Fragment p.t. "Judasz"
Kim był zanim Jezus wybrał go do grona Dwunastu, nie wiemy, oprócz tego, że pochodził z Kariotu. Musiał przystać go tych, którzy chodzili za Jezusem, wędrownym Nauczycielem, słuchać Jego pouczeń i być na tyle blisko, że znalazł się wśród przeznaczonych do szczególnych zadań. Czy już wtedy miał jakieś plany, czy oprócz zasłuchania w słowach Mistrza i przylgnięcia przez to do Jego Osoby, chciał coś szczególnego osiągnąć — tego też nie wiemy.
W gronie dwunastu niczym się szczególnym nie wyróżnił i przez długi czas chodzenia wspólnie z Jezusem, nie spotykamy go w żadnej specjalnej sytuacji, jedynie wszystkie spisy apostołów wymieniają go na końcu, dodając, że to on miał być zdrajcą, ale spisy te zredagowane po wydarzeniach paschalnych, uwzględniają już zaszłą sytuację.
Dopiero w ostatnich dniach Jezusa dowiadujemy się, że pełnił rolę skarbnika, nosił trzos, do którego składano datki przeznaczone na utrzymanie Jezusa i jego uczniów. Ewangelia mówi nam, że nie był uczciwy i część pieniędzy, którymi obracał przeznaczał dla siebie.
Wielu autorów napisało o nim różnego rodzaju powieści, w których starają się uzupełnić ten ubogi zestaw informacji i wyjaśnić skomplikowany proces stopniowego odchodzenia od Jezusa, który doprowadził do tego czynu, który najlepiej znamy z Ewangelii na temat Judasza. Poszedł do wrogów Jezusa i zaofiarował im pomoc w ujęciu Mistrza, oczywiście za umówioną zapłatą.
Judasz wydał Jezusa, sprzedał Go za trzydzieści srebrników. Wyszedł z Ostatniej Wieczerzy i przyprowadził do Ogrodu Getsemani siepaczy, którzy pojmali Jezusa i zaprowadzili do arcykapłanów, aby był osądzony i stracony. I gdy to się stało, Judasz odczuwa wyrzuty sumienia, chce zwrócić otrzymane pieniądze, a kiedy jego mocodawcy nie przyjmują ich, rzuca je w świątyni, a następnie udaje się gdzieś na odludne miejsce i dokonuje samobójstwa przez powieszenie.
Kiedy Jezus, wisząc na krzyżu, oddaje swoje życie za wszystkich, aby przez Jego ofiarę mieli życie wieczne, ten uczeń i zdrajca pozbawia się życia przez powieszenie na jakimś przypadkowym drzewie.
To znamy z Ewangelii. Jest to jakaś wielka tragedia tego człowieka, który tak straszliwie pokrzyżował swoje drogi, jest to także jego wielka tajemnica, w którą tak wielu pragnęło wejść, ale która pozostaje nadal tajemnicą, gdyż literackie fikcje, choćby bardzo głębokie nigdy nam tej tajemnicy nie potrafią wyjaśnić. To są ludzkie poszukiwania, często bardzo pouczające i umoralniające, czasem tylko snute dla zaspokojenia ciekawości. Swoją tajemnicę Judasz zabrał wraz ze sobą na drugi świat. Nas interesuje jego dalszy los i znów padają różne opinie, poszukuje się usprawiedliwienia czynu Judasza, ale to są tylko domysły, Słowo Boże pozostawia nas wobec niewiadomej, jeszcze jednej niewiadomej, dotyczącej tej tak intrygującej postaci.
|
Fragment pochodzi z książki:
Ks. Marian Polak CSMA Rozważania pasyjne
|
Los Judasza związał się z męką i śmiercią Jezusa. Jego tragedia jest częścią tych wszystkich ludzkich tragedii, które Jezus wziął na siebie, które wytoczyły z Jego Ciała krwawy pot w Ogrojcu, ale przyjęte jako wola Ojca zostały przybite wraz z Nim do krzyża, który jest zadatkiem naszego zbawienia. Jest ewidentna wina, tragedia i tajemnica nie tylko Judasza, ale też tajemnica Bożego Miłosierdzia i dlatego nie chciejmy wszystkiego rozwiązać, zwłaszcza tam, gdzie Bóg pozostawia nas wobec tajemnicy.
Są jednak sprawy, o których warto pomyśleć i które mogą się nam przydać na drodze wielkopostnego nawrócenia. A tych niewielu spraw, które znamy, wiemy z pewnością, że tragedia Judasza nie była nagłym przypadkiem, ona się przygotowywała przez jego niewierności w czasie chodzenia z Jezusem. Jego serce nie przylgnęło całkowicie do Mistrza, jego serce zostało podzielone pomiędzy sprawy Jezusa i własny egoizm, karmiony konkretnymi zyskami materialnymi. Kto służbę Jezusowi zamienia, choćby nawet częściowo na osobisty interes, ten przygotowuje swoją tragedię. A kto raz wejdzie na drogę zdrady, ten brnie coraz dalej. Drobne defraudacje ze wspólnej kasy, doprowadziły Judasza do sprzedania Jezusa. Wchodzenie więc na drogę niewierności od początku rodzi niebezpieczeństwo i dlatego trzeba, wpatrując się w umęczonego Jezusa, powrócić do Niego całym sercem i z całą konsekwencją.
A jeśli zobaczymy, że jesteśmy na drodze zdrady, pamiętajmy, że zawsze jest droga powrotu do Jezusa, droga zaufania i droga pokuty. Rozpacz i samobójstwo nie są rozwiązaniem. Najgorsze bowiem grzechy Jezus zabrał ze sobą na krzyż, aby je zgładzić.
opr. ab/ab