożność. Poznał wszak gniew Heroda; Herod już umarł, ale Józef może się obawiać, że teraz z kolei uczeni w Piśmie zastawią pułapkę na Jezusa... Cierpi zadając sobie pytanie, czy był wierny w swej misji opiekuna.
Maryja podziela ból Józefa, ale cierpi jeszcze głębiej, gdyż czuje, że nadal ogromnie potrzebuje obecności Jezusa, że On jeszcze nie dokończył swego dzieła gdy chodzi o Nią... Nie jest gotowa Go zostawić, czuje wyraźnie, że czas życia ukrytego jeszcze się nie zakończył.
Kiedy w końcu spotykają Jezusa w Świątyni, to Maryja, a nie Józef kieruje do Niego słowa: "Synu, czemuś nam to uczynił". Widać tu niezrozumienie, jakieś "dlaczego", na które Jezus odpowiada jedynie innym "dlaczego": "Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?" (Łk 2,49). Jezus się nie tłumaczy, chociaż Łukasz pisze, że oni "nie zrozumieli tego, co im powiedział". Czymś niezwykłym jest to niezrozumienie, które Bóg dopuścił między Jezusem a Jego rodzicami, tak samo jak niezwykłe jest późniejsze poddanie Jezusa: "poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu i był im poddany". To wielka tajemnica. W każdej rodzinie chrześcijańskiej i w każdej wspólnocie chrześcijańskiej trzeba czasem umieć trwać chociaż nie rozumiemy postaw czy słów innych ludzi, trwać w ciszy, odnajdując jedność w ciszy: "A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu" (Łk 2,50-51).
Łukasz zamyka opis tego wydarzenia słowami: "Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi" (Łk 2,52). Dla Ojców Kościoła życie ukryte zaczyna się tutaj, po piątej tajemnicy radosnej. W rzeczywistości będzie to najdłuższy okres życia Jezusa, od jego dwunastego roku życia aż do rozpoczęcia życia publicznego w wieku lat trzydziestu. W pewnym sensie najbardziej chcielibyśmy go poznać, szczególnie w naszych czasach, gdy problemy młodych, ich kształcenia i pracy są tak ważne. Ale Ewangelia nie mówi nam nic więcej. Życie ukryte pozostaje tajemnicą.
Zawsze zwracało to moją uwagę u św. Tomasza: często mówi on o Zwiastowaniu, ale gdy mówi o życiu ukrytym Jezusa, wydaje się nie dostrzegać faktu, że to życie ukryte jest tajemnicą. A w żadnym razie nie wyjaśnia go. Zadawala się stwierdzeniem, że to normalne, iż dziecko pozostaje z rodzicami i wydaje się nie zauważać, że zwłaszcza w tamtych czasach nie było czymś naturalnym mieszkanie u rodziców aż do wieku trzydziestu lat. W czasach Jezusa istniały już szkoły, w których kształcili się ci, którzy mieli odegrać jakąś rolę w narodzie żydowskim. Pismo powiada nam, że św. Paweł był w szkole Gamaliela. Oczywiście Jezus nie mógłby się niczego nauczyć od uczonych w Piśmie, ale logicznie byłoby, w logice Wcielenia, żeby przeżył młodość tak jak inni w Jego czasach. Tym bardziej, że to w młodości zawiązują się najgłębsze przyjaźnie, które pomagają później we wspólnych dziełach. W starożytności synowie cesarzy i możnych tego świata chodzili do szkół różnych filozofów. W życiu niemal wszystkich mężów stanu myślę o Napoleonie, Churchillu... widać, że najbliższych współpracowników znajdowali wśród dawnych kolegów szkolnych.
