Dlaczego Bóg mnie nie wysłuchuje?

Dlaczego modliłem się, a moja modlitwa nie została wysłuchana? A może Bóg wysłuchał jej i odpowiedział w inny sposób, niż się spodziewałem?

Dlaczego modliłem się, a nie zostałem wysłuchany? Tyle pościłem i wszystko na nic? Po co odmawiałem różaniec i chodziłem na pielgrzymki, skoro teraz jestem chory? Po co moje chodzenie do kościoła, skoro teraz straciłem pracę? Dlaczego pomimo mojej pobożności opuścił mnie mąż/żona?

Takie i podobne pytania nieraz zadajemy sobie w sercu, bojąc się mówić głośno, gdy nasze oczekiwania w stosunku do Boga zostają zawiedzione. Nie chodzi tu o postawę ateizmu, agnostycyzmu czy jawnego bluźnierstwa, ale o sytuację, w której nasza relacja do Boga wystawiona jest na próbę.

Dzisiejsze czytania — historia trędowatego Naamana z Księgi Królewskiej, do której nawiązuje Jezus w ewangelii — dają nam cenną wskazówkę, jak powinniśmy interpretować takie sytuacje. Naaman, osoba wysoko postawiona w hierarchii społecznej, można by dziś powiedzieć „człowiek sukcesu” lub „człowiek wpływowy”, zostaje dotknięty trądem. Ta choroba jest dla niego życiową tragedią. Osoby trędowate były wykluczone ze społeczeństwa. Choć jest Aramejczykiem, nie Izraelitą, postanawia zwrócić się do Boga Izraela — traktując Go jako „ostatnią deskę ratunku”. Zgodnie z własnymi wyobrażeniami religijnymi, udając się w drogę do Izraela, zabiera bardzo cenny dar — wiele kilogramów złota i srebra, zapewne, aby złożyć go w darze Bogu Izraela niejako „w zamian” za uzdrowienie. Co więcej, zabiera ze sobą list od króla Aramu, będący formą rekomendacji czy wręcz nacisku.

Gdy dociera na dwór króla izraelskiego, ten wpada w przerażenie: „Czego właściwie wymaga ode mnie król Aramu? Czyż ja mam władzę uzdrowić jego wojownika? To wyzwanie to chyba próba znalezienia powodu do wojny!” I w tej sytuacji na scenę wkracza Elizeusz, każąc przysłać Naamana do siebie.

Ale i tu na wodza syryjskiego czeka niespodzianka. Elizeusz nie spełnia jego wyobrażeń o tym, jak działa Bóg, ale każe mu się obmyć w Jordanie. Co więcej, nie wychodzi sam ku Naamanowi, ale oznajmia mu to zalecenie przez swojego sługę. Jak bardzo musiało to być sprzeczne z oczekiwaniami Naamana! Jego naturalną reakcją jest gniew. Ma zamiar wrócić do swego kraju i dopiero reakcja jego sług, namawiających go do wypełnienia zalecenia Elizeusza, skłania go do zanurzenia się w Jordanie. Ma to uczynić siedmiokrotnie. Cóż za próba cierpliwości! I wtedy następuje uzdrowienie.

Warto zwrócić szczególną uwagę na dwie sprawy: po pierwsze, Naaman oczekuje, że jego dar oraz list polecający wpłynie na Boga. Po drugie, wyobraża sobie, że uzdrowienie nastąpi w sposób spektakularny, nagły, w chwili, gdy Elizeusz nałoży na niego dłonie. I, paradoksalnie, te oczekiwania i wyobrażenia były zasadniczą przeszkodą w otrzymaniu uzdrowienia.

Bóg nie jest przekupniem, który wystawia na straganie swoje towary: pomyślność, zdrowie, bogactwo, długie życie, które moglibyśmy kupić od Niego za jakąś cenę. Jest Bogiem, czyli Panem wszystkiego, a jednocześnie naszym Ojcem, który pragnie naszego dobra. Nic nie możemy od Niego kupić, ale musimy pozwolić Mu, aby oczyścił nas od naszych zbyt niskich wyobrażeń i oczekiwań. To, że odmawiamy modlitwy, litanie, nowenny, chodzimy na pielgrzymki czy pościmy, nigdy nie może być traktowane jako „karta przetargowa” w dialogu z Bogiem. Te wszystkie czynności mają nie tyle przebłagać Boga, co zmienić nas samych. Bóg pragnie naszego dobra, ale bardzo często to, co my sobie wyobrażamy jako dobro: zdrowie, bezpieczeństwo i pomyślność, nie jest tym, co byłoby naprawdę dobre dla nas. Całkiem prawdopodobne, że ciesząc się wszelką życiową pomyślnością, wpadlibyśmy w samozadowolenie i nasza relacja do Boga wystygłaby. Dlatego Bóg pozwala nam doświadczać różnych życiowych słabości i niepowodzeń, aby przypomnieć nam o naszej kruchości i pomóc nam właściwie ustawić życiową hierarchię wartości.

Modląc się do Boga o cokolwiek: czy to o uzdrowienie, czy też wybawienie z jakichkolwiek życiowych trudności, możemy być pewni, że On nas zawsze wysłuchuje. Jednak to, w jaki sposób odpowie na nasze modlitwy, niekoniecznie jest zgodne z naszymi wyobrażeniami. Nasza pierwsza reakcja może być podobna do Naamana: zagniewanie, bunt przeciwko Bożej wizji naszego życia. Możemy jednak tak jak on pozwolić się Bogu „złamać”, przemienić nasze wyobrażenia i zaakceptować Jego wolę. I to jest istota nawrócenia, do którego wzywa nas Pan!

Pytania do własnej refleksji.

  • Czy w swoim życiu szukam woli Bożej i pragnę ją poznać?
  • W jaki sposób rozmawiam z Bogiem o Jego planach dla mojego życia?
  • Czy modląc się, próbuję „wymusić” na Bogu, aby moje życie ułożyło się tak, jak ja sobie zaplanowałem?
  • Czy potrafię przyjąć życiowe wydarzenia jako szansę, którą daje mi Bóg, aby wyrwać mnie z poczucia bezpieczeństwa, które sam sobie zbudowałem i zaufać Jemu, jako mojemu Ojcu?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama