Czternasty dzień "Rekolekcji ze świętym Benedyktem"
Wydawnictwo "M" KRAKÓW 2002
Nihil obstat o. Marek W. Szeliga OSB Opat tyniecki L.dz. 105/2001, Tyniec, dnia 7 grudnia 2001 r.
ISBN 83-7221-285-6
Wydawnictwo "M", ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77 http://www.wydm.pl e-mail: wydm@wydm.pl
Naszą zaś pracownią, w której mamy się posługiwać pilnie tymi wszystki mi [narzędziami dobrych uczynków], jest stałe życie we wspólnocie w ramach klauzury klasztornej (RB 4,78).
Niech słabości swoje duchowe i cielesne znoszą cierpliwie. Niech prześcigają się nawzajem w posłuszeństwie. Niechaj nikt nie szuka tego, co uważa za pożyteczne dla siebie, lecz raczej tego, co dla drugiego. Niech darzą się wzajemnie czystą w intencji miłością braterską
(RB 72,58).
Pierwszy z zacytowanych fragmentów Reguły św. Benedykta pochodzi z zakończenia często w tych rozważaniach przywoływanego, rozdziału 4, O narzędziach dobrych uczynków. Może dziwić porównanie wspólnoty do pracowni, ale warto przypomnieć, że może oznaczać ona zarówno miejsce, salę, jak też zespół pracujących w niej ludzi. W szkołach artystycznych, plastycznych często mówi się o pracowni profesora odpowiadającej mniej więcej katedrze w innych uczelniach. Same "narzędzia" łac. ferramenta metalowe narzędzia, są określeniem, porównaniem bardzo konkretnym, pokazującym wymownie, że życie duchowe jest sprawą bardzo ważną, konkretną, nie tylko sferą mglistych deklaracji, ale obejmuje całe ludzkie postępowanie i wymaga wiele wysiłku.
Również na to wskazuje wspomniana przy tej okazji "stałość", ważny element życia mniszego, jedno z określeń występujących w formule ślubów monastycznych. Złożone raz przyrzeczenia czy śluby, które powinny być wolnym aktem woli osoby ludzkiej poprzedzonym odpowiednim rozeznaniem, człowiek odpowiedzialny stara się dochować, nawet jeśli kosztowałoby go to wiele wyrzeczeń. W dzisiejszych czasach stałość, wytrwałość, należy do cech stosunkowo rzadkich. Pokazuje się i podziwia to, co wiąże się z chwilowymi efektami, jak rozbłysk sztucznego ognia, a potem przestaje się mówić o tym, co trwa i wydaje się stałą częścią codziennej rzeczywistości.
Życie mnisze we wspólnocie opiera się na stałości zarówno tej wspólnoty, fundamentu, na którym ona się opiera, a którym jest wiara i reguła jako jej wyraz, oraz na stałości decyzji i postępowania osób, które ją tworzą. Wykonując jakąś pracę, można stale używać tylko tych samych narzędzi i sposobów wykonywania czynności, można szukać nowych dróg ważne jest jednak trwanie przy tym, co uznało się za dobre, choćby różne wpływy starały się odwieść człowieka od raz podjętej decyzji.
Omówimy teraz treść drugiego z przytoczonych fragmentów Reguły, a potem krótko wspomnimy o innych elementach wspólnego życia, o tym, co przyczynia się do budowania i umacniania wspólnoty albo co może ją rozbijać. Wiele spraw było już poruszanych w poprzednich dniach, bo wszystko co wynika z Reguły, służy budowaniu wspólnego życia ludzi złączonych tym samym powołaniem.
Rozdział 72, przedostatni w Regule, nosi tytuł O dobrej gorliwości, jaką mnisi mieć powinni. Zaczyna się od wspomnianego już przeciwstawienia złej zawziętości i dobrej gorliwości w obu wypadkach występuje to samo łacińskie słowo zelus. Zastanawiając się nad jego znaczeniem, można zwrócić uwagę na postawę zaangażowania obejmującą całego człowieka, jego myśli, wolę i uczucia. U chrześcijanina, chrześcijanina-mnicha powinny one być zwrócone ku dobremu.
Niestety, osłabienie natury ludzkiej po grzechu pierworodnym powoduje, że człowiek często zwraca się ku złemu. Św. Paweł wymownie przedstawia ten stan w Rz 8,14-25. Przytoczymy tylko wiersz 19: "Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, lecz czynię to zło, którego nie chcę". Znali tę prawdę już pogańscy mędrcy, czego wyrazem jest sentencja Owidiusza: "video meliora proboque, deteriora sequor" (Metamorfozy 7,21). Ludzka gorliwość może być zwrócona ku rzeczom z gruntu złym, choć uznawanym przez czyniącego zło jako swego rodzaju dobro, jak dążenie do wolności uzasadnieniem zamachów terrorystycznych albo osobista przyjemność podstawą rozprzężenia seksualnego.