Jedną z najbardziej tajemniczych cech życia Jezusa jest to, że nic nie wiemy o Jego młodości. Jezus pozwala, by Jego późniejsi uczniowie kształtowali się w szkole Jana Chrzciciela, a sam pozostaje ukryty z Maryją i Józefem aż do swych trzydziestu lat, nie robiąc nic godnego odnotowania. Jest w tym prawdziwa tajemnica, która pozwala nam zrozumieć nieporównywalną z niczym wartość życia ukrytego w nowej ekonomii Ewangelii. I w całej historii Kościoła, w mądrości Bożej, to "Marie i Józefowie" będą mieli w rezultacie do odegrania najważniejszą rolę, a nie uczeni ani "mądrzy i roztropni" tego świata. Nigdy nie należy zapominać o tych tak mocnych słowach Naszego Pana: "Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci nie wejdziecie do królestwa niebieskiego". W nowej ekonomii Bożej, w której otrzymujemy Ducha Świętego, okresy życia są jakby poprzestawiane. Gdy tylko otrzymujemy Ducha Świętego, mamy wszystko! Gdy tylko otrzymaliśmy chrzest, otrzymaliśmy zbawienie w całej pełni. Trzeba pozwolić Duchowi Świętemu, by nas prowadził, On ma przed wszystkim pierwszeństwo. Oczywiście trzeba czasem z prostotą zaakceptować, że wymaga to ewolucji, ale i ją trzeba widzieć właściwie i nie przyznawać jej pierwszego miejsca.
Śmierć Józefa jest ważnym wydarzeniem w ukrytym życiu Jezusa. Przypuszczam, że nie była to śmierć z agonią, ale raczej szczęśliwa śmierć sprawiedliwego, śmierć patriarchy. Jezus zechciał podjąć wszystko to, co było boskie w Starym Testamencie. Józef jest słusznie patronem dobrej śmierci, gdyż jego śmierć z pewnością była pełna pokoju: Maryja i Jezus są tuż przy nim, trudno sobie wyobrazić łagodniejszą śmierć! Tak jak starzec Symeon, Józef czuje, że już czas, by odszedł. Dobrze, jeśli zniknie, pozostawi Maryję i Jezusa samych, by tajemnica życia ukrytego dopełniła się pomiędzy Nimi bez świadków. Wszystkie tajemnice radosne są pod znakiem życia ukrytego, ale jego koniec jest najbardziej ukryty i tajemniczy. Pozostaje on tajemnicą, tajemnicą tajemnic.
Życie ukryte kończy się chrztem, którego Jan Chrzciciel udziela Jezusowi w wodach Jordanu (por. J 1,24-34). Ma miejsce nowe wylanie Ducha Świętego na Jana Chrzciciela, bardzo silne, na tego Jana, który jako maleństwo został powierzony Maryi w dniu Nawiedzenia. W łaskach mistycznych, co bardzo ciekawe, zdarzają się bardzo proste gesty, spotkania, na przykład księdza z dzieckiem w chwili chrztu, gdy Duch Święty się daje i tworzy więzy, których znaczenie odnajdujemy dopiero po latach. Zesłanie Ducha Świętego, którego Jan Chrzciciel doświadczył przed czasem, w chwili Nawiedzenia, jest wyczuwalne w jego nauczaniu: on "chrzci wodą", ale przeczuwa, że Inny będzie chrzcił "Duchem Świętym". Jego samego oświeca Duch Święty do tego stopnia, że zanim Jezus zacznie swą misję, Jan przedstawia Go jako "Baranka Bożego", jako "Oblubieńca", Oblubieńca, "który ma oblubienicę", który ma Maryję... W chrzcie Jezusa są obecne aspekty mistyczne i profetyczne: niebiosa się otwierają, słychać głos Ojca; są te zewnętrzne zjawiska, ale jest też jednocześnie Zesłanie Ducha Świętego przeznaczone wyłącznie dla Jana Chrzciciela, dla tego proroka, który wkrótce będzie prorokował swoją śmiercią jeszcze bardziej niż swym narodzeniem, i który będzie szczęśliwy odchodząc wypełniwszy swą misję.
W czasie życia publicznego Jezus ustanawia dwa sakramenty: chrzest, zapoczątkowany Jego własnym chrztem w wodach Jordanu i małżeństwo, ustanowione podczas wesela w Kanie (por. J 2,1-11). Jan zaznacza, że to na prośbę Maryi Jezus uczynił pierwszy cud, w Kanie. Ale jednocześnie ten cud oznacza koniec życia ukrytego Jezusa z Maryją. Św. Augustyn w ten sposób interpretuje słowa Jezusa do Niej: "Czyż to moja lub Twoja sprawa Niewiasto?": "Cóż mamy wspólnego Ty i Ja?". Jezus rozpoczyna życie publiczne, a Matka Boża ma powrócić do życia ukrytego. W czasie swego życia publicznego Jezus będzie czasami odpoczywał, ale w Betanii... nie w Nazarecie. Życie Najświętszej Panny będzie odtąd jeszcze głębiej ukryte.
opr. mg/mg