Uwierz Mu na słowo. Felietony biblijne
Co się miało stać, już się stało. Bóg dotrzymał słowa. Proroctwa, w tym Izajasza, spełniły się. Mesjasz przyszedł i, jak to zwykle bywa, jedni (zrazu nieliczni) Go przyjęli, drudzy odrzucili, a pozostali — nawet o Nim nie usłyszeli.
Po dwóch tysiącach lat łatwo się o tym mówi. Pewnie dlatego, że wspomnienia przychodzą łatwo, co sprawia, że o przeszłości można rozmawiać niezobowiązująco. Można się nawet o przeszłość kłócić i nic strasznego z takiej burzy nie wyniknie. Ale tylko do pewnego momentu. Do chwili, kiedy minione nie zacznie się stykać z teraźniejszością. To spięcie może doprowadzić do tragedii.
Trudniej się robi, gdy przychodzi myśleć i mówić o teraźniejszości. W mówieniu o tym, co dzieje się dzisiaj, trudno o tak zwany obiektywizm, zimny namysł i dystans, gdyż dzień dzisiejszy to sprawa naszego być i nie być. Dlatego teraźniejszość można porównać do jeża. Choć to miłe zwierzątko, niewątpliwie pożyteczne, to ma jednak kolce, przez co staje się nieprzystępne, a nawet niebezpieczne. Z drugiej strony, dzięki tym kolcom może sobie spokojniej żyć.
Podobne podejście jak do przeszłości można mieć względem religii. Wiedzą o tym teolodzy, dlatego próbują „aktualizować” fundamentalne wydarzenia z przeszłości, na których opiera się religia. „Aktualizują” więc, czyli przenoszą w czasie, wywołują z przeszłości wydarzenia z życia Jezusa, które miały miejsce w Nazarecie, Betlejem, Egipcie, Galilei, Judei, Samarii, Jerozolimie i innych miejscowościach.
Najczęściej przywołujemy Wieczernik w Jerozolimie, ogród Getsemani, Golgotę... Wszystko po to, by w tym, co tam się działo przed wiekami, uczestniczyć. To dość karkołomna operacja. Wolę iść inną drogą, szanując przede wszystkim czas i jego bieg. Trudno bowiem uwierzyć, że Jezus zbawił „ode złego” wszystko, ale jakby nie do końca. Poza dokonanym i dokonującym się zbawieniem, uzdrowieniem wszystkiego i wszystkich, jakby pozostawił czas i śmierć. Czas, który nic dobrego nam nie przyniesie poza jednym: unicestwieniem. A w najlepszym przypadku — rozbiciem jedności duchowo-cielesnej na dwie nierówne części, na ciało i na duszę. A przecież Ten, który tam, w Izraelu, żył i umarł, przeżył życie, ale i śmierć — i żyje nadal! Jego życiorys nie zaczął się jednak przed dwoma tysiącami lat w Nazarecie i nie skończył na Golgocie.
|
fragment pochodzi z książki:
Wacław Oszajca SJ UWIERZ MU NA SŁOWO
Felietony biblijne
|
Jezus był, jest i będzie ten sam: wczoraj, dziś i jutro, i na zawsze — choć nie taki sam, gdyż przybrał ten sposób istnienia, który pozwala na lepszy kontakt z każdym człowiekiem. Więcej: z całym stworzeniem. Nazywamy to zmartwychwstaniem.
Paweł Apostoł mówi: „Chrystus stał się sługą obrzezanym — dla prawdy Bożej, aby potwierdzić obietnice dane ojcom. Poganie zaś uwielbili Boga za miłosierdzie. Tak też napisano: »Dlatego wysławiać Cię będę wśród pogan i śpiewać będę na chwałę Twego imienia«. I znów mówi Pismo: »Poganie, cieszcie się z ludem Jego«”. Owszem, można i trzeba szukać Jezusa w przeszłości, ale odnaleźć Go żywego można tylko w teraźniejszości. Biskup Rzymu Franciszek stwierdził: „Wierzyć w Jezusa znaczy dać Mu nasze ciało z pokorą i odwagą Maryi, aby mógł On nadal mieszkać pośród ludzi. Oznacza dać Mu nasze ręce, żeby okazać czułość maluczkim i ubogim; nasze ręce, by wychodzić na spotkanie braciom; nasze ramiona, aby wspierać słabych i pracować w winnicy Pańskiej. Wszystko to dzieje się dzięki działaniu Ducha Świętego. Dajmy się Jemu prowadzić!”.