Dążenie ku rzeczom dobrym może też przybierać formy niedojrzałe. Takie postępowanie bywa odbierane jako karykatura tych wartości, które ma wyrażać. Gorliwość w zachowywaniu zakonnych zwyczajów może łączyć się z życzliwością dla innych, wyrozumiałością dla ich ograniczeń. Może stanowić zachętę bardziej przez przykład niż przez słowa, o czym zresztą mówiliśmy, przytaczając zalecenia św. Benedykta dla opata (RB 2,1115). Trzeba to odnieść nie tylko do przełożonego, ale do wszystkich członków wspólnoty, dojrzałych i początkujących. Dobro, które jest w każdym, może i powinno rozlewać się na zewnątrz, dzielić z innymi, zachęcać do podjęcia dobrych czynów. Jednak karykaturalne zachowanie, nawet wypływające z wielkiej gorliwości, nie pociąga innych. Raczej odpycha, budzi obawę, by samemu nie dojść do takiego zachowania, w którym poprawne, wzorowe przestrzeganie zasad łączy się z ciągłym krytykowaniem innych, co budzi podejrzenie, że stoi za nim przekonanie o własnej, wyższej od innych wartości.
Może to być niebezpieczeństwo naśladowania postawy faryzeuszów z czasów Jezusa, przekonanych, że wierność Bożemu Prawu wyjaśnianemu przez wielką ilość szczegółowych zasad i zwyczajów, prowadzi człowieka do sprawiedliwości, niejako zmusza Boga, by uznał jego świętość. Chrystus jednak odkupił nas niezależnie od naszych czynów. Oczekuje wiary w Jego zbawczą moc wyrażającej się przez miłość. Zewnętrzna gorliwość osób zakonnych może także odpychać, jeśli nie towarzyszy jej głęboka życzliwość dla bliźnich, zrozumienie ich słabości i gotowość pomocy.
To co na podstawie Reguły mówimy o życiu mnichów, odnosi się również do każdej ludzkiej społeczności, do każdego człowieka ożywionego dobrymi pragnieniami, który chce być wierny Bogu i swemu powołaniu poprzez przestrzeganie uświęconych tradycją zasad. Musi pamiętać, że są one tylko środkiem do celu, którym jest dojście "do tej miłości Boga, która, jako doskonała, usuwa precz bojaźń" (RB 7,67) także bojaźń, by nie dochować wierności, może bardziej tym zasadom niż Bogu, którego wielbić ma ich zachowywanie.
Jutro, rozważając skromność św. Benedykta, którą chce on przekazać swoim uczniom, przeczytamy tekst, w którym nazywa on swoją Regułę tylko pomocą dla początkujących. Nie można trwać w przekonaniu, że osiągnęło się już bardzo wiele, choć trzeba uznawać działanie łaski Boga również w nas, Jego niegodnych sługach (por. RB 7,70, gdzie po łacinie mnich jest nazwany Bożym robotnikiem operarius) i Jemu przypisywać wszelkie dobro, jakie w sobie dostrzegamy (por. RB 4,42).
Dobra gorliwość "niechaj wyróżnia mnichów w ich życiu żarliwej miłości" (RB 72,3). Łaciński przymiotnik określający miłość jest w stopniu najwyższym (ferventissimo najbardziej żarliwej, najżarliwszej). Święty Benedykt, zazwyczaj powściągliwy w wyrażaniu swych uczuć i stosowaniu określeń, podobnie jak powściągliwe są Ewangelie, tu wypowiada się z ogromnym żarem podkreślając, że gorliwość mnichów przejawiająca się poprzez zachowywanie zewnętrznych zwyczajów, ma wyrażać miłość najgłębszą, najgorętszą, gotową do wielkich czynów.
Nie mówi wyraźnie, do kogo ma kierować się miłość mnichów. Oczywiście do Boga, któremu służą, ale także do braci, z którymi razem sprawują świętą służbę. Na to zresztą wskazują kolejne zdania: tak, "aby w okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzali" (RB 72,4 z aluzją do Rz 12,10). Następują dalej zdania przytoczone na wstępie dzisiejszych rozważań.
Konkretne pouczenia poprzedza św. Benedykt odniesieniem się do nauki św. Pawła, tak zasłużonego w budowaniu wspólnot kościelnych. On wiedział, co jest ważne w stosunkach międzyludzkich, w tworzeniu atmosfery miłości, w której może rozkwitać dzieło Boże przy wytrwałej współpracy ludzi.
Okazywanie wzajemnego szacunku bez szukania przejawów szacunku dla siebie samego jest cechą ludzi pokornych, oddanych Bogu, naśladujących cichego i pokornego Chrystusa. Taka postawa powoduje, że drobne różnice w podejściu do wielu spraw nie stają się przyczyną długotrwałych nieporozumień i wzajemnej niechęci.
Następne wiersze mówią o znoszeniu własnych ograniczeń, słabości duchowych i cieles nych, cierpliwości wobec współbraci, którzy w naszym mniemaniu nie realizują ideału Ewangelii, Reguły czy może tego, jaki sami sobie wytworzyliśmy, a jaki jest tylko jedną z wielu możliwych interpretacji, wcale nie najlepszą i nie najwierniejszą. Są słabości widoczne od razu i wobec tych na ogół człowiek religijny odnosi się ze współczuciem i zrozumieniem. Ale wiele niedoskonałości wychodzi na jaw dopiero po dłuższym czasie. Nie trzeba wtedy odrzucać, upokarzać tego, kto je okazuje, ale traktować z szacunkiem i pomagać stopniowo je opanować.
Można tu przytoczyć jedno z "narzędzi" dobrych uczynków, które na pozór nie odpowiada zwyczajnemu rozumieniu dążenia do pokory: "Nie pragnąć, by nas nazywano świętymi, zanim nimi zostaniemy; lecz najpierw świętym zostać, by nazwa ta odpowiadała prawdzie" (RB 4,62). Ludzie w pewnym sensie mają prawo oczekiwać, że osoby oddane Bogu są święte nie tylko poprzez stan łaski uświęcającej, ale przez osobisty poziom moralny. Z kolei świadomy własnych słabości mnich nie ma najpierw przeczyć i protestować, jeśli ktoś nazywa go świętym, ale ze wszystkich sił dążyć, żeby ta nazwa odpowiadała prawdzie. Ma też pomagać w tym swoim współbraciom nie przez przykre napomnienia, zgryźliwe słowa i krytykę, ale przez tworzenie atmosfery miłości, wzajemnego szacunku i zaufania, w której łatwo dostrzec i poprawić swe niedoskonałości.
Mnisi mają prześcigać się wzajemnie w posłuszeństwie (RB 72,6), nie tyle wytwarzając napięcia, rywalizację w przestrzeganiu zewnętrznych poleceń i okazywaniu zewnętrznych oznak posłuszeństwa i pokory, ile poprzez ducha miłości, współpracy zarówno z przełożonym wydającym polecenia na mocy swego stanowiska, jak sobie nawzajem, zgodnie z rozdziałem 71, którego sam tytuł: Niechaj bracia będą sobie posłuszni nawzajem, już o tym mówi. Znów nie chodzi tam przede wszystkim o wzajemne wydawanie i wypełnianie poleceń, ale o szacunek, gotowość pomocy, usłużność w duchu braterskim, właściwe odnoszenie się do siebie starszych i młodszych, co zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy kwestionuje się wszelkie autorytety, nabiera szczególnego znaczenia.
Dwa ostatnie zdania zacytowanego fragmentu (RB 72,7n) znów przypominają najważniejsze podstawy dobrych stosunków w religijnej wspólnocie większą troskę o pożytek bliźniego niż o własny (RB 72,7 z odniesieniem do Flp 2,4) jako wyraz czystej w intencji miłości braterskiej (RB 72,8). To miłość, która "nie szuka swego" (1 Kor 13,5), naśladuje przykład Chrystusa i Jego świętych. Cały Hymn o miłości w 1 Kor 13 można uważać za duchowy portret Chrystusa, wzór i podstawę do rachunku sumienia dla mnichów i wszystkich Jego naśladowców.
Wzajemna miłość, troska jednych o drugich, życzliwe odnoszenie się do siebie w codziennych kontaktach mnichów, członków różnych wspólnot religijnych między sobą i wobec in nych ludzi, to znaki wskazujące na poziom życia takiego zgromadzenia. Istnieje pokusa, by wobec ludzi z zewnątrz starać się pokazać od najlepszej strony, a wobec tych, których ma się obok siebie każdego dnia, zachowywać się rzekomo swobodnie, a faktycznie bez troski o drugiego, najbliższego człowieka. Takie sytuacje powtarzają się w różnych zbiorowościach. Wiele osób opowiadających o zranieniach ze strony rodziców, przede wszystkim ojca, mówi, że wobec nich był bardzo surowy, wymagający, nawet bezwzględny, podczas gdy z zewnątrz wszyscy uważali go za przykładnego człowieka, czasem także katolika.
Wspólnota skupiona wokół opata ma być Bożą rodziną, w której jest miejsce dla każdego. Wspominany już rozdział 3, O zwoływaniu braci na radę, jest świadectwem, że św. Benedykt szanował godność, poczucie odpowiedzialności, wiedzę i zdolności wszystkich mnichów, od najstarszych do najmłodszych.
We wspólnocie musi istnieć pewien porządek. W Regule określają go zarówno teksty o posłuszeństwie, stosunkach między przełożonymi reprezentującymi Bożą władzę a mnichami, jak też omawiający porządek we wspólnocie rozdział 63, który określa kolejność na podstawie chwili wstąpienia, zgodnie z którą bracia zajmują miejsce podczas wspólnych modlitw, posiłków i zebrań zgromadzenia.
Wzajemne posłuszeństwo w tytule rozdziału 71 odnosi się nie tylko do wydawania i wypełniania poleceń, ale do okazywania sobie nawzajem szacunku przez braci, ze szczególnie mocną przestrogą przed zaniedbywaniem lub lekceważeniem przełożonych i starszych (RB 71,69). Temat posłuszeństwa jako podstawowej cnoty, pierwszego stopnia pokory i przedmiotu ślubów może być hasłem wywoławczym głoszącym, że chodzi o sprawę bardzo ważną w życiu mniszym, choć obejmującą szerszy zakres niż sprawowanie władzy. Pouczenia tego rozdziału są jakby uzupełnieniem poprzednich (RB 6970), określających właściwe relacje między braćmi w klasztorze wykluczenie samowoli, uzurpacji władzy nad innymi, wymierzania kary (RB 70), ale także otaczania szczególnym zainteresowaniem, rzekomą opieką, która sprzeciwia się normalnemu porządkowi w klasztorze (RB 70), a może być ukrytym dążeniem do podporządkowania sobie kogoś drugiego, może mniej sprawnego i zaradnego.
Ważną choć trudną sprawą we wspólnocie jest napominanie błądzących i wymierzanie kary. Najpoważniejszą, o charakterze przede wszystkim duchowym, jest wyłączenie ze wspólnoty ekskomunika. Jest to przejaw troski o błądzących nie zamykanie oczu na problemy, tworzenie idealnego obrazu, ale określenie błędu, by skłonić błądzącego brata do poprawy. Reguła poświęca tej sprawie kilka rozdziałów na początku części praktycznej (RB 2328.30).
Prócz czasowego wyłączenia ze wspólnoty dla mniej wrażliwych na duchowy wymiar tej kary przewidziana jest chłosta. Dziś może się nam to wydawać barbarzyńskie, ale trzeba pamiętać o zwyczajach panujących jeszcze do niedawna, zgodnie z którymi kary cielesne zaliczano do podstawowych metod wychowawczych.
Jako przejawy delikatności, wykraczające poza wrażliwość epoki, trzeba podkreślić wysyłanie delegatów opata zwanych sympektami do błądzącego, aby skłonić go do poprawy (RB 27,14), zachętę opata do naśladowania Dobrego Pasterza, z którym Reguła łączy troskę pasterza o zagubioną owcę z przypowieści przekazanej przez Mt 18,12nn, Łk 15,3-7 (RB 27,8n); możliwość trzykrotnego powrotu dla tych, którzy opuścili klasztor (RB 29).
Kilkakrotnie podkreślana potrzeba zadośćuczynienia stanowi sposobność naprawy zaniedbania (rozdziały 44nn), wyrównania tego, co odchodzi od postawy miłości, pokoju, porządku w zgromadzeniu. Zachowywanie porządku i odpowiednie do tego postępowanie nie jest naśladowaniem wojskowego regulaminu, ale stanowi wyraz miłości. Polecenie, by kochać opata pokorną miłością (RB 72,10) pokazuje, że więzi duchowe, szacunek dla tego, kto zastępuje Chrystusa i stara się jak najlepiej służyć braciom, są podstawą wszystkiego, co dzieje się w klasztorze. Nie można na to patrzeć tylko od strony zewnętrznej jako na sprawnie zorganizowaną i funkcjonującą instytucję ludzką.
Wspólna modlitwa i praca to bardzo ważne sprawy w życiu wspólnoty istniejącej dla chwały Bożej, sprawowania Jego służby. Reguła poświęca im wiele miejsca. Rozdział 48 ustala pory dnia poświęcone na czytanie duchowe jako podstawowy środek formacji wewnętrznej oraz na pracę głównie fizyczną (ręczną łaciński tytuł brzmi: De opera manuum cotidiana) to wszystko, co wiąże się z utrzymaniem i normalnym funkcjonowaniem wspólnoty. Specjalny rozdział (35) poświęcony jest służbie w kuchni odbywanej przez tydzień po kolei przez wszystkich. W większych wspólnotach z tego obowiązku jest zwolniony szafarz (RB 35,5; "który pełen bojaźni Bożej mógłby być jakby ojcem dla całej wspólnoty" RB 31,2 o jego posłudze mówi cały rozdział 31). Inne obowiązki związane z potrzebami klasztoru, mieszkających w nim braci i przychodzących do niego ludzi, to zadania opiekuna chorych (RB 36,710), lektora czytającego podczas wspólnych posiłków (RB 38), brata czuwającego nad przyjmowaniem gości (RB 53,21n) i przygotowywaniem dla nich posiłków, które jadają razem z opatem (RB 53,16nn), mistrza nowicjatu (RB 58,6n), pomocników opata dziekanów (RB 21) i przeora (RB 65) oraz furtiana (jeden lub dwóch wg rozdziału 66).
Dla wspólnego dobra rzeczy materialne stanowiące własność klasztoru należy traktować jak sprzęty liturgiczne (por. RB 31,10; 32). Często mówiąc o wspólnocie, zwraca się uwagę na więzi uczuciowe, poczucie bliskości, trzeba jednak pamiętać o wkładzie każdego we wspólne dobro poprzez pracę oraz poszanowanie wspólnych sprzętów, szacunek dla trudu innych i materialnych rzeczy służących wielu osobom.
Pokojowi we wspólnocie przeciwstawia się szemranie piętnowane przez Regułę jako wada, zło (RB 4,39; 5,14.17nn; 23,1; 34,6; 35,13; 40,8n; 41,5; 53,18), ale mogłoby ono być uzasadnione, jeśliby się nakładało na braci zbyt wiele obowiązków (RB 35,13; 40,8n; 53,18; a zwłaszcza 41,5, gdzie szemranie murmuratio, występuję z przymiotnikiem iusta słuszne, sprawiedliwe, uzasadnione). Trzeba troszczyć się o zaspokojenie potrzeb wszystkich mnichów, by trwali w pokoju (RB 34,5).
Obok konkretnych czynów świadczących o trosce o innych, wzajemnej miłości, ważne jest też całe zachowanie poszczególnych braci, aby budowało innych duchowo i zarazem budowało wspólnotę jako całość. Czyny czy teksty "budujące" kojarzą się nam z dawnym pobożnym słownictwem, literaturą z przełomu XIX i XX w., podkreślającą uczuciowe przeżywanie religii. Świadomi tego pozwalamy sobie jednak używać tego słownictwa, ponieważ występuje ono w Regule od Prologu 33n (cyt. Mt 7,24n) w związku z określaniem czyichś słów, czynów lub sposobu ich wykonywania (RB 6,3; 38,9.12; 42,3; 47,3; 53,9). Pierwszy z tych fragmentów Reguły przypomina, że zwrot o budowaniu w znaczeniu przenośnym należy do metafor używanych przez samego Chrystusa, a także Jego Apostołów (por. np. Rz 3,10.12; 8,1; 10,23; 14,17; Ef 4,12.16; 1 Tes 5,11; 1 P 2,5; Jud 20).
Najdłuższe, przedostatnie rozważanie odwołuje się do bogatej rzeczywistości, jaką jest wspólnota mnisza kształtowana przez Regułę św. Benedykta jako mały Kościół, którego uporządkowanie może stanowić przykład dla innych wspólnot oraz dla każdego człowieka, który jako istota społeczna należy do różnych większych i mniejszych społeczności. Jego postępowanie może je umacniać lub osłabiać. Św. Benedykt pokazuje, co przyczynia się do tworzenia, a co do niszczenia wspólnego dobra. Starajmy się zrozumieć jego naukę i wnosić ją w życie zbiorowości, które współtworzymy.
Modlitwa
Za przyczyną św. Benedykta, który budował wspólnoty własnych klasztorów i kształtował wspólnoty swoich uczniów, prośmy o łaskę naśladowania jego przykładu przez postępowanie umacniające wspólnoty, w których żyjemy. Prośmy też, aby ludzie żyjący poza wspólnotą Kościoła trafili do jego społeczności pociągnięci przykładem tych, którzy przez miłość budują jedność.
opr. mg/mg